piątek, 21 lipca 2017

RECENZJA - "Czerwień rubinu" Kerstin Gier





Jeszcze kilka miesięcy zdobycie którejkolwiek części Trylogii Czasu Kerstin Gier było niemal niemożliwe, a jeśli już, to horrendalne ceny na facebookowych grupach przyprawiały o zawroty głowy. Setki osób wychwalały te książki prawie pod niebiosa, a jeszcze więcej marzyło o ich posiadaniu. I chociaż sama daleka byłam od wydawania małej fortuny na twórczość Gier, to skłamałabym, gdybym stwierdziła, że nigdy nie zastanawiałam się nad jej fenomenem i że nigdy mnie nie intrygowała. Bo intrygowała.
I to bardzo.
Kiedy wydawnictwo Media Rodzina oznajmiło, że zamierza zająć się tak uwielbianą przez tłumy serią i wydać ją  (i to jak! <3 ) na nowo, tysiące czytelników oniemiało z zachwytu, by później przebierać z niecierpliwością nogami i zagryzać wargi w oczekiwaniu na dzień premiery pierwszej tylko części.
Czy było warto?



O ile jej kuzynka została przeznaczona do wyższych celów, o tyle ona sama od zawsze była "zwyczajna".
To kuzynka dostała (można by rzec "w spadku") gen podróży w czasie i to ją skrupulatnie przygotowywano do pierwszego (i kolejnych także) skoków w przeszłość. To Charlotta miała martwić się tym pyszałkowatym Gideonem (i co to w ogóle za imię?) i spróbować sprostać wymaganiom dziwnej babki i jeszcze dziwniejszego Stowarzyszenia.
Gwen miała być tylko sobą.
Dlaczego więc to ona, Gwendolyn, przenosi się w czasie,a potem robi to znowu, znowu i znów?
Coś jest bardzo nie tak. Czyżby Newton się pomylił...?



Grafika znaleziona na Pinterest



Nie jestem wielką fanką fantastyki, a jedyna magia, którą toleruję to ta, którą dysponował Potter i jego Gwardia, dlatego też trochę obawiałam się pierwszego spotkania z twórczością Gier. Tym bardziej, że słyszałam na jej temat same ochy i achy, a z doświadczenia wiem, że najczęściej te zbiorowe zachwyty są po prostu przesadzone i tyleż prawdziwe, co mój list z Hogwartu. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy doszło do mnie, że "Czerwień rubinu" rzeczywiście jest dobra! :o  Zgoda, nie jest to genialna historia, nie nauczy Was absolutnie niczego, niczego nie zmieni też w dziejach świata, i na sto procent bez wysiłku znajdziecie wybitniejszą lekturę, ale wiecie co? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie przeczytał książki tylko po to, by rozruszać swoje mięśnie mimiczne i móc się bezkarnie śmiać ;)
Język powieści jest dosyć infantylny, tak jak i infantylna bywa główna bohaterka. Gwendolyn często zachowuje się głupiutko, jej wiedza o historii świata wzbudza trwogę, a przyjaciółka lepiej radzi sobie z wyszukiwarką Google niż z prawdziwym życiem. Brzmi słabo, prawda? Słabe jednak nie jest, bo Gier pisze niezwykle przyjemnie, sprawiając przy tym, że drobne wady nie rażą, co więcej - nawet wzbudzają sympatię. Trzpiotowatość Gwen szybko odchodzi w zapomnienie, a my z zaciekawieniem śledzimy jej losy. Autorka dba, byśmy nadążali za rozwojem akcji i między rozdziałami dodaje wstawki, które objaśniają funkcjonowanie stowarzyszenia zwanego Strażnikami. Wielki plus należy jej się także za realizm - za każdym razem stara się oddać ducha epoki, w której aktualnie znajduje się Gwen i wychodzi jej to całkiem nieźle ;) Młodsze czytelniczki zachwyci też relacja Gwendolyn i Gideona, która (niemal rodem przeniesiona z filmów Disney Channel) u tych starszych wzbudzi jedynie pobłażliwy uśmiech, ale absolutnie nie odbierze przyjemności z poznawania całej historii. I chociaż w pierwszym tomie nie wyjaśnia się nic, a my zostajemy z większą ilością pytań niż mieliśmy ich na starcie, to jestem pewna, że każdy, kto przeczytał  "Czerwień rubinu" z równie wielką ochotą sięgnie po kontynuację, "Błękit szafiru".
Ja w każdym razie tak zrobię ;)





Jeśli szukacie czegoś lekkiego, czegoś, co zapewni Wam przednią rozrywkę na kilka tylko godzin i czegoś, co nie sprawi, że Wasz przepracowany mózg jeszcze bardziej się przegrzeje, to szczerze polecam Wam "Czerwień Rubinu" Kerstin Gier. Nawet jeśli macie więcej niż naście lat ;)






















Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu
 



16 komentarzy :

  1. Pamiętam te "czasy", gdy Czerwień rubinu schodziła na Allegro za niewyobrażalne kwoty. :D
    Ale teraz bardzo chętnie bym przeczytała!

    NaD okładkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były czasy 😆 Chyba te same, gdy "Baśnie barda Beedle'a" były dostępne za kilka setek 😄

      Usuń
  2. A ja dorwałam te książki w bibliotece. W czasie, gdy wszyscy próbowali je wyhaczyć. Miałam ogromnego farta.
    A o trylogii mogę powiedzieć tyle, że mam do niej jakiś sentyment, który pozostanie mi na naprawdę długo. Nie było to coś wybitnego, ale po prostu lubię ją, przyjemnie mi się ją czytało.

    Pozdrówki,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie była tylko druga i trzecia część, więc nie było opcji, żeby ją przeczytać 😄
      Co do reszty - zgadzam się 😊

      Usuń
  3. Bardzo chętnie przeczytam tę książkę :)
    Pozdrawiam, Ola
    bookwithhottea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach całą trylogię, tylko czasu brak. :/

    Przesyłam buziaki i zapraszam do mnie na recenzję ''Szklanego tronu'',
    StormWind z bloga cudoweksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kerstin Gier uwielbiam za lekkość w stylu pisania i humor - to po prostu dobre młodzieżówki :) Moja biblioteka całe szczęście posiada całą trylogię, więc miałam okazję przeczytać ją jeszcze jakiś czas temu :D Ale cieszę się strasznie, że są teraz w tych nowych fantastycznych wydaniach, które przy okazji pasują idealnie do Silver.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam już dosyć dawno, biblioteka uratowała mnie od kupowania ich za horrendalną cenę :P
    Uwielbiam tę trylogię, mimo że od lektury minęło sporo czasu, nadal pamiętam cudowne uczucia, jakie mi przy niej towarzyszyły. Niedługo szykuje się re-read!
    Pozdrawiam!
    Patty z bloga pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, moja niestety zainteresowała się serią dopiero wtedy, gdy jej dostępność gwałtownie się skurczyła 😄

      Usuń
  7. Ja również toleruje jedynie magię Pottera <3 Mam ochotę na tę książkę, zachęciłaś mnie.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkę czytałam jeszcze chyba w gimnazjum, więc nie byłam wtedy bardzo wymagająca względem książek. Czerwień rubinu mnie porwała i bardzo szybko połknęłam całą serię. Wolę pierwotną okładkę, ale cieszę się, że pojawiło się nowe wydanie, bo historia zyska wielu nowych czytelników.

    Pozdrawiam
    Babskie Czytanki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że gdybym sięgnęła po nią w gimnazjum, tak jak Ty, to podobałaby mi się jeszcze bardziej :D

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie