Rok 2016 to bez wątpienia rok Mii Sheridan. Każda jej powieść trafia na listę bestsellerów "New York Timesa", a nasze rodzime wydawnictwa na wyścigi wydają kolejne jej powieści. O ile "Stinger. Żądło namiętności" nieszczególnie zachęcało mnie do poznania tej autorki (bo proszę, ten tytuł? Ta okładka?), to na "Bez słów" zwróciłam uwagę już wtedy, gdy ukazało się w zapowiedziach. Z wypiekami na twarzy czytałam pełne zachwytu recenzje, zacierałam ręce przy porównaniach do Colleen Hoover i wręcz nie mogłam się doczekać pierwszego spotkania z Archerem. Przygotowałam się na świetną i pełną emocji opowieść, tak wysoko przecież ocenioną na "Lubimy czytać" (średnia 8,21 to nie byle co, prawda?). I wiecie co? Nie rozumiem.
Ani "głębi" tej książki, ani fenomenu Archera, a już najmniej rozumiem tak absurdalnie wysoką notę.
Ani "głębi" tej książki, ani fenomenu Archera, a już najmniej rozumiem tak absurdalnie wysoką notę.
Po traumatycznych doświadczeniach Bree Prescott postanawia zostawić za sobą przeszłość i zbudować - choć tymczasową - przyszłość w spokojnym Pelion. Okazuje się jednak, że pozorny spokój miasteczka skrywa kilka tajemnic, które niekoniecznie powinny wyjść na jaw. Jedną z nich jest Archer - żyjący w swoim własnym świecie młody mężczyzna, obarczony cierpieniem, o którym nie może i nie potrafi mówić. Bree postanawia przedrzeć się przez jego pancerz, utkany ze strachu i niepewności, nie mając przy tym pojęcia, że znajomość ta w równy sposób naruszy i jej zbroję.
Fabuła "Bez słów" to klasyk wśród powieści NA. Oboje pokiereszowani przez los, próbujący nawzajem się uratować, niby przy okazji się w sobie zakochują i odkrywają, że są swoimi drugimi połówkami. Sheridan próbowała co prawda nieco zmienić ten utarty już schemat i zamiast przebojowego chłopaka w parze z szarą myszką zaserwowała nam dosyć doświadczoną bohaterkę i żyjącego na pustkowiu samotnika, za co należy jej się plus. I jest to niestety jedyny plus tej powieści, bo cała reszta była po prostu zła. Przewidywalna, mdła i momentami aż żałośnie śmieszna. Lubię (naprawdę!) urocze powieści i moi przyjaciele świadkami, że był czas, w którym nadużywałam tego wyrazu, ale "Bez słów" nie jest urocze. To przesłodzona wręcz do obrzydzenia książka, w dodatku pozbawiona logiki. Archer Hale, przez lata żyjący na odludziu, po kilku dniach uprawia dziki seks z nowo poznaną dziewczyną, a Bree (oczywiście nieziemsko piękna, jak i zresztą wcześniej wspomniany ogier) to osoba, której mózg zamienia się w papkę na sam tylko widok pana Hale'a. Mało tego, ma szalenie ciekawe życie - dni mijają jej na rowerowych przejażdżkach (i to uwaga, w dwóch tylko destynacjach) i okazjonalnie na pracy w miejscowej knajpie. Zachowuje się irracjonalnie, a jej przemyślenia są równie błyskotliwe co te niezbyt mądrego dwulatka. "Archer. Archer. Archer". To jedyne, co zaprząta jej głowę, a za swój obowiązek uznaje przypominanie nam (co stronę!), że jej wybranek jest cudowny, przystojny, nieziemski i tak, raz jeszcze przystojny. Płascy bohaterowie, nudne (i wręcz sztywne, czuliście to?) dialogi, przewidywalne do bólu wydarzenia... Dlaczego "Bez słów" dla tak wielu czytelników okazało się hitem? Próbuję to zrozumieć, ale mimo starań - nie potrafię.
Ta książka miała wycisnąć łzy. Miała być trzęsieniem ziemi i emocjonalnym rollercoasterem. Miała zachwycać i zapadać w pamięć. Tymczasem okazała się najbardziej płytką i wywołującą uśmiech zażenowania opowiastką, z jaką się spotkałam. Jeśli macie w sobie coś z masochistów; jeśli lubicie śmiać się z politowaniem; jeśli ćwiczycie mięśnie gałki ocznej i chcecie częściej przewracać oczyma - nie wahajcie się ani chwili i chwytajcie za "Bez słów".
Idealnie spełni Wasze oczekiwania.
Idealnie spełni Wasze oczekiwania.
Dzięki, że tym bardziej utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że tej książki czytać nie warto. Przypuszczam, że właśnie takie odczucia miałabym po jej lekturze, bo NA nie cierpię ://
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Wszystkich jasnych miejsc" Jennifer Niven! pattbooks.blogspot.com
Zawsze do usług :>
UsuńPrzypuszczam, że podobnie byś ją oceniła ;)
Przeczytałam już kilka książek tej autorki i jestem pod wrażeniem jej twórczości.
OdpowiedzUsuńO widzisz. Może inne będą lepsze, mam jeszcze dwie do "wypróbowania", jest szansa, że okażą się lepsze ;)
UsuńPokonałaś mnie! Czytałam tę książkę i mi się podobała. Nie ukrywam, że kupiłam ją, ponieważ sugerowałam się innymi opiniami i marketing to też robi swoje:) Pozdrawiam i na odchodne przeczytam jeszcze raz Twoją recenzję , ponieważ dawno nie czytałam tak szczerej wypowiedzi. :)
OdpowiedzUsuńOtwarte promuje swoje książki fantastycznie i myślę, że w ogromnym stopniu wpływa to na ich sprzedaż i późniejszą ocenę.
UsuńWychodzę z założenia, że zachwalanie książki, która wcale mi się nie podobała, jest bez sensu. Po co kłamać? ;) Cieszę się, że raz jeszcze wrócisz do recenzji <3
Zaskoczyłaś mnie! Ostatnio naczytałam się naprawdę wielu pozytywnych recenzji, wychwalających jej książki jako cuda. Nawet się na to złapałam, miałam je niedługo kupować. Cieszę się że wpadłam na tą recenzję teraz, a nie później, po zakupie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
Podróże w książki
Ja z kolei jestem zaskoczona tyloma pozytywnymi recenzjami, nie rozumiem skąd się one wzięły :P
UsuńFajnie, że w jakimś stopniu mogłam Ci pomóc ;)
Twoja recenzja jest GENIALNA :D Ja dość łagodnie potraktowałam bohaterów :P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zostaję na dłużej na Twoim blogu :D :)
Pozdrawiam
joolsandherbooks.blogspot.com
Hah, dzięki :>
UsuńI witaj na pokładzie! ;)
Spodziewałam się czegoś wyjątkowego, jednak rzeczywiście Sheridan nie stworzyła czegoś, co zapada w pamięć. Całość niestety nie zachwycała, ale ja akurat doceniłam kreację Archera, bo wybija się na tle innych męskich bohaterów, choć też powiela niektóre ich cechy.
OdpowiedzUsuńFakt, Archer nieco różni się od całej reszty bohaterów. NIECO. I w tym problem, myślę, że bardziej by mi się spodobał, gdyby był bardziej rzeczywisty. Bez tego kaloryfera i nieprzeciętnej urody. Do tego irytowała mnie jego lekkomyślność i ogólny brak spójności.
UsuńZgadzam się. Czy mężczyzna w powieściach tego typu zawsze musi być nieziemsko przystojny, idealnie wyrzeźbiony? Ech, dajcie mi w końcu jakiegoś przeciętniaka... I mnie też bardzo denerwował swoim dziwnym zachowaniem.
UsuńKochana Paulino! Uwielbiam czytać Twojego bloga, a ta recenzja... skradłaś moje serce, bo ja uważam to samo :)! Jak miło czytać takie zdanie książki, którą wszyscy kochają, a Ty... no cóż... Dla mnie książka jest bardzo nieudana - pełno w niej błędów logicznych, ciągłych powtórzeń, dziwnych sytuacji spowodowanych równie dziwnymi zachowaniami głównych bohaterów. A ta Bree to chyba serio żyła tą miłością do Archera, bo poza nim o niczym innym nie mówiła. Taki przystojny, cudowny, niesamowity. Zwieńczeniem jest strasznie przesłodzone (wręcz niesmaczne) zakończenie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie wiem czym tu się zachwycać :(
OdpowiedzUsuńNo, to się wyżyłam. Pozdrawiam :D
Siostro! :D
UsuńObawiałam się, że zostanę zlinczowana, bo poważnie, mam wrażenie, że każdy kocha tę książkę.
Co jeszcze (prócz tego, o czym i Ty wspomniałaś) mnie irytowało - początki rozdziałów. Zauważyłaś, że prawie każdy zaczynał się od "Następnego dnia...", "Następnego ranka..."? No ludzie, można chyba znaleźć coś bardziej kreatywnego?
Ok, też się wyżyłam :D
Tak, zauważyłam... w ogóle te opisy "umyłam się, zjadłam, pojechała do Archera'... BLE!
UsuńZachwyciła mnie okładka i nie przejmując się tym krzyczącym schematami opisem planowałam zakup. Na moje szczęście, bardzo długo zbieram się do takich książkowych zakupów, bo zamawiam je głównie przez Internet, większymi paczkami, żeby opłaciło mi się płacić za wysyłkę (studentka ekonomii czy skąpiec, you'll never know XD) i wcześniej byłam przelotem w jakiejś galerii. Nie mogłam przejść obojętnie obok Empika, więc już po chwili z przyjaciółką losowałyśmy wybrane strony różnych książek i czytałyśmy wybrane fragmenty. I tak trafiłyśmy też na "Bez słów" i bardzo, ale to bardzo tani fragment, który chyba miał być opisem jakichś namiętności. No i to było na tyle z mojej przygody z "Bez słów" - starczy mi na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Hahahah, wiesz, w tej książce ciężko trafić na jakiś inny fragment :D
UsuńA, no i każdy wie, że zamawianie pojedynczych książek się nie opłaca, trzeba oszczędzać na wysyłce. Pełnym kartonom/pudłom/paczkom mówię TAK :D
Nigdy nie czytałam jeszcze twórczości Mii Sheridan (jak i Colleen Hoover), bo zwykle jestem 100 lat za Murzynami, jeśli chodzi o nowości :D I tym razem może słusznie, jeśli patrzeć na Twoją opinię. Nie do końca kręcą mnie typowe romanse, od początku do końca utrzymane w schemacie. Jeśli już mam czytać jakąś powieść miłosną, musi ona mieć w sobie coś wyjątkowego, czego najwyraźniej ,,Bez słów" nie ma. Chyba nie mam czego żałować. ;)
OdpowiedzUsuńPS. Uwielbiam Twoje sarkastyczne uwagi. XD
Pozdrawiam cieplutko
Dominika z booksofsouls.blogspot.com
No ej, musisz koniecznie nadrobić Hoover (a przede wszystkim "Maybe someday")! Też pisze romanse, ale broni się stylem i fajnymi bohaterami.
UsuńPS. Przecież ja nie znam czegoś takiego jak "sarkazm" :D Każda moja recenzja pełna jest słodyczy i jednorożców :>
No to ja się wyłamię i napiszę, że mi się spodobała. Wiem, że nie była idealna, zabrakło mi w niej czegoś mocniejszego (pod koniec chciałam śmierci Archera, bo stwierdziłam, że pewnie miałby piękny pogrzeb, to nie są normalne myśli, ale i tak będę jej bronić! Była też przesłodzona, ale po lekturze "Musimy coś zmienić" (w pewnym momencie zaczęłam liczyć, ile razy pojawia się przymiotnik uroczy) chyba ciężko będzie to pobić :).
OdpowiedzUsuńpapierowe-strony.blogspot.com
Myślę, że ta śmierć mogłaby uratować książkę. A tak... Wyszło jak wyszło. Nie czytałam "Musimy coś zmienić" (za to "Eleonorę i Parka" już tak). Możliwe, że i tam jest pełno słodyczy, ale to, co w przypadku nastolatków może zostać uznane za urocze i niewinne, u osób w wieku Archera i Bree jest po prostu żałosne :/ Doceniam pomysł Sheridan, naprawdę mogło wyjść z tego coś niezłego. Ewidentnie jednak coś poszło nie tak.
UsuńMi się podobała ;) Nie było to nic fenomenalnego, ale świetnie mi się ją czytało, polubiłam bohaterów (głównie Archera) i nie przypominam sobie, abym przewracała oczami ;) Czasami miło jest czytać książkę, w której nie ma zbyt wiele dramatów, bo nie ukrywam, że niektóre książki mnie tym męczą - choroby, śmierci, wypadki, stalking, zdrady - to jest dość częste w powieściach NA, a tu tego nie ma, dlatego mi się podobała ;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Jasne, że miło, jest jednak spora różnica między brakiem dramatów, a przesadną infantylnością bohaterów ;)
UsuńRozumiem też, że Ci się podobało (w końcu miało prawo, moja opinia nie jest jedyną i najwłaściwszą ;) ) i dziękuję za przedstawienie Twojego punktu widzenia ;)
Dobrze wiedzieć, co omijać, gdy najdzie mnie ochota na spontaniczny zakup książki. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
GeekBooks
Jest tyle wspaniałych książek, że naprawdę nie warto tracić czasu na te mocno przeciętne ;)
UsuńBędę trzymała się od niej z daleka :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Uwielbiam litery
Dobra decyzja! :) No chyba że lubisz się dręczyć :D
UsuńJuż nie mogę się doczekać tej książki! <3
OdpowiedzUsuńNawet po tak negatywnej recenzji? :P
UsuńWow, to chyba pierwsza tak negatywna recenzja tej książki, z jaką mam do czynienia. Do tej pory byłam bardzo pozytywnie nastawiona do "Bez słów", ale teraz... Z jednej strony boję się rozczarowania, z drugiej jestem zaintrygowana tym, jakie ja będę mieć odnośnie niej wrażenia.Niestety, podobnmie wygląda sytuacja z "Hopeless", gdzie należę do jednych z niewielu osób, którym powieść się nie podobała.
OdpowiedzUsuń:D
UsuńTeż nie jestem fanką "Hopeless". Nie uważam jej za szmirę, ale totalnie nie czuję tych zachwytów nad nią i jej wielkiej popularności. Moim zdaniem na większą uwagę zasługuje "Maybe someday" tej autorki ;)
Chciałam się z tą książką zapoznać, ponieważ słyszałam, że emocjonalnie mnie zabije. Ale skoro jest płytką opowiastką to chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńAlbo to ja jestem tak gruboskórna, że w najmniejszym nawet stopniu nie naruszyła moich emocji ;)
UsuńAbsolutnie się z Tobą nie zgadzam :)
OdpowiedzUsuńSłodycz i pewna naiwność jest cechą charakterystyczną twórczości Mii Sheridan, na własne potrzeby nazywam ją Sparksem w spódnicy. Jednak "Bez słów" nie można odmówić uroku, sporej porcji romantyzmu i tego, że po prostu wzrusza. A może po prostu jestem masochistką? :D
Albo ja jestem wybitnie gruboskórna :D Chociaż to porównanie do Sparksa może wiele wyjaśniać - za jego twórczością też nie przepadam ;)
UsuńMi książka bardzo się podobała :) I uroniłam kilka łez pod koniec ;( A jeżeli będziesz chciała dowiedzieć się więcej co o niej myślę, to kolejna recenzja u mnie to właśnie ta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
SZELEST STRON
No proszę. I chętnie przeczytam, bo naprawdę chcę się dowiedzieć co w niej widzicie ;)
UsuńOo, jaka opinia :D Nie wiem czemu, ale niepochlebne opinie zawsze poprawiają mi humor, więc dzięki xD
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, jednak zamierzam :D Nigdy nie mówiłam, że nie mam w sobie nic z masochistki xD Jakiś czas temu zapoznałam się z inna książką Mii Sheridan - Stinger i spodobała mi się, więc jestem ciekawa, czy z tą będzie podobnie :P
http://strefa-czytania-obowiazuje-wszedzie.blogspot.com/
Hah, nie ma sprawy :D
UsuńMoże powinno być mi wstyd, ale nie znam tej autorki i na Twoim blogu dowiaduję się o jej istnieniu pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńZ reguły nie czytam książek z nurtu New Adult, bo są przesłodzone, historie nie trzymają czytelnika w napięciu, zresztą nie są nawet ciekawe. Jak widzę "Bez słów" nie różni się niczym od swoich koleżanek. Stanowczo jej podziękuję.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Nie wrzucajmy wszystkiego do jednego wora, wśród NA też zdarzają się perełki ;)
UsuńPrzeraziła mnie twoja opinia!
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i z tego co wiem, to taka fajna młodzieżówka, lekka i przyjemna :D
Chociaż i tak ją przeczytam, bo jak ostatnio się okazało, nasz gust książkowy całkowicie od siebie odbiega.
Pozdrawiam serdecznie
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
Nie uważam, żeby była to odpowiednia książka dla młodzieży :D
UsuńI jasne, przeczytaj sama, może akurat Tobie się spodoba ;)
Książki nie czytałam, nie znam też twórczości autorki, ale zauważyłam, że opinie są dość rozbieżne. Jeszcze się zastanowię nad tą pozycją. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja spotkałam się z niemal samymi zachwytami :> Jeśli będziesz miała okazję i ochotę to śmiało, czytaj ;) Nie jest to jednak książka, którą bym komukolwiek poleciła.
UsuńNiestety często LC to nie jest źródło dobrej informacji o książce, bo niektóre mają według mnie o wiele za wysokie noty. Choćby "Fangirl", który zawiódł mnie na całej linii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
To akurat prawda. Chociaż zastanawiam się - skąd tak wysokie noty? Rozumiem, że komuś może się podobać, ale żeby aż tak i aż tylu osobom...?
UsuńPowiem Ci, że czytałam jedynie "Caldera" pani Sheridan. I to nie była książka najwyższych lotów - naprawdę średnia pozycja...
OdpowiedzUsuń"Bez słów" na pewno SAMA nie kupię. Nie wydam na tę książkę pieniędzy, bo słyszałam masę niepochlebnych opinii. Jeśli ją wygram albo ktoś mi da ją do zrecenzowania, or... pożyczy.
Skoro powieść jest tak płytka, to zakup jej nie ma najmniejszego sensu.
Pozdrawiam Cię gorąco,
Isabelle West z Heavy Books
Nie kupuj. Moim zdaniem nie jest to książka, którą koniecznie trzeba mieć.
UsuńJuz myślałam, że coś ze mną nie tak,bo książka mi absolutnie nie wchodzi ! Mecze się nad nią,ale czytam,bo biorę udział w wyzwaniu. Najbardziej szkoda mi mojego cennego czasu, bo inne książki czekają. ..Notabene, ok 2 tyg wcześniej podobnie miałam z książką Losing Hope Hoover. Nie dałam rady jej przeczytać. ..
OdpowiedzUsuńWszystko z Tobą jest jak najbardziej w porządku 😄
UsuńCzytałam "Losing Hope" i chociaż nie była wg mnie świetna, to i tak podobała mi się dużo bardziej niż tak chwalone "Hopeless".
Powiem Ci też, że jakiś czas temu spróbowałam z "Bez winy:, kolejną powieścią Mii Sheridan. Szału nie zrobiła, ale jest zdecydowanie lepsza niż koszmarne "Bez słów" ;)