Cześć i czołem, kochani! ;)
Mam nadzieję, że święta nie dały Wam zbytnio w kość, a wszystkie serniczki, makowce i inne sałatki już dawno wygodnie ułożyły się w Waszych brzuszkach. Dziś - po raz przedostatni już - wracam do Was z nieksiążkowym wpisem. Tym razem porozmawiamy chwilkę m.in. o moim masochizmie i o... klaunach.
Zaczynamy? ;)
Mam nadzieję, że święta nie dały Wam zbytnio w kość, a wszystkie serniczki, makowce i inne sałatki już dawno wygodnie ułożyły się w Waszych brzuszkach. Dziś - po raz przedostatni już - wracam do Was z nieksiążkowym wpisem. Tym razem porozmawiamy chwilkę m.in. o moim masochizmie i o... klaunach.
Zaczynamy? ;)
Niesamowite opowiastki
"To jest prawdziwa historia, która przydarzyła się bratu mojego kolegi/siostrze koleżanki wujka mojej mamy..."
Och, jak ja kochałam ten miniserial! Nie wiem czemu, wszak wydawał mi się wtedy (tłumaczę - wtedy = mniej więcej 14 lat temu) przerażający, straszny i momentami obrzydliwy, fakt jednak faktem, że po lekcjach gnałam do domu jak dzika, byleby tylko zdążysz na tę swoją ulubioną porcyjkę obrzydliwostek.
Och, jak ja kochałam ten miniserial! Nie wiem czemu, wszak wydawał mi się wtedy (tłumaczę - wtedy = mniej więcej 14 lat temu) przerażający, straszny i momentami obrzydliwy, fakt jednak faktem, że po lekcjach gnałam do domu jak dzika, byleby tylko zdążysz na tę swoją ulubioną porcyjkę obrzydliwostek.
Byłam fanką czołówki, samych historii i za każdym razem z niecierpliwością oczekiwałam na mały fabularny twist, który wieńczył każdą opowiastkę.
Wiecie, co jest zabawne? Kilka miesięcy temu (w końcu!) znalazłam na youtube parę odcinków tego serialiku. Zacierałam z uciechy ręce i uśmiechałam się prawie tak szeroko jak kociak z Cheshire na samą tylko myśl o wybornym mini-maratonie z "Niesamowitymi opowiastkami".
Przysiadłam przed laptopem i obejrzałam.
I nie wiem - albo trafiłam na wyjątkowe kiepskie odcinki, albo z moją głową te x lat temu coś było mocno nie halo.
Dylemat iście hamletowski :D ;)
Klauni
Otóż to, moi mili. Boję się klaunów. Niby to uśmiechnięte, niby radosne i podobno niegroźnie, ale wystarczy, że spotkam się wzrokiem z takim delikwentem, a już przechodzą mnie ciarki grozy.
Swego czasu moi dziadkowie wpadli na rewelacyjny pomysł i w swoim salonie, na drewnianej huśtawce, zawiesili szmacianego klauna z zastygniętym na twarzy uśmiechem. Dacie wiarę?
DRAMAT! :o
Porcelanowe laleczki
Mając raptem kilka lat obejrzałam pewien horror. Dlaczego - nie pytajcie. Do dziś nie potrafię przypomnieć sobie jego tytułu, pamiętam jednak fabułę i głównego złoczyńcę - porcelanową lalkę, która (dosłownie!) miała diabła za skórą. Od tego czasu może nie panicznie, ale jednak boję się tych laleczek. Odczuwam w ich obecności okropny dyskomfort, a te szklane oczka mrożą mi krew w żyłach.
Mniej więcej 2-3 lata po niezapomnianym seansie do kiosków weszła seria gazetek z pewnym dodatkiem. Dodatkiem tym była... Tak, ewidentnie czujecie klimat, porcelanowa laleczka, jedna na każde wydanie. Moja ciocia była nimi oczarowana - i to na tyle mocno, że regularnie mi je kupowała. Miesiąc w miesiąc. Kolekcja moich przerażających koleżanek stale rosła, ja bałam się nawet na nie zerkać, a ciocia z uśmiechem na ustach pędziła do kiosku po nowy numer.
Tragikomedia.
Mniej więcej 2-3 lata po niezapomnianym seansie do kiosków weszła seria gazetek z pewnym dodatkiem. Dodatkiem tym była... Tak, ewidentnie czujecie klimat, porcelanowa laleczka, jedna na każde wydanie. Moja ciocia była nimi oczarowana - i to na tyle mocno, że regularnie mi je kupowała. Miesiąc w miesiąc. Kolekcja moich przerażających koleżanek stale rosła, ja bałam się nawet na nie zerkać, a ciocia z uśmiechem na ustach pędziła do kiosku po nowy numer.
Tragikomedia.
Niebezpieczne zwierzęta
...a pisząc "niebezpiecznie" na myśli mam żaby i dzikie szczury.
Żaby przerażają mnie odkąd tylko pamiętam. Traf jednak chciał, że moja siostra z uporem maniaka je łapała i "hodowała", przy okazji piętnaście razy każdego dnia mnie z nimi ganiając. Za żadne skarby świata nie wezmę ich do ręki, choć widok ich wnętrzności po tym, jak spotkały się z samochodowym kołem, nieustannie mnie zasmuca.
A szczury... Te hodowlane uwielbiam, ale dzikie.... Brrr. Wystarczy, że zobaczę te czerwone ślepka, a w głowie, niczym refren wyjątkowo irytującej piosenki, powraca jedno tylko słowo - wścieklizna.
Koniec na dziś, kochani ;)
Dajcie znać co przyprawia Was o gęsią skórkę ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)