poniedziałek, 30 stycznia 2017

Krótka historia pewnego marzenia




Jest 4 grudnia, 2015 roku. Studencki żywot  zaczyna powoli (i znowu!) przyprawiać o ból głowy, a upiór zwany "Sesją" coraz śmielej i zuchwalej pojawia się przed oczyma niemal każdej, dwudziestokilkuletniej, duszy.
Jest 4 grudnia, 2015 roku. Dzień, w którym pewna niedoszła blogerka postanawia pokonać swój legendarny słomiany zapał i - w końcu! - zostać Blogerką przez wielkie "be". Znajduje więc w kalendarzu przyjemnie wyglądającą datę (30 stycznia prezentuje się nad wyraz elegancko) i trzydzieści razy zakreśla ją czerwonym niczym ewentualny przyszły rumieniec wstydu mazakiem.
Po 56. dniach zastanawiania się nad treścią pierwszego wpisu, kilogramach wątpliwości, łyżce wstydu i litrach wypitej kawy, pojawia się TEN post.
I "Półka na książki" zaczyna żyć. 
 

czwartek, 26 stycznia 2017

RECENZJA - "Gus" Kim Holden





Jak wiele trzeba napisać książek, by przywiązać do siebie czytelnika?
Autorem z jakim stażem trzeba być, by mieć grono wiernych fanów?
Myślicie, że "wiele" i "kilkuletnim" to odpowiedzi na te pytania? Cóż, Kim Holden udowodni, że byliście (albo wciąż jesteście) w błędzie. Jej debiutancki "Promyczek" skradł miliony serc i przez długi czas - przynajmniej w Polsce - był bodaj najczęściej komentowaną książką NA. Zapadająca w pamięć historia; problem, choć może nieco już oklepany, przedstawiony w niezwykle poruszający sposób i skrajnie różna od całej reszty jej podobnych bohaterka - tak oto Holden stworzyła unikatowy (i jakże skuteczny!) przepis na sukces.
Kiedy więc zdecydowała się napisać (i rzecz jasna wydać) następną książkę, co więcej, osadzoną w świecie Promyczka, kwestią czasu był kolejny wybuch czytelniczej histerii. Ja również przyłączyłam się do tego zbiorowego oczekiwania i wręcz zacierałam z uciechy ręce na samą tylko myśl, że wkrótce przeczytam "Gusa".
Przeczytałam (chociaż nie "wkrótce" :D ).
I wiecie co? Nie mam pojęcia czy to było dobre, niesamowite albo legendarne. Wiem tylko, że na pewno nie tego się spodziewałam i nie tego oczekiwałam.


poniedziałek, 23 stycznia 2017

9# JAKA TO HISTORIA? - edycja (BARDZO!) specjalna






Styczeń to dosyć wyjątkowy miesiąc - urodziny w nim obchodzę i ja, i blog ;) Dlatego też uznałam, że styczniowa edycja serii "Jaka to historia?" powinna - nie, nie, ona MUSI - być specjalna.
Tym razem, zamiast książek, zgadywać będziecie blogerów/vlogerów po - oczywiście! - ich ulubionej powieści.
Dacie radę? ;)



poniedziałek, 16 stycznia 2017

[PRZEDPREMIEROWO] RECENZJA - "Był sobie pies" W. Bruce'a Camerona




Odkąd tylko nauczyłam się czytać, pasjami pochłaniałam książki o zwierzętach. Niemal na pamięć znałam "Kocią mamę", marzyłam o odwadze i przygodach dziewczyn z Klubu Ratowników Zwierząt, a "Pies, który jeździł koleją" prawie doprowadził mnie do histerii. Od tego czasu minęło kilka(naście) lat i zdążyłam poznać chyba każdą książkę, która choć w niewielkim stopniu zahaczała o zwierzęta, a już zwłaszcza o moje ukochane psy. I gdy widmo braku kolejnej "psiej" powieści zaczęło niebezpiecznie pojawiać się na beztroskim do tej pory horyzoncie, z odsieczą, niczym książę w lśniącej zbroi, ruszyło  ku mnie Wydawnictwo Kobiece, które postanowiło wznowić bestsellerową powieść W. Bruce'a Camerona.
I tak w moim czytelniczym życiu pojawił się Bailey.


wtorek, 10 stycznia 2017

RECENZJA - "Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes




Nie wiem czy jest to kwestia masochizmu czytelników, czy po prostu garniemy się do lektur, które zapewniają nam emocjonalną przejażdżkę w nieznane, ale od dłuższego już czasu rekordy popularności biją książki, które przygniatają swym smutkiem. W których ulubiony bohater ginie śmiercią tragiczną, zapada na powoli wyniszczającą go chorobę czy też na własnych zasadach odchodzi z tego świata. Jego bliscy przez chwilę cierpią, chociaż (oczywiście!) pogodzeni są z losem, a później... Później historia się urywa, zaś czytelnik ma wierzyć, że osoba, która została opuszczona, radzi sobie całkiem dobrze i gotowa jest dalej żyć.
Problem w tym, że rzadko kiedy jest dobrze.
A właściwie... Nigdy nie jest.


sobota, 7 stycznia 2017

"Ale to już było...". Okładkowych dubli ciąg dalszy




W październiku ukazał się post, w którym wspólnie oglądaliśmy dziwnie podobne do siebie okładki.
Bardzo Wam się spodobał, a ja w ciągu minionych miesięcy znalazłam kolejne "powtarzajki". Czemu więc miałabym się nimi z Wami nie podzielić? :)
Duble zobaczycie za trzy, dwa... :>


środa, 4 stycznia 2017

A gdyby tak czytać w języku Szekspira...?




"Czytanie po angielsku/łotewsku/włosku/chińsku jest super" - powie Wam każdy, kto czyta w oryginale. Nie dość, że w przyjemny sposób wzbogacamy swoje słownictwo i poznajemy nowe kolokacje to - przede wszystkim - dostajemy tekst, który nie przeszedł przez filtr tłumacza, za to wyszedł bezpośrednio od autora.
Ci z Was, którzy czytają w oryginale wiedzą również, że pojawiające się nagminnie słówka, których się nie rozumie, potrafią pieruńsko irytować, a bieganie po słownik w każdym takim przypadku jest nie tyle męczące, co denerwujące. Z kolei natrętne pomijanie obcych sobie słów mija się z celem, bo przecież po to sięgamy po powieść obcojęzyczną, by to swoje kulejące słownictwo troszeczkę poprawić. Co zatem zrobić? Czytać wyłącznie po polsku? Mieć non stop pod ręką pięciokilogramowy słownik? Przymknąć oko na zdania, których się nie rozumie?
A może po prostu poznać nowe Wydawnictwo [ze słownikiem]? ;)


Wykonała Ronnie