Zadebiutowała w iście spektakularny sposób, a jej fanfiction stało się wzbudzającą tysiące kontrowersji sensacją. Podzieliła czytelniczy światek na szaleńczo wiernych (i niemal zaślepionych) sobie fanów i na pogardzających jej serią "znawców literatury", odnajdujących dziwną przyjemność w licznych porównaniach "After" do twórczości E.L.James.
Sama nigdy nie ukrywałam, że bliżej mi do tej pierwszej grupy, choć zdaję sobie sprawę z wielu minusów całej serii, z jej monotematyczności i nieco patologicznych, ukazanych w niej, wzorców. Historia Tessy i Hardina to - co wielokrotnie już powtarzałam - moje książkowe guilty pleasure i byłam pewna, że z "Nothing more" (które przenosi nas w sam środek nowojorskiego życia Landona i Tess) będzie podobnie. A - o bogowie! - nie było.
W najmniejszym nawet stopniu.
Tessa, po kolejnej burzliwej przeprawie z Hardinem, kończy związek i wyrusza do Nowego Jorku, w którym to - wraz z Landonem - ma poukładać swoje życie.
Landon miał plan.
Miał zacząć studia w NYC i dorosłe życie u boku swej wieloletniej dziewczyny, Dakoty. Tyle że Dakota zmieniła zdanie i Landon nagle został sam w pełnym chaosu mieście. Kiedy powoli - i z pomocą Tessy - odnajduje się w nowej rzeczywistości, na horyzoncie pojawia się Nora. Starsza i seksowna przyjaciółka Tess, która najwyraźniej czegoś od niego chce.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ponowne pojawienie się Dakoty...
W sercu Landona jest miejsce dla jednej kobiety. Pytanie tylko - dla której?
Na początku rozczarowała mnie objętość "Nothing more". Anna Todd przyzwyczaiła swoich czytelników do liczących pięćset (i więcej) stron cegiełek, tymczasem jej najnowsza powieść ma ich nieco ponad trzysta. Byłam rozczarowana; chciałam jak najdłużej przebywać w świecie lubianych przeze mnie bohaterów, a założyłam, że z cieniutkim "Nothing more" rozprawię się za jednym posiedzeniem. Teraz jednak, po przeczytaniu (a raczej przemęczeniu) książki, wiem, że mała objętość to jeden z jej największych (i nielicznych) atutów.
Powieść reklamowana jest hasłem "Landon i Tessa w NYC", chociaż Tessy w tej historii jest dosłownie tyle, co kot napłakał. Naprawdę. Nigdy nie należałam do jej fanów, bo tak (metaforycznie) ślepe i naiwne dziewczę raczej nie wzbudza sympatii, ale - nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem/napiszę - dałabym się niemal pokroić za więcej Tessy. Landon bowiem bije ją na głowę - w poziomie głupoty, w absurdzie swych działań, w ambiwalencji uczuć w stosunku do każdego i wszystkiego, i w -przede wszystkim - braku konsekwencji. W "After" dał się poznać jako sympatyczny chłopak i lojalny przyjaciel, który wyznaje określone wartości i dla którego najbardziej na świecie liczą się bliscy. Nie wiem, co się stało; co poszło nie tak, ale Landon ZDECYDOWANIE nie jest już tym, kim był. W "Nothing more" to irytujący do bólu chłopaczyna, którym da się sterować równie łatwo co marionetką. Pozbawiony dumy i ambicji, który po policzku od jakiejkolwiek osoby nadstawi i drugi (i gdyby tylko miał to - jestem pewna - nadstawiłby i trzeci, i czwarty). Jego przemyślenia życiowe, głębokie niczym przydrożna kałuża, nijak mają się do całej historii, a zachowanie względem dziewczyny - czy tej potencjalnej, czy byłej - przyprawia o nudności. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak nijaką i pozbawioną własnego zdania postacią. Ja rozumiem, nie każdy bucha testosteronem jak mężczyźni z powieści Vi Keeland i nie każdy jest seksownym buntownikiem-awanturnikiem na miarę Hardina, ale ludzie! Landon to nie grzeczny chłopak (a w zasadzie już mężczyzna), to nie elokwentny gentleman, to nawet nie "chłopak z sąsiedztwa" - to największy bodaj w historii literatury wymoczek bez grama woli walki. Zachowanie Dakoty względem niego wołało o pomstę do nieba albo (przynajmniej!) o jakąkolwiek reakcję. Tymczasem co robi Landon? On, moi drodzy, akceptuje. Akceptuje dosłownie wszystko. Jednym słowem, róbcie co chcecie, a Landon i tak to zniesie, bo on, kochani, musi być kołem ratunkowym dla całej ludzkości; mitycznym Atlasem, dźwigającym na swych barkach cały świat. Nora, kolejny obok Dakoty żeński element tego dziecinnego trójkąta miłosnego, również przyprawia o ból głowy. Zdawać by się mogło, że będzie rozsądniejsza - wszak jest starsza i bardziej doświadczona. Nic bardziej mylnego. Wikła się w ni to związek, ni przyjaźń z emocjonalnie niedojrzałym chłopaczyną, kreującym się na szalenie racjonalnego i pozwala się wodzić za nos jego rozhisteryzowanej byłej dziewczynie (a ta z kolei zaczyna się zachowywać jak pies ogrodnika). A wystarczyłaby jedynie szczypta konsekwencji i krótkie ultimatum.
W końcu wóz albo przewóz, prawda?
Przez ponad trzysta stron czekałam na coś, co mogłoby uratować tę książkę. Na króciutką wstawkę z perspektywą Hardina, na jego kwiecisty język, na dreszczyk emocji i odrobinkę wątpliwości. Niestety się nie doczekałam, a "Nothing more" to dla mnie jedno z największych rozczarowań tego roku. Jako fanka "After" liczyłam na coś równie dobrego, a dostałam wypraną z emocji opowiastkę z bohaterem zachowującym się jak 5-letnie dziecko. Jestem rozczarowana, jest mi przykro i pytam "Anno, jak to się stało????".
Anna Todd w podziękowaniach zdradziła, że miała problem z "Nothing more". Że cała historia była w niej w zasadzie od zawsze, ale nie bardzo wiedziała jak stworzyć z niej zgrabną całość. Pisała i zmieniała; zmieniała i pisała, ale wciąż nie była zadowolona z efektu końcowego.
I to niestety widać i czuć.
"Nothing more" wydaje się być pisane na szybko, na tzw. kolanie i jest - najzwyczajniej w świecie - nudne. Polecam jedynie fanom serii "After" i to tylko wtedy gdy chcą mieć czyste sumienie, że zapoznali się ze wszystkimi książkami należącymi do - czy też powiązanymi z - ich ulubionym cyklem.
W innym wypadku... Stanowczo odradzam.
W innym wypadku... Stanowczo odradzam.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję
Chyba podziękuję jednak. Kiedy czytałam After to seria mi się podobała, potem jednak kiedy myślałam o niej, to musiałam stwierdzić, że to nie było coś zachwycającego. A Tessa to chyba najbardziej irytująca bohaterka. :| Aczkolwiek byłąm ciekawa tej książki, ze względu na Londona, bo w poprzednich książkach go polubiłam. Jak tu czytam, to widzę, zę po Londonie śladu już chyba nie ma :D i autorka serio, stowrzyła innego bohatera. Bardzo się zastanowię nad tą książką, jak wpadnie mi w ręce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie ma po nim nawet najmniejszego śladu 😄
UsuńSheldon 💙
OdpowiedzUsuńA ksiazke bede omijala...
To ja również podziękuję tej książce xd Mnie to nawet nie ciągnie do powieści tej autorki po tylu negatywnych recenzjach. Zbyt często ostatnio mnie bohaterowie denerwują swoim zachowaniem, więc nie chcę dodawać do tej listy Tessy i reszty. :P
OdpowiedzUsuńJools and her books
Akurat całe "After" uwielbiam, ale to... No nie, po prostu nie :D
UsuńJuż nawet bez czytania, "Nothing more" sprawia wrażenie książki pisanej tylko dla zysku, bazującej na sukcesie "After". Ja po przeczytaniu pierwszego tomu tej serii jestem pewna, że było to moje ostatnie spotkanie z twórczością autorki. Nie, nie, nie - to nie moja bajka :D
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
UsuńJa się jednak łudziłam, że będzie okej, bo "Before" nie było złe. A tu proszę, taki koszmarek :/
Egzemplarz czeka na półce na kolejną część, ale teraz, po przeczytaniu twojej opinii aż się boje czytać. Tak liczyłam na część o Landonie a wychodzi na to, że nie ma na co czekać :(. Autorka chyba za bardzo przeceniła sławę historii o Tess i Hardinie, więc na szybko dopisała kolejną część. Przeczytam ją, tak jak piszesz, aby mieć czyste sumienie, ale czuję że będę zawiedziona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Najgorzej, że liczyłam na nieco więcej Hardina, a pojawiał się jedynie we wzmiankach w durnych przemyśleniach Landona :(
UsuńNo i jestem ciekawa Twojej opinii, więc czytaj :>
Hej ;) czytam wasze opinie i się zastanawiam. Od jakiegoś czasu cała wszystkie części "After" siedzą u mnie na półce i wegetują. Zastanawiam się czy jestem odpowiednim targetem. Czy myślicie , że 34 latka ma w ogóle po co sięgać na tę półkę?
OdpowiedzUsuńAle wracając do tej konkretnej książki to wprost brak mi słów. Czemu często jest tak, że autor osiada na laurach i po dziele "wybitnym" daje nam namiastkę, próbkę swojej twórczości ( choćby J.K Rowling )? Czy pogoń za pieniądzem jest ważniejsza od trzymania poziomu? Czy po prostu wydawca naciska a pomysłów brak?
pozdrawiam
Karolina
Hm, myślę, że "After" raczej Ci się nie spodoba, bo przedstawia problemy typowe dla późnych nastolatków (i to czasem przedstawionych w dosyć przerysowany sposób). Ale zawsze możesz spróbować z pierwszą częścią - jeśli się spodoba to super, jeśli nie - najwyżej przerwiesz jej czytanie ;)
UsuńCo do drugiego pytania - nie mam niestety pojęcia, ale bardzo nad tym ubolewam :<
O może przeczytam, bo czytałam after i jestem ciekawa tej historii. mój blog
OdpowiedzUsuńNajpierw przeczytaj recenzję, byłoby miło ;)
UsuńSerię "After" miałam zacząć czytać w tę przerwę świąteczną, ale koniec końców mądra ja zapomniała iść do biblioteki i tak pozostałam bez książek na święta :( Jestem ciekawa pierwszej serii tej autorki. Zachwytów nad nią było równie dużo co przekleństw, więc pasowałoby wyrobić sobie zdanie. Jeśli "After" spodoba mi się niezmiernie i przebrnę przez wszystkie jego części, to może dam szansę "Nothing more". Jednak jakiś cichutki głosik w mojej głowie krzyczy, że tak się nie stanie, więc i tę pozycję będę prawdopodobnie omijać szerokim łukiem. Warto jednak spróbować, prawda? :D
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Jasne! Powiem Ci, że sama byłam paskudnie negatywnie nastawiona do "After", a okazało się, że przeogromnie je polubiłam ;)
UsuńEj, jestem pewna, że nie będzie tak źle i na pewno masz na półce jakieś książkowe zaległości, które teraz będziesz mogła nadrobić ;)
Trzymaj się cieplutko i wesołych świąt ;)
Uwielbiam Aftera, więc pewnie i tak przeczytam :) Szkoda, że wielu osobom ta książka nie przypadła do gustu :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Też go uwielbiam :D
UsuńPrzeczytaj i daj znać, co myślisz ;)
O nie, zdecydowanie nie przeczytam. Będę się trzymać z dala.
OdpowiedzUsuńI słusznie! :>
UsuńAnna Todd i jej seria After jest dla mnie jedną wielką pomyłką literacką (nie obrażając oczywiście tych, którzy ją lubią, bo wiadomo, każdemu może się spodobać coś innego), więc i wszelkie dodatki zupełnie mnie nie interesują. ;/
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) Sama bardzo lubię "After", ale "Nothing more" jest niestety pomyłką :(
Usuń