czwartek, 20 lutego 2020

RECENZJA - "Nic o mnie nie wiesz" E.G. Scott




Nie raz (jestem też pewna, że i nie dwa :D ) wspominałam, że szalenie przepadam za "Zaginioną dziewczyną" Gillian Flynn i że mało który thriller jest w stanie jej dorównać. Dlatego też z dużą rezerwą podchodzę do blurbów krzyczących "POWIEŚĆ NA MIARĘ ZAGINIONEJ DZIEWCZYNY!!!!" czy głoszących równie zachęcające (i zwykle mało zgodne z prawdą) hasła.
O "Nic o mnie nie wiesz" piszącego pod pseudonimem duetu mówią, że to "wciągający thriller psychologiczny dla fanów Wielkich kłamstewek i Zaginionej dziewczyny".
Czy kłamią?
Po prawdzie... Odrobinę.




Rebecca.
I Paul.
Z pozoru zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Ona pracuje w firmie farmaceutycznej, a on, po chwilowym kryzysie, święci tryumfy jako agent nieruchomości. Służą sobie wsparciem i darzą się niemal bezgranicznym zaufaniem.
Aż szkoda, że to tylko pozory...
On okazuje się kochającym skoki w bok bardziej niż żonę łajdakiem, ona zaś uzależnioną od sprzedawanych przez siebie samą opiatów narkomanką. Jedna z kochanek Paula w pewnym momencie zaczyna się jednak buntować, a to z kolei skutkuje tragedią.
I czyjąś śmiercią.
A on i ona...
Wciąż udają.





No, moi drodzy, muszę powiedzieć, że - o dziwo - jestem całkiem zadowolona :D Początek okazał się mocno intrygujący, a i dalsza część trzyma (i to konkretnie! :D ) w napięciu. Świetnym pomysłem okazał się podział narracji (generalnie na dwoje głównych bohaterów, ale swoje trzy grosze dorzuca też choćby sierżant prowadzący jedną ze spraw), co korzystnie wpłynęło na dynamikę akcji.  Dość ciekawym zabiegiem okazało się również wprowadzenie dwóch tylko przedziałów czasowych ("przed" i "po"), serwowanych czytelnikom niemal naprzemiennie. Początkowo robiło to - kolokwialnie mówiąc - wodę z mózgu; wprowadzało chaos i powodowało, że czytelnik dostawał białej gorączki, tkwiąc w niewiedzy, co zdarzyło się "pomiędzy" (no, a przynajmniej ja dostawałam :D ), później jedynie intrygowało.
Bohaterowie może i nie wzbudzają większej sympatii (wszak czy narkomanka i wiarołomny mąż mogą ją wzbudzać?), ale fabuła i sposób jej prowadzenia w zupełności wynagradza tę wadę. Styl autorów również jest bardzo przyjemny, a całość ma i ręce, i nogi.
Zmieniłabym może zakończenie, które mocno trąciło Szekspirem i niepotrzebną (czy nawet przerysowaną) dramaturgią, ale poza tym...
Poza tym było naprawdę dobrze.





Jestem niemal pewna, że "Nic o mnie nie wiesz" zachwyci każdego dopiero co wkraczającego w świat książkowych intryg czytelnika,nie pogardzą nią też raczej starzy wyjadacze ( :D ). Co prawda lata świetlne dzielą te książkę od "Zaginionej dziewczyny", ale z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest dobra.
A już na pewno godna uwagi.






















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

4 komentarze :

  1. Książkę już mam, ale jeszcze jej nie czytałam. Wszystko więc przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei do fanów "Zaginionej dziewczyny" się nie zaliczam, ale mimo to tego tytułu jestem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie zostaje Ci nic innego niż tylko brać się za czytanie :D

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie