Moja mama od lat powtarzała, że nie przeczyta nic, co wyszło spod pióra (albo prędzej klawiatury ;) ) polskiego pisarza. Nawet jeśli zaintrygował ją opis czy spodobała się okładka - wystarczyło, że zerknęła na nazwisko autora , a odkładała ją na półkę szybciej niż proszek Fiuu kiedykolwiek przeniósł na Pokątną Weasleyów. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież fabuła wydaje się ciekawa, że i nasi rodacy potrafią ciekawie pisać, że może jednak warto dać takiej książce szansę. Nie, "nie lubię polskich twórców" i koniec.
Dziś przekopuje się przez reportaże Kopińskiej, ponagla w myślach Puzyńską i nie może doczekać się kolejnej książki Mroza. Jednym słowem - czyta co polskie.
A Ty?
Dla 7-letniej Pauliny nie miało znaczenia czy autor, po którego książki sięga pochodzi z Polski czy któregoś ze stanów Ameryki. Chętnie wybierałam powieści Marii Buyno-Arctowej i uważałam je za równie dobre co te Eleonor H.Porter. Sytuacja nieco się zmieniła, gdy w 6. klasie szkoły podstawowej zostałam "zmuszona" do przeczytania "Kłamczuchy" Musierowicz. Pamiętam, że była to męka. Nie rozumiałam bohaterów, nie spodobała mi się cała historia i jedyne, o czym marzyłam, to jak najszybsze jej przeczytanie i schowanie w zakamarkach pamięci.
Wtedy pierwszy raz zraziłam się do naszych autorów. Przez pewien czas nie sięgałam po ich książki, mało tego - ja wręcz obchodziłam je szerokim łukiem. Przerwa jednak nie trwała zbyt długo, dosyć szybko trafiłam na książki Małgorzaty Gutkowskiej-Adamczyk, Anny Łaciny i Ewy Nowak. Zaczytywałam się w "Bezsenniku" Liliany Fabisińskiej i marzyłam o znajomych na miarę bohaterek z jej serii. Z czasem przeczytałam większość ich książek, a że brak było nowych pozycji, to po prostu przestałam czytać polskie powieści - nadal jednak byłam do nich pozytywnie nastawiona. Do czasu.
W liceum trafiłam na kochaną przez tysiące trylogię o szczęściu Anny Ficner-Ogonowskiej. I... Borze szumiący, nie. Tak nudnej, tak naciąganej i tak sztucznej serii nie czytałam jeszcze nigdy. ZAWSZE kończę zaczęte już książki, ale w tym przypadku nie dałam rady. Przeczytałam pierwszy tom, przeczytałam nawet drugi (choć tylko ja wiem, ile cierpliwości i silnej woli to wymagało), ale po 20 stronach ostatniego się poddałam. To "miłe" spotkanie spowodowało, że przez kolejne cztery lata z odrazą patrzyłam na wszystko, co napisali Polacy. Dziś wiem, że był to idiotyzm, że zgniłe jabłka trafiają się wszędzie, że i wśród zagranicznych twórców znaleźć można literackie buble.
Wtedy jednak się uprzedziłam.
Wtedy jednak się uprzedziłam.
Lipiec, rok 2016. Dostaję do recenzji debiut Magdy Stachuli (RECENZJA). Pierwsza myśl? "Polski autor? O bogowie.". Spodziewam się czegoś słabego. Wtórnego i nudnego. Źle poprowadzonej fabuły, przerysowanych bohaterów i rażących błędów. Okazuje się jednak, że to ja jestem w błędzie, a "Idealna" Stachuli to naprawdę niezła książka, która odczarowała moją niechęć do rodzimych twórców i której warto dać szansę. Warto dać szansę polskim autorom i warto czytać to, co polskie.
Ja już czytam.
A Ty?
Ja już czytam.
A Ty?
Wpis powstał w ramach akcji #czytamcopolskie, organizowanej przez Isabelle West z bloga Heavy Books
Ja rzadko sięgam po polską literaturę, jednak... Pojawia się coraz więcej dobrych pisarzy, np. Agnieszka Lingas - Łoniewska, Anna Łacina, no i wielbię Grzegorza Kasdepke! ;D
OdpowiedzUsuńO, czytałam jedną książkę tego pana i faktycznie była dobra :>
UsuńPo Lingas-Łoniewską też chcę sięgnąć, tym bardziej, że ostatnio pojawia się dużo jej nowych powieści ;)
Ta akcja jest genialna!
OdpowiedzUsuńCzytałam tą całą trylogię o szczęsciu Ficner-Ogonowskiej. Pierwszy tom dałam radę, drugi przemęczyłam, bo przyjaciółka kupiła wszystkie i tak się nim zachwycała,, i chciała o nim pogadać, że musiałam, dla niej. Za trzeci podziękowałam. Dość miałam Mikołaja i... Anny? Hani? Jakoś tak jej było. Boziu litościwy co to była za nudna historia! Opis wybierania pomidorków mnie rozbroił, nadal to pamiętam.
A Musierowicz i jej Jeżycjadę czytałam z uśmiechem na twarzy ;). W szkole miałam tylko jeden tom obowiązkowo, ale w następnej klasie poprosiliśmy nauczycielkę, aby naszą dodatkową lekturą, którą co roku kazała nam wybrać samodzielnie była kolejna część z tej serii ;) A pozostałe czytałam na własną rękę w domu :D
A co do rodziców - mój tata jest przeciwieństwem twojej mamy. Czyta polskich autorów,, a do tych zagranicznych dopiero się przekonuje ;)
Świetny post!
Pozdrawiam,
Q.
https://doinnego.blogspot.com/
Hania :D Cieszę się, że nie tylko ja miałam takie odczucia :D
UsuńPS. Twój tata jest prawdziwym wyjątkiem, nigdy nie słyszałam, że istnieje człowiek, który woli polską literaturę od zagranicznej :D
Ja nie mam problemu z polskimi autorami, bo narodowość autora nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Zazwyczaj zwracam uwagę na okładkę (tak wiem, wzrokowiec ze mnie XD), a potem sprawdzam opis i ewentualnie opinie. A teraz szykuję się do lektury nowej książki autorstwa Anny Lange i czuję, że to będzie świetna książka! ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie sądził po okładce :D
UsuńSama zraziłam się do polskich autorów już parę lat temu kiedy to zobaczyłam, jak co niektórzy z nich wręcz obrażają osoby piszące o ich twórczości negatywne opinie. Obecnie powoli przełamuję swój uraz, a wszystko zaczęło się oczywiście od Remigiusza Mroza ;)
OdpowiedzUsuńNiedawno - niestety! - miała miejsce podobna "akcja" :/
UsuńMróz jest na mojej liście "do przeczytania" ;)
Czytam bardzo mało książek polskich autorów. O Mrozie czytałam wiele pozytywnych opinii i chyba skusze się na jakąś jego książkę. A jeśli chodzi o lektury, to poprostu nigdy nie mam do nich zapału. Pozdrawiam, Kinga :)
OdpowiedzUsuńkingadomanska.blogspot.com
Może najwyższy czas, by to zmienić...? ;)
UsuńTaaak, lektury bardzo zrażają. Ja sama zawsze miałam jakąś dziwną niechęć do polskich książek, ale to nie dlatego, że... Polacy i już. Ja po prostu nie znalazłam takiej książki, która by trafiła w moje serducho! Do tej pory były to po prostu... dobre książki. No, może jedna z nich wychodzi trochę na przody (o której napiszę w swojej recenzji związanej z tą samą akcją ;)), ale o tym na razie cicham :D. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
No właśnie :/ Zmuszają nas do czytania lektur, które rzadko trafiają w gust takiego kilku/kilkunastoletniego czytelnika, a potem się dziwią, że niektórzy nie lubią czytać -_-
UsuńEj... zaczynasz o czymś pisać, moja ciekawość rośnie, a Ty nie zdradzasz tytułu tej książki...? OKRUTNA! :D
Bardzo lubię tę akcję czytam co polskie, uważam, że powinno przede wszystkim czytać się polskie książki. Niestety smutne jest to, że jednak wybieramy częściej autorów zagranicznych bo wydaje nam się, że oni lepiej pisza. Spotkałam się już z twórczością Ogonowskiej, czytałam ''Czas pokaże'' i książka bardzo przypadła mi do gustu, acz nie zamierzam do niej więcej wracać. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Może nie powiedziałabym, że powinno się czytać te książki "przede wszystkim", ale na pewno nie trzeba ich skreślać i odrzucać ;)
UsuńOstatnio coraz częściej sięgam po polskich autorów i zawiodłam się może z 2 razy? Zdecydowanie nie można odrzucać książek ze względu na pisarzy. Nasze książki też są bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńhttp://onlybooks-jdb.blogspot.com/
Dokładnie :> Fajnie, że coraz więcej osób daje im szansę.
UsuńZarówno "Kłamczucha", jak i "Opium w rosole" nie przypadły mi do gustu, ale nie sprawiły, abym zraziła się do polskiej literatury, po prostu już nigdy nie sięgnę po żadną książkę spod pióra Musierowicz. Natomiast innych polskich autorów bardzo lubię czytać, a w niektórych przypadkach wręcz uwielbiam! I podobnie jak Twoja mama, również wyczekuję nowych książek Mroza ;)
OdpowiedzUsuńTeż nigdy tego nie zrobię, mam już wystarczająco dużo oleju w głowie :D
UsuńI muszę wreszcie zacząć swoją przygodę z Mrozem, chcę wiedzieć za co go lubicie ;)
Ja lubię polskich autorów i sięgam po klasyki. Najczęściej z przymusu sięgam po lektury, ale zdarza się że czytam coś sama od siebie. Taką książką był np. "Znachor" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Na podstawie tej książki powstał film z Anną Dymną w jednej z ról głównych. Film jest genialny i myślę, że książka również, tak więc zachęcam do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
Wspomniana w tekście mama jest wielką fanką filmu :D O książce jednak nigdy nie słyszałam, dzięki za polecenie ;)
UsuńKlamczuche czytałam jako lekture i nie była zła ale mam tak jak twoja mama nie sięgnę po książkę polskiego autora nawet jeżeli opis jest ciekawy, po prostu od razu mnie odrzuca
OdpowiedzUsuńBlog o książkach
Mama zmieniła zdanie ;) Może z Tobą będzie podobnie, jeśli tylko dasz szansę naszym autorom ;)
UsuńTeż przez długi czas łukiem obchodziłam książki wychodzące spod ręki polskich autorów... Ale ostatnio sięgnęłam po książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej i bardzo mi się spodobała! Wtedy sobie pomyślałam: "może ci polscy autorzy wcale nie są tacy źli" :P Chociaż ciągle przeszkadzają mi polskie imiona (strasznie ich nie lubię! xD), to myślę, że coraz bardziej do polskiej prozy się przekonuję ^_^
OdpowiedzUsuńHah, też mam jakiś dziwny uraz do polskich imion i nazwisk w książkach :D
UsuńO Lingas-Łoniewskiej słyszałam już wiele dobrego, planuję niedługo przeczytać jakąś jej powieść :)
Właśnie jestem ciekawa tej autorki. Ale jeszcze nie czytałam jej książki.
OdpowiedzUsuńFajna jest ta akcja i sama biorę w niej udział. Nadal zastanawiam się, którego autora wybrać. :)
Której konkretnie? :P Bo wspominam o kilku.
UsuńDawno nie czytałam książek polskich autorów, oprócz lektur. Jednak sądzę, że to zmienię, między innymi dzięki akcji czytania książek polskich autorów. Skłoniło mnie to do refleksji że jednak warto spróbować i nie utwierdzać się od razu w przekonaniu że będą to słabe książki! :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że ostatnio pojawiło się mnóstwo tych dobrych ;)
UsuńNie rozumiem podziału na polskich i pozostałych autorów. Jak książka może być zła, bo napisana przez Polaka? To tak jakby powiedzieć, że niebieskoocy gorzej grają w piłkę, bo mają niebieskie oczy. Czytałam złe książki po obu stronach barykady, po obydwu widziałam też bardzo dobre. Dla mnie nie ma znaczenia, skąd pochodzi autor. Każdy człowiek, nieważne skąd pochodzi ma coś do powiedzenia, opowiedzenia - inni robią to lepiej, inni gorzej; to skąd pochodzą nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam oraz życzę miłego dnia,
Dziewczyna z książkami c;
Widzisz, mnie swego czasu nieziemsko irytowały polskie imiona, nazwiska czy nawet nazwy miejscowości w książkach - nie mam na to żadnego wytłumaczenia, nie wiem dlaczego tak było, ale było i już. Chociaż oczywiście zgadzam się z tym, co napisałaś. Wszędzie można znaleźć buble i wszędzie można znaleźć perełki ;)
UsuńJa jakoś nigdy nie miałam uprzedzeń do polskich autorów. Zawsze będąc w bibliotece brałam to , co mi się podobało. Zaczęłam chyba tak już naprawdę chyba od Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Ona zainspirowała mnie swoimi książkami, że czytam ją praktycznie na bieżąco. ;)
OdpowiedzUsuńPiękny post! Ja zaraz sama uciekam do siebie i tworzę go do tej akcji. ;)
Słyszałam o niej wiele dobrego, mam w planach jej książki ;)
UsuńPS. Chętnie go przeczytam :>
Polscy autorzy również potrafią pisać. Po prostu ludzie są dziwnie uprzedzeni...
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój post! Bardzo mi pomogłaś! :)
To prawda, raz trafią na coś słabego, a później generalizują i uważają każdego Polaka za marnego pisarza :/
UsuńNie ma sprawy! Cieszę się, że mogłam pomóc ;)