Niejednokrotnie
wspominałam, że szalenie lubię nieszablonowe powieści - czy to te z nad
wyraz oryginalną fabułą, czy też z nietypowymi bohaterami albo
innowacyjnym stylem ich autora.
Lubię również książki, które niosą jakiekolwiek przesłanie; które zmuszają do refleksji i które dają do myślenia.
Wiecie jednak, które z nich lubię najbardziej?
Dokładnie. Te, które łączą wspomniane wyżej kwestie.
Dokładnie. Te, które łączą wspomniane wyżej kwestie.
Tak jak w debiucie A.J. Steiger o wdzięcznym tytule "Moje serce, mój wróg".
Sytuacja
Alvie należy do - lekko mówiąc - nienajlepszych. Wychowywana bez ojca i
bardzo wcześnie osierocona przez matkę, przez większość życia tułała
się po rodzinach zastępczych i domach dla trudnej młodzieży. Do tego ma
też pewnego nieodłącznego towarzysza, w szerszym gronie znanego jako
Asperger.
Dziewczyna
nade wszystko pragnie zyskać władzę nad własnym życiem i udowodnić, że
sama da sobie radę, że jest samodzielna i że potrafi podejmować świadome
decyzje. Żeby to jednak udowodnić, musi dotrwać do osiemnastych
urodzin, trzymając się z dala od kłopotów i mając pracę - wtedy Sędzia, i
kurator, i wszyscy inni dadzą jej spokój.
Pewnego
dnia pojawia się jednak ktoś, kto wprowadza chaos w życiu Alvie i
pokazuje jej, że wcale nie jest inna, chora czy gorsza. Że tak jak każdy
zasługuje nie tyle na wegetację, co prawdziwe życie i prawdziwą
miłość.
Stanley i Alvie. Chłopak o kruchym niczym szkło ciele i dziewczyna o zepsutej - według niej - duszy.
Nikt nie powiedział, że ta miłość będzie łatwa.
Sięgam niemal po każdą książkę z serii
"Myślnik" i żadna (no dobra, był jeden wyjątek :D ) mnie nie zawiodła.
Nie wiem jak to się dzieje, ale ekipa Bukowego Lasu ma wyjątkowego nosa
do wynajdywania mało znanych i chole... dobrze rokujących autorów. Nie
inaczej jest w przypadku A. J. Steiger. Jej "Moje serce, mój wróg" to
kawał dobrej młodzieżowej literatury, niestroniącej od prawdziwych
problemów i śmiało pokazujących rzeczywistość osób dotkniętych
zaburzeniami ze spektrum autyzmu.
Przez kilka pierwszych rozdziałów byłam niezupełnie usatysfakcjonowana portretem Alvie, brakowało mi w niej wyrazu i ukazania w całej krasie istoty jej "choroby", ale im dłużej czytałam, tym bardziej zmieniałam zdanie. Alvie jest do bólu prawdziwa, tak jak i prawdziwe są jej rozterki, problemy, uczucia i poczucie osamotnienia. Steiger w fenomenalnym stylu wprowadza nas w świat nierozumianej przez społeczeństwo dziewczyny, przedstawia jej bolączki i punkt widzenia. Fenomenalnie tworzy też postać Stanleya - chłopaka dalekiego o lata świetlne od wizerunku typowego książkowego księcia z bajki. Stanley nie jest idealny, nie jest silny i nawet nie jest porażająco odważny (a przynajmniej w tym najdosadniejszym znaczeniu tego słowa), a mimo to w trzy sekundy roztapia dziewczęce serca. Jego relacja z Alvie jest naturalna, niewymuszona, momentami pełna skrępowania i w żadnym momencie, nawet przez chwilę, nie jest przerysowana (brawo, pani Steiger!). Wątek miłosny, choć zgrabny i intrygujący, to niejedyny istotny motyw w książce. Autorka w odważny sposób pokazuje nam walkę z codziennością i - poniekąd - walkę o godność osoby niemal siłą wepchniętą za margines społeczeństwa. W retrospekcjach przybliża nam przeszłość Alvie i kreśli trudne relacje rodzinne, tym samym stawiając przed czytelnikami pytania z pogranicza tych o istotę moralności i człowieczeństwa.
Ja nie znalazłam na nie odpowiedzi, ale Wy... Możecie spróbować ;)
Przez kilka pierwszych rozdziałów byłam niezupełnie usatysfakcjonowana portretem Alvie, brakowało mi w niej wyrazu i ukazania w całej krasie istoty jej "choroby", ale im dłużej czytałam, tym bardziej zmieniałam zdanie. Alvie jest do bólu prawdziwa, tak jak i prawdziwe są jej rozterki, problemy, uczucia i poczucie osamotnienia. Steiger w fenomenalnym stylu wprowadza nas w świat nierozumianej przez społeczeństwo dziewczyny, przedstawia jej bolączki i punkt widzenia. Fenomenalnie tworzy też postać Stanleya - chłopaka dalekiego o lata świetlne od wizerunku typowego książkowego księcia z bajki. Stanley nie jest idealny, nie jest silny i nawet nie jest porażająco odważny (a przynajmniej w tym najdosadniejszym znaczeniu tego słowa), a mimo to w trzy sekundy roztapia dziewczęce serca. Jego relacja z Alvie jest naturalna, niewymuszona, momentami pełna skrępowania i w żadnym momencie, nawet przez chwilę, nie jest przerysowana (brawo, pani Steiger!). Wątek miłosny, choć zgrabny i intrygujący, to niejedyny istotny motyw w książce. Autorka w odważny sposób pokazuje nam walkę z codziennością i - poniekąd - walkę o godność osoby niemal siłą wepchniętą za margines społeczeństwa. W retrospekcjach przybliża nam przeszłość Alvie i kreśli trudne relacje rodzinne, tym samym stawiając przed czytelnikami pytania z pogranicza tych o istotę moralności i człowieczeństwa.
Ja nie znalazłam na nie odpowiedzi, ale Wy... Możecie spróbować ;)
"Moje
serce, mój wróg" A. J. Steiger to pozycja obowiązkowa dla wszystkich
fanów Greena i Wallacha, i dla tych z Was, którzy cenią sobie dobrze
napisane książki, z przemyślaną fabułą i dalekimi od papierowych
bohaterami.
Podsumowując - A. J. Steiger podbiła moje serce.
Czy z Twoim będzie podobnie...? ;)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Przemyśle przeczytanie tej książki :) brzmi całkiem intrygujaco. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zdecydujesz się po nią sięgnąć ;)
UsuńLubię dobrze wykreowanych bohaterów, więc nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńSuper :>
UsuńAjaj coś idealnego dla mnie ! Niedawno skończyłam czytać Zolwie aż do końca Green i potrzebuje znowu przeczytać coś w tym stylu - młodzieżowego pobudzajacego szare komórki. Lubię gdy postaci nie są idealna a w ich relacji pojawia się skrępowania to sprawia że jest prawdziwa a nie wymuszona :))
OdpowiedzUsuńSkoro podobały Ci się "Żółwie...", to jestem w zasadzie pewna, że podobnie będzie z książką Steiger ;)
UsuńMyślę, że z chęcią dam szansę tej książce, bo bohaterowie wydają się być naprawdę ciekawymi i naturalnymi osobowościami, a ich relacja smaczna i niewymuszona. Do tego kocham książki, zmuszające do refleksji i niebanalne. Tytuł ląduje na liście!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! ♥
bookmania46.blogspot.com
Cudownie 😊
UsuńTak niepozorna okładka, na którą nawet nie zwróciłam za bardzo uwagi, okazuje się tak dobra? Biorę! Bardzo mnie zaciekawiłaś i na pewno przy najbliższej okazji jak uda mi się ją zdobyć, to ją przeczytam :) Mam nadzieję, że mnie też tak się spodoba.
OdpowiedzUsuńOkładka jest mocno średnia, to fakt 😄
UsuńPS. I ja mam taką nadzieję 😊
Niby zapowiada się ciekawie, ale według mnie, mimo tego o czym piszesz na początku wpisu, bardzo typowo jak na młodzieżówkę. To chyba nie jest pozycja po którą sięgnę w najbliższym czasie. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://biblioteka-wspomnien.blogspot.com
Jasne, że są w niej cechy typowe dla młodzieżowek (bo w końcu nią jest :D), ale nie jest ani przeciętna, ani nijaka, a to w mojej ocenie dużo ;)
UsuńJa również kocham nieszablonowe powieści z dobrze nakreślonymi postaciami, a przede wszystkim skłaniające do refleksji! Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła.Jeśli będę miała okazję, na pewno po nią sięgnę :-)
OdpowiedzUsuńTo świetnie ;) Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz ;)
Usuń