Pamiętacie pierwszą książkę, którą samodzielnie przeczytaliście? Książkę, która zachwyciła Was na tyle, że pokochaliście czytanie?
A może byliście dziećmi, którzy widzieli je jedynie na szkolnych lekcjach?
Z okazji naszego wspólnego święta - bo czyż nie każdy ma w sobie odrobinkę z dziecka? :) - zapraszam Was na krótki przegląd powieści, które skradły mi tysiące godzin i uwiły sobie gniazdko w moim dziecięcym serduszku.
Seria niefortunnych zdarzeń
Jak ja nienawidziłam Hrabiego Olafa, o bogowie! Ten podstępny, szkaradny i zły człowiek na każdym kroku - i to bez absolutnie żadnego powodu! - zatruwał życie sierotom Baudelaire. Już jako dziecko miałam silnie rozwinięte poczucie sprawiedliwości, dlatego też postępowanie tego pozbawionego uczuć okrutnika doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Jednocześnie ze wszystkich sił trzymałam kciuki za Wioletkę, Klausa i Słoneczko, a każda przykrość, która ich spotykała (a niestety, spotykały ich one często i licznie) okropnie mnie smuciła.
Lemony Snicket (a właściwie Daniel Handler) stworzył niezwykle klimatyczny, momentami groteskowy i pełen absurdalnego humoru świat, który nawet teraz - po kilkunastu latach - niezmiennie mnie zachwyca. Co prawda spotkałam się z głosami, że skierowanie tak depresyjnych i przykrych książek do dzieci jest jednym wielkim nieporozumieniem, ale wiecie co? Przeczytałam wszysktie 14 części i nie sądzę, żebym doznała przez to jakiegokolwiek uszczerbku na psychice. Poza tym kto powiedział, że pisać i czytać można tylko o tęczy, słońcu i jednorożcach?
W końcu życie to nie tylko słodycz, prawda?
(PS. Wiecie, że
Netflix przygotowuje serial na podstawie książek Snicketa? W Hrabiego
Olafa wcieli się Neil Patrick Harris, a sam serial prawdopodobnie
zobaczymy w 2017 roku)
Malory Towers
Nie macie pojęcia, jaką dorosłą osobą czułam się podczas czytania tych książek. Ich okładki były tak różne od tych dziecięcych, pstrokatych i wesołych. Moje ośmioletnie ja z wielkim zapałem wkroczyło w mury Akademii Malory Towers. Przygody
Dorotki Rivers zapierały dech w piersiach i sprawiły, że moim
największym marzeniem stało się zamieszkanie w szkole z internatem ( mało tego, oburzałam się na rodziców, którzy uznali to za idiotyczny pomysł :D ).
To właśnie przy "Malory Towers" pierwszy raz padłam ofiarą okrucieństwa wydawnictw. Macie pojęcie, że na 12 książek, które tworzą cykl, w Polsce ukazały się - UWAGA, UWAGA! - tylko.... dwie? Dwie?!
Przez lata przyzwyczaiłam się do takich nieczystych zagrań (choć niezmiennie mnie irytują!), ale wtedy, te paręnaście lat temu, poczułam się oszukana, zdradzona i bardzo zasmucona. Nigdy nie dowiedziałam się, co stało się z Dorotką, a Malory Towers już zawsze w moich wspomnieniach będzie najbardziej fascynującą szkołą świata.
To właśnie przy "Malory Towers" pierwszy raz padłam ofiarą okrucieństwa wydawnictw. Macie pojęcie, że na 12 książek, które tworzą cykl, w Polsce ukazały się - UWAGA, UWAGA! - tylko.... dwie? Dwie?!
Przez lata przyzwyczaiłam się do takich nieczystych zagrań (choć niezmiennie mnie irytują!), ale wtedy, te paręnaście lat temu, poczułam się oszukana, zdradzona i bardzo zasmucona. Nigdy nie dowiedziałam się, co stało się z Dorotką, a Malory Towers już zawsze w moich wspomnieniach będzie najbardziej fascynującą szkołą świata.
Ania z Zielonego Wzgórza
Pierwszy
raz usłyszałam o niej od starszego brata, który niemiłosiernie męczył
się z osobą Ani, a samą książkę uznał za najgorszą i najnudniejszą ze
wszystkich szkolnych lektur. Po takiej rekomendacji nie miałam już
żadnych oczekiwań. Jako grzeczne dziecko i jeszcze grzeczniejsza
uczennica ( :) ) czytałam dosłownie każdą lekturę, dlatego postanowiłam
po prostu, że jak najszybciej sięgnę po przygody Ani , szybciutko je
skończę i jeszcze szybciej wyrzucę z pamięci. Cóż. Stało się jednak inaczej.
Okazało się, że mam brata, który postradał zmysły i że właśnie odkryłam bohaterkę, która przez długie lata będzie moją "książkową przyjaciółką". W trybie ekspresowym przeczytałam cały cykl z Zielonego Wzgórza. Zachwycałam się Gilbertem (choć chwilę wcześniej go nie znosiłam), a przy "Ani na uniwersytecie" zrozumiałam, czym jest pustka spowodowana śmiercią bliskiej osoby. Przeżywałam wojnę i razem z Anią budowałam jej wymarzony dom.
I choć cała seria nie należy do najnowszych (pierwsza część została opublikowana sto osiem lat temu, dacie wiarę?!) to uważam, że jest to wciąż aktualna powieść z kategorii tych, które absolutnie każdy powinien znać. I tych, których znanie jest przyjemnością.
Okazało się, że mam brata, który postradał zmysły i że właśnie odkryłam bohaterkę, która przez długie lata będzie moją "książkową przyjaciółką". W trybie ekspresowym przeczytałam cały cykl z Zielonego Wzgórza. Zachwycałam się Gilbertem (choć chwilę wcześniej go nie znosiłam), a przy "Ani na uniwersytecie" zrozumiałam, czym jest pustka spowodowana śmiercią bliskiej osoby. Przeżywałam wojnę i razem z Anią budowałam jej wymarzony dom.
I choć cała seria nie należy do najnowszych (pierwsza część została opublikowana sto osiem lat temu, dacie wiarę?!) to uważam, że jest to wciąż aktualna powieść z kategorii tych, które absolutnie każdy powinien znać. I tych, których znanie jest przyjemnością.
Matylda
Roald Dahl. Kojarzycie tego pana? Pana, który stworzył "Charliego i fabrykę czekolady"? Otóż ten sam pan przedstawił światu Matyldę - najmłodszą i najbardziej niezwykłą wielbicielkę książek, jaką tylko możecie sobie wyobrazić.
Czy może być coś lepszego niż czytanie o książkoholiku, kiedy to samemu jest się książkoholikiem?
Matylda jest przesympatyczna, a do tego genialna. Mając niespełna pięć lat zaczytuje się w Hemingwayu, Dickensie, Kiplingu i
Steinbecku, i bez najmniejszych nawet problemów rozwiązuje skomplikowane matematyczne łamigłówki. Co najistotniejsze - ma też pewien dar, dzięki któremu jest w stanie nagiąć (i to dosłownie!) wszystko i wszystkich do swojej woli.
Choć "Matyldę" czytałam wieki temu, to wciąż pamiętam jak wielkie wywarła na mnie wrażenie. Że pod warstewką lekkiej i śmiesznej powiastki dla dzieci przekazuje ogrom życiowych mądrości, które z czasem docenią i dorośli.
Bo w gruncie rzeczy w każdym z nas tkwi dahlowska Matylda.
Choć "Matyldę" czytałam wieki temu, to wciąż pamiętam jak wielkie wywarła na mnie wrażenie. Że pod warstewką lekkiej i śmiesznej powiastki dla dzieci przekazuje ogrom życiowych mądrości, które z czasem docenią i dorośli.
Bo w gruncie rzeczy w każdym z nas tkwi dahlowska Matylda.
A jak wyglądałaby Wasza lista? Które książki podbiły Wasze kilkuletnie serca? :)
Kocham Anię (przeczytałam milion razy wszystkie części, moją ulubioną jest trzecia i ostatnia) oraz Matyldę! Matylda jest genialną książką i film tak samo przypadł mi do gustu. Ja zaczytywałam się na zabój w Harrym, Narnii, serii o wampirku, Mikołajku czy książkach Astrid Lindgren :)
OdpowiedzUsuńwithcoffeeandbooks.blogspot.com
Ooooo, Wampirka kojarzę! :) Też go czytałam. Co do HP - podejrzewam, że też umieściłabym go w tym "rankingu", gdyby nie fakt, że jeszcze go nie przeczytałam... :D
UsuńAnia również jest moją książką z dzieciństwa. Oczywiście zaczęło się od przerabiania w szkole, ale zanim klasa skończyła pierwszą część, to ja już byłam w połowie serii, bo tak mnie pochłonęła ta historia. :D Czytałam też Harrego Pottera, Opowieści z Narnii i Hobbita. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Hah, u mnie było dokładnie tak samo :D Narnię znam niestety tylko z filmów :<
UsuńJak byłam młodsza, to pamiętam, że zaczytywałam się w książkach Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Boże, jakie to były świetne historie! Aż chętnie bym nawet teraz do nich wróciła... :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :o Miałam u siebie całą serię, ale stwierdziłam, że to na pewno nudy i po prostu się jej pozbyłam. Chyba zacznę tego żałować :/
UsuńKurczę, to szkoda! Ja tam byłam zakochana w tej serii, naprawdę świetna była. :)
UsuńKsiążki mojego dzieciństwa to cała Jeżycjada :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Kłamczuchę", która mnie nie zachwyciła :< Wiem jednak, że mnóstwo osób ma wiele wspomnień związanych z książkami Musierowicz ;)
Usuń''Ania z Zielonego Wzgórza'' też zalicza się do mojej listy,ale dodałabym jeszcze serię ''Harry'ego Pottera''. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
http://olalive-blog.blogspot.com/
Nie czytałam Harry'ego, tak mi wstyd! :D
UsuńJeśli mam być szczera, to nie czytałam żadnej z wymienionych przez ciebie książek (no może poza pierwszym tomem Ani). Za to na mojej liście znalazłyby się "Dzieci z Bulerbyn" i pierwsze osiem tomów "Jeżycjady", no dobra, jeszcze "Opowieści z Narnii", i to by było na tyle :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia ^^
ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com
A ja jakoś nie mogłam przekonać się do "Dzieci z Bulerbyn", co jest dosyć zabawne, bo ekranizacja bardzo mi się podobała :D Do "Jeżycjady" miałam tylko jedno podejście i zupełnie nie przypadła mi do gustu.
UsuńU mnie tylko Opowieści z Narnii :)
OdpowiedzUsuńKiedyś strasznie chciałam je przeczytać, ale skończyło się na tym, że znam wyłącznie film (i to też tylko pierwszą część) :D
UsuńBardzo lubiłam Anię! :D
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
"Ania z Zielonego Wzgórza" to moja ukochana książka z dzieciństwa, ale nie tylko. :-) Czytałam ją ostatnio ponownie i podobała mi się równie mocno, jak lata temu. :-)
OdpowiedzUsuńTroszkę boję się ruszać tych swoich ulubieńców z dzieciństwa i czytać ich po kilkunastu latach, ale wiesz co? Narobiłaś mi ogromnej ochoty na jej ponowne przeczytanie :)
UsuńCała seria o Ani z Zielonego Wzgórza to moja najukochańsza, najwspanialsza, najcudowniejsza książka, nie tylko dzieciństwa:)
OdpowiedzUsuńBuziaki, books--my-life.blogspot.com
Myślałam, że jestem jedną z niewielu osób, które tak uwielbiają Anię, a tu proszę, wielu z Was jest jej fanami :) Pozytywnie się zaskoczyłam.
UsuńAnia <3. Hmm... jak już pytasz o książki z dzieciństwa, to w sumie sama nie mogę sobie przypomnieć, co czytałam - pamiętam tylko, że do pewnego momentu przeczytanie czegokolwiek było dla mnie najgorszą szkolną karą, a jak pierwszy raz zapytałam mamy, czy kupi mi książkę to była w małym szoku :D. Na pewno pierwsze, w jakich się zakochałam to właśnie Ania, Harry Potter, Musierowicz oraz Oskar i Pani Róża :)
OdpowiedzUsuńWażne, że w końcu polubiłaś czytanie :)
UsuńA "Oskar.."? Uwielbiam, choć czytałam go mając już naście lat.
"Ania z Zielonego Wzgórza" wprost podbiła moje serce. Musiałam ją przeczytać, gdyż znalazła się w moim spisie lektur szkolnych, ale potem chętnie sięgałam po kolejne tomy.
OdpowiedzUsuńJednak swoją prawdziwa przygodę z czytaniem, zaczęłam od serii "Harry Potter"
Czyli większość z nas poznała Anię w podobny sposób :D Z przymusu, który przerodził się w ogromną sympatię.
UsuńNie znam HP. I tak, wstyd mi.
Jak ja uwielbiam Anię!!! ❤❤❤ niedawno przeczytałam pierwszy tom po raz drugi i chyba odświeżę sobie całą serię ❤❤❤ Malory towers przeczytałam pierwszy tom i pożyczyłam komuś książkę i już jej nie dostałam z powrotem 😢😢 szkoda :( Matyldę też czytałam i podobała mi się, ale bez szału... :D
OdpowiedzUsuńJa uwielbiałam Tajemnice domu Wrighta, to chyba moja naukochansza książka dzieciństwa (a raczej nie byłam szczególnie czytającym dzieckiem...) ❤❤❤
Też poczułam dziwną potrzebę, by ją odświeżyć. Zwłaszcza, że na półce mam nieprzeczytaną jeszcze "Drogę do Zielonego Wzgórza".
UsuńO "Tajemnicy domu Wrighta" nie słyszałam, ale chyba zaraz przekopię internet i czegoś się o niej dowiem ;)
Och, jaki świetny blog! Masz świetny styl pisania, dodaję się do obserwatorów :)
OdpowiedzUsuńMoje dzieciństwo również stworzyła Ania, przeczytałam całą serię mając niespełna osiem lat. Pokochałam również Harry'ego Pottera oraz serię o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego :) Czytałaś może te książki?
U mnie recenzja "Korony w mroku", zapraszam!
Bardzo dziękuję! <3
UsuńHarrego nie czytałam, choć zdaję sobie sprawę, że przyznawanie się do tego jest żenadą stulecia. Na swoją obronę powiem tylko, że w wakacje planuję go nadrobić ;)
A "Pana Samochodzika" niestety nie znam :(
Nie pamiętam pierwszej przeczytanej samodzielnie książki, ale pewnie były to jakieś bajeczki ;)
OdpowiedzUsuńTe "bajeczki" to klasyka! :D Pamiętam, że bez opamiętania pożerałam baśnie braci Grimm czy bajki Ezopa. Uznałam, że są poza kategorią, stąd też nawet o nich nie wspominałam :)
UsuńKsiążki mojego dzieciństwa to przede wszystkim komiksy "Tytus, Romek i A'Tomek", a także perły literatury: "Ania z Zielonego Wzgórza" i "Robinson Crusoe'.
OdpowiedzUsuńMnie Robinson niemiłosiernie nudził :D Podobnie jak "pełne przygód" "W pustyni i w puszczy" :D
Usuń"Serię niefortunnych zdarzeń" doczytałam do tomu szóstego, ale z pewnością będę ją kontynuować. Mi natomiast z dzieciństwem niezmiennie kojarzy się "Harry Potter" :)
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś, kto zna Snicketa! :)
UsuńLemony Snicket *.*
OdpowiedzUsuńKsiążka dzieciństwa normalnie!
Pozdrawiam, zapraszam do siebie i przypominam o konkursie!
Z książkami przy kawie
Książka? Chyba książki, tego było od groma! :D
Usuń,,Ania z Zielonego Wzgórza" to również książka mojego dzieciństwa :) Także książki Astrid Lindgren i ponadczasowy Mikołajek były tym, w czym wtedy gustowałam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! włóczykijka z marcepanowych recenzji
Ooo, też czytałam Mikołajka! :) Co więcej, bardzo go lubiłam :)
Usuń10 lat różnicy wieku robi swoje ;) Ja byłam zakochana w Dzieciach z Bullerbyn, Lassie, wróć i Muminkach ;)
OdpowiedzUsuńJednak najważniejsze jest to, że czytanie czegokolwiek w dzieciństwie kształtuje nas na całe życie ;)
Lassie też bardzo lubiłam, "Dzieci z Bullerbyn" tylko oglądałam ( :( ), a Muminki mnie przerażały (mało tego, wciąż mnie przerażają :D ).
UsuńCałkowicie się zgadzam ;) I choć później często sięgamy po zupełnie różne lektury, to do tych pierwszych wciąż czuje się niesamowity i ogromny sentyment ;)
Dla mnie zawsze na zawsze będą to baśnie Andersena!
OdpowiedzUsuńW sumie kiedyś tylko je tak namiętnie czytałam!
Oprócz tego - Harry Potter, choć jego akurat nie czytałam.
Bajki Disneya - czyli po prostu przepisane na papier filmy!
No i komiksy - Witch, Winx, Odlotowe agentki - to na nich się wychowałam i to je kolekcjonowałam :D
Pamiętam, że miałam gdzieś kiedyś przepięknie wydane baśnie Andersena... Chyba czas odkurzyć mieszkanie :D
UsuńDisneya darzę miłością od kilkunastu lat, tyle że tutaj akurat zawsze wolałam wersje wyświetlane na szklanym ekranie :)
Witch i Winx to też moje dzieciństwo, zbierałam nawet karteczki z ich podobiznami :D
Dzieci z Bullerbyn, Bracia Lwie Serce i książeczka o kotach Ryży Placek i 13 zbójców to u mnie absolutny top 3.
OdpowiedzUsuńAż mi wstyd, bo żadnej nie czytałam :(
Usuń