piątek, 20 grudnia 2019

RECENZJA - "Jednak mnie kochaj" Laury Kneidl



Mimo prawie ćwierćwiecza (!!! :o ) na karku, wciąż zdarza mi się sięgać po literaturę młodzieżową (a mówiąc bardziej nowocześnie - po książki z nurtu Young i New Adult). Oczywiście coraz trudniej jest mi przymykać oko na ogrom niedociągnięć i powtarzane wręcz do znudzenia schematy, ale jeśli całość jest... strawna, to naprawdę nie narzekam.
Sądziłam, że debiutancka książka Laury Kneidl właśnie taka się okaże. Że może nie powali mnie na kolana i nie zostanie moim "numerem jeden", ale że mimo wszystko będzie całkiem przyjemna w odbiorze.
O słodka, słodka naiwności -_-




Sage przyjeżdża - a w zasadzie ucieka - z rodzinnego domu do Melview w Nevadzie. Rozpoczyna studia, mając na karku bagaż złych doświadczeń. Dziewczyna nie ma pieniędzy, mieszkania ani konkretnego planu na przyszłość, mimo tego jednak się nie poddaje. Choć ma duży problem z nawiązywaniem znajomości z mężczyznami, bardzo szybko wprowadza się do poznanego na uczelni Luki i jego siostry, April.
I gdy życie w końcu zaczyna jawić jej się w różowych barwach, przeszłość powraca.
A w zasadzie... ON powraca.










Początek zapowiadał się całkiem nieźle. Zaczęłam nawet myśleć, że trafiłam na lekką, bo lekką, ale wciąż bardzo przyjemną młodzieżówkę, aż tu nagle... BAM. Przeczytałam trzeci rozdział. Później czwarty. I już wiedziałam - im dalej w las, tym jest coraz gorzej.
Zacznę może od tego, że cała powieść opiera się tak naprawdę na trzech tylko bohaterach. Inni albo pojawiają się na przysłowiowe pięć minut (albo i tyle nie -_-), albo są, ale tak naprawdę ich nie ma. Co zaś do Luki, Sage i April (a więc w założeniu postaci pierwszoplanowych) - o rany boskie, cóż to za papierowe stworki! Szalenie brakowało mi głębszej analizy ich psychiki, jakiegokolwiek tła, które dosadniej umotywowałoby ich działania, no czegokolwiek!
Druga kwestia - relacja Sage i Luki. No na litość boską, jakie to było sztuczne! Najpierw się nie lubią, a w zasadzie ona się go boi. Później - przez ponad 3/4 książki, dodam! - są względem siebie obojętni. Aż tu nagle ciach, jeden wspólnie spędzony pod kocykiem wieczór i wybucha wielka miłość i dzika namiętność. Serio? SERIO, pani Kneidl? Że już nie wspomnę jaki jest finał tej relacji... -_-
Sprawa trzecia - naprawdę lubię, gdy autor ma jakieś asy w rękawie i nie wykłada wszystkich kart na stół w pierwszych paru rozdziałach, ale to, co się dzieje w "Jednak mnie kochaj"... O losie, toż to jest bardziej rozwleczone niż opera mydlana! Choć wielkiej tajemnicy Sage idzie się domyślić po 50. stronie, to autorka tak naprawdę do końca ukrywa ten "sekret". Ostatecznie absolutnie niczego nie potwierdza, a zakończenie jest tak... kretyńskie (bo wybaczcie, ale inaczej się tego nie da ująć), że brak słów. Poważnie. Nie ma ani ładu, ani składu, ani sensu.
I last, but not least - styl. Ja rozumiem, że autorka jest stosunkowo młodą osobą, rozumiem, że to jej debiut, no ale litości - żeby pisać bez jakiejkolwiek werwy, jakiegokolwiek polotu, bez jakiejkolwiek głębi? -_-
Chociaż z drugiej strony... daje mi to nadzieję, że skoro każdy pisać i wydawać może, to i ja mam jeszcze szansę :D



"Jednak mnie kochaj" Laury Kneidl to naprawdę, naprawdę słaba książka. Nie zachwycają ani bohaterowie, ani fabuła, ani już na pewno styl autorki. Jeśli jednak cierpicie na nadmiar wolnego czasu i od czasu do czasu lubicie się podręczyć to... To tak, wówczas zdecydowanie polecam Wam tę książkę.
W innym wypadku - miejcie dla siebie serce i dajcie sobie z tym czytadłem spokój.



















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

6 komentarzy :

  1. To mi z kolei ta powieść mocno przypadła do gustu. Dobrze się na niej bawiłam, uważam, że bohaterowie byli ciekawi, a wydarzenia wciągające. Czekam na drugi tom :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też sięgam po młodzieżówki tylko czasem, jeśli przeczytam dobrą rekomendację. Tym razem sobie daruję
    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że okazała się słaba... Ja też lubię sobie czasami młodzieżówki poczytać ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie