Troszkę ponad miesiąc temu (miesiąc i dwa dni, jeśli mam być precyzyjna) skończyłam 24. lata. 24, dacie wiarę (tylko bez przytyków w stylu "teraz już bliżej niż dalej", proszę :P :D )?
Coraz częściej nachodzą mnie refleksje inspirowane kultowymi memami ("kiedyś to było.." etc. :D ) i coraz częściej zbiera mi się na wspominki.
Co Wy na to, by powspominać wspólnie i niczym stado tetryków pogderać i ponarzekać na to, co było, a co już odeszło? ;)
Coraz częściej nachodzą mnie refleksje inspirowane kultowymi memami ("kiedyś to było.." etc. :D ) i coraz częściej zbiera mi się na wspominki.
Co Wy na to, by powspominać wspólnie i niczym stado tetryków pogderać i ponarzekać na to, co było, a co już odeszło? ;)
Z czym kojarzy Wam się dzieciństwo? Z lodami na patyku? Gumą turbo? A może polowaniami na motyle?
Pozwólcie, że najpierw ja opowiem Wam moje... historie :D ;)
Zbuntowany anioł
Kto nigdy w życu nie nucił "Cambio dolooooor", niech pierwszy rzuci kamieniem :D
Uwielbiałam losy Milagros i dziś już nawet nie wiem czy bardziej zachwycałam się Ivem, czy też może bardziej go - delikatnie mówiąc - nie lubiłam. Fakt faktem, że nigdy nie opuściłam żadnego z odcinków, a oczekując na kolejne siedziałam jak na szpilkach.
Czasem się zastanawiam, co też moi rodzice mieli w głowach, że pozwalali 5-letniej wówczas dziewczynce na oglądanie takich romansideł , ale jak widać nie wyszło mi to na złe.
Chyba :D
Książki, których (jeszcze) nie powinnam czytać
Od najmłodszych lat odzywała się we mnie dusza rebelianta. Mając lat 12. z uporem maniaka kierowałam się w stronę półek oznaczonych jako "Poziom IV" (niezorientowanym wyjaśnię, że to literatura dla młodzieży w wieku około 16 lat), a już dwa lata później pasjami zaczytywałam się w obyczajówkach dla dorosłych. Za każdym razem, gdy kierowałam się ze swym łupem w stronę stolika pani bibliotekarki, oblatywał mnie blady strach, a w głowie nieustannie tłukło się jedno pytanie - "wypożyczy czy nie wypożyczy?". I wiecie co? Zawsze wypożyczała :D
Wychodzi na to, żem nie tylko rebeliantka, ale i manipulantka.
Buszująca w drzewach
Uwielbiam adrenalinę i od dawna moje najlepsze pomysły można też śmiało zaklasyfikować jako te nagłupsze. Jednym z głównych zajęć, którym oddawałam się w dzieciństwie, były drzewne wspinaczki. Niestraszne były mi pozdzierane kolana czy otarcia na rękach, a każde solidne drzewo budziło we mnie dreszcz ekscytacji. Domki na drzewie? Pf, to dobre dla laików :P :D.
Btw, opowiadałam Wam kiedyś, jak uciekając przed bykiem wpadłam do rowu? Nie...? Może to i dobrze :D
Btw, opowiadałam Wam kiedyś, jak uciekając przed bykiem wpadłam do rowu? Nie...? Może to i dobrze :D
Piana z piwa i inne smaczki
Nie cierpię smaku piwa (wszak te smakowe - według prawdziwych piwoszy - się nie liczą :P ). Nigdy nie lubiłam i prawdopodobnie nigdy nie polubię, choć pianę z niego uwielbiałam już wtedy, gdy byłam szkrabem.
Każdy festyn i wiejski odpust musiał się dla mnie skończyć wyjedzeniem (oczywiście łyżeczką, wszak jestem damą! :D ) piwnej piany. Gdyby patologii było mało, przepadałam też za smakiem wiśniówki, cytrynówki i porzeczkówki, i (prawie) zawsze udawało mi się wyżebrać pół kieliszka.
Cóż poradzę, że mam dobry gust :D
Każdy festyn i wiejski odpust musiał się dla mnie skończyć wyjedzeniem (oczywiście łyżeczką, wszak jestem damą! :D ) piwnej piany. Gdyby patologii było mało, przepadałam też za smakiem wiśniówki, cytrynówki i porzeczkówki, i (prawie) zawsze udawało mi się wyżebrać pół kieliszka.
Cóż poradzę, że mam dobry gust :D
Skarby w chipsach i innym niezbyt zdrowym jedzonku
Pamiętacie czasy, gdy za kapsla z Pokemonami było się w stanie oddać pół domu? Ja tak :D
Sama polowałam kiedyś na plastikową dmuchawkę z mini piłeczką, stylizowaną na tę do golfa. Na co mi to było - nie wiem, wiem za to, że kupiłam idącą w grube dziesiątki liczbę paczek chipsów (czy to były Lay's, czy może coś innego? :/ ) po to tylko, by zdobyć tę maleńką plastikową, wartą w porywach 80 groszy, zabaweczkę. Wiecie, co jest najzabawniejsze? Gdy w końcu ją znalazłam, w opakowaniu trafiły mi się od razu dwie sztuki tego "cuda".
Tym wówczas była pełnia szczęścia ;)
Sama polowałam kiedyś na plastikową dmuchawkę z mini piłeczką, stylizowaną na tę do golfa. Na co mi to było - nie wiem, wiem za to, że kupiłam idącą w grube dziesiątki liczbę paczek chipsów (czy to były Lay's, czy może coś innego? :/ ) po to tylko, by zdobyć tę maleńką plastikową, wartą w porywach 80 groszy, zabaweczkę. Wiecie, co jest najzabawniejsze? Gdy w końcu ją znalazłam, w opakowaniu trafiły mi się od razu dwie sztuki tego "cuda".
Tym wówczas była pełnia szczęścia ;)
A z czym Wam, kochani, kojarzy się dzieciństwo? ;)
Podkradanie książek z "działów zakazanych" w bibliotece... robiłam to samo! Już samo przeglądanie lektur przeznaczonych dla starszych sprawiało, że czułam się jak przestępca :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS
Tak! Ach, cóż to był za dreszczyk emocji i strach czy Cię stamtąd przegonią, czy może nawet nie zauważą 😄
UsuńDzieciństwo kojarzy mi się z kupowaniem raz w tygodniu "Kaczora Donalda". I podkradaniu siostrze harlequinów i sagi Ludzi Lodu.
OdpowiedzUsuńO, też czytałam "Kaczora Donalda" :)
UsuńMiałam dokładnie to samo z tymi książkami ha :D Mega się bałam wypożyczać tych "dorosłych" książek :D
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Czyli nas, buntowników, jest więcej 😄
UsuńJuż wiem co dziś mnie będzie prześladować "CAMBIO DOLOR" :D Już mi w głowie siedzi :D haha z książkami dla starszych miałam to samo. Pamiętam że najpierw wjechał jaki "poradnik" dla nastolatek. Co się naczytałam to moje, ale dla nastolatek tego bym nie nazwała :D Potem natomiast zaczytywałam się w harlequinach.. To dopiero był hardcore. Pamiętam, że to było za granicą na wakacjach. Ciocia sama mi je dawała :D Dopóki jednego sama nie przeczytała i w końcu zabroniła mi to czytać -.- :D
OdpowiedzUsuńPo drzewach natomiast nie skakałam :D ale robiłam zawody na rowerze (skończyło się jak przeleciałam przez kierownicę, tłukąc się cała na miazgę :D), albo skakanie przez takie łańcuchy na parkingu.. Tak, też skończyło się po tym jak zahaczyłam nogą o ten łańcuch i rąbnęłam na twarz..
Piana z piwa to chyba nawyk większości z dzieciństwa :D Jak się dorosłą czułam spijając ją :D Ale wiśnióweczki to wtedy nie próbowałam, więc propsy :D
Ojej, zbieractwo wszelkiego rodzaju gównianych zabaweczek też mnie dotyczy. Ba, ja nawet zbierałam etykiety z kubusia - to były czasy gdy kubuś był w szklanej butelce a pod etykietą kolorowankę, krzyżówkę czy inny rebus. Albo pamiętam też w rogalikach chipicao były takie "karty" czy coś dwuwymiarowe. Ekstra to było <3
Takich dziecięcych smaczków mogłabym wymienić miliony, ale dnia by mi nie wystarczyło :D Liczę na więc na kolejną odsłonę u ciebie :)
CAMBIOOOO DOOOOLOOOOOOOR 😄😄😄
UsuńPo poradniki też sięgałam, a harlequiny podczytywałam, gdy nie widziała tego ciocia (wszak książki były jej i dobrze wiedziała, jakie się w nich wyprawiają harce :D)
Też skakałam przez łańcuchy! I zeskakiwałam z rozbujanych do granic możliwości huśtawek. Po co? Nie pytaj, do dziś nie wiem 😂
Etykiety z Kubusia były super :D Z chipicao uwielbiałam naklejki z psiakami, był do nich nawet specjalny album <3
Trzymaj się ciepło <3
Czytalem moje ulubione :)
OdpowiedzUsuńPrzemiła wycieczka w przeszłość! :) Dodamy tylko, że wśród nieco bezpieczniejszych do wypożyczenia książek królowały "Przygody Trzech Detektywów" oraz kultowa "Jeżycjada". ;)
OdpowiedzUsuń