
W ostatnim czasie dosyć dobitnie przekonałam się, że budzące największe "zachwyty" wśród większości blogerów i najlepiej promowane książki wcale nie są na tyle dobre, by zasługiwać na tak wielką uwagę. Działa to też w drugą stronę - są autorzy, których powieści bawią i cieszą, ale niestety nieliczną tylko garstkę odbiorców - nikt inny po prostu ich nie zna. Mniej więcej tak wygląda sytuacja Mhairi McFarlane w Polsce. Pisze przezabawne, dowcipne i ciepłe historie, ale wciąż nie cieszą się one zbyt wielkim zainteresowaniem i popularnością. Niesłusznie zepchnięto ją w cień Helen Fielding i Marian Keyes, nie dając nawet szansy na obronę i powodując, że każda jej kolejna książka przechodzi bez większego echa.
Całkiem niesłuszne.
Całkiem niesłuszne.