czwartek, 25 sierpnia 2016

RECENZJA - "Promyczek" Kim Holden




Ostatnio sukcesywnie nadrabiam zaległości książkowe i sięgam po te pozycje, które w pewien sposób wstrząsnęły blogosferą. Po tragicznie beznadziejnym "Bez słów" i szokujących "Wszystkich jasnych miejscach" przyszedł - w końcu! - czas na najlepiej chyba ocenianego "Promyczka" Kim Holden. Blogerzy pisali o nim kilometrowe recenzje po brzegi wypełnione zachwytem, a fanpage Love Matters wręcz eksplodował od nadmiaru emocji. Po poprzednich rozczarowaniach postanowiłam podejść do tych peanów nieco sceptycznie, przypuszczałam jednak jak zakończy się cała historia i moje jej czytanie.
Cóż, było dokładnie tak, jak sądziłam. Przewidywalnie. Przewidywalnie.
I raz jeszcze - przewidywalnie.

sobota, 20 sierpnia 2016

#czytamcopolskie



 
Moja mama od lat powtarzała, że nie przeczyta nic, co wyszło spod pióra (albo prędzej klawiatury ;) ) polskiego pisarza. Nawet jeśli zaintrygował ją opis czy spodobała się okładka - wystarczyło, że zerknęła na nazwisko autora , a odkładała ją na półkę szybciej niż proszek Fiuu kiedykolwiek przeniósł na Pokątną Weasleyów. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież fabuła wydaje się ciekawa, że i nasi rodacy potrafią ciekawie pisać, że może jednak warto dać takiej książce szansę. Nie, "nie lubię polskich twórców" i koniec.
Dziś przekopuje się przez reportaże Kopińskiej, ponagla w myślach Puzyńską i nie może doczekać się kolejnej książki Mroza. Jednym słowem - czyta co polskie.
A Ty?


poniedziałek, 15 sierpnia 2016

RECENZJA - "Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven















Lubię pisać recenzje tuż po przeczytaniu danej książki. Gdy jeszcze doskonale pamiętam każdy aspekt fabuły i każdy bzdurny fragment; gdy emocje - i te dobre, i te niezupełnie - są wciąż we mnie obecne. Są jednak powieści, które trzeba przetrawić. Które wprawiają w osłupienie i odbierają mowę; które poniewierają uczuciami i zmieniają światopogląd; powieści, o których trzeba mówić i pisać, ale nie ma się pojęcia, jak ubrać w słowa wszystkie myśli, które szybciej niż światło przemykają przez głowę.
Taką właśnie książką są "Wszystkie jasne miejsca".


piątek, 12 sierpnia 2016

Jak zostać gwiazdą blogosfery? Poradnik blogera książkowego


Któż z nas nie chce być znany? Mieć tysiące obserwatorów, setki wiernych czytelników i milion odsłon dziennie? Kto nie marzy o sypiących się każdego dnia propozycjach współpracy i recenzjach, które do zakupu omawianej książki skusiłyby nawet diabła...?
Zdradzę Wam pewną tajemnicę - to wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Weźcie głęboki wdech, coś do notowania i przygotujcie się na sławę, w której już niedługo będziecie się kąpać.
Zaczynamy! ;)

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

RECENZJA - "Bez słów" Mii Sheridan





Rok 2016 to bez wątpienia rok Mii Sheridan. Każda jej powieść trafia na listę bestsellerów "New York Timesa", a nasze rodzime wydawnictwa na wyścigi wydają kolejne jej powieści. O ile "Stinger. Żądło namiętności" nieszczególnie zachęcało mnie do poznania tej autorki (bo proszę, ten tytuł? Ta okładka?), to na "Bez słów" zwróciłam uwagę już wtedy, gdy ukazało się w zapowiedziach. Z wypiekami na twarzy czytałam pełne zachwytu recenzje, zacierałam ręce przy porównaniach do Colleen Hoover i wręcz nie mogłam się doczekać pierwszego spotkania z Archerem. Przygotowałam się na świetną i pełną emocji opowieść, tak wysoko przecież ocenioną na "Lubimy czytać" (średnia 8,21 to nie byle co, prawda?). I wiecie co? Nie rozumiem.
Ani "głębi" tej książki, ani fenomenu Archera, a już najmniej rozumiem tak absurdalnie wysoką notę.


piątek, 5 sierpnia 2016

213 dni



Kilka(naście?) dni temu na blogu Insane z "Recenzje książek przy gorącej herbacie"  pojawił się bardzo ciekawy TAG (Całkowicie moje i kreatywne podsumowanie półrocza). Sama nie mam w zwyczaju robić posumowań miesiąca (no, albo po prostu nie chce mi się tego robić... ;) ), ale hej, podsumowanie półrocza? Czemu nie? :>


wtorek, 2 sierpnia 2016

RECENZJA - "Eleonora i Park" Rainbow Rowell




Nie lubię kupować książkowych nowości.
Przynoszę je do domu, cieszę się z nich, znajduję odpowiednie miejsce na półce i... na tym się kończy. Potrafią tak trwać, nieruszone i nieprzeczytane, ponad rok. Zawsze jest coś ważniejszego do przeczytania, do nadrobienia, do oddania. "Moje nowości mogą poczekać", prawda? Zwykle czekają na swą kolej tak długo, że przestają już być nowościami, a opowiedzianą w nich historię zna dosłownie każdy. Nie licząc mnie, oczywiście.
W międzyczasie pojawiają się opinie, które zaczynają kształtować moją własną. Sprawiają, że albo mam wielkie oczekiwania (którym trudno sprostać), albo spodziewam się miałkiej opowiastki o niczym. W przypadku "Eleonory i Parka" przekonały mnie, że dostanę czytelnicze byle co; banalną młodzieżówkę, która niczym nie różni się od setek swych poprzedniczek i tysięcy następczyń.
Tylko czy warto było uprzedzać się do tej książki...?


Wykonała Ronnie