sobota, 30 marca 2019

RECENZJA - "Drive" Kate Stewart




Każda nowa książka spod szyldu wydawnictwa Filia (a te z serii Love Matters zwłaszcza!) jest dla mnie "must read". Każda to gwarantowane emocje i kawał solidnej lektury (no, z drobnymi wyjątkami :D ). A gdy rzeczona książka oferuje jeszcze smaczki w postaci choćby muzyki jako motywu przewodniego - ha, wtedy jestem w siódmym niebie.
Tak też miało być w przypadku "Drive", debiutującej w wydawnictwie Kate Stewart.
No właśnie.
Miało.



Stella od zawsze chciała być znanym muzykiem i żyć dzięki dźwiękom. Problem w tym, że nie po drodze było jej z żadnym instrumentem, a śpiew... Cóż, powiedzieć, że słoń nadepnął jej na ucho to mało. Stella wpadła więc na pomysł - "Będę pisać o muzykach!". I tak poznała Nate'a.
A chwilę później Reida.
Pokochała słowa jednego i muzykę, którą wydobywał z jej duszy drugi.
Aż w końcu podjęła decyzję.

Dwa dni.
Krótka podróż.
I wspomnienia, które doprowadzą ją do jednego z nich.





 

To była naprawdę niezła książka, traf jednak chciał, że tuż przed nią Filia wydała inną, również traktującą o muzyce, powieść. I niestety, w porównaniu do "Naszego życzenia" Tillie Cole, "Drive" pani Stewart wypada może nie blado, ale na pewno przeciętnie.
Ale od początku.
Pierwsze rozdziały były naprawdę dobre. Pełne zgrabnych i zabawnych wymian zdań, kiełkujących relacji i początków nowego (czy też dorosłego) życia. Trójkąt miłosny, na który najpierw prychnęłam z niezadowoleniem, okazał się być w gruncie rzeczy poprowadzony subtelnie i w żaden sposób nie trącił on banałem. Stella? Szalenie pozytywna postać, której życiowym celem jest coś więcej niż tylko ujarzmienie dzikiego ogiera. Reszta także wypadła ciekawie, choć mam kilka zastrzeżeń do Reida (a raczej do jego pełnego dramatyzmu i miejscami pozbawionego sensu zachowania). Jeśli zaś chodzi o minusy powieści... Kurczę, nie wiem, co się stało, ale w pewnym momencie pani Stewart nieco... Odleciała. W fabule pojawiły się luki i dziwne przeskoki, i często trudno było zrozumieć, na jakim etapie aktualnie znajdują się nasi bohaterowie (lubią się? Kłócą? Kochają? A może jednak nienawidzą?). To moja główna i w zasadzie jedyna (oprócz wspomnianego wcześniej "drama queen" w wersji męskiej) bolączka.
Co zaś tyczy się zakończenia... Troszkę zalatywało ono hollywoodzkim love-story, było nieco przesłodzone i zbyt, hm,  łatwe, ale - nie oceniajcie! :D - i tak mi się podobało :D.
Podsumowując - jeśli wahacie się między "Drive", a "Naszym życzeniem", bez chwili zwłoki powiem "COLE!"; jeśli jednak nie musicie dokonywać wyboru, a macie chrapkę na obie te powieści - czytajcie obie. Obie są dobre, choć jedna jest "dobra" odrobinę bardziej ;)





"Drive" nie jest najlepszą książką, jaką pochwalić może się Filia, nie zmienia to jednak absolutnie faktu, że to powieść z kilkoma smacznymi gramami emocji, z paroma łyżeczkami humoru i z kubełkiem fajnego, lekkiego stylu.
Zatem czy polecam?
Pewnie, że tak ;)

























Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu




6 komentarzy :

  1. Chciałam ją zamówić ostatnio, ale jednak wybrałam inne powieści i chyba dobrze zrobiłam. :D Jednak na półce czeka na mnie "Nasze życzenie". :)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o Tillie Cole, "Tysiąc pocałunków" nie bardzo mi się podobało... Może warto więc spróbować czegoś innego, choćby "Drive"? Właściwie to bardzo dawno nie czytałam żadnego romansu, a na pewno nie w tym roku, a raz na czas nawet ja to lubię ;) Muszę rozejrzeć się za czymś w podobnych klimatach ;)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tysiąc pocałunków" też mi się nie podobało, ale "Nasze życzenie" jest naprawdę dobre ;)

      Usuń
  3. Mam ostatnio ochotę na tego rodzaju powieści (kończę właśnie trylogię Mony Kasten), ale mam jeden warunek: muszą być po prostu dobre, bo inaczej rzucę je w kąt. Teraz pytanie..czy "Drive" jest wystarczająco dobre? Nie wydaje mi się;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Drive " jest dobre, a już na pewno znacznie lepsze od "Save me" pani Kasten ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie