środa, 13 marca 2019

RECENZJA - "Save me" Mony Kasten




Mona Kasten ma dwadzieścia siedem lat i jedną bestsellerową serię na koncie. Pierwszy tom cyklu "Begin again" podbił europejskie kraje i w samych tylko Niemczech sprzedał się w ponad 50 tysiącach egzemplarzy.
Mona Kasten ma dwadzieścia siedem lat i jedną bestsellerową serię na koncie. Ma też jedną, tą najnowszą, która do tego miana dopiero pretenduje.
Tylko czy "Save me" ma szansę powtórzyć sukces "Begin again"...?




Dwa skrajnie różne światy, dwa inne statusy społeczne i jeden potencjalny skandal.
Ruby Bell ma obsesję na punkcie Oxfordu. Wszystko, co robi, ma zbliżyć ją do studiów na wymarzonym uniwersytecie. Częścią jej planu jest bezwzględne unikanie konfliktów i stanie w kącie, tak, by nie rzucać się w oczy.
Plany biorą jednak w łeb w chwili, gdy Ruby przypadkowo nakrywa w kompromitującej sytuacji siostrę Jamesa. TEGO Jamesa; potomka Beaufortów, spadkobiercę rodzinnej fortuny i chłopaka, który w garści trzyma całą szkołę.
I nagle Ruby pojawia się na świeczniku elity z Maxton Hall.
A James... James zaczyna czuć trochę za dużo do dziewczyny, do której nie powinien czuć absolutnie niczego.




Nie znałam Mony Kasten. Całkowicie ominęło mnie szaleństwo na "Begin again", w związku z czym do "Save me" podeszłam bez żadnych oczekiwań (a więc i bez uprzedzeń). Wiedziałam oczywiście, z jakim rodzajem literatury mam do czynienia, że nie jest to nic ambitnego i że raczej nie powinnam głosić wszem i wobec, że mając lat 24. wciąż sięgam po tego typu książki.
Mimo to... Trochę się rozczarowałam.
W zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Ot, "Save me" to kolejna młodzieżówka, której akcja dzieje się w szkole. Mamy ją, mamy jego i mamy miłość, która pojawia się znienacka, a - ach, jakie zaskoczenie! - nie powinna. Mamy romans z nauczycielem, mamy trzymanego w garści przez własnego ojca chłopca, a gdzieś w tle - oczywiście! - kolegę vel przyjaciela geja. Kasten pisze w dość lekki i przyjemny sposób, jednak jej bohaterowie są wyjątkowo płascy. Co prawda tych drugoplanowych wcale nie jest tak mało, jednak to tylko ramy, którym brakuje wypełnienia. Jej powieść, choć poprawna, jest wyjątkowo mało oryginalna. Schemat goni schemat - niestety.
I owszem, jest to książka, którą można przeczytać tylko dla odmóżdżenia. Tyle tylko, że romanse na kampusie tudzież w szkole to dość popularny motyw i naprawdę bez problemu, w dwie minuty, znaleźć możecie coś znacznie lepszego, a już na pewno bardziej wciągającego.





Jeśli jesteście fanami relacji hate-love osadzonej w szkolnych murach, to przypuszczam, że prędzej czy później skusicie się na "Save me" Mony Kasten. Nie spodziewajcie się jednak gromów z nieba i przygody na miarę tej przeżytej w Energylandii. 
























Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

18 komentarzy :

  1. Mnie gdzie ominęła fala na romanse na kampusie. O Monie Kasten słyszałam od przyjaciółki, której podobało się "Begin again", sama jednak nie miałam okazji, by zapoznać się z tą autorką. Niemniej jednak "Save me" bardzo mnie zainteresowało i mam zamiar, w niedalekiej przyszłości, przeczytać tę książkę.

    Pozdrawiam cieplutko,
    Martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa Twoich wrażeń po lekturze. Jeśli nie zapomnisz, daj znać ;)

      Usuń
  2. Słyszałam o tej książce dużo dobrego, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. Już sam opis przywodzi mi na myśl typową młodzieżówkę z wątkiem romansowym. I jak widać, chyba nie mam czego żałować, skoro i Ciebie nie zachwyciła ;)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpuść sobie ;) Naprawdę jest milion lepszych i bardziej wartościowych młodzieżowek ;)

      Usuń
  3. O, a ja właśnie wczoraj skończyłam czytać "Begin Again" i jestem bardzo zadowolona (wiadomo, to nie ambitna literatura, ale lubię sięgać czasem po new adult). Wydaje mi się, że mimo wszystko "Save me" też może mi się spodobać, nie do końca jednak przekonuje mnie to, że akcja rozgrywa się w liceum (to już jednak trochę zbyt dawne czasy, jak dla mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że i fani "Begin again" byli lekko zawiedzeni "Save me", ale może akurat Tobie się spodoba ;)

      Usuń
  4. Mi też się podobała, ale pewnie dlatego, że nie czytam takich książek na codzień. To pozwoliło mi na pewną ślepotę w sprawie tych schematów itd. Jak dla mnie to całkiem fajna odskocznia od wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się fabuła, zapiszę sobie tytuł i postaram się przeczytać :)
    ~Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam poprzednich książek autorki, a do tej też mnie nie ciągnie. :) Chociaż ma fajną okładkę. :>

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze, ale jestem ciekawa tej powieści. Nawet jeżeli gdzieś z tyłu głowy mam świadomość, że najpewniej wypadnie przeciętnie, to i tak jestem zainteresowana. W końcu czasem potrzeba czegoś lekkiego i niewymagającego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie tam nie przeszkadza typowy schemat tych książek, nawet wręcz przeciwnie - tym bardziej chcę je przeczytać. Każdy autor ma na dany schemat inny pomysł a Mona Kasten udowodniła w poprzedniej serii, że pisać potrafi. Dlatego czekam na wydanie całej trylogii i wtedy zabieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle tylko, że w tym przypadku pomysł na ów schemat był... banalny i sztampowy :/

      Usuń
  9. Nie mogę się nie zgodzić ;) Odmóżdża, jest schematyczna, ale uważam, że i takich książek czasem potrzebujemy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie sięgnął po typowy odmóżdżacz 😄

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie