"Kredziarz", debiut C.J. Tudor, już kilka miesięcy przed oficjalną premierą stał się światową sensacją, a w sieci - podobno! - pojawiały się opinie setek zachwyconych nim osób. Mówiono, że to jedna z najbardziej oczekiwanych premier 2018. roku, że to wspaniałe studium ludzkiej psychiki i niebezpiecznie cienkiej granicy między katem a ofiarą.
Lektura miała więc być wyborna.
Niestety nie była.
Co gorsza, nie była nawet zjadliwa.
Lektura miała więc być wyborna.
Niestety nie była.
Co gorsza, nie była nawet zjadliwa.
Jest rok 1986. Eddie ma dwanaście lat, paczkę przyjaciół i głowę wypełnioną pragnieniami wieku szczenięcego. Dni mijają mu bez większych zmartwień, a każdy kolejny jest nową przygodą.
Do czasu.
Bo nagle nie jest już ani beztrosko, ani wesoło, ani przyjemnie. Eddie wraz z kolegami staje się świadkiem krwawej masakry, a chwilę później odkrywa z nimi ukryte w lesie ludzkie zwłoki. Sprawa pozornie zostaje rozwiązana, ale...
Trzydzieści lat później Ed dostaje enigmatyczny list, który początkowo bierze za głupi żart. Żart przestaje być jednak śmieszny, kiedy jeden z jego kolegów ginie bez śladu, a zbrodnia sprzed lat i dawne grzeszki zaczynają coraz bardziej dręczyć sumienie.
Pytanie tylko... Czyje?
Do czasu.
Bo nagle nie jest już ani beztrosko, ani wesoło, ani przyjemnie. Eddie wraz z kolegami staje się świadkiem krwawej masakry, a chwilę później odkrywa z nimi ukryte w lesie ludzkie zwłoki. Sprawa pozornie zostaje rozwiązana, ale...
Trzydzieści lat później Ed dostaje enigmatyczny list, który początkowo bierze za głupi żart. Żart przestaje być jednak śmieszny, kiedy jeden z jego kolegów ginie bez śladu, a zbrodnia sprzed lat i dawne grzeszki zaczynają coraz bardziej dręczyć sumienie.
Pytanie tylko... Czyje?
Na "Kredziarza" zaczęłam czekać sekundę po tym, gdy dowiedziałam się o jego istnieniu. Okładka? Minimalistyczna, ale jakże klimatyczna. Trailer? Majstersztyk, dreszcze na plecach czułam jeszcze godzinę po jego obejrzeniu. Dodajcie sobie do tego ogrom entuzjastycznych mini-recenzji, na które nietrudno jest się natknąć, a przypuszczam, że Wasze pierwsze wrażenie o "Kredziarzu" będzie bardzo zbliżone do mojego. Sądzicie, że to genialna książka? Fenomenalny, odsłaniający brudy przeszłości thriller, debiut, który zawładnie Waszą głową, sercem i czasem?
Coś Wam powiem. Sądziłam podobnie.
O słodka naiwności.
Gdybyście poprosili o opisanie tej książki jednym tylko słowem, to bez chwili zastanowienia rzuciłabym "beznadzieją". "Kredziarz" jest nijaki. Jest nudny. I jest - jeśli mam być szczera - o niczym.
Zaczyna się całkiem nieźle. I niestety, tylko "zaczyna", bo później jest gorzej. I gorzej. I jeszcze gorzej.
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, z czym nigdy nie miałam problemu (i co więcej, co bardzo lubię). Nie mam z tym problemu, pod warunkiem, że przeskoki w czasie są jakkolwiek uzasadnione. Gdy fabule nieobca jest logika, a przeszłość w uzasadniony sposób ingeruje w teraźniejszość. W "Kredziarzu" jednak nic nie trzyma się przysłowiowej kupy. Całość jest szalenie chaotyczna, wątki nie łączą się ze sobą w absolutnie żaden sposób, a jedyne, co oferuje nam autorka, to absurdalne sploty wydarzeń. Szczytem wszystkiego są "kredowe ludziki", które miały spełniać w powieści wyjątkową rolę - w końcu są na okładce i grzbiecie, prawda? W końcu to je niestrudzenie skrobał na każdej płaskiej powierzchni tytułowy kredziarz i to one miały przybliżać nas do mordercy... Tymczasem "ludziki narysowane kredą" wnoszą do fabuły jedno wielkie NIC. Podobnie jest z samym Kredziarzem - nie mam bladego pojęcia, kim miał on być, wiem za to, czym się okazał - druzgoczącym niewypałem.
Thriller ma być dla nas zagadką. Intelektualnym wyzwaniem i historią, która powinna wodzić nas za nos. Powieść Tudor nie jest ani zagadką, a już na pewno nie jest wyzwaniem. Nie wywołuje żadnych emocji (ach, stop, stop, oprócz zniecierpliwienia) i jest najzwyczajniej w świecie mdła. Mdli są jej bohaterowie, jej fabuła, jej zakończenie. Zakończenie, które - miałam nadzieję - da mi odpowiedź na pytanie o sens istnienia tej książki i sens całej tej historii. Nie dało, oczywiście.
Wiecie, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze?
Że w zasadzie średnio mnie to już obchodzi.
Coś Wam powiem. Sądziłam podobnie.
O słodka naiwności.
Gdybyście poprosili o opisanie tej książki jednym tylko słowem, to bez chwili zastanowienia rzuciłabym "beznadzieją". "Kredziarz" jest nijaki. Jest nudny. I jest - jeśli mam być szczera - o niczym.
Zaczyna się całkiem nieźle. I niestety, tylko "zaczyna", bo później jest gorzej. I gorzej. I jeszcze gorzej.
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, z czym nigdy nie miałam problemu (i co więcej, co bardzo lubię). Nie mam z tym problemu, pod warunkiem, że przeskoki w czasie są jakkolwiek uzasadnione. Gdy fabule nieobca jest logika, a przeszłość w uzasadniony sposób ingeruje w teraźniejszość. W "Kredziarzu" jednak nic nie trzyma się przysłowiowej kupy. Całość jest szalenie chaotyczna, wątki nie łączą się ze sobą w absolutnie żaden sposób, a jedyne, co oferuje nam autorka, to absurdalne sploty wydarzeń. Szczytem wszystkiego są "kredowe ludziki", które miały spełniać w powieści wyjątkową rolę - w końcu są na okładce i grzbiecie, prawda? W końcu to je niestrudzenie skrobał na każdej płaskiej powierzchni tytułowy kredziarz i to one miały przybliżać nas do mordercy... Tymczasem "ludziki narysowane kredą" wnoszą do fabuły jedno wielkie NIC. Podobnie jest z samym Kredziarzem - nie mam bladego pojęcia, kim miał on być, wiem za to, czym się okazał - druzgoczącym niewypałem.
Thriller ma być dla nas zagadką. Intelektualnym wyzwaniem i historią, która powinna wodzić nas za nos. Powieść Tudor nie jest ani zagadką, a już na pewno nie jest wyzwaniem. Nie wywołuje żadnych emocji (ach, stop, stop, oprócz zniecierpliwienia) i jest najzwyczajniej w świecie mdła. Mdli są jej bohaterowie, jej fabuła, jej zakończenie. Zakończenie, które - miałam nadzieję - da mi odpowiedź na pytanie o sens istnienia tej książki i sens całej tej historii. Nie dało, oczywiście.
Wiecie, co jest w tym wszystkim najzabawniejsze?
Że w zasadzie średnio mnie to już obchodzi.
Zdarzało mi się czytać słabe książki, jak pewnie każdemu z Was. Zazwyczaj przechodzę nad nimi do porządku dziennego i po prostu staram się o nich jak najszybciej zapomnieć.
Tym razem jednak nie mogę. Nie mogę, bo czuję się oszukana i zwiedziona. Miałam otrzymać zaskakującą i zgrabnie napisaną powieść, niezapomniany thriller i "najlepszy rodzaj suspensu", a przeczytałam coś, co nawet nie stało kilometr od tych określeń.
Stąd też ta recenzja. Byście Wy nie musieli czuć się oszukani i zwiedzeni.
I żebyście mądrze wybrali swoją kolejną lekturę. Zwłaszcza jeśli macie ochotę na krwisty thriller ;)
Za egzemplarz dziękuję
oraz
Kurczę, jestem w trakcie lektury i mam póki co podobne odczucia. Zobaczymy, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię zniechęcać, ale dalej wcale nie jest lepiej :/
UsuńSzkoda, że tak się zawiodłaś. Mi w ogólnym rozrachunku książka się podobała, chociaż też trochę poczułam się rozczarowana, gdy nie dostaliśmy odpowiedzi w sprawie rysunków.
OdpowiedzUsuńPrawda? Niby taki ważny motyw, a w ogólnym rozrachunku okazuje się jedynie "zapchajdziurą" 🙁
UsuńSzkoda, że Ci się nie podobało. Póki co spotkałam się z samymi dobrymi opiniami :) więc i tak dam szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Pewnie, to zawsze najlepsza opcja ;)
UsuńSzkoda, że zawiodłaś się :/ Mi ta książka bardzo się podobała, pomimo że przypominała mi "To" Stephena Kinga :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
Zawsze wydawało mi się, że książki Kinga są nieco bardziej straszne :D
UsuńKurczę, zapowiada się naprawdę dobrze, ale może rzeczywiście to zasługa jedynie odpowiedniego doboru słów. Ocenię, gdy sama się przekonam :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, Pani Włóczykij
Jeśli przeczytałaś recenzję to wiesz, że dobrze się jedynie zapowiadało :P
UsuńJak ja kocham tak krytyczne recenzje 💜
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa tej książki, bo złapałam się na te wszystkie pochlebstwa o niej, ale teraz widzę, że nie ma się czym zachwycać, a wręcz omijać to szerokim łukiem.
Szkoda. No ale lepiej, że dowiaduję się teraz, a nie po tym jak zmarnowałabym czas.
<3
UsuńJa też się na nią napaliłam zaraz po ujrzeniu okładki:D Jak na razie trafiałam na same pozytywne recenzje, więc Twoja mocno mnie zdziwiła, chociaż podejrzewam, że jest bliższa prawdy. Odechciało mi się lektury;p ale pewnie i tak przeczytam.
OdpowiedzUsuńBo okładka jest fenomenalna, zadziałała na mnie tak jak lep na muchy :D
UsuńTych pozytywnych recenzji jest dziwnie dużo :/
Skoro tak, to raczej odpuszczę sobie tę pozycję
OdpowiedzUsuńSłuszna decyzja ;)
UsuńNie czytałam, ale jakoś nie mam ochoty. Na premierę także nie mam zamiaru czekać, bo książka jeszcze przed twoją recenzją była u mnie skreślona. Niby w miarę podoba mi się okładka i ten grzbiet - cudo! Ale sama powieść nie ciągnie mnie do siebie, nie ważne ile pozytywnych opinii się naczytam - cały czas mówię NIE. I nagle trafiam na negatywną opinię i mam wrażenie, że jest lepiej uzasadniona niż większość pozytywnych :o! Dziękuję za wszystko co napisałaś o powieści, utwierdziłaś mnie w moim przekonaniu, i gdybym choć przez chwilę się wahała to w tym momencie byłabym już całkowicie pewna, że od książki będę się trzymać z daleka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
♥♥♥
UsuńA szkoda, bo ostatnio do tego typu książek w końcu się przekonałam ("Margo" zrobiła swoje).
OdpowiedzUsuńxoxo
L.(www.slowotok-laury.blogspot.com)
Jeśli szukasz czegoś dobrego w solidnym, mrocznym klimacie to polecam "Zaginioną dziewczynę" Gillian Flynn albo "Zdążyć przed zmrokiem" Tany French ;)
UsuńMiałam do tej książki ambiwalentne uczucia - z jednej strony nieco agresywna promocja, z drugiej pozytywne recenzje. Teraz, po twojej negatywnej opinii chyba raczej nie sięgnę. Pozdrawiam, Wielopasja
OdpowiedzUsuń"Agresywna promocja" :D :D
UsuńSama nie wiem co myśleć, fabularnie książka wydaje się być całkiem ciekawa i niespotykana ale wiadomo że nawet najlepszy pomysł historię można po prostu zepsuć. Szkoda, bo gdy czytałam opis tej książki to liczyłam na coś fajnego ;/
OdpowiedzUsuńJa też, niestety :/
UsuńZgadzam się z jednym z komentarzy powyżej dotyczących agresywnej promocji :P Sama miałam nawet kilka propozycji recenzowania tej książki i odmówiłam. Chyba podświadomie wyczuwałam w niej rozczarowanie, obecnie zaś cieszę się z tej decyzji :P Cóż, szkoda. Zapowiadało się nawet fajnie.
OdpowiedzUsuńHahaha, cóż, należy Ci tylko pogratulować dobrego nosa do takich,hm, nieciekawych historii :D
UsuńZdecydowałam się dać Kredziarzowi szansę i nie żałuję :D Może rzeczywiście nie jest to typowy, mocny thriller, ale ma w sobie coś, co sprawiło że trudno było mi się od niego oderwać :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że chociaż Tobie się podobał :)
UsuńJaka szkoda, że się zawiodłaś. Wszystko zapowiadało się tak intrygująco i mrocznie. No cóż, czasem oczekiwania różnią się od rzeczywistości. :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iza z Heavy Books
:<
UsuńMimo że ostatnio widzę tę książkę wszędzie to jakoś mnie do niej nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
The Bookish Dance
I chyba słusznie :P
UsuńJak już wiesz, mam zupełnie różną opinię na temat Kredziarza, ale teraz, po kilku tygodniach odkąd go przeczytałam, mogłabym się choć w małym stopniu zgodzić z niektórymi wadami, o których wspominasz. Bardzo ciekawi mnie to, czy wydawnictwo zdecyduje się wydać finalną wersję Kredziarza z takim grzbietem, jaki miały egzemplarze przedpremierowe :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
;)
UsuńMam nadzieję, że tak, bo ten grzbiet robi OGROMNE wrażenie ;)
Mam tę książkę na swojej półce, ale ochota jakimś dziwnym trafem już mi przeszła :)
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię :D
UsuńBędę musiała tę książkę przeczytać. Podarowałam ją jako prezent i nie jestem pewna czy przypadnie do gustu :I Muszę sama to sprawdzić!
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;)
Usuń