Książek o miłości - czy to pierwszej, czy też kolejnej - jest mnóstwo. Mało tego, coraz trudniej jest znaleźć taką, która skupiałaby się na czymkolwiek innym. Co zaś z przyjaźnią? Czy jest na tyle nudna, że nie zasługuje na to, by czasem zagrać pierwsze skrzypce? Czy nie może być czymś więcej niż tylko tłem dla miłosnych perypetii głównej bohaterki?
Lata temu Ann Brashares podarowała nam "Stowarzyszenie wędrujących dżinsów", jedną z najlepszych pozycji o przyjaźni i bliskości, jaka tylko może wpaść w ręce młodego człowieka. Stworzyła bohaterki, które do dziś motywują i inspirują, które bawią i rozśmieszają, które są prawdziwe i bardzo niedoskonałe.
Podobną próbę podejmuje dziś Rebecca Stead.
Czas, byście i Wy poznali Emily, Bridge i Tabithę
Trzy przyjaciółki, setki problemów i miliony pytań, na które chcą znaleźć odpowiedź.
Bridge cudem uniknęła śmierci i nieustannie próbuje zrozumieć "właściwie dlaczego?".
Emily chyba przeistacza się w szkolną gwiazdę i chyba (!) zaufała nie tym osobom, którym powinna. Do tego poznała chłopaka, z którym zaczyna łączyć ją coś dziwnego i obawia się, że zrobiła coś bardzo, bardzo głupiego. Tylko co robić, skoro mleko już się rozlało?
Tabitha ma feministyczne poglądy i zna odpowiedź na każde pytanie, ale wciąż gubi się we własnych domysłach i w gruncie rzeczy nie ma pojęcia, kim jest i kim chce być.
Jak przetrwać w bezlitosnym świecie i jak dojść do tego, co tak naprawdę się liczy? Każda z nich usiłuje zrozumieć to na swój własny sposób, nie zapominając przy tym, by być blisko siebie, wspierać się i nigdy, ale to nigdy, się nie kłócić.
Autorką grafiki jest Stephanie, http://militantrecommender.blogspot.com/ |
"Całkiem obcy człowiek" to powieść idealna dla nastoletnich czytelników, po którą jednak z przyjemnością sięgnie też ktoś nieco starszy, bowiem będzie ona ciekawą alternatywą dla wszystkich tych pełnych przemocy, seksu czy tragedii książek. Czyta się ją niesamowicie szybko, co jest zasługą bardzo lekkiej i niewymuszonej narracji oraz niezwykle krótkich rozdziałów. Każdy z nich na pierwszy plan wysuwa innego bohatera, dlatego też mamy sposobność poznać lepiej całą masę postaci. A te są dość charakterystyczne - Bridge stale nosi kocie uszy, Sherm nie potrafi wybaczyć swojemu dziadkowi, Em zgubiła się w mackach popularności, a pewna osoba zrobiła coś strasznego i nie ma pojęcia, jak to naprawić. Stead starannie splata ze sobą poszczególne wątki i tworzy bardzo dobre, żywe dialogi. I choć sama historia, którą opowiada, nie jest w sumie niczym odkrywczym, to absolutnie nie odbiera to przyjemności z czytania książki. "Całkiem obcy człowiek" to powieść o rzeczywistości, a ta nie zawsze jest kolorowa niczym ptak i szalona jak przejażdżka na rollercoasterze.
Mówi się, że literatura młodzieżowa rzadko niesie ze sobą jakiekolwiek przesłanie. Że zazwyczaj kryje w sobie banalne i pozbawione sensu czytadła, które ani niczego nie uczą, ani absolutnie niczego nie przekazują. Rebecca Stead udowadnia, że to bzdura. Pod płaszczykiem utkanym z lekkiej, czasem żartobliwej historii skrywa proste prawdy i przypomina, że przyjaźń jest ważna, a ukrywanie czegokolwiek nigdy nie wychodzi nam na dobre. I chociaż Stead nadal znajduje się o lata świetle od fenomenalnego Quicka, chociaż nie ukazała przyjaźni ciekawiej niż Brashares, to i tak jej "Całkiem obcy człowiek" zasługuje na uwagę. Nie jest wybitny, nie jest porywający i nie zapadnie Wam w pamięci na lata. To po prostu przyjemna książka, którą przeczytacie w czasie krótszym niż ten potrzebny na obejrzenie jednego odcinka "Sherlocka" i która raz na jakiś czas Was rozbawi.
A takie powieści też są potrzebne.
A takie powieści też są potrzebne.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu
Jak to się stało, że w ogóle nie kojarzę tej książki? Od razu sobie zapisałam ten tytuł i na pewno będę się za nim rozglądać :D.
OdpowiedzUsuńHahah, nie mam pojęcia! 😄
UsuńTo fakt, rynek przesycony jest książkami o miłości (rzygam tęczą i cierpię na cukrzycę :p), a tych o przyjaźni - prawdziwej - jest naprawdę niewiele. Dobrze, że powstają takie pozycje, choć tą konkretną akurat nie jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńAle po "Stowarzyszenie wędrujących dżinsów" sięgniesz,co...? ;)
UsuńJeszcze się zastanowię, haha! :D
UsuńJakoś nie czytałam o tej książce. Nie wydaje się jakaś pełna zachwytu, ale brzmi nawet ciekawie. Kiedy na nią natrafię mogłabym po nią sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńNie jest rewelacyjna, to fakt, ale na pewno umili Ci jedno popołudnie ;)
UsuńZapowiada się całkiem ciekawie ;) Wydaje się idealna na odpoczynek od ciężkich historii ;P
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Dokładnie taka jest 😊
UsuńDo Ann Brashares niestety się zraziłam, więc jeśli ta książka jest w w podobnych klimatach, co tej wcześniejszej pani, to jednak chyba nie dla mnie. ;/
OdpowiedzUsuńOjej, co Cię tak zniechęciło? :o
UsuńSama czytałam całe "Stowarzyszenie...", "Trzy wierzby" i "Ostatnie lato". To pierwsze uwielbiam i bardzo polecam ;)
Zaintrygował mnie tytuł, ale chyba nie mam ochoty na kolejną książkę młodzieżową.
OdpowiedzUsuńRozumiem, może kiedyś zmienisz zdanie :)
UsuńHej:) Pierwszy raz slysze o tej ksiazce, ale wydaje sie ciekawa, przede wszystkim dlatego ze porusza temat przyjazni. Masz racje, teraz bardzo trudno znalezc ksiazke, ktora nie jest o milosci. Dawno sie z taka nie spotkalam. :) Mam nadzieje, ze uda mi sie przeczytac te ksiazke pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Jest całkiem w porządku, więc jeśli szukasz lekkiej, ale nie durnowatej historii, to ta będzie w sam raz ;)
UsuńRecenzja tej książki właśnie pojawiła się na moim blogu :) Według mnie książka całkiem przyjemna ale nie jakaś wybitna
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
onlybooks-jdb.blogspot.com
Myślę podobnie ;)
UsuńWidziałam tą książkę już kilka razy, ale jakoś nie mam ochoty jej czytać. A nie chcę się zmuszać i marnować czas na coś co nie sprawia mi radości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Szelest Stron
Wiadomo! Nic na siłę ;)
UsuńWłaśnie wczoraj o niej czytałam. Jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w-swiecie-kultury.blogspot.com
Super 😊 Daj znać czy się podobała :)
Usuń