Już dawno nauczyłam się, by nie wierzyć w rekomendacje Kinga (wszak pan ten za odpowiednią gażę z zachwytem poleci i książkę dla dzieci). Kiedy jednak tuż obok polecajki Stefana ujrzałam trzy dorzucone przez Gillian Flynn grosze, cóż, skłonna byłam przymknąć oko na zwykle mało szczere słowa mistrza grozy i z nadzieją sięgnęłam po książkę, która zachwyciła samą Gillian. W końcu kto jak kto, ale ona zna się na budowaniu napięcia i mrożących krew w żyłach plot twistach, i nie polecałaby byle czego, prawda?
No niestety.
Nie do końca.
No niestety.
Nie do końca.
Golden State Killer.
Gwałciciel i morderca, który przez lata terroryzował część Stanów Zjednoczonych i który mimo zaangażowania policji i detektywów pozostawał nieuchwytny. Zbrodniarz, którego ONA postanowiła jednak złapać.
Michelle McNamara, blogerka (autorka TrueCrimeDiary.com) i dziennikarka kryminalna, za punkt honoru obrała sobie odkrycie tożsamości Golden State Killera. Poświęciła (i to dosłownie, wszak zmarła tuż przed dokończeniem książki) życie na przekopywanie się przez policyjne kartoteki i podążanie za najdrobniejszym nawet śladem zbrodniarza z Sacramento.
Michelle zmarła w 2016. roku.
"I'll Be Gone in the Dark" opublikowano w lutym, 2018. roku.
Kwiecień, 2018. Game over. Golden State Killer zostaje ujęty.
Nie od dziś - choć może zabrzmieć to makabrycznie - fascynuje mnie psychologiczny aspekt działalności seryjnych morderców. Co ciekawe, nigdy dotąd nie słyszałam o Golden State Killerze, a że opis wydawcy brzmiał ciekawie, to tym większa była moja ochota na książkę Michelle. I niestety, ale srogo się rozczarowałam.
W samej "Obsesji zbrodni" mnóstwo jest peanów na cześć stylu McNamara, zachwytów nad lekkością jej pióra i umiejętnością budowania napięcia. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy może związani z nią recenzenci troszkę popłynęli w swej ocenie, ale - CHOLERA JASNA - tu nie ma za grosz napięcia. Książkę podzielono na trzy części, z których pierwsza to głównie wspominki Michelle na temat jej dzieciństwa, drugą stanowi podróż z człowiekiem zawodowo związanym z kryminalistyką, a trzecia... Trzecia to analizy i statystyki dwójki przyjaciół Michelle. Największym moim zarzutem wobec tej książki jest to, że mimo ogromnego potencjału okazała się być szalenie nużąca. Autorka ma olbrzymią skłonność do nic nie wnoszących dygresji i zwyczajnie trudno jest przebrnąć przez snutą przez nią - w tempie ślimaka, dodam - opowieść.
Doceniam oczywiście skrupulatność i pasję, z jaką McNamara starała się dociec do prawdy, ale nie mogę przymknąć oka na to, jak ciężka w odbiorze była jej książka. "Obsesja zbrodni" to mnóstwo, mnóstwo powtórzeń (i bynajmniej nie chodzi mi o dublowanie słów, a o nużące powtarzanie całych akapitów informacji) i mało w gruncie rzeczy treści.
Nie mogę też zrozumieć braku jakiejkolwiek adnotacji odnośnie tożsamości Golden State Killera. O ile amerykański wydawca siłą rzeczy nie mógł tego zrobić, o tyle naszemu, rodzimemu, nic nie stało już na przeszkodzie. W efekcie otrzymujemy książkę (przypominającą raczej zbiór policyjnych akt i dziwnych statystyk) o szaleńczej pogoni za zbrodniarzem, o którym - choć przecież ostatecznie go złapano - nie wiemy absolutnie nic.
Czy taki był zamysł?
Hm.
Czy taki był zamysł?
Hm.
Nie ukrywam, że oczekiwałam od tej książki dość dużo (choć oczywiście w granicach rozsądku ;) ). Srogo się jednak rozczarowałam i uważam, że to, co McNamara zamieściła w prawie 400 stronach, spokojnie można by zamknąć (i to pewnie z korzyścią dla czytelnika) w połowie tej objętości.
Nie potrafię również zrozumieć zachwytów Gillian i jej kompleksów względem McNamara, ale akurat ta kwestia pewnie już na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Świetna recenzja. Szkoda, że się rozczarowałaś. Ja wiem, że po tą pozycję nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńTeż żałuję :/
Ostatnio się przekonuje coraz bardziej do kryminałów :) Ale może coś innego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
Eli z https://czytamytu.blogspot.com/
Hm, nie powiedziałabym, że "Obsesja zbrodni" jest kryminałem ;)
Usuń