sobota, 5 maja 2018

RECENZJA - "Moje serce, mój wróg" A.J. Steiger




Niejednokrotnie wspominałam, że szalenie lubię nieszablonowe powieści - czy to te z nad wyraz oryginalną fabułą, czy też z nietypowymi bohaterami albo innowacyjnym stylem ich autora.
Lubię również książki, które niosą jakiekolwiek przesłanie; które zmuszają do refleksji i które dają do myślenia.
Wiecie jednak, które z nich lubię najbardziej?
Dokładnie. Te, które łączą wspomniane wyżej kwestie.
Tak jak w debiucie A.J. Steiger o wdzięcznym tytule "Moje serce, mój wróg".





Sytuacja Alvie należy do - lekko mówiąc - nienajlepszych. Wychowywana bez ojca i bardzo wcześnie osierocona przez matkę, przez większość życia tułała się po rodzinach zastępczych i domach dla trudnej młodzieży. Do tego ma też pewnego nieodłącznego towarzysza, w szerszym gronie znanego jako Asperger.
Dziewczyna nade wszystko pragnie zyskać władzę nad własnym życiem i udowodnić, że sama da sobie radę, że jest samodzielna i że potrafi podejmować świadome decyzje. Żeby to jednak udowodnić, musi dotrwać do osiemnastych urodzin, trzymając się z dala od kłopotów i mając pracę - wtedy Sędzia, i kurator, i wszyscy inni dadzą jej spokój. 
Pewnego dnia pojawia się jednak ktoś, kto wprowadza chaos w życiu Alvie i pokazuje jej, że wcale nie jest inna, chora czy gorsza. Że tak jak każdy zasługuje nie tyle na wegetację, co prawdziwe życie i prawdziwą miłość. 

Stanley i Alvie. Chłopak o kruchym niczym szkło ciele i dziewczyna o zepsutej - według niej - duszy. 
Nikt nie powiedział, że ta miłość będzie łatwa.









Sięgam niemal po każdą książkę z serii "Myślnik" i żadna (no dobra, był jeden wyjątek :D ) mnie nie zawiodła. Nie wiem jak to się dzieje, ale ekipa Bukowego Lasu ma wyjątkowego nosa do wynajdywania mało znanych i chole... dobrze rokujących autorów. Nie inaczej jest w przypadku A. J. Steiger.  Jej "Moje serce, mój wróg" to kawał dobrej młodzieżowej literatury, niestroniącej od prawdziwych problemów i śmiało pokazujących rzeczywistość osób dotkniętych zaburzeniami ze spektrum autyzmu.
Przez kilka pierwszych rozdziałów byłam niezupełnie usatysfakcjonowana portretem Alvie, brakowało mi w niej wyrazu i ukazania w całej krasie istoty jej "choroby", ale im dłużej czytałam, tym bardziej zmieniałam zdanie. Alvie jest do bólu prawdziwa, tak jak i prawdziwe są jej rozterki, problemy, uczucia i poczucie osamotnienia. Steiger w fenomenalnym stylu wprowadza nas w świat nierozumianej przez społeczeństwo dziewczyny, przedstawia jej bolączki i punkt widzenia. Fenomenalnie tworzy też postać Stanleya - chłopaka dalekiego o lata świetlne od wizerunku typowego książkowego księcia z bajki. Stanley nie jest idealny, nie jest silny i nawet nie jest porażająco odważny (a przynajmniej w tym najdosadniejszym znaczeniu tego słowa), a mimo to w trzy sekundy roztapia dziewczęce serca. Jego relacja z Alvie jest naturalna, niewymuszona, momentami pełna skrępowania i w żadnym momencie, nawet przez chwilę, nie jest przerysowana (brawo, pani Steiger!). Wątek miłosny, choć zgrabny i intrygujący, to niejedyny istotny motyw w książce. Autorka w odważny sposób pokazuje nam walkę z codziennością i - poniekąd - walkę o godność osoby niemal siłą wepchniętą za margines społeczeństwa. W retrospekcjach przybliża nam przeszłość Alvie i kreśli trudne relacje rodzinne, tym samym stawiając przed czytelnikami pytania z pogranicza tych o istotę moralności i człowieczeństwa.
Ja nie znalazłam na nie odpowiedzi, ale Wy... Możecie spróbować ;)





"Moje serce, mój wróg" A. J. Steiger to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Greena i Wallacha, i dla tych z Was, którzy cenią sobie dobrze napisane książki, z przemyślaną fabułą i dalekimi od papierowych bohaterami.
Podsumowując - A. J. Steiger podbiła moje serce.
Czy z Twoim będzie podobnie...? ;)





















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

14 komentarzy :

  1. Przemyśle przeczytanie tej książki :) brzmi całkiem intrygujaco. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zdecydujesz się po nią sięgnąć ;)

      Usuń
  2. Lubię dobrze wykreowanych bohaterów, więc nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajaj coś idealnego dla mnie ! Niedawno skończyłam czytać Zolwie aż do końca Green i potrzebuje znowu przeczytać coś w tym stylu - młodzieżowego pobudzajacego szare komórki. Lubię gdy postaci nie są idealna a w ich relacji pojawia się skrępowania to sprawia że jest prawdziwa a nie wymuszona :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro podobały Ci się "Żółwie...", to jestem w zasadzie pewna, że podobnie będzie z książką Steiger ;)

      Usuń
  4. Myślę, że z chęcią dam szansę tej książce, bo bohaterowie wydają się być naprawdę ciekawymi i naturalnymi osobowościami, a ich relacja smaczna i niewymuszona. Do tego kocham książki, zmuszające do refleksji i niebanalne. Tytuł ląduje na liście!

    Pozdrawiam ciepło! ♥

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak niepozorna okładka, na którą nawet nie zwróciłam za bardzo uwagi, okazuje się tak dobra? Biorę! Bardzo mnie zaciekawiłaś i na pewno przy najbliższej okazji jak uda mi się ją zdobyć, to ją przeczytam :) Mam nadzieję, że mnie też tak się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest mocno średnia, to fakt 😄
      PS. I ja mam taką nadzieję 😊

      Usuń
  6. Niby zapowiada się ciekawie, ale według mnie, mimo tego o czym piszesz na początku wpisu, bardzo typowo jak na młodzieżówkę. To chyba nie jest pozycja po którą sięgnę w najbliższym czasie. ;)

    http://biblioteka-wspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że są w niej cechy typowe dla młodzieżowek (bo w końcu nią jest :D), ale nie jest ani przeciętna, ani nijaka, a to w mojej ocenie dużo ;)

      Usuń
  7. Ja również kocham nieszablonowe powieści z dobrze nakreślonymi postaciami, a przede wszystkim skłaniające do refleksji! Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła.Jeśli będę miała okazję, na pewno po nią sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie ;) Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie