środa, 9 października 2019

RECENZJA - "Uwięziona królowa" Kristen Ciccarelli




Kiedy w czerwcu 2018 roku, nakładem wydawnictwa IUVI, ukazała się debiutancka powieść Kristen Ciccarelli, blogosfera książkowa w trymiga oszalała na jej punkcie.
Świat smoków i okrutnych tyranów intrygował, zachwycał i rozbudzał ochotę na więcej.
Na "więcej", na które to przyszło nam czekać nieco więcej niż 12 miesięcy.
Czy było warto?
Otóż...Tak.



Kiedyś było ich dwie.
Roa i Essie, siostry, które łączyła magiczna nić.
A później Essie odeszła, choć jej dusza nie mogła zaznać ukojenia. Zginęła w obronie tego, który 8 lat później został królem; tego, który zawarł z Roą pakt i uczynił ją swoją królową.

Jednak obietnice Daxa, mimo upływu czasu, wciąż pozostawały niespełnione, a Firgaard nadal sprawował władzę nad ludem Roi.
Aż miarka się przebrała, a królowa w końcu znalazła sposób, by pozbyć się tyranii i uratować siostrę.
Wystarczyło zrobić jedno.
Zabić króla.





Na początku byłam zawiedziona. Nie było Ashy i nie było smoków, a na pierwszym planie pojawili się zupełnie nowi (no, może jednak niezupełnie :D) bohaterowie. Okrutnie brakowało mi charakterystycznego i pełnego magii klimatu, tak mocno przecież odczuwalnego w "Ostatnim Namsarze".  Czytanie szło nieco topornie, a i sama historia średnio mnie ciekawiła. Aż nagle...
Coś kliknęło.
Akcja nabrała iście szalonego tempa, a dylemat Roi zaczął być i naszym dylematem. Niesamowicie poruszyła mnie siostrzana relacja; więź, która łączyła Roę i Essie, i której nie zerwała nawet śmierć jednej z nich. Podobał mi się również sposób, w jaki Ciccarelli przedstawiła powoli rodzące się w sercu nowej królowej uczucie - od nienawiści po miłość tak głęboką, że budzi gotowość do największego nawet poświęcenia.
Styl Ciccarelli i tym razem zachwyca. Ta pani naprawdę umie opowiadać, co więcej ma zadatki na genialnego bajarza (i nie, kochani, absolutnie nie mam tu na myśli pejoratywnego znaczenia tego słowa, od razu uprzedzam).
Odrobinkę przeszkadzał mi fakt, że "Uwięziona królowa" niezupełnie jest kontynuacją "Ostatniego Namsary". W zasadzie inni są i bohaterowie, i - poniekąd - gatunek (wszak tom pierwszy było porządnym fantasy, drugi zaś jest równie porządną obyczajówką), a pytania, które pozostawił po sobie "Ostatni Namsara" wciąż pozostały bez odpowiedzi.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Uwięziona królowa" całkowicie mnie kupiła i jestem nieziemsko wręcz ciekawa, co autorka zaserwuje nam w tomie trzecim.






Jeżeli zachwycił Was "Ostatni Namsara" to jestem prawie że pewna, że i "Uwięziona królowa" przypadnie Wam do gustu. Nie nastawiajcie się jednak ani na kontynuację losów Ashy, ani na smocze opowieści, ani na powieść stricte fantasy.
Bo jeśli tak zrobicie, możecie się odrobinkę rozczarować.




















Za egzemplarz dziękuję

6 komentarzy :

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie