Zdarza Wam się nie sięgać po dalsze tomy serii, którą już zaczęliście?
Mnie wybitnie rzadko. Zwykle doczytuję nawet te, które nieziemsko mnie męczą; zagryzam zęby, zaciskam pięści, wołam o pomstę do nieba, ale czytam. Z kolei kontynuacje tych serii, których pierwsze tomy mi się podobały, napawają mnie lekkim niepokojem - bo czy autor/ka utrzyma poziom? Czy znów sypnie żartem, zaczaruje słowem i oczaruje stworzoną historią? A może zaserwuje nam odgrzewanego kotleta, który przyprawi jedynie o mdłości i pozostawi po sobie niesmak? Bo przecież pierwsze części są zawsze najlepsze, prawda?
A może wcale nie...?
Ledwie dowiedziała się, że jest Rubinem i że musi odbywać dziwne wędrówki w przeszłość, a już ma tyle problemów! Strażnicy jej nie ufają (o lubieniu już nie wspominając), nie umie tańczyć, nie zna się na dworskiej etykiecie i za nic nie dogada się z obcokrajowcami, a Gideon, TEN Gideon, jedynie doprowadza ją do szewskiej pasji! Jakby tego było mało, hrabia de Saint Germain najchętniej utopiłby ją w szklance wody, dziwny gargulec chodzi za nią krok w krok, a ona - zdaje się, że sama! - musi rozwiązać tajemnicę chronografu...
I co ona, Gwendolyn, ma teraz zrobić?!
Grafika pochodzi ze strony https://pl.pinterest.com |
Niejednokrotnie zastanawiałam się, w czym tkwi fenomen "Trylogii czasu" Kerstin Gier i choć pierwsza jej część naprawdę mi się podobała, to mimo wszystko nie do końca rozumiałam te wszystkie ochy i achy, te zachwyty i szumne deklaracje w stylu "Najlepsza seria mojego życia!". Wciąż tak bym jej nie określiła (bo 22 lata na karku to, jakby nie było, spora ilość przeczytanych książek, wybacz, Kerstin ;) ), ale wiecie co? Ta seria jest coraz lepsza! ;) "Błękit szafiru" naprawdę jest dobry, a już na pewno jest zabawniejszy i ciekawszy niż "Czerwień rubinu". Wydaje się, że wszystko, co mogło razić w pierwszym tomie, zostało na zawsze wymazane, starte gumką, puszczone w niepamięć. Gwen nie jest już tak trzpiotowata, postępuje zdecydowanie rozważniej, a po jej dawnej ignorancji i drobnych oznakach głupoty nie ma już śladu. Zaczyna samodzielnie myśleć, przewidywać i dochodzić do własnych wniosków, próbuje - w końcu! - rozwiązać zagadkę chronografu i otrzymać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Jej relacja z Gideonem także ewoluuje - o ile w "Czerwieni rubinu" działała na zasadzie "kto się lubi, ten się czubi" i była dość infantylna, o tyle tutaj jest zdecydowanie dojrzalsza, a sam Gideon wiele zyskuje w kobiecych (a przynajmniej w moich :D ) oczach. Oczywiście wciąż nie brakuje nastoletnich dram i bolączek młodego serca, rozpaczy z powodu "lodowatego spojrzenia" swego ukochanego, ale Gier opisuje to w sposób, który nie drażni, za to bawi i przypomina własne szczenięce lata. Nieco mniej jest zawiłych opisów związanych z przeskokami w czasie (których w "Czerwieni rubinu" było, lekko mówiąc, dużo :D ), za to zdecydowanie więcej jest humoru - i to w tej najlepszej postaci; nienachalnego, wyważonego, sytuacyjnego. Nie da się też nie wspomnieć o Xemeriusie... Kojarzycie zwierzęta-maskotki z filmów Disneya? Zwierzęta, które potrafią mówić, są najlepszymi przyjaciółmi głównych bohaterek ich produkcji i zawsze staną za nimi murem? Xemerius jest właśnie takim zwierzakiem. Z tą tylko różnicą, że jest demonem :D
Panuje powszechne przekonanie, że najlepszą częścią każdej trylogii jest pierwszy, otwierający ją tom. Że w zasadzie tylko on jest czymś nowym i świeżym, a kolejne książki są jedynie rozwałkowaniem tematu, który spokojnie można było zamknąć w jednej.
Ale wiecie co? Guzik prawda. Guzik prawda, że pierwsza część zawsze jest najlepszą i guzik prawda, że każda kolejna pisana jest wyłącznie dla zysku, co dosadnie (i wręcz z przytupem! ;) ) udowadnia Kerstin Gier. Jej "Błękit szafiru" jest przezabawny, momentami uroczy, a już na pewno bardzo, bardzo ciekawy. A do tego kończy się w takim momencie, że wręcz nie da się nie zadręczać pytaniami w stylu "Co będzie dalej? :o ".
Ja na pewno się dowiem, bo nie wyobrażam sobie, że nie sięgnę po zamykającą serię "Zieleń szmaragdu".
A Ty? Co zrobisz...? ;)
Ale wiecie co? Guzik prawda. Guzik prawda, że pierwsza część zawsze jest najlepszą i guzik prawda, że każda kolejna pisana jest wyłącznie dla zysku, co dosadnie (i wręcz z przytupem! ;) ) udowadnia Kerstin Gier. Jej "Błękit szafiru" jest przezabawny, momentami uroczy, a już na pewno bardzo, bardzo ciekawy. A do tego kończy się w takim momencie, że wręcz nie da się nie zadręczać pytaniami w stylu "Co będzie dalej? :o ".
Ja na pewno się dowiem, bo nie wyobrażam sobie, że nie sięgnę po zamykającą serię "Zieleń szmaragdu".
A Ty? Co zrobisz...? ;)
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu
Mi bardzo często zdarza się nie przeczytać kontynuacji, ponieważ najczęściej nie potrafię czytać serii jednym ciągiem, a potem najzwyczajniej w świecie o nich zapominam...
OdpowiedzUsuńGdy miałam 16 lat i czytałam "Trylogię czasu", też była ona dla mnie najlepszą serią życia, ale znalazłam kolejne... Nie mniej sentyment pozostał.
Miłej lektury kolejnej części
Pozdrawiam
Babskie Czytanki
Dlatego zazwyczaj czekam na wydanie wszystkich części, nim sięgnę po daną serię 😄
UsuńDzięki! :)
Mam ogromny sentyment do tej serii. ♥ Xemerius jest taki kochany. <3 :D
OdpowiedzUsuńChciałabym posiadać trylogię w tym wydaniu na swojej półce. *_*
Jools and her books
Xemerius jest rzeczywiście świetny :D
UsuńA nowe wydanie... Cudowne <3
Musze przeczytać bo nie dość, że bardzo zachęcasz to jeszcze ta okładka <3 Zapisuje i mam nadzieje, że kiedyś przeczytam!
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Oby się udało ;)
UsuńAleż bym sobie chętnie odświeżyła całą tę serię (czyli w praktyce przeczytała ją 3 raz w ciągu kilku lat) :D Jakoś czuję do niej sentyment... Ale po komentarzach widzę, że nie tylko ja! :D
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że czytał ją praktycznie każdy prócz mnie :D
UsuńMnie ta seria nie wciągnęła, główna bohaterka była irytująca :(
OdpowiedzUsuńNo proszę, a jednak istnieje ktoś, kto nie lubi tej serii. Jestem w szoku! 😄
UsuńFaktycznie najczęściej pierwszy tom okazuje się tym najlepszym, ale nie zawsze. Jeśli chodzi o Trylogię czasu, to nie pamiętam już, która z części najbardziej mi się podobała - pamiętam tylko, że tak bardzo się w nią wciągnęłam, że przeczytałam trzy tomy w kilka dni :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Ojej, tempo miałaś naprawdę ekspresowe! :o :D
UsuńCudowna okładka <3
OdpowiedzUsuńMam w planach przeczytać tę serię :)
Pozdrawiam, maobmaze ♥
Okładki to mistrzostwo świata :>
UsuńKojarzę tę serię, ale jak na razie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńA szkoda, bo jest naprawdę zabawna ;)
UsuńSwego czasu miałam ogromną chęć na tę serię, potem mi przeszło, ale chyba jednak kiedyś sięgnę, bo znowu mnie zachęciłaś! :D
OdpowiedzUsuń:D
Usuń