sobota, 5 stycznia 2019

RECENZJA - "Martwe dusze" Darii Orlicz




Na nową powieść Darii Orlicz czekałam od października, a konkretniej od chwili, w której przewróciłam ostatnią kartkę jej pierwszej książki. "Diabelski młyn" był zaskakująco wręcz dobry, a ja umierałam z ciekawości czy kontynuacja okaże się choć odrobinę do niego zbliżona poziomem.
Co się okazało...?
Hmm.




Minęło lato. Życie w niewielkiej nadmorskiej miejscowości płynie bardzo leniwie, a zabójstwa zeszłego sezonu powoli odchodzą w niepamięć.
Aż nagle pojawia się nowy trup.
Zostają znalezione zwłoki miejscowej - i słynącej z rozwiązłości - pielęgniarki. Tajemnicę jej śmierci próbuje rozwiązać młodszy aspirant Krzysztof Bugaj, który wciąż boryka się z własnymi problemami i uzależnieniami.
Nim zawęzi krąg podejrzanych, znalezione zostaje kolejne ciało.
Czy to przypadek, czy nowa fala zabójstw...?





Wiecie już, że "Diabelski młyn" był dla mnie dużym - i bardzo pozytywnym! - zaskoczeniem, więc raczej nie powinno Was zdziwić, że i tym razem sypnę pani Orlicz dobrym słowem ;)
Nie wiem, co jest takiego w jej książkach, ale kurczę, jest niemal uzależniające. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie jest to literatura wysokich lotów i że raczej nie przypadnie do gustu miłośnikom Kafki czy Nobokova, ale całej reszcie (czytaj - tej poszukującej wciągającej i niezobowiązującej lektury ;) ) już powinna.
Akcja "Martwych dusz" rozgrywa się tuż po wakacyjnym szale i zdecydowanie to czuć - jest znacznie spokojniej niż w "Diabelskim młynie", a i sama konstrukcja powieści uległa lekkiej zmianie. O ile wcześniej poznawaliśmy historie (czy raczej tragedie) kilku różnych bohaterów, których to losy dopiero później splotły się w logiczną całość, o tyle teraz wydarzenia od początku kręcą się wokół jednej tylko sprawy. Jest mniej tajemniczo i mniej klimatycznie, wciąż jednak jest ciekawie ;) Bugaj niezmiennie irytuje, choć przyznam, że zaczęłam powoli postrzegać go nie tylko jako egoistę i bawidamka, a jako postać tragiczną, wiecznie goniącą za tym, czego nie można znaleźć. Zabrakło mi nieco mocnych i dosadnych retrospekcji obecnych w pierwszym tomie, ale tłumaczę sobie, że to tylko cisza przed burzą (a więc przed trzecim tomem, bo wyniuchałam, że taki ma powstać :D ).
Zresztą zakończenie "Martwych dusz"... No, kochani, sama nie wierzę w to, co tam się zadziało :o
"JAK, DLACZEGO, I CO TERAZ?" tłukło mi się w głowie i naprawdę nie mam pojęcia jak autorka wybrnie z galimatiasu, który tu stworzyła.
Jestem SZALENIE ciekawa kontynuacji i już nie mogę się doczekać, aż dorwę ją w swoje zachłanne czytelnicze łapki.




Powieści Darii Orlicz to nie lada gratka dla wszystkich fanów Lackberg czy Katarzyny Puzyńskiej. W niczym nie ustępują im poziomem (no, może jedynie odrobinę objętością :D ) i naprawdę świetnie (a przy tym błyskawicznie) się je czyta.
"Martwe dusze" są udaną kontynuacją zaczętej z przytupem serii i mam nadzieję, że im dalej w las, tym będzie jeszcze lepiej.
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko trzymać za autorkę kciuki ;)























Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie