Z głośników płynie "Last Christmas", w kuchni
unosi się zapach cynamonu, a Ty właśnie podjadasz dwunasty już
pierniczek... STOP STOP STOP, w tym roku to się nie uda, świąt może nie
być! :o
No chyba że... pomożesz i je uratujesz? ;)
No chyba że... pomożesz i je uratujesz? ;)
W czasie przedświątecznego szału (1.12 -24.12) zapraszam Was na iście świąteczny konkurs. Podobno lubicie te bardziej kreatywne, więc tym razem nikt nie zostanie wylosowany, a zwycięzcą zostanie osoba, która oszołomi mnie swoją kreatywnością.
Co trzy-cztery dni na blogu pojawiać się będą zadania konkursowe, które po prostu należy wykonać (a mówiąc prościej - udzielić na nie jak najciekawszej odpowiedzi). Pierwsze z nich poznacie już 3 grudnia. Do zabawy można przyłączyć się przez cały czas trwania konkursu, ważne, by Wasza ostatnia odpowiedź pojawiła się do 24 grudnia, do północy.
Co trzy-cztery dni na blogu pojawiać się będą zadania konkursowe, które po prostu należy wykonać (a mówiąc prościej - udzielić na nie jak najciekawszej odpowiedzi). Pierwsze z nich poznacie już 3 grudnia. Do zabawy można przyłączyć się przez cały czas trwania konkursu, ważne, by Wasza ostatnia odpowiedź pojawiła się do 24 grudnia, do północy.
Jak zostać uczestnikiem?
Konkurs skierowany jest do obserwatorów bloga*, którzy udostępnią baner konkursowy oraz (ewentualnie ;) ) polubią fanpage Półka na książki. Pierwszy Wasz komentarz powinien być samym zgłoszeniem do konkursu (jego wzór znajdziecie nieco niżej ;) ). Kiedy na blogu zawiśnie kolejne zadanie, udzielacie na nie odpowiedzi konkursowej - CO WAŻNE - nie w nowym komentarzu, a poprzez dodatnie odpowiedzi do tego, w którym zawarte jest Wasze zgłoszenie. Straszne? Niekoniecznie, chodzi o to, by nie robić zbyt dużego bałaganu i bym nie przeoczyła żadnej Waszej odpowiedzi.
* Jeśli jeszcze nim nie jesteś - nie martw się, wystarczy, że zjedziesz na sam dół strony i klikniesz "Obserwuj" ;)
O co gramy?
Nagroda jest niespodzianką (albo może "zagadką" :D ). Nie jest nią jedna rzecz. Nie jest nią (tylko) jedna książka. Zwycięzca otrzyma coś smacznego, coś ładnego i coś świątecznego, a do tego będzie miał okazję poznać Królową New Adult i jej najnowsze dziecko.
Zaintrygowani? Mam nadzieję! ;)
ZADANIA
1. Zbliżała się kolejna już wigilijna noc. Mikołaj powiódł wzrokiem dookoła swojej małej, uroczej chałupki i głośno westchnął. Każdy jej kąt (jak co roku!) wypełniały stosy prezentów, poupychane lepiej niż zrobiłby to mistrz tetrisa. Uwielbiał swoją pracę, ale dziś nie miał najmniejszej ochoty ruszać się z domu i sprzed ciepłego kominka. Nie wyleczył jeszcze zeszłotygodniowego zapalenia spojówek, w gardle nadal dziwnie drapało i -jakby tego było mało! - coraz bardziej łupało go w krzyżu. "A co, jeśli zrobię sobie wolne?" - przemknęło mu przez myśl - "W końcu każdemu należy się urlop, niechby i raz na 5916 lat". Jak pomyślał, tak też zrobił - zrzucił ze stóp duże, czarne buciory, rozpiął pasek, trzymający w ryzach coraz większy brzuch (ach, te korzenne ciasteczka i czekolada z marshmallows!), ciężko usiadł w ogromnym, mięciutkim fotelu i wyciągnął zza pazuchy "Behawiorystę" Mroza (cóż poradzi na to, że ciągnie go do mroźnych klimatów?), gotów pogrążyć się w lekturze przez najbliższych kilka godzin.
Święta bez Świętego Mikołaja? Wszyscy wiemy, że to się nie uda. Pomóż je uratować i przekonaj Mikołaja, że warto wyjść z domu i wykonać ogrom tak pożytecznej (jak jego :D ) pracy.
2. BACH!
"Behawiorysta" z głośnym hukiem upadł na podłogę, a Mikołaj - nagle lżejszy o 40 kg - poderwał się z fotela.
- Na nos Rudolfa! - zaklął - Co też mi strzeliło do tej starej łepetyny? Świąt mi się odechciało, też coś! - i z werwą zarzucił na plecy czarny wór, wypełniony pierwszą partią prezentów.
- Ekhem...Szefie? - zza drzwi nieśmiało wychyliła się elfia głowa - Chyba mamy problem...
Święty zamarł w pół kroku i z niepokojem zerknął na Burgundka ("Swoją drogą, skąd te elfy biorą tak dziwaczne imiona? Burgundek? Też mi imię", prychnął Mikołaj).
- Zdaje się, że Migotka zasnęła przy maszynie w trakcie szycia i wszystkie worki na prezenty są... Są... - zakłopotał się dzielny (zazwyczaj) Burgundek - Są...
TRACH BACH CIACH!
- ...dziurawe - szepnął przerażony elf, zerkając na Świętego i prezentowe pobojowisko wokół niego.
Mawiają, że z pustego i Salomon nie naleje, a w pustych workach i Mikołaj nie przyniesie prezentów ;) Spróbuj rozwiązać problem tego dobrotliwego staruszka i spraw, by dziurawe worki nie stanęły na przeszkodzie w dostarczeniu podarków tysiącom grzecznych (i tych mniej grzecznych) dzieci.
3. Jest takie powiedzenie "Nic nie przeraża Mikołaja", a jeśli go nie ma, to Święty właśnie udowodnił, że istnieć jednak powinno.
Ze spokojem rozejrzał się dookoła siebie, wyciągnął zza czarnego, solidnego (no jakżeby inaczej, w końcu byle chucherko nie utrzyma całego jego dobrodziejstwa inwentarza, które rośnie wraz z każdą korzenną babeczką z lukrem!) pasa najnowszego Iphone'a i raz-dwa wystukał na nim dobrze znany sobie numer. Wydał z siebie ciąg dziwnych, nierozumianych przez nikogo - a już najmniej przez Burgundka - słów, a po minucie z radością podkręcił wąsa.
- No, Burgundku, sprawa załatwiona i żadne worki czy nie worki nie popsują nam świąt - spróbował potargać niesforną czuprynę elfa, co średnio mu się udało, bo jego towarzysz - trzeba przyznać- refleks miał jak mało kto. Odwrócił się w stronę sań i wesoło zaintonował "Santa Claus is coming to town", kiedy nagle...
- BURGUNDKU! CO TO JEST, DO CIĘŻKIEGO PIERNIKA??!! - Mikołaj niemal hiperwentylował, kiedy elf podszedł do dziwnego prostokąta, który to kiedyś musiał być książką, a obecnie niebezpiecznie blisko spoufalił się ze śniegiem.
Ze spokojem rozejrzał się dookoła siebie, wyciągnął zza czarnego, solidnego (no jakżeby inaczej, w końcu byle chucherko nie utrzyma całego jego dobrodziejstwa inwentarza, które rośnie wraz z każdą korzenną babeczką z lukrem!) pasa najnowszego Iphone'a i raz-dwa wystukał na nim dobrze znany sobie numer. Wydał z siebie ciąg dziwnych, nierozumianych przez nikogo - a już najmniej przez Burgundka - słów, a po minucie z radością podkręcił wąsa.
- No, Burgundku, sprawa załatwiona i żadne worki czy nie worki nie popsują nam świąt - spróbował potargać niesforną czuprynę elfa, co średnio mu się udało, bo jego towarzysz - trzeba przyznać- refleks miał jak mało kto. Odwrócił się w stronę sań i wesoło zaintonował "Santa Claus is coming to town", kiedy nagle...
- BURGUNDKU! CO TO JEST, DO CIĘŻKIEGO PIERNIKA??!! - Mikołaj niemal hiperwentylował, kiedy elf podszedł do dziwnego prostokąta, który to kiedyś musiał być książką, a obecnie niebezpiecznie blisko spoufalił się ze śniegiem.
- Pr...Prezent - wybąkał oszołomiony stworek - "Harry Potter i kamień filozoficzny", jeśli mam być precyzyjny jak szwajcarski zegarek. Dla... - przerwał na chwilkę i spróbował odczytać niemal doszczętnie zniszczoną etykietkę na niemal doszczętnie zniszczonej książce - dla niejakiego Percy'ego Jacksona. To... To była ostatnia sztuka - spojrzał na Świętego z oczami, w których szkliły się łzy - I co my teraz zrobimy?
No właśnie, co? Magazyny Świętego Mikołaja są ogromne i znajdziesz w nich dosłownie każdą książkę, prócz wspomnianego Pottera. Poleć Mikołajowi i wpadającemu w histerię Burgundkowi powieść, która zachwyci Percy'ego Jacksona, nastolatka lubiącego przygody i nadto obeznanego w greckiej mitologii.
4. -Nie histeryzuj, kolego - śpiewnie powiedziała ubrana w czerwoną, tiulową sukienkę elfka, jedną ręką poklepując zanoszącego się już szlochem Burgundka po plecach, a drugą podtykając mu pod sam nos lśniący nowością bestseller Riordana - Czytałam to dwa dni temu i założę się o najlepszy cydr świata, że jak nic spodoba się temu... - zerknęła na Świętego - Jak mu tam było?
- Percy. Percy Jackson.
- A tak, właśnie. Percy'emu - znów spojrzała na Mikołaja, tym razem z lekkim niepokojem - Szefie, pamiętałeś o Rudolfie...?
Święty Mikołaj za nic nie wiedział, o czym to miał pamiętać. Rudolf, jego najlepszy (i jeśli ma być szczery, najukochańszy) renifer z całego zaprzęgu jeszcze nigdy go nie zawiódł, nigdy nie chorował i... "PSIAKOSTKA!" - wymamrotał, bo też właśnie przypomniał sobie, że rano miał napoić swego - ostatnio dziwnie pokasłującego - towarzysza Naparem Babuni "Zdrów jak ryba".
- Szefieeeeee - Błyskotka położyła obie ręce na biodrach i zaczęła złowieszczo tupać nogą - CZYŻBYM NIE MÓWIŁA CI, ŻE BEZ RUDOLFA Z ZAPRZĘGU NICI???!!!
Święty spuścił wzrok, kiedy to do głowy wpadł mu przedziwny, ale bardzo skuteczny pomysł. "Nie, nie mogę", jeszcze przez chwilę próbował być racjonalny, po czym twarz rozjaśnił mu uśmiech - "A może jednak...?"
- Błyskotko, zrobimy tak....
Co też wymyślił ten Mikołaj? Dopisz dalszy ciąg historii i pomóż załodze z Laponii postawić Rudlofa na nogi ;)
5. -Wiesz, Migotko, może ten nasz Mikołaj jest zapominalski i czasem niedbały, ale głowę to on ma nie od parady i jak już coś wymyśli to... To ratuje nas wszystkich jak ta rodzinka Iniemamocnych - rzekła piętnaście minut później Błyskotka, po czym siarczyście cmoknęła w czerwony nos zdrowego jak ryba Rudolfa.
Migotka skwapliwie przytaknęła, bo kto jak to, ale Błyskotka zwykle ma rację (no i wolała się zbytnio nie narażać, przecież sama miała trochę za uszami, ach, te przeklęte worki!). Uścisnęła Rudolfa, posypała go resztkami gwiezdnego pyłu i pobiegła poszukać Burgundka, który w tym samym czasie szykował się już do wspólnej podróży z Mikołajem. Właśnie poprawiał soczyście zieloną muszkę, kiedy dumna z siebie Migotka wkroczyła (jak zwykle zbyt donośnie) do pokoju.
- Burgundku, wszystko dopięte na ostatni guzik. Możecie jechać - elfka podeszła do starszego kolegi i niemal podskakiwała z radości.
- Rudolf zdrowy? - spojrzał na nią z pewną dozą podejrzliwości (wiadomo, przezorny zawsze ubezpieczony!)
- Jak nigdy dotąd - posłała mu promienny uśmiech.
- Zatankowałaś sanie?
- Toną gwiezdnego pyłu
- A Mikołaj? Gotów do drogi?
- Jak najbardziej. Właśnie żegna się z Panią Mikołajową - wyśpiewała, po czym odtańczyła dziki taniec radości.
- Hm... Migotko. A wybrałaś może piosenkę, która będzie motywem przewodnim tegorocznych świąt? - spytał Burgundek swoim najbardziej wyważonym tonem, wszak znał Migotkę nie od dziś i wiedział, że mimo wielkiego serducha to oleju w głowie u niej jednak troszkę brakuje - Migotko...?
- Ja... Yyy... - zająknęła się zgaszona przez kolegę elfka - Ja... Chyba zapomniałam! - wyrzuciła z siebie, po czym puściła się biegiem w stronę Błyskotki, z dala od rozczarowanego wzroku Burgundka.
Każde święta mają piosenkę, która podczas ich trwania jest słuchana przez wszystkich i na okrągło. Chyba nie pozwolimy, by drobne niedbalstwo panny Migotki odebrało nam radość świąt i sprawiło, że spędzimy je w ciszy...? Przejrzyjcie youtube, posłuchajcie radia, poszperajcie w swojej pamięci - na pewno dacie radę znaleźć odpowiednią na ten rok piosenkę. Ach - i nie bądźcie jak Migotka - nie zapomnijcie uzasadnić swojego wyboru ;)
6. -Ach, Burgundku, nie jestem podejrzliwy, ale nie ma - na nos Rudolfa, nie ma! - innego rozwiązania. Tym razem ten stary dureń prawie nas wykończył - rzekł Mikołaj, zgrabnie układając ostatni już w tym roku prezent pod elegancko ubraną choinką.
Elf tylko kiwał głową. Uznał, że wspominanie o trwających już 2 miesiące wakacjach Grincha jest lekko pozbawione sensu (swoją drogą, ile on, Burgundek by dał, żeby - jak Grinch - prażyć się teraz w kalifornijskim słońcu!). Podał Świętemu stojącą na drewnianym stoliczku szklankę ciepłego mleka i już - już sięgał po pierniczek, kiedy zauważył, że po prostu go nie ma. Burgundek w sekundę zbladł. I to tak bardzo, że gdyby nie różnica we wzroście (no dobrze, może i niewielka - NIEWIELKA! - w urodzie), można by go spokojnie pomylić z pewnym słynnym Cullenem.
Pamiętał jak dziś, co powiedziała mu dwieście lat temu pani Orzeszek, jego nauczycielka PiPPDL (znanego też jako "Przetrwanie i Poruszanie się Po Domach Ludzkich). Na zawsze zakodował w swoim bystrym rozumku, że tylko odpowiedni poczęstunek pozwoli Mikołajowi odnaleźć drogę do danego domu w kolejnym roku. "A przecież jeśli za rok tu nie dotrzemy, to nie dotrzemy już nigdy!" - przemknęło przez myśl Burgundkowi, który powoli przestawał upodabniać się do Edwarda, za to coraz bardziej przypominał kolorem twarzy zombie. "A jeśli już nigdy nas tu nie będzie, to mieszkające w tej chałupce szkraby zapomną o magii świąt. Zapomną! I przestaną wierzyć!" - rozmyślał dalej elf i wpadał w jeszcze większe przerażenie.
- Co robić, co robić? - szepnął do siebie, ukradkiem zerkając na Świętego, który ewidentnie czekał już na swoją przekąskę i powoli zaczynał się niepokoić jej brakiem.
Na talerzyku zabrakło pierniczków, a ustalony tysiące lat temu dekret nadal obowiązuje. Bez poczęstunku Mikołaj nigdy nie odwiedzi już domu, który go należycie nie ugościł. Od czego jednak jesteście Wy i Wasze światłe umysły? ;) Pomóżcie Burgundkowi zorganizować odpowiednią przekąskę i - ostatni już raz - uratujcie święta ;)
Baner konkursowy
Wzór zgłoszenia
Chcę uratować święta
Obserwuję jako:
Lubię na FB jako :
Udostępniam baner : (link)
Mój e-mail :
Powodzenia! Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić podczas wykonywania zadań konkursowych :)
Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu i sponsorem nagród jest Paulina. autorka bloga Półka na książki
2. Konkurs trwa od 01.12.2016 r. do 24.12.2016 r. do godziny 23:59. Zgłoszenia które pojawią się później, nie będą brane pod uwagę.
1. Organizatorem konkursu i sponsorem nagród jest Paulina. autorka bloga Półka na książki
2. Konkurs trwa od 01.12.2016 r. do 24.12.2016 r. do godziny 23:59. Zgłoszenia które pojawią się później, nie będą brane pod uwagę.
3.
Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest wyrażenie chęci wzięcia w nim
udziału poprzez napisanie "Chcę uratować święta" w zgłoszeniu konkursowym, wykonanie sześciu zadań, które będą publikowane przez cały czas trwania konkursu
oraz dołączenie do obserwatorów bloga.
4. Należy umieścić baner konkursowy na swoim blogu lub udostępnić go na FB/google+/Instagramie
5. Uczestnikiem może być każdy, kto posiada adres korespondencyjny na terenie Polski.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony spośród wszystkich osób, które spełnią określone w regulaminie warunki, a do tego udzieli najciekawszych odpowiedzi na zadania konkursowe
7. Wyniki konkursu pojawią się na blogu w ciągu 7 dni od daty jego zakończenia.
8. W przypadku gdy liczba zgłoszonych osób będzie mniejsza niż 20 - konkurs zostanie anulowany
8. W przypadku gdy liczba zgłoszonych osób będzie mniejsza niż 20 - konkurs zostanie anulowany
9. Zwycięzca powiadomiony zostanie mailowo. Na wiadomość zwrotną czekam 3 dni, w razie jej braku wybiorę innego szczęśliwca.
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr4, poz. 27 z późn. zm.).
11. Zastrzegam sobie prawo wprowadzenia zmian w regulaminie w trakcie trwania konkursu.
12. Udział w konkursie równoznaczny jest z akceptacją regulaminu
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr4, poz. 27 z późn. zm.).
11. Zastrzegam sobie prawo wprowadzenia zmian w regulaminie w trakcie trwania konkursu.
12. Udział w konkursie równoznaczny jest z akceptacją regulaminu
Brzmi ciekawie, chętnie wezmę udział! :)
OdpowiedzUsuńPS. Można już zamieszczać komentarze ze zgłoszeniem swojego uczestnictwa ;) Wzór takiego zgłoszenia znajdziesz powyżej ;)
UsuńBardzo mnie zaintrygowałaś! *.* Ciekawa jestem, co to za kreatywne zadania konkursowe, hmmm? :D
OdpowiedzUsuńCzemu zawsze dowiaduje się o fanpagach blogów dopiero wtedy, kiedy pojawia się jakiś konkurs?? :D
Chcę uratować święta!! ♥
Obserwuję jako: Marta Rumin
Lubię na FB jako : osoba powyżej
Udostępniam baner : bookmania46.blogspot.com
Mój e-mail : bookmania46@gmail.com
Nie mogę się już doczekać! :*
Chcę uratować święta :)
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Ola F (albo Souvenirmaniac, zależy jak blogger wyświetli)
Lubię na FB jako: Aleksandra F
Udostępniam baner: http://souvenirmaniac.blogspot.com/
Mój e-mail: a.flusz@gmail.com
Oki oficjalnie się zgłaszam :3
OdpowiedzUsuńChcę uratować święta!
Obserwuję jako: Potter Head
Lubię na FB jako: Dominika Chmara
Udostępniam baner: https://purpleguymonster.blogspot.com
Mój e-mail: Potterhead23@wp.pl
Mikołaju! A co zrobią te wszystkie biedne ciasteczka, szklanki mleka i inne pyszności, które na ciebie czekają? Zostaną wyrzucone! Chcesz na to pozwolić?! A może wolisz napełnić nimi swój brzuch?
Usuń2.
UsuńMikołaj chodził po chatce i myślał co by tu zrobić z dziurawymi workami. Przecież nie wpakuje sobie prezentów do brzucha! Nagle do głowy przyszedł mu pomysł.
- Burgundku! Zbierz mi tu całą drużynę! Niech wszyscy zbiorą jak najwięcej gałązek i zaczną pleść koszyki!
- Robi się szefie! - Zasalutował elf i wybiegł z domku.
Niecałą godzinę później fabrykę zabawek św. Mikołaja można by równie dobrze nazwać "Wytwórnią koszyków". Wszyscy pomocnicy brodatego pochłonięci byli pleceniem koszy, które to miały zastąpić worki na prezenty tego roku. Gotowe plecionki zostały zapakowane na obszerne sanie, a w każdej znajdowały się przynajmniej 3 pakunki - Zależnie od wielkości.
- Dobra robota. - Przygruby staruszek otarł spocone czoło i uśmiechnął się promiennie do skrzatów.
3.
UsuńMikołaju. Jestem pewna, że wspomniany Pan Jackson do szaleństwa zakocha się w trylogii Delirium - niepokojącym thrillerze pełnym niezwykłych wątków, mądrych cytatów, wartościowych przemyśleń bohaterów oraz innych równie ciekawych składowych dzieła. Jeżeli kiedykolwiek ów Pan Jackson zastanawiał jak wyglądałoby życie bez miłości, to jest to książka dla Niego.
4.
Usuń[...]
- Przynieś mi tu szybko wspomniane lekarstwo oraz strzykawkę. Prędko, prędko!
Elfka nie wiedząc co chce zrobić święty bez protestów pognała po lekarstwo, przebierając swoimi malutkimi nóżkami.
- Mikołaju...chyba nie chcesz...?
- Chcę. - Odparł staruszek z dziwnym uśmiechem na ustach.
Błyskotka powróciła z niewielką buteleczką wypełnioną uzdrawiającą cieczą oraz strzykawką starannie zawiniętą w chusteczkę higieniczną.
- Chodźmy zatem do Rudolfa.
Cała trójka pomaszerowała do renifera, podśpiewując pod nosem świąteczne piosenki.
- Przyjacielu. - Ulubieniec dzieci spojrzał na swojego zwierzęcego kompana. - Zaraz wstaniesz na nogi.
Mikołaj wziął strzykawkę oraz buteleczkę, a następnie napełnił narzędzie medyczne leczniczą substancją.
- Szefie! Przecież on panicznie boi się igieł! - Przypomniał wystraszony Burgundek.
- I to właśnie nam pomoże. - Uchyliwszy delikatnie drzwi od boksu staruszek pochylił się nad schorowanym kompanem i przyłożył igłę do jego uda.
Czując lekkie ukłucie czerwononosy zerwał się gwałtownie i wybiegł ze swojego dotychczasowego miejsca pobytu.
- Mówiłem, że zadziała. - Na twarzy białobrodego pojawił się uśmiech.
5.
UsuńHmmm...
Spośród wszystkich świątecznych utworów, myślę że najlepszym na tegoroczne Boże Narodzenie będzie "Let It Snow". Mimo że nie napomina o tym chrześcijańskim święcie, według mnie jest najodpowiedniejszym muzycznym podkładem do obchodów tego niezwykłego dnia, w którym to Jezus w Betlejem się narodził. Do tego bardzo szybko wpada w ucho :)
6.
Usuń- Szefie, proszę wybaczyć. - Zanim Święty Mikołaj zdążył coś powiedzieć, jego pomocnik zniknął z pokoju, zostawiając po sobie chmurę dymu.
- Co by tu...Już wiem!
Pochwyciwszy jakikolwiek jogurt- oczywiście naturalny!- oraz kilka innych produktów z pobliskich szafek, malec zaczął układać sobie w głowie przepis na pewną przekąskę, której kiedyś nauczyła Go babcia.
Mieszając okruchy ciastek, wspomniany wcześniej jogurt i przygotowując czekoladową polewę, co chwilę zerkał na Mikołaja, który coraz bardziej zniecierpliwiony czerwieniał na twarzy- pewnie od nadmiaru za ciepłych, jak na pokojową temperaturę , ubrań.
- Mam!- Burgundek pochwycił gotowe kuleczki oblane czekoladą i zaniósł je swojemu "Panu"- Proszę. Były schowane głęboko w lodówce- Podsunął pod nos brodatego pyszności.
- Nareszcie. - Staruszek uśmiechnął się i zajął świeżo przygotowanymi przysmakami.
Oczywiście, że chcę uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Dominika Jachimowska
Lubię na FB jako: Dominika Jachimowska
Udostępniam baner: booksofsouls.blogspot.com (na bocznym pasku na dole)
Mój email: d-jachimowsk@wp.pl
:)
1. Drogi Mikołaju! Ja wiem, że temperatura za oknem nie zachęca, że odechciewa się na samą myśl o zakładaniu na siebie tylu warstw grubych kurtek, swetrów i szalików (nie wspominając o tym, że potem trzeba się schylić, żaby zawiązać buty!), a śnieg zamiast uroczego, lepiącego puchu przypomina raczej wodnistą, brudną breję. Wiem, że wolałbyś ubrać puchate kapcie renifery, wskoczyć pod cieplutki kocyk i zaszyć się gdzieś w pobliżu kaloryfera w doborowym towarzystwie ,,Behawiorysty", ale... tylko pomyśl, jakie poruszenie na świecie wywołałaby Twoja nieobecność! We wszystkich stacjach telewizyjnych, w nagłówkach gazet i relacjach radiowych mówiono by o Twoim zniknięciu. Ludzie zaczęliby się martwić o nadchodzące Święta, bo Twoje pojawienie się zawsze rozpoczynało ten magiczny, grudniowy czas świątecznej magii. Nie chciałbyś zobaczyć rozczarowania na twarzach milionów dzieci, które we wtorek rano nie znajdą obok swojego łóżka żadnego prezentu. Drogi Mikołaju, bez ciebie Święta to nie to samo! Proszę, wpakuj się do swoich sań i odwiedź wszystkich oczekujących na niezwykły podarunek. Czekają się radosne śmiechy, okrzyki radości i łzy szczęścia, a na pewno stosy ciasteczek i ciepłego mleka! :)
Usuń2. Dom, w którym swoje miejsce mają tysiące skrzatów, pani Mikołajowa oraz renifery musi mieć naturalnie mnóstwo kołder i poduszek. Proponuję pozszywać ze sobą wszystkie poszewki i utworzyć z nich jeden ogromny worek na prezenty. Jeśli zapędzimy do pracy wszystkich pomocników świętego Mikołaja na pewno zdążymy przed świętami! :)
UsuńChcę uratować święta! :3
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Olcia czyli Złodziejka zapisanych stron
Lubię FB jako: Ol Cia
Udostępniam baner:http://zlodziejka-zapisanych-stron.blogspot.com/p/konkursy.html
e-mail: zlodziejka-zapisanych-stron.blogspot.com
Chcę uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Anna K.
Lubię na FB jako : Ania Kozak
Udostępniam baner : https://zycioweburitto.wordpress.com/konkursy/
Mój e-mail : lily.black.208@gmail.com
ETAP 1.
UsuńNagle drzwi za nim otworzyły się z hukiem wpuszczając do pomieszczeni fale lodowato zimnego powietrza. Mikołaj zagłębił się bardziej w swój wielki fotel. Wiedząc, że nie uda mu się już skupić na książce odłożył ją i pilotem włączył stojący przed sobą telewizor mając nadzieje, że da ty samym do zrozumienia, że jest bardzo zajęty.
-Cześć Mikuś, jak tam? Gotowy do drogi?
Postać w podskokach pojawiła się tuż przed nim. Ubrana w elfi kostium dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha, zasłaniając mu kolejny odcinek „B jak Bałwan”
-Nigdzie nie jadę- wymamrotał naciągając na siebie ciepły koc.
Uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny zastąpiony przez szczere zdziwienie.
-Co?- przekrzywiła głowę i zamrugała szybciej oczami.
-To co słyszysz, nigdzie w tym roku nie jadę, mam dość! Jestem zmęczony, na zewnątrz jest zimno a w telewizji właśnie leci matron mojego ulubionego „B jak Bałwan”, więc odsłoń mi z łaski swojej- ostatnie słowa wypowiedział już z ustami pełnymi piernikowego popcornu.
-Ty żartujesz?
-A wyglądam? Jak chcesz się wlec przez cały świat w taką pogodę to proszę bardzo, jeśli nie to siadaj obok.-wskazał stojący bok pusty fotel
-A żebyś wiedział, że polecę! Polecę i wykonam Twoją robotę znacznie lepiej niż Ty! Teraz to ja będę sławna i nie powstrzymasz mnie!
Mikołaj przewrócił oczami znad kubka z gorącą czekoladą.
-Daj spokój młoda, na nie takie rzeczy nie działają.
Dziewczyna westchnęła cicho i opadła na miękki fotel od razu się w nim zapadając.
-No dobra niech CI będzie, w takim razie dzwonię do Grincha.- wyciągnęła z kieszeni telefon ozdobiony niczym świąteczny piernik i zaczęła wybierać numer.
-Co?- w stronę telewizora poleciało kilka na wpół przeżutych ziarenek popcornu- Zwariowałaś? Po co chcesz dzwonić do tego zielonego worka pełnego kremówek!
-On jada krówki nie kremówki.
-I co z tego?! Nie znoszę krówek nie ufam ludziom, którzy nie lubią pierników!- nachylił się świdrując ją ciemnymi oczami.-Po co Ty do niego dzwonisz?
-Muszę mu powiedzieć, że wreszcie wygrał, świat w tym roku nie będzie.
-A skąd ten dziwny pomysł? – miska z popcornem potoczyła się po podłodze, gdy Mikołaj poderwał się z fotela.
-Nie ma świąt bez Mikołaja a Ty powiedziałeś, że nigdzie się nie ruszasz.
-Ja? Nic takiego nie powiedziałem! Zbieraj się, bo nie zdążymy- wpadł na wieszak próbując wcisnąć stopy w wielkie, czarne buty. –Nie pozwie by to zielone, krówkożerne stworzenie bez krzty poczucia stylu myślało, że ze mną wygrało! A Ty co? Leniuchować Ci się zachciało? Rusz tyłek odpoczywać będziesz jutro! Lecimy ratować święta.
Uśmiechając się pod nosem dziewczyna rzuciła się do ciężkich drzwi.
Etap 2.
Usuń-Ale…ale jak to dziurawe?- Mikołaj poczuł w ustach wielką kulę, która ciążyła mu niemiłosiernie.-No to może je zaszyjmy?- rzucił, chociaż wiedział, jaką usłyszy odpowiedź.
-Nie zdążymy, to by nam zajęło cały dzień a wtedy już będzie za późno.- wielkie oczy elfa zaskrzyły się od łez.
Mikołaj nie mógł na to patrzeć, bał się, że zaraz sam się rozpłacze. Odwrócił się i powoli rozejrzał po pokoju. Zamknął oczy i wtedy go olśniło!. Wyciągnął z kieszeni stary telefon komórkowy i szybko wykręcił numer. Głos w słuchawce odezwał się po trzecim sygnale.
-Co jest?
-Chodź tutaj natychmiast, jesteś nam potrzebny.
-Ło Jezu, Mikołaj właśnie do wanny wszedłem to nie może poczekać?
-Nie.-rozłączył się bez żadnych wyjaśnień.
Nie czekali nawet dziesięciu minut, gdy w drzwiach pojawił się młody elf, blond włosy wciąż miał wilgotne a za uszami dało się dostrzec resztki piany, lecz jego kostium był dokładnie wyprasowany.
-ElfinGyver do usług. Co się stało?
Mikołaj pomachał mu przed nosem podartymi workami. Stworek wziął jeden z nich, przyjrzał mu się dokładnie, przełożył kilka palców przez dziurę w miejscu gdzie szwy powinny łączyć dwie warstwy materiału. Po czym westchnął, spojrzał najpierw na przestraszonego Mikołaja, później na zapłakanego Burgundka i przygryzł wargę.
-Poczekajcie tutaj chwilę.
Zniknął za bocznymi drzwiami.
Burgundek rozpłakał się już na dobre.
-Już po nas, nawet on nam nie pomoże!
-Nie panikują, weź się w garść…
Ucichli, gdy po pokoju poniosło się skrzypienie drzwi. Ku ich zdziwieniu obok ElfinGyvera szedł niski, skulony, starszy elf w okularach.
-Poznajcie Karmelka, pracuje u nas w księgowości.
-To my mamy taki dział?- Mikołaj naprawdę się zdziwił.
-A no mamy.
-Ok., ale jak on ma nam pomóc?
-Karmelek pokaż im, co tam masz.
Staruszek wsadził ręce do kieszeni, z jednej z nich wyciągając zszywacz do papieru z wizerunkami pierniczków a z drugiej czerwoną taśmę izolacyjną.
-Jeden łapie zszywacz i każdy z worków zszywa dokładnie pięcioma zszywkami a drugi bierze taśmę i zakleja potem te zszywane miejsca. Jasne?
Obaj przytaknęli łapiąc rzucane im przedmioty.
-No to do roboty i nie dziękujcie.
Etap 3.
Usuń-Najważniejsze to nie panikować.-Mikołaj wziął trzy bardzo głębokie oddechy. -Ok, co ostatnio czytaliście?- przebiegł wzrokiem po zebranych elfach.
-Ostatnio?
-No...w ostatnim czasie. Chyba musieliście coś czytać!- podniósł wzrok widząc ich zaskoczone spojrzenia.
-Na cukrowe laski, chyba i wam muszę zacząć dawać książki na święta.
-Właściwie to ja coś czytałam...jakiś czas temu.-elfka była mała, jednak nie dało się oderwać wzroku od jej wielkich zielonych oczu. To chyba właśnie od nich dostała imię Miętówka.
Mikołaj odetchnął z wyraźną ulgą i uśmiechnął się zachęcająco.
-Świetnie, to opowiedz nam coś więcej.
-Pamiętam,że była tam jakaś czarownica, albo wiedźma i...i...wampir! I oni szli i przeżywali różne przygody. I ona jeździła na koniu i oni się najpierw nie lubili a potem się zaprzyjaźnili. I pamiętam,że bardzo się na tej książce śmiałam.
Mina Mikołaja jasno pokazywała,że ten słowotok musi pokonać bardzo długą drogę by trafić do jego mózgu.
Przełknął głośno ślinę, westchnął i przetarł dłonią oczy.
-Dobrze...a pamiętasz jaki był jej tytuł?
-Nie. Albo tak! Już pamiętam. Zawód:Wiedźma Olgi Gromyko!
Dziewczyna uśmiechnęła się od jednego sterczącego ucha do drugiego.
-Świetnie, w takim razie problem rozwiązany.
Chce uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Gosia
Lubię na FB jako Małgorzata J
Mój email gosia241001@wp.pl
Udostępniłam na fb udostępniła zdjęcie użytkownika Półka na książki.
Nadszedł wyczekiwany dzień. Wigilia. 24 grudnia. Choinki pięknie ubrane, dzieci wystrojone. Wszyscy zjedli już kolację i czekają...Na co? Oczywiście że na Mikołaja!
UsuńTymczasem w Laponii:
-O jak dobrze. W końcu mogę sobie odpocząć. Cały rok przeglądam nagrania, które dziecko jest grzeczne a które nie. cały rok szykuje prezenty dla wszystkich a potem cały dzień jeżdżę od domu do domu i rozdaję prezenty. Psy nie raz mnie ganiały, w kominach ogień, nie raz się poparzyłem. I co za to mam? Za cały rok pracy? Szklankę mleka i ciasteczko.
Z tymi słowami Mikołaj zasnął. Wtedy do jego sypialni wbiega przerażony elf o imieniu Jacek.
_ Święty Mikołaju!!!- krzyczy- Co też się dzieje? Renifery już stoją gotowe od odlotu a Mikołaj sobie śpi?
Tymczasem u dzieci:
Już prawie dochodzi północ a jeszcze żadne dziecko nie otrzymało prezentu. Z smutkiem na twarzy kładą się spać.
W Laponii:
Mikołaj się budzi i patrzy się na elfa
-O co ci chodzi? Przez cały rok pracy nie należy mi się odpoczynek?
- Ależ świety mikołaju odpoczynek? Jutro. Dziś dzieci czekają na ciebie. Co powiesz im za rok? Jeżeli nie dostaną żadnego prezentu?
Wtedy Mikołaj zrozumiał że nie czas na odpoczynek. Szybko się ubrał i wyruszył wraz z reniferami do dzieci.
Mikołaj strasznie sie przestraszył. Co oni teraz zrobią?
OdpowiedzUsuń-Nie ma worków?-Zapytał Mikołaj chcac sie upewnic.
- Niestety- wyszeptał przestraszony elf.
Twarz Mikołaja poczerwieniała z złośći.
-Musimy szybko cos wymyslic. Niech Migotka pozaszywa worki, tyle ile zdąży a my jedziemy. Przygotuj renifery.
- Szefie ale gdzie?
- Dowiesz sie na miejscu.
Usmiechniety Mikolaj szybko sie ubral i wyszedl na dwor. Renifery staly już gotowe do jazdy. Gdy elf i Mikolaj usiadli do san, świety krzyknał
- W kierunku do miasta renifery. Prosto do supermarketu, kupimy torbki, w ktorych rozdamy dzieciom prezenty.
- To swietny pomysl. Lećmy.
I wyruszyli. Do powrotu Mikolaja, Migotka tak sie spieszyla ze zdaźyla pozaszywac polowe workow.
I tym wlasnie sposobem Mikolaj zdazyl na czas rozdac wszystkie prezenty, a elfka obiecala ze juz nigdy nie zasnie wczasie pracy.
Koniec!
Burgundek może dać jako prezent takie książki jak: ,,Wilk" Katarzyny Miszczuk lub ,,Ocalona" Aprylenne Pike. Bardzo ciekawe książki. Dużo się w nich dzieje.
UsuńChcę uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Gab riela
Lubię na FB jako: -
Udostępniam baner: http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/p/konkursy.html
Mój e-mail: gabolek000@o2.pl
Moja odpowiedź jest kontynuacją tekstu.
Usuń1. „Nie wyleczył jeszcze zeszłotygodniowego zapalenia spojówek, w gardle nadal dziwnie drapało i -jakby tego było mało! - coraz bardziej łupało go w krzyżu. "A co, jeśli zrobię sobie wolne?" - przemknęło mu przez myśl - "W końcu każdemu należy się urlop, niechby i raz na 5916 lat". Jak pomyślał, tak też zrobił - zrzucił ze stóp duże, czarne buciory, rozpiął pasek, trzymający w ryzach coraz większy brzuch (ach, te korzenne ciasteczka i czekolada z marshmallows!), ciężko usiadł w ogromnym, mięciutkim fotelu i wyciągnął zza pazuchy "Behawiorystę" Mroza (cóż poradzi na to, że ciągnie go do mroźnych klimatów?), gotów pogrążyć się w lekturze przez najbliższych kilka godzin.„
Wtem do drzwi zapukał ktoś donośnie, przerywając Mikołajowi czytanie dwusetnej strony. Westchnął ciężko i już miał się zwlec z fotela, kiedy zaświtała mu myśl, iż może poudawać, że wcale nie ma go w środku. Przecież to naturalne – w końcu wielkimi krokami zbliżała się ta godzina i ten wielki dzień, w którym miliardy dzieciaków na całym świecie otrzyma podarki. Niech żyją w przekonaniu, że już obdarowuje najmłodszych prezentami. „Ale gdyby tak… Och cóż, próbować nie zaszkodzi” – wcisnął się głębiej w fotel.
- Mikuś! – zawołał donośnie jakiś kobiecy głos, na dźwięk którego ociężały pan z brodą poskoczył, jakby co najmniej się paliło. – Nie udawaj już! Przecież widzę Rudolfa i Pyszałka i całą resztę, no i sanie! Niby taki sprytny, a zapomniałeś ukryć coś najoczywistszego! Otwieraj mi w tej chwili!
- T-tak kochanie! Już idę – odkrzyknął do Pani Mikołajowej, udając się prędko w stronę drzwi.
- No wreszcie – powiedziała podstarzała blondynka, ściągając czerwone, puchate rękawice. – Co ty sobie w ogóle myślisz? Dzieciaki na ciebie liczą, a ty co? W tamtym roku, gdyby nie nasze dzielne elfy, raz na zawsze zaprzepaściłbyś gwiazdkę. Jak widzę mamy powtórkę z rozrywki! – warknęła. Choć bardzo kochała swojego męża, już od jakiegoś czasu nie mogła znieść jego zachowania. Zaczynał bowiem myśleć wyłącznie o sobie, a przecież jako prawdziwy mikołaj z powołania, powinien mieć na celowniku również dobro innych.
Pani Mikołajowa usiadła na jego mięciutkim fotelu, on w tym czasie zamknął drzwi i potulnie do niej podszedł.
- Ale… ale moja najjaśniejsza gwiazdko, popatrz no na mnie. Widzisz te oczy? Zapalenie spojówek nie opuszcza mnie od tygodnia. Słyszysz mój głos? – charknął donośnie – Prawie nie mogę mówić. – Pochylił się do przodu i złapał za plecy. – A teraz jeszcze bolą mnie krzyże. Widzisz to? Przecież nie mogę ruszać się z domu w takim sta…
- Bzdury! – przerwała jego wywód. – Nie bawimy się w Czerwonego Kapturka, nie jesteś wilkiem tylko Mikołajem! Dobrze cię widzę, słyszę i uważam, że twój stan nie jest najgorszy. Możesz chodzić? – zapytała, wertując „Behawiorystę”.
- Ja.. – rozglądnął się po pomieszczeniu pełnym prezentów.
- Odpowiedz proszę – ponagliła.
- No, mogę.
- To wspaniale! Widzisz na oczy?
- Tak – przełknął głośno ślinę. Poczuł, jak krople potu spływają mu po czole.
- Głos i tak ci się nie przyda, musisz być cicho. – Poczuł, że znajduje się na przegranej pozycji. – Raz, dwa! Pakuj sanie, czas obdarować dzieci.
- Dobrze kochanie – powiedział zawiedziony. Nici z jego relaksu.
- Do zobaczenia jutro – powiedziała wstając, cała uśmiechnięta. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek. – Rozpromień się! Czeka cię tyle smakołyków po drodze... No dobrze, powodzenia!
Nagle obudził się ze snu….
2. „BACH!
OdpowiedzUsuń"Behawiorysta" z głośnym hukiem upadł na podłogę, a Mikołaj - nagle lżejszy o 40 kg - poderwał się z fotela.
- Na nos Rudolfa! - zaklął - Co też mi strzeliło do tej starej łepetyny? Świąt mi się odechciało, też coś! - i z werwą zarzucił na plecy czarny wór, wypełniony pierwszą partią prezentów.
- Ekhem...Szefie? - zza drzwi nieśmiało wychyliła się elfia głowa - Chyba mamy problem...
Święty zamarł w pół kroku i z niepokojem zerknął na Burgundka ("Swoją drogą, skąd te elfy biorą tak dziwaczne imiona? Burgundek? Też mi imię", prychnął Mikołaj).
- Zdaje się, że Migotka zasnęła przy maszynie w trakcie szycia i wszystkie worki na prezenty są... Są... - zakłopotał się dzielny (zazwyczaj) Burgundek - Są...
TRACH BACH CIACH!
- ...dziurawe - szepnął przerażony elf, zerkając na Świętego i prezentowe pobojowisko wokół niego.”
- Tylko nie to! Naprawdę? Za co ja wam tu płacę. Zawołaj mi Migotkę, ale już! – powiedział do Burgundka, którego wystające uszy zrobiły się nagle czerwone.
„Tak to jest, kiedy się samemu nie dopilnuje wszystkiego. Ale z drugiej strony, przecież ja też jeszcze chwilę temu chciałem udawać, że mnie nie ma w pomieszczeniu...” – pomyślał.
- O-oczywiście, szefie – odpowiedział zaaferowany i wybiegł prędko za drzwi.
Mikołaj nie zdążył nawet dobrze się odwrócić, kiedy dwa elfy zjawiły się obok niego.
- Jak to jest, że potraficie się przemieszać tak szybko, ale kiedy idzie o pracę, potraficie zasnąć przy produkcji? – zapytał Święty, cały zirytowany. – Migotko – uniósł palec ku górze, a ta skuliła się nieznacznie, chowając twarz w swoich ciemnych włosach – ostatni raz takie coś. Pamiętasz gwiazdkę sprzed dwóch lat? No co zrobiłaś?
Migotka rozglądnęła się po pomieszczeniu, szukając wsparcia u lalek barbie walających się w stosie rozsypanych prezentów.
- Japomyliłamzamówienia… - wycisnęła z siebie wreszcie.
Mikołaj zmarszczył brwi.
- Mogłabyś powiedzieć to wyraźniej?
- Pomyliłam z-zamówienia, szefie. Ale ja nie chciałam. I teraz też nie, ale widzi Święty, ja jestem taka roztrzepana, ja nie powinnam w ogóle tu pracować, ja się nie nadaję – powiedziała przez łzy. Burgundek otoczył ją opiekuńczo ramieniem, a ta wtuliła się w niego i zaczęła szlochać.
- Och już dobrze - powiedział wreszcie Mikołaj, patrząc na zapłakaną elfkę. Poczuł, jak cały gniew i irytacja uchodzą z niego, topniejąc niczym śnieg przy temperaturze na plusie. – Mamy mało czasu!
- Święty, a gdyby spróbować zaszyć te worki? – zapytał Burgundek.
- Nie. To zajęłoby zbyt dużo czasu. Wydaje mi się, że nie mamy też żadnych zapasowych worków – zamyślił się na chwilę, co jakiś czas drapiąc po brodzie. – Burgundku, Migotko, czy mamy klej na gorąco i kawałki materiału?
- Tak, szefie! – rozpromieniła się elfka. – To ja przygotuję plan produkcji, opracuję strategię, zatrudnię najlepszych elfów i…
- Migotko, ja potrzebuję tego teraz – zaśmiał się Mikołaj.
- No tak, przecież wiedziałam – speszyła się. – Dobrze, zwołam moich współpracowników i zaraz wszystko naprawimy!
Zniknęła w momencie, a kiedy wróciła, praca ruszyła pędem, tak, że po zaledwie godzinie już żaden worek nie miał dziury.
3. Jest takie powiedzenie "Nic nie przeraża Mikołaja", a jeśli go nie ma, to Święty właśnie udowodnił, że istnieć jednak powinno.
OdpowiedzUsuńZe spokojem rozejrzał się dookoła siebie, wyciągnął zza czarnego, solidnego (no jakżeby inaczej, w końcu byle chucherko nie utrzyma całego jego dobrodziejstwa inwentarza, które rośnie wraz z każdą korzenną babeczką z lukrem!) pasa najnowszego Iphone'a i raz-dwa wystukał na nim dobrze znany sobie numer. Wydał z siebie ciąg dziwnych, nierozumianych przez nikogo - a już najmniej przez Burgundka - słów, a po minucie z radością podkręcił wąsa.
- No, Burgundku, sprawa załatwiona i żadne worki czy nie worki nie popsują nam świąt - spróbował potargać niesforną czuprynę elfa, co średnio mu się udało, bo jego towarzysz - trzeba przyznać- refleks miał jak mało kto. Odwrócił się w stronę sań i wesoło zaintonował "Santa Claus is coming to town", kiedy nagle...
- BURGUNDKU! CO TO JEST, DO CIĘŻKIEGO PIERNIKA??!! - Mikołaj niemal hiperwentylował, kiedy elf podszedł do dziwnego prostokąta, który to kiedyś musiał być książką, a obecnie niebezpiecznie blisko spoufalił się ze śniegiem.
- Pr...Prezent - wybąkał oszołomiony stworek - "Harry Potter i kamień filozoficzny", jeśli mam być precyzyjny jak szwajcarski zegarek. Dla... - przerwał na chwilkę i spróbował odczytać niemal doszczętnie zniszczoną etykietkę na niemal doszczętnie zniszczonej książce - dla niejakiego Percy'ego Jacksona. To... To była ostatnia sztuka - spojrzał na Świętego z oczami, w których szkliły się łzy - I co my teraz zrobimy?
- Wszystko idzie nie po naszej myśli! Wszystko… ach Burgundku! Co myśmy narobili – krzyknął przerażony Mikołaj, łapiąc pulchną twarz w obie dłonie. – Najpierw mój słomiany zapał, później dziurawe worki, a teraz to! Na korzenne pierniczki, przecież to na pewno sprawka Grincha!
Burgundek zachłysnął się powietrzem. Że też o tym nie pomyślał, no tak! To na pewno on, przecież Grinch zawsze chciał przeszkodzić jemu szefowi! Ale co teraz? Nie ma odpowiedniej książki, nie ma pomysłu na rozwiązanie sytuacji, jedno dziecko nie dostanie w tym roku swojego wymarzonego prezentu...
Święty przykucnął z wrażenia tuż obok zniszczonego prezentu. Chwycił „Harry’ego Pottera” do ręki i obejrzał dokładnie z wszystkich stron, szukając choćby najmniejszego śladu, wskazującego na to, że jego wróg maczał palce w tym potwornym wydarzeniu. „Ale to na pewno musiał być on, bo kto inny?”.
Migotka wyjrzała zza worka znajdującego się w samym rogu chatki i odezwała się cichutko.
- Mikołaju, wiesz, mam podstawy twierdzić, że to nie Grinch zniszczył tę okładem.
- Nie pleć bzdur – powiedział przekonany o swej racji, uporczywie wpatrując się w grzbiet książki. Migotka jednak kontynuowała, zachowując się najrozsądniej z całego towarzystwa.
- Sądzę, że okładka uległa zniszczeniu dokładnie wtedy, gdy z dziurawego worka wyleciały wszystkie prezenty.
Ta wiadomość uderzyła w Mikołaja i Burgundka jak grom z jasnego nieba. No przecież!
- Migotko, nie mówmy już o tym – zawstydził się Święty. – Wciąż uważam, że to Grinch i tyle! W każdym razie musimy dać temu chłopcu jakiś inny prezent. – zmienił temat.
UsuńBurgundek ożywił się nagle i zawołał radośnie:
- Hej, już wiem! Pamiętacie moją kuzynkę z ostatniego, najmniejszego domku, która teraz jest w USA? Rozmawiałem z nią na skypie!
- Gratuluję Burgundku, to świetne, że umiesz korzystać ze Skype’a, ale mamy teraz poważny problem – zirytowała się elfka.
- Wiem! I mówię właśnie o tym. Moja kuzynka uwielbia czytać, prowadzi nawet jakiegoś lobga czy coś w tym stylu i pisze na nim recenzje książek.
- Lobga? – zdziwiła się. – Pierwsze słyszę! No nic, a pamiętasz jak nazywa się ten lobg, to może poszukalibyśmy w recenzjach jakiejś odpowiedniej powieści? Albo nie my, a moi pracownicy! Ale potrzebuję kartki długopisu, rozpiszę plan i….
- Nie mamy na to czasu – przerwał Święty, poprawiając okulary. – Burgundku, skup się. Pamiętasz jakiś szczególny tytuł, o którym opowiadała ci kuzynka? Taki, który mógłby spodobać się Percy’emu?
Elf zmarszczył czoło i zaczął intensywnie rozmyślać. Śmierć… przygody… dystrykty… Kapitol… głodowe… głodowe igrzyska!... łuk… i ta dziewczyna… o! a ten gość z chlebem też tam był… i jakaś siostra z kaczym ogonkiem… dystopia… no jak to się nazywało…
- JUŻ WIEM! – wykrzyknął nagle, po kilku minutach. – IGRZYSKA ŚMIERCI! To na pewno spodoba się chłopcu, sam nawet kiedyś miałem to przeczytać!
- Wspaniale! – rozpromienił się Święty, a Migotka w tym czasie wybiegła zza worka i przytuliła mocno Burgundka. Ten jednak ochłonął i z powrotem nabrał mnóstwa obaw. A jeśli to nie ta książka? Wyraził swoje obawy na głos.
4. „-Nie histeryzuj, kolego - śpiewnie powiedziała ubrana w czerwoną, tiulową sukienkę elfka, jedną ręką poklepując zanoszącego się już szlochem Burgundka po plecach, a drugą podtykając mu pod sam nos lśniący nowością bestseller Riordana - Czytałam to dwa dni temu i założę się o najlepszy cydr świata, że jak nic spodoba się temu... - zerknęła na Świętego - Jak mu tam było?
Usuń- Percy. Percy Jackson.
- A tak, właśnie. Percy'emu - znów spojrzała na Mikołaja, tym razem z lekkim niepokojem - Szefie, pamiętałeś o Rudolfie...?
Święty Mikołaj za nic nie wiedział, o czym to miał pamiętać. Rudolf, jego najlepszy (i jeśli ma być szczery, najukochańszy) renifer z całego zaprzęgu jeszcze nigdy go nie zawiódł, nigdy nie chorował i... "PSIAKOSTKA!" - wymamrotał, bo też właśnie przypomniał sobie, że rano miał napoić swego - ostatnio dziwnie pokasłującego - towarzysza Naparem Babuni "Zdrów jak ryba".
- Szefieeeeee - Błyskotka położyła obie ręce na biodrach i zaczęła złowieszczo tupać nogą - CZYŻBYM NIE MÓWIŁA CI, ŻE BEZ RUDOLFA Z ZAPRZĘGU NICI???!!!
Święty spuścił wzrok, kiedy to do głowy wpadł mu przedziwny, ale bardzo skuteczny pomysł. "Nie, nie mogę", jeszcze przez chwilę próbował być racjonalny, po czym twarz rozjaśnił mu uśmiech - "A może jednak...?"
- Błyskotko, zrobimy tak....”
…chociaż przyrzekłem sobie, że nigdy w życiu się do tego nie posunę, w końcu wróżki to dla mnie magiczny pomiot szatana, ale teraz… okoliczności się nieco zmieniły.
Mikołaj podszedł do sejfu, który zamocowany był na przeciwległej ścianie. Wstukał czterocyfrowy kod.
- Przed tobą pytania lub polecania. Jeśli wykonasz je poprawnie, otworzę zasuwę. Numer jeden: proszę zaśpiewać kolędę – rozległo się automatyczne ogłoszenie.
- Że też o tym zapomniałem! No, ale kolęda to nic trudnego – Mikołaj podrapał się po głowie – no, Migotko, podaj mi jakiś tytuł. Wszystko uleciało mi z głowy!
- Wśród nocnej ciszy! – wykrzyknęła uradowana elfka.
- Dobrze – bąknął święty, a po kilku chwilach całą chatkę wypełniły pierwsze słowa owej kolędy.
- Zaliczone – przyznał ten specjalny sejf. Mikuś zamontował go już dobre kilkanaście lat temu, kiedy armia wróżek chciała zepsuć wszystkim chłopcom święta, obdarowując ich prezentami dla dziewczynek. Ich przywódczyni uważała wtedy, że pleć męską należy tępić od początku. Migotka uważała, że biedaczka widocznie nie miała szczęścia w miłości… - Numer dwa: Podaj ulubioną potrawę wigilijną Świętego Mikołaja.
- Och, to banał – prychnął Święty. – Sam układałem niektóre pytania – przyznał z dumą. - Barszcz z uszkami. Mam do niego ogromny sentyment, bo moja mamusia gotowała go przewspaniale!
- Zaliczone. Numer trzy: Co znajduje się w sejfie?
- Hej! To przecież głupie – burknęła Migotka.
- Nie, nie. W żadnym wypadku! To ma sens, bo jeśli ktoś chce dostać się do środka bez znajomości zawartości, najprawdopodobniej jest złodziejem. To takie dodatkowe zabezpieczenie – wyjaśnił święty. – W każdym razie, odpowiedź brzmi: gwiezdny pył.
- Sejf otwarty – wypowiedział system.
Migotka przybiła piątkę Burgundowi.
- Dobrze, moje elfy – powiedział święty, wyciągając worki z pyłem – bierzcie się do roboty! Musimy postawić Rudolfa na nogi. Trzeba posypać go dokładnie z każdej strony pyłem, a następnie dokładnie wyszczotkować futro.
Burgundek się zaśmiał.
- To trochę jak z praniem dywanu. Też sypię proszek, a potem szoruję, żeby brud zniknął.
- Dokładnie – potaknęła Migotka.
- Oj nie ważne, lećcie do Rudolfa!
5. - Ale nie ma się co stresować! Znam dużo świątecznych piosenek, może „Last Christmas”?
Usuń- Nie, to już było..
- A „Christmas Day”?
- To też.
- To może „All i want for Christmas is you”?
- Matko, Migotko, to też!
- Okej… - zastanowiła się przez chwilę. - Teraz już mam! „Mistletoe”?
- W sumie brzmi nieźle – odetchnął z ulgą Burgundek.
- Widzisz? – elfka uśmiechnęła się zwycięsko. – Słuchaj, wiem, że nie jesteś przekonany, ale nie dość, że ten utwór jest świąteczny, słowa są całkiem niezłe i wpada do ucha, to jeszcze dzieciaki kochają tego piosenkarza. Justin Bimber wymiata, prawda? – zapytała rozentuzjazmowana. Cóż, widocznie jest jego fanką…
- No dobra – westchnął Burgundek.
Przypomniał sobie bardzo prosty przepis i pędem ruszył w kierunku kuchni (jak mu się przynajmniej wydawało), aby jakoś uratować głodnego świętego i zapobiec nieprzynoszeniu prezentów w przyszłych latach do tego domu. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien się rządzić – w końcu to nie jego dom, ale przecież w tej sytuacji należy zaryzykować!
UsuńPrzygotował 8 łyżek mąki, 8 łyżek mleka, 6 łyżek cukru, 6 oleju, 4 kakao. Z lodówki wyciągnął jedno jajko, a z szafki nad nią szczyptę proszku do pieczenia. Wymieszał wszystko za pomocą magii, przelał do czterech kubeczków i wstawił na 5 minut do mikrofalówki, a po tym czasie wreszcie odetchnął z ulgą. Starł z czoła krople potu. Kiedy usłyszał piknięcie oznajmujące koniec przyrządzania słodkości, złapał za przygotowane ciastka w kubkach i popędził do świętego.
Chcę uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: magi18
Lubię na FB jako: Magdalena Zając
Udostępniam baner: https://plus.google.com/109443195806607439941/posts/eJkr6bu9rG8?sfc=true&hl=pl
Mój e-mail: magda-17_17@o2.pl
Chcę uratować święta!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Oliwia Kielich
Udostępniam baner: https://plus.google.com/u/0/117206977443622421441
Mój e-mail: ksiezniczka695@gmail.com
1.Gdy pierwsza gwiazdka zabłyśnie na niebie a my będziemy w ogromnej potrzebie, Ciebie zabraknie klimat Świąt zniknie a mój braciszek znów kozła fiknie. Każdy zapomni o tym pięknym darze i będzie w jak zwykłym świątecznym barze. Jesteśmy dla Ciebie a Ty jesteś dla nas więc bądź tak miły i bądź tu dla nas. Czekamy na Ciebie przez duży rok cały, żeby zobaczyć za oknem śnieg biały. Twe sanie sunące po granacie nieba przy rodzinnym łamaniu się wspólnie chleba. Wiemy, że chcesz czasami odpocząć więc powinieneś kiedyś tam spocząć, ale nie w tym dniu tak radosnym by słyszeć nasz głos ów litosny. Będziemy czekać na Ciebie do końca choćbyśmy mieli wysłać za Tobą gońca..
Usuń2. - Proszę obudzić w ten czas Migotkę !Im więcej rąk do pracy tym lepiej!
Usuń-Ale Mikołaju, my przecież nie mamy więcej materiału, to, to niemożliwe. Nie zdążymy, Świąt nie będzie, tak Cie przepraszamy..Zawiedliśmy Cię - szlochał oparty o framugę drzwi Burgundek
-Proszę nie jęczeć i brać się do pracy! Okna umyte więc można odsłonić ! Zasłony, firany zerwać szybko z okien. Zszywać ze sobą jak na worek przystało, z góry zawiązać szalikiem świątecznym. Nikt nie pozna, że Migotka zasnęła, a worki z zasłon uszyte ! - rozprawiał starzec chodząc obok kominka w tą i z powrotem
-Już się robi Mikołaju ! Na Tobie zawsze można polegać - wykrzyknął uradowany elf pociągając za pierwszą z brzegu zasłonę
3.-Burgundku dzisiaj przechodzisz samego siebie !
Usuń-Wiem Mikołaju, strasznie przepraszam, ja nie wiem jak to mogło się wydarzyć. W taki dzień ? To nie do pomyślenia..
-A jednak ! Trzeba znaleźć zamiennik Poterra
-Jak to? To przecież niewykonalne !
-Dla nas w słowniku nie ma takiego słowa ! Proszę meldować co mamy na stanie !
-Zostań jeśli kochasz ~ Gayle Forman – powiedział elf przewracając oczami
-Zbyt ckliwe kochany, coś bardziej wykwintnego
-Kod Leonarda da Vinci ~Dan Brown – rzekł machając przed oczami starca książką
-Bez przesady cukiereczku to zbyt poważna książka jak dla tak niesfornego nastolatka jakim jest Percy
-To może po prostu "W śnieżną noc" te całe opowiadania Johna Greena. Magia Świąt, podróż wigilijna, bożonarodzeniowy cud i te sprawy..
-Tak to jest to ! Niech się oderwie chociaż w jedną noc od fantastyki i tych wszystkich stworzeń nadprzyrodzonych ! Jak to Ci młodzi teraz mówią.."Nowy rok, nowy ja" doskonale. Burgundku notuj ! Jak Percy będzie miał jakieś zastrzeżenia podyktuj to hasło ! A teraz w drogę, nikt nie może czekać na prezenty !
4.-Błyskotko zrobimy tak..jest cos co zawsze stawia naszego Rudolfa na nogi ! Zbierz ile zdołasz listów od naszych kochanych małych towarzyszy I przynieś je do naszego przyjaciela za moment. Natomiast Ty Burgundku weź ze sobą wodę I kilka kropel magicznej mikstury, która znajduje się w skrzynce na tyle sań. A spieszcie się bo nasze maleństwo nie może czekać ! - zawołał uradowany starzec, energicznie machając rękoma I podążając w kierunku swojego najlepszego kolegi
Usuń-Witaj Rudolfie ! Tak Cię przepraszam, że ośmieliłem się zapomnieć o Tobie w tak piękny dzień jakim jest Wigilia ! Za chwilę będzie wszystko dobrze, a Ty poczujesz się jak nowo narodzony ! - Moi drodzy szybciej troszkę !
-Już biegniemy szefie – zawtórowały głosy Błyskotki I Burgundka
-To powinno postawić Cię na nogi ! - szepnął Mikołaj stawiając przed zwierzęciem miskę z woda I miksturą – A to dodatkowa dawka motywacji mój przyjacielu ! - znów rzekł odbierając listy od elfki - “Jesteś wyjątkowym zwierzęciem Rudolf” , “Rudolf do zobaczenia w Wigilie przyjacielu”, “Mikołaju tylko zabierz ze sobą Rudolfa”, “Bez Rudolfa nie ma świąt” , “Ps.Kocham Rudolfa, przekaż mu to proszę Św.Mikołaju” a to tylko namiastka tego jak ważny jesteś w życiu tych dzieciaków. Musisz wstać, musisz dać radę, jak nie dla nas to dla nich, oni na Ciebie czekają – szepnął staruszek patrząc w oczy swojego zwierzęcego towarzysza, które zrobiły się wilgotne
Rudolf płakał. Jak człowiek.
-Cud Wigilijny naprawdę istnieje a Rudolf jest doskonałym na to przykładem – powiedziała Błyskotka wtulając twarz w długa sierść zwierzęcia, który po tych słowach stał już o własnych siłach na progu chatki
5. Jeżeli chodzi o zagraniczna piosenkę, której słucham każdego roku na okrągło jest to zdecydowanie Mariah Carey - All I Want For Christmas Is You. Piosenka opowiada o osobie, która na Święta nie chce wiele prezentów lecz jedyną rzeczą jakiej potrzebuje jest drugi człowiek. Jest to najważniejszy dar jaki może otrzymać w ten magiczny dzień. I ja się z tym w 100% zgadzam. Bo nawet gdybyśmy mieli możliwość dostania najwspanialszych podarków pod słońcem ale mielibyśmy cieszyć się nimi w samotności to nie sprawiałoby nam to tak wielkiej radości jak przebywanie z druga osobą. Bo właśnie dzięki drugiemu człowiekowi ten świąteczny okres jest taki magiczny. Rozmowa z bliską osobą, wymiana przyjaznych uśmiechów są o wiele ważniejsze niż materialny prezent, który po świętach wrzucimy na dno szafy i całkiem o nim zapomnimy. Natomiast jeżeli miałabym wybrać polską piosenkę jest to "Kolęda dwóch serc". Dopiero w tym roku tak bardzo zakochałam się w tych słowach, ale wiem, że zostaną one ze mną na kolejne lata. Piosenka opowiada o dawaniu drugiej szansy dla osoby, która była naprawdę ważna w naszym życiu o czym mówi tekst "Na Święta, znów szanse Ci dam".
Usuń6. -Zaraz, zaraz..a co to takiego? - zapytał w głębi duszy Burgundek podnosząc talerzyk
UsuńList, list od małych mieszkańców tego domku..
"Św.Mikołaju z racji tego, że zostawiasz nam co roku moc zabawek my również postanowiliśmy dać Ci troszkę uśmiechu i zabawy. Nasze pierniczki ukryliśmy w innym miejscu. Dajemy Cię pierwszą wskazówkę i liczymy na to, że już za chwilę zasmakujesz naszych pysznych pierniczków. "Idź tam skąd ciepło rozchodzi się na cały domek" - przeczytałem pierwszą radę i podążyłem za nią w stronę kominka
-Burgundku, co Ty wyprawiasz? Długo mam jeszcze czekać ? - zapytał starzec popijając szklankę ciepłego mleka
-Chwilka Mikołaju - powiedział Burgundek idąc śladami kolejnych wskazówek
Po krótkim czasie dotarł do ostatniego miejsca czyli wiklinowego koszyka ustawionego za zasłoną na parapecie.
-Już częstuję Mikołaju ! W tym roku naprawdę się postarali !
-Na nos Rudolfa cóż to takiego?!
-Świąteczny koszyk pełen pachnących pierniczków! Wesołych Świąt Mikołaju!
-Wesołych Świąt Burgundku !
Chcę uratować święta!!!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Wagabunda
Lubię na FB jako : Ania Nocuń
Udostępniam baner : https://www.facebook.com/profile.php?id=100009654196808
Mój e-mail : anka.nocun@gmail.com
1. Ale jako że przez cały rok Mikołaj pracował bez ustanku i wytchnienia, natychmiast zaczęła ogarniać go senność (cóż poradzić, starość nie radość) i po pięciu minutkach Święty spał jak zabity, przy okazji radośnie pochrapując i śniąc o urlopie na Hawajach. Chciał choć raz pobyć w miejscu ciepłym i słonecznym, poleżeć na plaży i popatrzeć na morze, obserwując widniejące na horyzoncie grzyby atomowe...
Usuń- Zaraz, wróć, grzyby atomowe?! - zadziwił się Święty.
- No tak proszę Mikołaja, na całym świecie wybuchają coraz to nowe wojny - uświadomił go obeznany w temacie tubylec.- Dzieci zbuntowały się z powodu braku upominków i w ramach zemsty zamierzają objąć władzę nad globem, a dodatkowo ukarać dorosłych za zepsucie Gwiazdki, bo wiesz, one uważają że obraziłeś się bo świat nie wierzył w twoje istnienie... śmieszne, co nie? Powinno się powiedzieć im, że zbijasz bąki w tropikach, sącząc drinka z palemką.
Mikołaj już-już miał na końcu języka jakieś bzdurne usprawiedliwienia z gatunku "a bo mi się należy wolne", ale w tym momencie nad wyspę przybył samolot i nastąpił desant. Zapanował chaos, niemowlaki w pieluszkach nie znały litości, wszystkich jak wlezie atakowały przy pomocy grzechotek i pluszowych miśków. Ale prawdziwa zabawa rozpoczęła się, gdy maluchy zauważyły próbującego czmychnąć gdzie pieprz rośnie Mikołaja. Oj nie, dzieci nie przebaczają tak łatwo...
Święty obudził się z krzykiem, gwałtownie wstając z fotela i obiecując sobie, że weźmie się do roboty i postara nie wywołać trzeciej wojny światowej. (no, a przynajmniej nie w tym roku... w końcu prędzej czy później pójdzie na ten urlop ^^).
W tym samym czasie, gdzieś na biegunie północnym spotkały się dwie zakapturzone postacie. Odbyło się szybkie targowanko i jedna z nich odeszła bogatsza o dwie torby cukrowych lasek, komplet książek Cassie Clare i kolekcję Fanko Pop-ów z postaciami z bajek Disney'a (w tym limitowaną edycję "Krainy lodu"). W trakcie odwrotu spadł jej kaptur i przez chwilę świat mógł ujrzeć oblicze Piaskowego Dziadka. A kim był ów drugi osobnik? Zapewne jakimś nadgorliwym elfem, który podwędził te fanty z fabryki Świętego... Bo na pewno nie byłam to ja, gdzieżby tam skądże. I nic mi nie udowodnicie, mój prawnik zniszczy was w sądzie!
Święty także rozejrzał się dookoła, zatroskany widokiem rozrzuconych prezentów. Zdjął z pleców worek i oglądał go zmartwiony.
Usuń- Rzeczywiście mamy problem - zawyrokował Mikołaj patrząc na dziurę, ba!, praktycznie wyrwę w torbie.
Nie było mowy o noszeniu prezentów w czymś takim, wszystkie by powypadały. A zaszywać je na szybko? Nie, nie mieli tyle maszyn do szycia... No ale coś trzeba z tymi workami zrobić, bo zaglądając do środka przez dziurę mógł zobaczyć praktycznie całego Burgundka po drugiej stronie... Święty spojrzał na otwór i na elfa, na otwór i znowu na elfa i tak jeszcze ze trzy razy. W jego głowie zrodził się plan, nie to był prawdziwy PLAN, szalony bo szalony, ale ze sporą szansą na powodzenie.
- Burgundku... - zaczął Mikołaj niewinny tonem, na który wszystkie elfy nauczyły się wiać gdzie pieprz rośnie. Jednak tym razem nieszczęśnik został pochwycony w uścisk nim zdążył zrobić choćby krok.
- Ym, tak szefie?
- Wiem, że kochasz Gwiazdkę i dzieci równie mocno jak ja - zaczął Święty serdecznym tonem. - Dlatego mam dla ciebie propozycję, jak je ocalić.
- No słucham - biedak westchnął zrezygnowany, w myślach układając już swój testament.
- Świetnie, w takim razie stań sobie tutaj... O tak, dobrze, a teraz to chwyć - podał mu rozerwane brzegi worka tak by załatać dziurę, która była akurat w rozmiarze elfa. - Idealnie, teraz ściągnij materiał i trzymaj.
To mówiąc, Mikołaj zaczął wrzucać do środka prezenty, nie zważając na wydobywające się z wnętrza "Jejku!", "O mamuńciu!" i "Ała, mój... brzuch". Jego pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę! Paczki pozostały na swoim miejscu, a liczebność elfów pozwoli na szybkie załatanie pozostałych toreb. Radosny z powodu odniesionego sukcesu podzielił się swoimi spostrzeżeniami z (o niebo mniej radosnym) Burgundkiem.
- O nie, proszę szefa, to nie przejdzie! - krzyknął leciutko (no, naprawdę tylko odrobinkę, nawet nie ma o czym wspominać, no skąąąd) spanikowany skrzat.
- Dlaczego? - zdumiał się niezmiernie nasz Święty Mikołaj.
- Bo... bo... bo sanie nie wytrzymają! Tak, właśnie! Niech szef pomyśli, przecież renifery nie uniosą dodatkowo całego elfiego personelu, już i tak musiały spędzić zeszły rok na siłowni, żeby podołać uniesieniu tych ton zabawek - przekonywał go gorączkowo Burgundek.
Mikołaj zamyślony podrapał się w brodę i zafrasowany rzekł:
- Eh, obawiam się, mój drogi, że masz rację, nie mogę aż tyle wymagać od mojego Rudolfa, w końcu on też się starzeje...
"Ufff, uratowani, uratowani, ale było blisko".
- Na razie uznajmy to za plan B, jeśli nie wpadnę na lepszy pomysł.
- Nie no, szefie, ty na pewno coś wymyślisz - zapewnił go Burgundek. "Chyba się troszkę pospieszyłem z tą euforią..."
W tym momencie do pokoju weszła Migotka i stanęła jak wryta na widok czerwonego na twarzy Mikołaja i chlipiącego Burgundka.
Usuń- Moi drodzy, a co to za smutne minki?
- O, Migotko, dobrze że jesteś. Patrz, co się stało z tym biednym "Harrym Potterem" po upadku w śnieżną zaspę. Upadku spowodowanym, notabene, twoim niedbalstwem! - pieklił się Święty. - I co ja teraz mam dać na Gwiazdkę temu chłopcu... Burgundku, jak on się nazywał?
- Percy Jackson.
- O, właśnie, Percy'emu. Przecież w Święta żadne dziecko nie może zostać bez prezentu!
Elfka cierpliwie przeczekała robione jej wyrzuty i spokojnie odparła:
- Żadne tam moje niedbalstwo, zwyczajnie byłam zmęczona i zasnęłam, każdemu się może zdarzyć.
- A co też takiego robiłaś, że aż tak cię to wyczerpało?
- Ym, no tego... czytałam, ok?! Ale szefie, ta książka była genialna!
- No dobrze - rzekł udobruchany Mikołaj. W końcu co jak co, ale czytanie po nocach to on jest w stanie zrozumieć. - A co w takim razie poleciłabyś dla tego Percy'ego?
- On lubi książki przygodowe i grecką mitologię, tak? W takim razie nic innego, jak książki Wujka Ricka! Na początek doradzam "Złodzieja pioruna", powinien się chłopcu spodobać. Wartka akcja, bogowie, herosi i taka fajna bohaterka, Annabeth, na pewno dziewczyna przypadnie mu do gustu - zachwalała radośnie, szczęśliwa, że w końcu ktoś chce słuchać jej książkowych wynurzeń, ba!, sam ją o nie prosi. - W dodatku jestem pewna, że bez problemu utożsami się z głównym bohaterem, wydają się naprawdę podobni. No, tyle że tamta postać nie czytała za wiele... rozumie szef, bidulek miał ADHD i dysleksje, zwyczajnie nie był w stanie się skupić na lekturze no i...
- Dobrze, Migotko, przekonałaś mnie, prezent wydaje się być idealny - Święty szybko przerwał jej monolog. - Przynieś ją z magazynu i będziemy mogli ruszać.
- Tak jest! - krzyknęła radośnie, co poderwało przysypiającego (to ani troszeczkę nie było spowodowane jej wykładem, skąd w ogóle takie podejrzenia?) Burgundka i wybiegła w podskokach, podśpiewując "All I want for Christmas is you".
- Nie, nie i jeszcze raz nie!
Usuń- Ależ ja nie zdążyłem nic powiedzieć... Trochę więcej zaufania moja droga - rzekł naburmuszony Mikołaj.
- Oj nie, już ja znam te szefa pomysły.
No wiecie co! Kto to widział, tak go gasić! I to jego podwładni... A właśnie że postawi na swoim! Z tym przekonaniem podszedł do ściany i odchylił wiszący tam obraz. Wpisał kod do sejfu, zeskanował siatkówkę, dał odcisk dłoni
*dwadzieścia parę zabezpieczeń później*
I w końcu, wśród obłoków pary, oczom zebranych ukazał się niewielki flakonik z jakąś przezroczystą cieczą.
- Ym, szefie, a co to jest? - elfy patrzyły na buteleczkę z pewną (ogromną) dozą nieufności. Ale cóż się dziwić, nie dość, że nikt nie wiedział wcześniej o istnieniu tego sejfu, to jeszcze Mikołaj chciał wyjętą stamtąd substancją (niewiadomego pochodzenia) nakarmić najważniejszego renifera w zaprzęgu (nie oszukujmy się, Rudolf był ulubieńcem wszystkich).
- To jest moi drodzy pewien mocny specyfik podarowany mi przez taką jedną miłą dziewczynę, którą spotkałem w zeszłym roku na sylwestrze u Piaskowego Dziadka, ponoć to jego dobra znajoma.
- No dobrze, ale co to jest?!
- Nie znam składu...
- Że co?! I szef chce tym napoić Rudolfa?!
- Gdyż jest to - ciągnął niezrażony Święty - receptura pochodząca z jej rodzinnego kraju, to chyba był... no, takie małe między Niemcami i Rosją... O!, mam, Polska! Ale nie bójcie się, u nich ten specyfik jest robiony oraz pity od wielu pokoleń wstecz i nikomu jeszcze zbytnio nie zaszkodził.
- A to "zbytnio" to co ma znaczyć?
- Oj nic takiego, ponoć ów napar jest w stanie postawić na nogi umarłego, dlatego nie można go stosować zbyt wiele.
- I jest szef pewien, że można to podać reniferowi?
- Moja droga, a masz inny pomysł? Nie? No to chodźmy.
W stronę stajni ruszył pochód, na którego czele szli wciąż się spierający Mikołaj i Błyskotka. Ale Święty nie dał się przekonać i już po chwili chwycił kroplomierz i szykował się do napojenia Rudolfa odmierzoną porcją.
- Mikołaju, czekaj!
- Co znowu, Burgundku?
- Na etykiecie jest napisane, że trzeba to rozcieńczyć, najlepiej colą.
- Colą?! Um, jesteś pewny, że dobrze przeczytałeś? - wtrąciła się Migotka.
- Sama sprawdź.
- Kochani, nie mamy czasu na żadne rozcieńczanie, to ma jak najszybciej zadziałać - to mówiąc podał napój reniferowi, który już po chwili zerwał się na równe nogi i jak szalony popędził do wodopoju. Jednak, gdy w końcu przestało go palić gardło, był zdrów jak ryba. Choć na obecnych łypał okiem cokolwiek obrażonym.
- ...
- Zwracamy honor, szefie.
"Ha, no i co? Kto miał rację, no kto?" - cieszył się jak dziecko Święty (i tylko siłą woli powstrzymywał od dzikiego tańca radości).
- Kochana, musisz mi pomóc! - wysapała zdyszana elfka.
Usuń- Co się stało, znowu zapomniałaś naoliwić sanie? Eh, Migotko, ciekawe, kiedy zapomnisz własnej głowy – cóż rzec, nikt nie wierzył w rozgarnięcie tej konkretnej skrzatki… Nie żeby było to bezpodstawne.
- Nie, nic z tych rzeczy, ja tylko… no, takjakbytrochęzapomniałamwybraćpiosenkęprzewodniątegorocznychświąt.
- A mogłabyś to przełożyć na nasze?
- Ja z-zapomniałam wybrać piosenkę na t-te Święta – wyjąkała bidulka, czerwona niczym nos Rudolfa. „Nie ma haka, jak się szefuńcio dowie, to w tym roku w końcu wylecę. Najpierw worki, potem Potter, a teraz to...”
Myśli Błyskotki szły tym samym torem i zrobiło jej się żal koleżanki.
- Dobra, nie panikuj, na szczęście ostatnio trafiłam w necie [i co się dziwicie, może i żyją na totalnym zadupiu, ale cywilizacja dotrze wszędzie!] na fajny utwór, na upartego powinien przejść…
- Na mój pompon, życie mi ratujesz! Mów szybko, zaraz muszę lecieć do Mikusia.
- Dobra, zapisz to sobie gdzieś: „I want a hippopotamus for Christmas” w wykonaniu A Great Big World.
Migotka zdziwiona podniosła wzrok na Błyskotkę i na wszelki wypadek zrobiła trzy kroczki do tyłu. Ale bardzo powolutku, z wariatami nigdy nic nie wiadomo.
- Piosenka faktycznie nie jest zła, ale jak ja to do choinki uzasadnię?!
- Oj, no i co się tak patrzysz, normalnie. Piosenka jest o Gwiazdce, ma niezłą linię melodyczną, tekst jest bardzo chwytliwy [ostrzegam! To rasowy earworm, nie da się go pozbyć!], a dodatkowo prezentuje ważne wartości – pióro Migotki jak szalone latało po kartce, aż się spod niego kurzyło. - A szefowi zagraj na uczuciach. Odwołaj się do jego sentymentalizmu, pogadaj o czasach, gdy największym marzeniem każdego dziecka było zwierzątko, a nie najnowszy Iphone, laptop czy dron. Powinien to kupić, wiesz jak strasznie narzeka na dzisiejszą młodzież.
- Skoro tak, to może jeszcze wspomnę o zmianach, jakie ma szansę wywrzeć na sercach ludzi? Powinno być OK… - Migotka schowała notes do kieszeni i podeszła uściskać drugą elfkę. - Dzięki ci, ratujesz mi tyłek. Znowu. Nie wiem, jak ci się za to odwdzięczę. Ale póki co muszę lecieć! Trzymaj kciuki!
I jak powiedziała, tak zrobiła, w jednej sekundzie dotarła do drzwi.
- Migotko, zaczekaj!
- Słucham?
- Zgubiłaś notatki...
"Na mój pompon! Co ja mam teraz zrobić?" niepokoił się biedny elf.
Usuń- Burgundku, co się tak guzdrzesz?
- A, bo ten, no... domownicy zostawili przekąskę dla szefa gdzie indziej. Właśnie! Jest w kuchni, zaraz przyniosę - powiedziawszy to czmychnął, zanim Mikołaj zdążył się zdziwić.
"Gdzie tu może być kuchnia... O, jest! Dobra, teraz sprawdźmy, ludzie zawsze coś chomikują po kątach."
Ale na jego nieszczęście wszystkie szafki okazały się puste. To samo ze spiżarnią i zamrażarką. Jako ostatnią deskę ratunku potraktował lodówkę, ale tam znalazł jedynie karton mleka, masło i resztki pizzy. "No to klops."
- Burgundku, ile ja mam jeszcze czekać?! - niecierpliwił się Święty. Wiadomo, chciał jak najszybciej skończyć robotę i wrócić do domu, schować się pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady (koniecznie z piankami!) i wreszcie w spokoju poczytać Mroza.
- Już już, właśnie znalazłem - krzyknął skrzat spanikowany, chwytając kawałek pizzy ("hawajska, może być") i pakując go do mikrofali. Minutę później niósł parujący skrawek ciasta w stronę Mikołaja. Z niepokojem podał mu talerz i czekał na werdykt.
"Przejdzie czy nie?"
- Burgundku, czy to jest pizza?
- Um... tak?
- Świetnie! Wreszcie jacyś domyślni ludzie! No no, naprawdę miła odmiana po tych wszystkich cukrowych, lukrowych i przesłodzonych ciastkach - to mówiąc spałaszował go w try miga i z zadowoleniem oblizał palce.
"No nie wierzę, że to przeszło. Cud, zwyczajny, bożonarodzeniowy cud" westchnął elf z ulgą i podążył za Świętym w stronę sań.