niedziela, 27 listopada 2016

RECENZJA - "Miłośniczki czekolady i ślub" Carole Matthews




Wśród czytających kobiet ze świecą można szukać tej, która nie ma ani jednego "książkowego męża", do którego to wzdycha i którego natrętnie podtyka innym jako wzór wszelkich męskich cnót.
O ile bardzo chętnie wchodzimy w wyimaginowane związki, to ze znalezieniem książkowej przyjaciółki nie idzie nam już równie sprawnie. Często narzekamy, że trudno o postać kobiecą, która nie irytuje, nie podzieliła się mózgiem z gupikiem i która (przy okazji!) nie jest Afrodytą.
Co jednak, gdybym prawie na przysłowiowej tacy podała Wam nie jedną, a... aż cztery takie bohaterki? ;)



Dziewczyny z Klubu Miłośniczek Czekolady powracają po raz czwarty! Autumn w końcu ma nadzieję naprawić błąd z przeszłości, Nadia zapragnie zmienić swoje życie, Chantal stanie w obliczu ciężkiej próby, a Lucy... Lucy zachowuje się tak jak tylko ona potrafi - wciąż zbyt rzadko kieruje się rozumem i zbyt często pozwala się wodzić Marcusowi za nos. Jakby tego było mało, wszystkie angażują się w wielkie wydarzenie - jedna z nich właśnie staje na ślubnym kobiercu! A przynajmniej taki jest plan...



Te (albo i "Ci", zakładając, że po Matthews sięgają też mężczyźni ;) ) z Was, którzy czytali poprzednie książki autorki pewnie doskonale wiedzą, czego się po niej spodziewać. Dostaniecie dokładnie to, czego oczekujecie - sympatyczne bohaterki, prawdziwą przyjaźń i tony czekolady. Jeśli jednak nie znacie wcześniejszych tomów przygód dziewczyn z Klubu to spokojnie, Carole zadbała i o Was. Przypomina co ważniejsze aspekty z przeszłości bohaterek i subtelnie nakreśla ich sylwetki (za co osobiście jestem jej wdzięczna, bo drugi tom czytałam lata temu, a później od razu przeskoczyłam do czwartego). Jedyne na co mogę kręcić nosem to Nadia i Chantal. Nie wiem czy po prostu nie zwróciłam na to uwagi w dwóch pierwszych częściach serii, czy też może miałam wtedy bardziej lotny umysł - w każdym razie jestem zdania, że Carole troszkę odpuściła sobie ich kreację. Są zbyt podobne i niestety zbyt często musiałam się zastanawiać, która jest którą i do której tak "właściwie" należy konkretny problem. Lucy, choć czasami niezbyt rozgarnięta, bawi i rozświetla trudne chwile i naprawdę nie da się pozostać poważnym, czytając o jej wybrykach ;)
Obiektywnie - nie jest to najlepsza na świecie powieść. Bądźmy szczerzy , są i zabawniejsze, i mądrzejsze, i bardziej życiowe (wiele z nas chciałoby księcia na białym koniu, wiadomo, ale aż dziw, że udało się znaleźć tego, by nie skłamać, białego kruka, każdej z klubowiczek :D ). Prawda jest jednak taka, że jeśli już raz wstąpiłyście do Klubu to prędko z niego nie wyjdziecie. Przymkniecie oczy i wraz z ochotą podbarwioną sentymentem będziecie do niego wracały. Tak jak wraca się po kolejną (i kolejną!) kostkę ulubionej czekolady ;)



Carole Matthews kolejny raz udowadnia, że w przyjaźni siła. Serwuje nam ciepłą (choć może niezbyt ambitną) opowiastkę, która swoją zwykłością urzeka i dzięki której czujemy się jak w domu. Jeśli tylko lubicie obyczajówki, bardziej cenicie humor i czas spędzony z przyjaciółką (choćby tylko książkową) niż wartką akcję - nie wahajcie się i wstąpcie do Klubu.
Nie zapomnijcie jednak zaopatrzyć się wcześniej w tabliczkę czekoladowej rozpusty, bo ani się bez niej nie obejdzie, ani na jednej się nie skończy.


















Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu 




14 komentarzy :

  1. Czytałam Święta Miłośniczek Czekolady i całkiem mi się podobały, więc może niedługo uda się sięgnąć również po tę część. Książki te zrzeczywiście serwują dużo ciepła. Są idealne na chłodne zimowe wieczory, które zbliżają się do nas wielkimi krokami :)
    Pozdrawiam,
    SzumiąBooki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy tylko zaparzyć sobie kubek pysznej herbaty (albo czekolady... :D ) i żadna zima nam nie straszna! ;)

      Usuń
  2. Jak czekoladę uwielbiam, tak ta książka raczej jednak nie w moich klimatach. Odpuszczę ją sobie na rzecz tabliczki czekolady. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To raczej nie moje klimaty, jednak kiedy będę potrzebować czegoś lekkiego, to może sięgnę po tę książkę.
    Pozdrawiam,
    Johamna z booksinshadow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam wcześniejszych książek z tej serii (?), więc miło, że autorka zadbała o takich czytelników jak ja. Ale nie jestem do końca przekonana. Z jednej strony może to być przyjemna, lekka opowiastka, ale wspomniałaś, że jest mało ambitna, a nie jestem przekonana, czy chcę teraz sięgać po takie książki. Może kiedyś w przyszłości dam jej szansę, ale jeszcze nie teraz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam nic z tej serii :(
    http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie znam jeszcze stylu Matthews, może zacznę od tej książki, bo wydaje mi się, że pasuje w mój gust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od pierwszej części (jeśli oczywiście masz czas :> ).

      Usuń
  7. Tą toną czekolady to mnie nawet przekonałaś xDD
    Nie no, ale powiem Ci szczerze, że jakoś ta powieść mnie nie zaintrygowała, póki co na swojej liście książek do przeczytania mam około 300 pozycji, więc jest co czytać xD
    Książkowych mężów mam koło 50 zapewne, więc wiem o czym mowa xDDD Dzisiaj nawet dorobiłam się jednego narzeczonego - nie męża, bo zbyt krótko się znamy, sama rozumiesz, że nie można tak od razu hop siup. W dodatku w mojej komorze serca przeznaczonej dla mężów, nie ma już miejsca, bo Jace Herondale rozpycha się tam kopytami.
    A ja mam ksiązkową przyjaciółkę!
    To Sookie Stackhouse, z cyklu Charlaine Harris <3 Uwielbiam ją!
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huhuhu, 300 pozycji? Brzmi przerażająco! :D
      Słyszałam o Harris, mówisz, że jest aż tak fajna? :)
      No i dobrze, że jeszcze nie znam Jace'a, bo istnieje ryzyko, że przestałybyśmy się lubić :D

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie