niedziela, 8 marca 2020

Dzień Kobiet na opak, czyli o najbardziej irytujących książkowych bohaterkach słów parę






8 marca.
Dzień Kobiet.
Zdawać by się mogło, że to idealna pora na wpis o książkowych bohaterkach, które lubimy. O tych, które podziwiamy i które czymś nam imponują. Które są silne, nie boją się walczyć o swoje ideały i które nie poddają się mimo rzucanych im przez los kłód pod nogi.
Problem w tym, że z natury jestem przekorna i lubię (a czasem nawet kocham :D ) chadzać pod prąd. Dziś więc opowiem Wam nie o tych, które lubię, ale o tych, których szczerze i z całego serca nie znoszę i które drażnią mnie tak bardzo, że aż trudno to opisać słowami.
A ich - czytaj słów - braknie mi akurat rzadko.
Gotowe/i? ;)







Anna Karenina
Anna Karenina, Lew Tołstoj







Choć bardzo lubię powieść Tołstoja, to - choćbym nawet mocno się starała - nie jestem w stanie znieść jej tytułowej bohaterki. Anna w moim odczuciu to rozkapryszona egoistka, która - znudzona dobrobytem i dość statecznym życiem - dała się ponieść chwilowej namiętności i żądzy. Nigdy nie wierzyłam w ogromną i szczerą miłość między nią a Wrońskim, i nigdy nie brałam tej miłostki za "historię miłosną wszech czasów", prędzej za przejaw głupoty i widzenia nie dalej niż poza czubek własnego nosa.
I szczerze? Finał jej "związku" i "kara", jaka ją spotkała, ani mnie nie ruszyła, ani nie poruszyła. Ha. Powiem więcej - "przyszła kryska na matyska".






 Betsaba Everdene
Z dala od zgiełku, Thomas Hardy








O.
Mój.
Boże.
Jeśli Anna Karenina jest najbardziej samolubną książkową bohaterką, to Betsaba w cugach wygrywa konkurs na tę najbardziej niezdecydowaną. Miota się jak szatan między trzema potencjalnymi małżonkami, robiąc złudne nadzieje i kalkulując, który związek najbardziej jej się opłaci. Przez lwią część powieści bije się z myślami, doprowadzając czytelnika (no, a w każdym razie mnie :D ) do szewskiej pasji.
Ja rozumiem, że część kobiet ma spory problem z decyzyjnością (okej, okej, też go miewam :D ), ale na litość boską, ILEŻ MOŻNA?
Ileż można marudzić, zwodzić i bawić się w krętacza? Brrrr. Do dziś mnie trzęsie na samą myśl o pannie Betsabie.





 Larissa Stark
Pieśń o poranku
, Paullina Simmons





Gdybym miała króciutko podsumować Larissę to napisałabym "współczesna Anna Karenina". I wcale nie przesadzam, wszak nie raz i nie dwa miałam w czasie czytania wrażenie, że Simmons stworzyła wręcz kalkę Tołstojowej bohaterki.
Larissa jest bogata.
Jest zamężna. Ma też dziecko, trochę rozumu w głowie i 40 lat na karku. Aż tu nagle spotyka JEGO. 20-letniego raptem Kaia.
I wiecie co? Głupieje.
Rzuca w diabły wszystko, na co latami pracowała razem z mężem. Porzuca rodzinę, obowiązki i to, co zaczęło jej brzydnąć. Wpada w ramiona młodzieńca, dla którego nie jest niczym więcej niż chwilową rozrywką.
Jak kończy?
To akurat jest zabawne. Absurdem zbliża się do Hanki i jej sławnych już kartonów.
Ale może nie będę Wam spoilerować, a nuż mam tu gro masochistów, żądnych zadręczyć się miałką niczym lalka Barbie Larissą :D





 Georgia
Prawo Mojżesza
, Amy Harmon







Lubię Amy Harmon i mam duży sentyment do "Prawa Mojżesza", choć - niestety! - mam poważną alergię na główną żeńską postać w tej powieści
Georgia - o borze szumiący, cóż to za głupiutka dziewczyna! Skamląca o miłość, pozbawiona własnej godności i honoru. Głucha na obelgi, ślepa na rzeczywistość, wręcz pragnąca odtrącenia masochistka. Wielokrotnie miałam dziką ochotę nią potrząsnąć i wrzasnąć, by się opamiętała, ogarnęła i wzięła w garść, bo czytanie o jej poczynaniach aż bolało.
No i cóż. W pewnym momencie opamiętanie rzeczywiście nadchodzi, a Georgia zmienia się nie do poznania. Szkoda tylko, że tak strasznym i wysokim kosztem.
Ale to już temat na inną opowieść ;)






To już koniec (na szczęście! :D ) mojej listy antypatycznych bohaterek :D
Kojarzycie te panie?
A może znacie inne, które Was dręczą i męczą?
Koniecznie dajcie znać :>






A poza tym pamiętajcie:

 





8 komentarzy :

  1. Znam jedynie ostatnią bohaterkę i też nie mogę powiedzieć, żebym ją polubiła. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Irytują mnie bohaterki thrillerów, które piją.
    Ale! Ale Laura z "365 dni" jednak bije na głowę każdą z nich i wszystkie inne jakie na przestrzeni lat mniej czy bardziej zapadły mi w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki nie czytałam, widziałam jedynie film, ale na jego podstawie - o Boże, tak! Zgadzam się w 100%.

      Usuń
  3. Ciekawe zestawienie :D U mnie na szczycie byłaby słynna Ania. Tak, ta z Zielonego Wzgórza. Od dziecka mnie irytowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chciałabyś poczytać i innej irytującej kobiecie, to zachęcam to zaglądnięcia w stronice "Dworu cierni i róż" S. Maas. Ja się doszukałam trzech. Powieść (teraz oficjalnie w 4 tomach, choć w porównaniu z 3 pierwszymi ostatni to błahostka) w której powinny odnaleźć się zarówno wielbicielki romansów i miłośniczki historii high-fantasy. Mam ambiwalentne uczucia do całej książki i nie umiem powiedzieć, czy bardziej lubię czy nie znoszę głównej bohaterki. Na pocieszenie powiem, że istnieją bohaterowie, których idzie darzyć sympatią. A przynajmniej - wydaje mi się. Więcej nie zdradzę. ;)
    Pozdrawiam Cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu mam akurat dwa pierwsze tomy, może pora się zatem za nie zabrać? :D

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie