poniedziałek, 29 maja 2017

RECENZJA - "Lirogon" Cecelii Ahern [+ fotorelacja z wyjątkowego spotkania!]





Jest autorką kilkunastu książek, ale światową sławę przyniosły jej dwie z nich. Ekranizacja "P.S. Kocham cię" z Gerardem Butlerem i Hilary Swank weszła już w poczet najbardziej kultowych filmów o miłości, a "Love, Rosie" - od samego dnia premiery - jest bodaj jednym z najchętniej oglądanych romansów.
Aż wstyd się przyznawać, ale do tej pory kojarzyłam Cecelię Ahern tylko z tych dwóch produkcji. I choć oczywiście zamierzałam poznać je kiedyś także w wersji książkowej, to odkładałam to na bliżej nieokreśloną przyszłość. Kiedy jednak pośród majowych premier znalazłam "Lirogona", o równie intrygującej jak sam tytuł fabule, wiedziałam, że nadszedł czas.
Czas, by poznać Cecelię Ahern.


Czy można odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
Zamienić ciszę na oślepiający blask reflektorów?
I czy sława to faktycznie coś, czego należy pożądać...?
Laura od lat żyje w swej leśnej samotni, w zgodzie z naturą - i przede wszystkim - samą sobą. Przypadkowe spotkanie z częścią ekipy filmowej wyrywa ją z tego bezpiecznego miejsca i skupia na niej oczy niemal całego świata. Machina telewizyjnego show rusza, a wraz z nią pojawia się masa pytań. Kim jest tajemniczy Lirogon? Skąd wziął się jego talent? I dlaczego nikt nie widział o jego istnieniu?
Kiedy pozory i medialny szum stają się ważniejsze od prawdy, Laura zmuszona będzie na nowo obrać drogę, którą chce podążać i raz jeszcze określić, kim tak naprawdę jest i kim chce być.




Nie da się ukryć, że książek/filmów o sławie i jej kulisach powstało już multum i że nie można powiedzieć czy napisać na ten temat niczego nowego (tudzież zaskakującego). "Lirogon" nie jest więc niczym oryginalnym czy nad wyraz wybitnym. Kwestia popularności, jej blasków i cieni, ukazana została dokładnie tak, jak we wszystkich poprzednich (i pewnie kolejnych też) produkcjach czy też powieściach na ten temat. Mamy zbłąkaną i nieobytą duszyczkę - w tym przypadku Laurę, znaną też jako Lirogon - która zupełnie przypadkowo zdobywa sławę i niemal z dnia na dzień staje się światową sensacją. Sama Laura nie jest idealną bohaterką, powiem nawet więcej - bywa szalenie irytująca. Raz zachowuje się niczym pięcioletnie dziecko, zagubione w wielkim i dzikim świecie, a już kilka minut później zadziwia nad wyraz dojrzałymi przemyśleniami czy absolutnie nie niewinnym postępowaniem. Bywa naiwna i infantylna, a do tego ma zadatki na manipulatorkę (co zresztą w jednej ze scen wytyka jej Bo, producentka filmowa). Wątek miłosny, który pojawia się w "Lirogonie" jest do bólu przewidywalny i w zasadzie od samego już początku wiemy, jak potoczą się losy głównych bohaterów i kto z kim skończy. Z drugiej jednak strony Ahern bardzo obrazowo (i skrupulatnie) przedstawiła wieloletni związek dwóch osób, który istnieje już tylko z przyzwyczajenia. I choćby za ten realizm należy jej się duży plus.
"Lirogon" nie jest źle opowiedzianą historią; motyw tego nad wyraz utalentowanego ptaka jest intrygujący i interesujący, a naukowe wstawki o nim zainteresowały mnie chyba bardziej niż sama Laura. Mam jednak nieodparte wrażenie, że Cecelia Ahern nieco pogubiła się w swojej powieści - miała co prawda pomysł, miała koncepcję na główne punkty całej opowieści i wizję zakończenia, ale czegoś jednak zdecydowanie zabrakło. Przez całą powieść odnajdujemy w bohaterach jedne i całe czas te same emocje, a wszystko, co ich spotyka, w gruncie rzeczy prowadzi do identycznych wniosków czy też konsekwencji. W efekcie odnosimy wrażenie, że czytamy cały czas dokładnie to samo. A to w końcu prowadzi do jednego.
Do znudzenia.




Nie mogę powiedzieć, że "Lirogon" Cecelii Ahern to zła książka. Jestem pewna, że zdobędzie serca fanów Nicholasa Sparksa i tych, którzy w podskokach pędzili do księgarni po każdą jej poprzednią powieść. Widzę w tej historii parę minusów, ale i bez problemu znajdę kilka atutów, dzięki którym wiem, że sięgnę po inne powieści Cecelii. Choćby po to, by sprawdzić i przekonać się, że słabe strony "Lirogona" to tylko wypadek przy pracy, a nie spadek formy pani Ahern ;)























Jak poznałam Cecelię Ahern?
[zdjęcia! ;) ]





19 maja, wraz z innymi blogerkami,  miałam ogromną (a nawet OGROMNĄ ;) ) przyjemność wziąć udział w kameralnym spotkaniu z Cecelią Ahern. Przepyszna czekolada, słodki deser, przesympatyczna Cecelia i rozmowy o książkach - wyobrażacie sobie coś lepszego? ;)
Nie miałam pojęcia, że Cecelia jest tak miłą i - jakby to dziwnie nie zabrzmiało - normalną osobą. Wiecznie uśmiechnięta, tryskająca optymizmem i służąca dobrym słowem - właśnie tak ją teraz postrzegam. Wysłuchałam historii o jej ulubionej książce, o tym, co sądzi o ekranizacjach jej powieści (zdradziła nawet, że już szykują się kolejne! :o ) i dowiedziałam się, że "Skaza" nigdy nie miała być trylogią.
PS. Cecelia zdradziła nam również informację odnośnie zapachu Sama Claflina :D Ponoć wszystko jest z nim w jak najlepszym porządku :D













Za egzemplarz książki i możliwość wzięcia udziału w spotkaniu BAAARDZO dziękuję Pauli i wydawnictwu

https://muza.com.pl/2_wydawnictwo-akurat



20 komentarzy :

  1. Oj, na pewno nie sięgnę po tę książkę, bo "Kiedy cię poznałam" tak mnie wynudziła, że na razie nie mam ochoty na twórczość Ahern.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, szkoda :< Słyszałam (a może czytałam?), że twórczość Ahern jest bardzo, hm, nierówna. Tzn. wydaje książki odkrywcze, cudowne i rewelacyjne, by zaraz potem wypuścić coś, co jest nudne i po prostu słabe.
      Może akurat trafiłaś na tą najgorszą i później będzie już tylko lepiej? ;)

      Usuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Ahern, więc mnie powinno być bardziej wstyd niż Tobie. "Lirogon" jest ostro promowana i gdzieś tam po cichu mówiłam sobie, że być może właśnie ta książka będzie moim pierwszym spotkaniem z autorką. W ogóle ma bardzo interesujący tytuł... Ale po Twojej recenzji jeszcze się zastanowię, jak zacząć przygodę z tą autorką.

    Pozdrawiam, Oktawia
    Babskie Czytanki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie doradzę, bo jak wiesz sama czytałam tylko "Lirogona" :D

      Usuń
    2. Ah, a widzisz... Ubzdurało mi się, że przeczytałaś dwie książki, a nie tylko kojarzyłaś dwie produkcje. Pozostaje mi pogratulować sobie czytania ze zrozumieniem...

      Usuń
    3. E tam, każdemu się zdarza :)

      Usuń
  3. Miałam już styczność z tą panią. Przeczytałam Dziękuje za wspomnienia i książka kompletnie nie przypadła mi do gustu. Nie miałam pojęcia, że to ona napisała Love, Rosie.
    Może Lirogon do mnie przemówi, ale wątpię , ponieważ nie lubię klimatów sławy.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Love, Rosie" napisała Ahern, co wiecej zrobiła to w całkiem ciekawej formie (jeśli się nie mylę, jako powieść epistolarną) ;)

      Usuń
  4. Kupiłaś mnie wzmianką o Sparksie! xD Kocham książki tego gościa, a z autorstwa Cecelii czytałam ,,Love Rosie'', które również uwielbiam, więc ta lektura będzie z pewnością następna w kolejce, jeśli będę miała zamiar ponownie wziąć się za jej twórczość :D

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Wydaje mi się, że Sparks i Ahern piszą w podobny sposób, więc jej książki powinny Ci się podobać :)

      Usuń
  5. Fajnie, ze udało ci się spotkać z tą autorką. Ja jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej jej książki niestety. Bardzo chciałabym sięgnąć po PS. Kocham cię Może kiedy znajdzie się na mojej półce. Jest to takie moje małe marzenie :)
    Zapraszam do mnie www.zaczytanav.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że dane było mi wziąć udział w tym spotkaniu, Cecelia jest świetną osobą ;)
      "P.S. Kocham Cię" dosyć często można dostać w bardzo okazyjnej cenie, pamiętam, że swój egzemplarz dorwałam za 9 zł z groszami ;)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Zatem nie pozostaje Ci nic innego jak tylko po nią sięgnąć 😄

      Usuń
  7. Jak do tej pory przeczytałam tylko dwie książki tej autorki: "Miłość i kłamstwa", które bardzo mnie rozczarowały i szczerze mówiąc były jedną z najgorszych książek przeczytanych przeze mnie w ubiegłym roku, oraz "P.S. Kocham cię" - na tej książce wylałam chyba tonę łez, kocham ją całym sercem, to naprawdę przepiękna powieść. Właśnie ona zachęciła mnie do poznania innych książek tej autorki, dlatego też na półce czeka na przeczytanie m.in. "Love, Rosie" oraz właśnie "Lirogon", po którego niedługo sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, właśnie chcę przeczytać "P.S. Kocham Cię", bo na filmie płakałam jak szalona :)

      Usuń
  8. Bardzo chciałabym po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie bardzo do twórczości autorki nie ciągnie, jedynym tytułem, który mnie interesuje jest "Love, Rosie", bo chciałabym się przekonać, co swego czasu wszyscy tak zachwalali. Ale wzięcie udziału w takim spotkaniu musiało być niezwykłym doświadczeniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Love, Rosie" (z tego co zauważyłam) albo się bardzo podoba, albo zupełnie nie podchodzi ;)
      Oj, zdecydowanie było :)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie