Nie cierpię trafiać na złe książki. Nie znoszę tępych bohaterów, absurdalnej akcji i kalekiego stylu ich autorów. Mają one jednak jeden atut - wzbudzają emocje (chociaż niekoniecznie te pozytywne).
Wiecie, jakich książek nie lubię jeszcze bardziej? Nijakich.
Dokładnie takich jak nowa powieść Geny Showalter.
Carpe diem, YOLO, live boldly - w końcu życie masz tylko jedno.
Co jednak, jeśli nie do końca jest to prawdą? Jeśli Pierwsze Życie to tylko krótki przystanek przed tym Wiecznym, a ty już zaraz będziesz musiał zdecydować, gdzie je spędzisz?
Trojka czy Miriada - po której stronie się opowiesz? A może zostaniesz Niezwerbowanym i jak Tenley postanowisz grać (i żyć) według własnych zasad...?
Gena Showalter zasłynęła serią książek o przygodach Alicji i stada zombie. I chociaż nie czytałam jej Kronik Białego Królika, to entuzjastyczne o nich opinie sprawiły, że (troszkę bezpodstawnie) uważałam Showalter za dobrą autorkę i z ogromnym zapałem zabrałam się za "Firstlife". Czytałam, czytałam i czytałam, a mój zapał topniał szybciej niż Big milk w pełnym słońcu. Dawno nie trafiłam na tak nijaką (albo wręcz byle jaką) książkę. Wszystko było w niej nie tak i na nic nie czekałam tak bardzo jak na dotarcie do jej ostatniej strony i skrócenie swej męki.
Tenley nie jest irytująca. Nie jest głupia. Jest po prostu tak tępa, pozbawiona logiki i konsekwencji, że odchodząca od Christiana Ana to przy niej mistrzyni zdecydowania. Została okrzyknięta Wybranką, przez co stała się obiektem, który posiąść chce każda z obu sfer. Nie wiemy jednak, co sprawia, że Ten jest wyjątkowa, nie wiemy również na czym polegać ma jej dziejowa misja, wiemy za to, że do przekupienia jej i zrobienia z mózgu papki wystarczy czekolada w dłoni i kaloryfer na brzuchu. Uparcie odmawia przystania do Trojki i ucieka przed Miriadą, chociaż nikt - a już najmniej ona sama - nie ma pojęcia, z jakiej to właściwie przyczyny. Jestem w stanie zrozumieć wszystko, że można (a czasem nawet trzeba) się buntować, ale bunt dla samego tylko buntu jest z lekka absurdalny. Uważam też, że autorka nie do końca poradziła sobie z kreacją sfer - daje nam tylko pobieżne informacje o nich, a krótkie wstawki (motta? przykazania?) przed niektórymi rozdziałami, choć ciekawe, to trochę za mało, by na ich podstawie wyrobić sobie opinię czy to na temat Trojki, czy Miriady. Jednym z bardziej interesujących (i niestety nielicznych) fragmentów były króciutkie listy, które władze sfer wymieniały ze swoimi robotnikami, Archerem i Killianem. Ci zaś to bodaj jedyni bohaterowie z potencjałem - sarkastyczni, inteligentni i z jakimikolwiek wartościami. I chociaż Showalter musiała zarzucić banałem przy tworzeniu ich wyglądu zewnętrznego - bo obaj są nad wyraz przystojni, atletyczni i wręcz do schrupania- to można na to przymknąć oko. W całym gąszczu minusów jest to naprawdę drobnostka.
Do szału doprowadzało mnie powtarzane do znudzenia przez Tenley "Zero!" - ni to przekleństwo, ni okrzyk zdumienia, najczęściej rzucane przez nią w zupełnie randomowych sytuacjach. Zresztą cała akcja prowadzona była niesamowicie chaotycznie, a następujące po sobie wydarzenia bardzo często nie miały ze sobą absolutnie żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Brak logiki, brak ciekawych zwrotów akcji i brak polotu - tak oto, w najprostszy sposób, podsumować można "Firstlife. Pierwsze życie".
Najgorsza książka, na jaką można trafić to zdecydowanie nudna książka. Taka, która niczym nie intryguje, a jej czytanie można porównać do stąpania po rozżarzonych węglach - ani to przyjemne, ani potrzebne. Książka, która nudzi, irytuje i męczy, i skutecznie zniechęca do innych powieści jej autora. Właśnie taką pozycją okazało się "Firstlife. Pierwsze życie" Geny Showalter. I całe szczęście, że jest już za mną, a ja nie mam zamiaru sięgać po jej kontynuację.
Bo wszystko ma swoje granice. Nawet mój masochizm.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
No proszę, a wszyscy się nią tak zachwycali. Początkowy szał zmienił się w falę niezadowolonych opinii, a mój zapał do jej przeczytania właściwie zgasł. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że lepiej zapoznać się z innymi, ciekawszymi książkami ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ^^
Książki bez tajemnic
Jest tyle dobrych książek, naprawdę nie warto tracić cennego czasu akurat na "Firstlife" ;)
UsuńKojarzę tę książkę po okładce, ale właśnie w tej chwili postaram się zapamiętać, żeby jej w ogóle nie zaczynać.
OdpowiedzUsuńMam tyle innych tytułów w planach, że lepiej wziąć się za tamte ;d
Buziaki!♥
Obsession With Books
Rewelacyjna decyzja 😊
UsuńSzkoda, że książka jest przeciętna. Myślę, że po nią nie sięgnę, gdyż staram się unikać tego typu pozycji, a zapowiadało się dosyć ciekawie :/// Za to świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Miasta niebiańskiego ognia"! pattbooks.blogspot.com
Przeciętna to za mało powiedziane, niestety :/
UsuńI dzięki, cieszę się, że recenzja Ci się podoba :)
O, tak! Nijakie książki są najgorsze, bo często nawet nie wiadomo co o nich napisać!
OdpowiedzUsuńTo z tym przekupywaniem czekoladą i kaloryferem... kurde, brzmi jak ja XD. Tylko nie jestem bohaterką książkową! Całe szczęście :D.
Chyba też bym nie polubiła bohaterki. Tępe bohaterki są... tępe. Tu nawet nie ma więcej słów >D! Za książkę na pewno się nie zabiorę, ale jakaś serię od pani Showalter mam na półeczce, więc zobaczę czy ta też będzie taka nijaka!
#SadisticWriter
Myślę, że jednak daleko Ci do Tenley 😄 I jak najbardziej jest to komplement 😄
UsuńNo,no myślałam, że ta książka jest wspaniała, a tu proszę. Wszyscy pisali o niej same dobre rzeczy i tez miałam na nią chrapkę. Teraz... nie wiem czy się skuszę.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
W razie czego - nie polecam ;)
UsuńO widzisz, a u mnie jednak nieco lepsze wrażenia, ale właśnie ze względu na świat przedstawiony i bohaterów męskich, bo co do Ten, to zgadzam się całkowicie - strasznie irytujące dziewczę i sama nie wiedziała, czego chce, przez co chciało się aż ją wyrzucić z książki. XD
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że pojawił się ktoś taki jak Archer i Killian, według mnie jedynie oni ratowali powieść ;)
UsuńWłaśnie ją czytam i na razie wydaje się w porządku.. chociaż główna bohaterka.. yyyh. Bez komentarza :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hahahah, jest... specyficzna 😄
UsuńBoże genialna recenzja! ♥♥ Jak ja uwielbiam takie negatywne ♥
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ta książka to będzie naprawdę coś fajnego, bo i okładka i opis nie są złe, no ale jednak chyba się przeliczyłam. Nijakie książki to największe zło świata, a jak na razie nie mam ochoty przechodzić na ciemną stronę mocy i cierpieć katusze podczas lektury "Pierwszego życia". Ze spokojnym sumieniem mogę sobie tę książki odpuścić.
Buziaki :*
Zapraszam na konkurs: bookmania46.blogspot.com
Dziękuję ♥♥♥
UsuńOkładka rzeczywiście jest dobra, ale niestety tylko ona 😄
Też nie trawię nijakich książek. Z tego względu będę omijała tę pozycję szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać - to świetny pomysł 😄
UsuńA ja o Kronikach Białego Królika raczej słyszałam negatywne opinie (z pojedynczymi wyjątkami, kiedy książka się komuś spodobała). Wychodzi więc na to, że sama autorka nie jest szczególnie dobra w pisaniu powieści. :p Po "Firstlife" na pewno nie sięgnę, chociaż przyznaję - sam pomysł na książkę jest całkiem interesujący.
OdpowiedzUsuńO widzisz, czyli to ja trafiałam na opinie samych zachwyconych osób :D
UsuńNo właśnie pomysł jest super i dlatego skusiłam się na książkę :/