poniedziałek, 1 czerwca 2020

Z pamiętnika filmowego freaka - MAJ



Ostatnimi czasy nie mogłam się pochwalić wybitnymi wynikami - zarówno jeśli chodzi o ilość przeczytanych książek, jak i liczbę obejrzanych filmów. Maj okazał się jednak zaskakująco obfity w filmowe produkcje - uwierzycie, że udało mi się zobaczyć aż 9. filmów?
Jeśli zatem ciekawi Was o jakich filmach mowa albo sami szukacie inspiracji na kolejny domowy wieczór to... Śmiało, czytajcie dalej ;)






Auta
reż. John Lasseter, 2006





"Auta" po raz pierwszy oglądałam jakieś 13 lat temu (o mój Boże, czy Wy słyszycie jak to brzmi? :o #starość) i jedyne, co z nich pamiętałam to to, że bardzo mi się podobały.
W maju - w końcu! :D - postanowiłam je sobie odświeżyć. I wiecie co? Opinię o nich wciąż mam identyczną :>
"Auta" to baaaardzo przyjemna "bajka", która bez problemu zachwyci dorosłych i wywoła uśmiech na dziecięcych mordkach. Jestem fanką polskiego dubbingu (Olbrychski, Pyrkosz i Adamczyk to moi faworyci <3 ) i nieziemsko oczarował mnie sceneria i szeroko pojęte krajobrazy (a dokładniej to jak realistycznie je oddano).
Moim zdaniem jedna z najciekawszych animowanych serii ;)

PS. Wiecie, że Luigi (a raczej jego głos :D ) w oryginalnej obsadzie to odtwórca roli detektywa Monka? ;)










Auta 2
reż. John Lasseter, 2011






Dacie wiarę, że moja rozpoczęta 13 lat temu przygoda z "Autami" nigdy nie wyszła poza pierwszą część serii? Wstyd, prawda? :D
W maju po raz pierwszy obejrzałam sequel i... Kurczę, to było dobre! Dość mocno co prawda odbiegało od "jedynki", czego jednak - przynajmniej w moich oczach - nie można uznać za wadę. Intryga na miarę Bonda, akcja rozgrywająca się w europejskich stolicach (powtórzę się - krajobrazy skradły mi serducho!) i genialna rola Złomka - jak dla mnie było nawet ciekawiej niż w pierwszych "Autach" ;)












Duchy moich byłych
reż. Mark Waters, 2009






"Duchy moich byłych" to jedna z tych prostych, nieskomplikowanych komedii, które pod płaszczykiem humoru przemycają (fakt faktem mało subtelnie :D ) ważną życiową mądrość/prawdę/morał. I choć nie jest to absolutnie nic ambitnego to w sam raz nada się na nudny wieczór w tysięcznym dniu kwarantanny.
Bardzo fajna rola Emmy Stone, poczucie humoru idealnie wpisujące się w moje, całkiem niegłupi scenariusz - ja jestem zadowolona ;)










Auta 3
reż. Brian Fee, 2017





W mojej ocenie bodaj najlepsza część z całej serii. Pełna nostalgii i tęsknoty za czasami młodości (a w przypadku Zygzaka - także świetności) i z bardzo ważnym przesłaniem. Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale "Auta 3" to naprawdę piękna (choć miejscami bolesna) lekcja tego, jak pogodzić się z przemijaniem i z kwestiami, na które nie mamy żadnego wpływu.
Genialny finał bardzo dobrej trylogii.
Szczerze polecam i uprzedzam - będzie wzruszająco ;)











Pulp Fiction
reż. Quentin Tarantino, 1995





Film-klasyk z mojego rocznika - no MUSIAŁAM go obejrzeć :D
Po "Pulp Fiction" spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że to film w klimatach bondowskich, że rola Thurman jest tu ogromna. Okazało się, że jest inaczej, choć nie mogę powiedzieć, bym była zawiedziona.
Zaciekawił mnie sposób prowadzenia fabuły i chronologiczne zawirowania, chociaż nie ukrywam - brak płynnej i spójnej fabuły na rzecz scenek bardziej, hm, rodzajowych, trochę mnie rozpraszał.
Na plus zasługuje zdecydowanie humor (choć specyficzny :D ) i kilka naprawdę duuuużych plot twistów.
Czy zatem polecam?
Jasne! Wszak to filmowy klasyk ;)










Hitch
reż. Andy Tennant, 2005








Choć komedie romantyczne nie są mi obce, to "Hitch'a" widziałam po raz pierwszy w życiu. Film oparty na podobnej konwencji co "Kocha, lubi, szanuje" i "Brzydka prawda" , z nauczycielem uwodzenia w roli głównej.
Było zabawnie, było romantycznie i czasem - tak, tak, niestety - dość przewidywalnie. Nigdy nie postrzegałam Willa Smitha jako obiektu westchnień, ale w "Hitchu" prezentował się nienajgorzej :D Bardzo podobał mi się też wątek Alberta - ot, taka nieco zmieniona wersja bajki o Kopciuszku.
"Hitch" to idealny film na letni wieczór - miły, dość krótki i bardzo przyjemny ;)









Marley i ja
reż. David Frankel, 2009




Nie wiem czy wiecie, ale jestem OGROMNĄ psiarą. Kocham psy i kocham wszystko, co z nimi związane (no prawie - nie jestem fanką chociażby swojej nogi w psiej kupie). Filmy z psimi bohaterami oglądam pasjami, a przygody Marleya znam niemal na pamięć.
W mojej ocenie ten film (i książka też, żeby nie było :D ) to obowiązkowa pozycja dla każdego psiarza i dla tych, którzy psiarzami dopiero być planują - wszak warto wiedzieć z czym wiąże się bycie psim właścicielem.
Jest mnóstwo śmiechu, kilka chwil grozy i momenty ogromnego smutku - widziałam ten film dobre 10. razy, a i tak za każdym kolejnym zawodzę niczym wilk do księżyca przy trzech scenach.
Jeśli nie znacie jeszcze Marleya to szczerze Wam go polecam - nie idzie go nie polubić ;)











Piła
reż. James Wan, 2004
 




Choć nigdy dotąd nie obejrzałam żadnej z części "Piły" to zawsze wydawało mi się, że to kiepski horror na miarę "Coś za mną chodzi". Tymczasem okazało się, że bardziej niż horror jest to film psychologiczny. Całość mocno intryguje, momentami przeraża, a "pułapki" czekające na bohaterów są - jakby źle to nie zabrzmiało :D - naprawdę pomysłowe.
A już zakończenie to prawdziwy majstersztyk - przez dłuższy czas siedziałam z otwartą ze zdziwienia buzią :D
Jeśli jeszcze nie widzieliście "Piły" to naprawdę polecam to zmienić ;)








Dusigrosz
reż.
Fred Cavayé, 2016


 

Nigdy nie przepadałam za francuskim kinem - do czasu aż obejrzałam "Za jakie grzechy, dobry Boże?". Później okazało się, że mój chłopak bardzo lubi komedie z Danielem Hamidou (znanym też jako Dany Boon).
Kiedy więc pewnego wieczora zabrakło nam propozycji na "film dnia", a wszystkie najpopularniejsze produkcje już dawno były za nami, postanowiliśmy użyć nowych "filtrów" w czasie naszych poszukiwań.
Komedia.
Z Francji.
I Dany Boon.
Padło na "Dusigrosza".
Czy mi się podobało? Tak. Było nieco zabawnie, częściej jednak wzruszająco. "Dusigrosz" okazał się mocno uwspółcześnioną wersją Ebenezera Scrooge'a, a choć część scenek była nieco przerysowana, to w pozostałych dało się odnaleźć duuużo prawdy - wszak chyba każdy z nas zna typowego Polaka-cebulaka :D
I może nie była to najzabawniejsza i najlepsza komedia jaką widziałam, ale oglądało się ją dosyć przyjemnie ;)











A Ty?
Ile filmów obejrzałeś w maju? ;)




4 komentarze :

  1. U mnie w maju bardzo słabo bo tylko trzy filmy z czego dwa to powtórki - a do tego wszystkie były biografiami. Kilka tytułów tu wymienionych znam i lubię. Pulp Fiction jest klasykiem a nadal go nie znam, ale jakoś nie mam parcia na filmy Tarantino. Choć kto wie może się to kiedyś zmieni XD
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy filmy ujęte w tym spisie też widziałam enty raz :D
      Trzymam zatem kciuki, by - o ile Ci oczywiście na tym zależy - czerwiec był lepszy ;)

      Usuń
  2. "Auta" są rewelacyjne. Wszystkie części. :) "Marley i ja" - też bardzo sympatyczny film. :) Pozostałych nie znam.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie