Ostatni wakacyjny miesiąc już za nami. Może to i dobrze, bo - jak zobaczycie w dzisiejszym zestawieniu - pełnia lata w moim przypadku ewidentnie nie sprzyja oglądaniu filmów (czytaniu książek zresztą też nie, co mogliście zauważyć w tegorocznym podsumowaniu wakacji :D ).
Mam nadzieję, że jesień okaże się znacznie bardziej łaskawa.
Gotowi na moje mikroskopijną sierpniową (i filmową ;) ) spowiedź? ;)
Iniemamocni 2
reż. Brad Bird, 2018
Przyznam, że stokroć bardziej wolę sequel niż część pierwszą. Podobał mi się sposób, w jaki przedstawiono tu rodzinne relacje (bardzo prawdziwie, a równocześnie zabawnie), a mały Jack-Jack... Ach, sceny z nim to wisienka na torcie :D Jestem też zachwycona początkiem - był niemal identyczny jak ten w części z 2001 roku.
Fabuła dawała radę, a i intryga była całkiem zacna.
Kontynuacja jak najbardziej udana ;)
Czas na miłość
reż. Richard Curtis, 2013
Uwielbiam ten film <3 Genialnie wyłamuje się ze schematu sztampowych komedii romantycznych i w roli głównej obsadza nie JĄ, a JEGO. Motyw podróży w czasie (za którym zwykle nie przepadam) tu zaserwowany został nawet nie tyle w przyswajalnej wersji, co jeszcze dodał ikry całej produkcji. Sprawił też, że ciężko przewidzieć bieg wydarzeń, dzięki czemu w trakcie seansu raczej nie powzdychacie z frustracji ;)
PS. To jedna z tych romantycznych produkcji, które śmiało oglądać możecie z drugą połówką. Dziewczyny będą zachwycone, a panowie... Panowie na sto procent też nie będą narzekać ;)
Toy story 4
reż. Josh Cooley, 2019
Do tej pory sądziłam, że "Toy story 3" to mój niekwestionowany ulubieniec jeśli chodzi o tę zabawkową serię i że - tak między nami - nie da się zrobić nic lepszego. Jak się jednak okazało - da się :D
Część czwarta to mój sierpniowy hit. Już początek, który był króciutką podróżą w przeszłość, skradł moje serducho, a dalej było już tylko lepiej. Jestem zachwycona Sztućkiem (sceny z nim to złoto - dosłownie! :D) i złoczyńcami w tej części - mózg jest genialnym manipulatorem, a jego sługusy... Powiedzieć, że budzą przerażenie to momentami mało.
Wspaniała komedia - także (a może przede wszystkim :D ) dla dorosłych.
Upiorne opowieści po zmroku
reż. André Øvredal 2019
Tak jak "Toy story 4" mnie oczarowało, tak "Upiorne opowieści..." srogo rozczarowały*. Przerażenie budziły może ze dwie pierwsze opowiastki, a im dalej w las, tym robiło się bardziej groteskowo i coraz tandetniej. Do tego aktorstwo - o bogowie, co to było? Tak drętwych i przerysowanych młodych aktorów nie widziałam już dawno.
Liczyłam na to, że będzie ciekawie, że będzie strasznie i - jak głosi tytuł - upiornie.
Niestety nie było.
*Swoją drogą - czego ja się niby spodziewałam, skoro palce w tym filmie maczał Guillermo del Toro - tak, kochani, typ odpowiedzialny za koszmarek w postaci "Kształtu wody" -_-
Widzieliście którykolwiek ze wspomnianych filmów?
A może dopiero macie na nie/na niego chrapkę? ;)
Koniecznie dajcie znać.
Widziałam Iniemamocni 2. Fajny film.
OdpowiedzUsuńNawet BARDZO fajny ;)
UsuńObejrzałam pierwszy film animowany, ale mnie jakoś nie porwał. xd
OdpowiedzUsuńMyślałam, że w czasie wakacji nadrobię książki, filmy i seriale, ale przez taką pogodę nie miałam na to ochoty. :D
Jools and her books
Ha, myślałam podobnie :D Jak widać nie tylko ja wykazałam się nadmiernym optymizmem :D
UsuńWidziałam Iniemamocnych, już dawno, byłam w kinie z córą i mężem :) a chrapkę mamy na Toy Story jeszcze :)
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serducha, zabawa jest przednia 😊
Usuń