piątek, 31 marca 2017

RECENZJA - "Firstlife. Pierwsze życie" Geny Showalter




Nie cierpię trafiać na złe książki. Nie znoszę tępych bohaterów, absurdalnej akcji i kalekiego stylu ich autorów. Mają one jednak jeden atut - wzbudzają emocje (chociaż niekoniecznie te pozytywne).
Wiecie, jakich książek nie lubię jeszcze bardziej? Nijakich.
Dokładnie takich jak nowa powieść Geny Showalter.


Carpe diem, YOLO, live boldly - w końcu życie masz tylko jedno.
Co jednak, jeśli nie do końca jest to prawdą? Jeśli Pierwsze Życie to tylko krótki przystanek przed tym Wiecznym, a ty już zaraz będziesz musiał zdecydować, gdzie je spędzisz?
Trojka czy Miriada - po której stronie się opowiesz? A może zostaniesz Niezwerbowanym i jak Tenley postanowisz grać (i żyć) według własnych zasad...?








Gena Showalter zasłynęła serią książek o przygodach Alicji i stada zombie. I chociaż nie czytałam jej Kronik Białego Królika, to entuzjastyczne o nich opinie sprawiły, że (troszkę bezpodstawnie) uważałam Showalter za dobrą autorkę i z ogromnym zapałem zabrałam się za "Firstlife". Czytałam, czytałam i czytałam, a mój zapał topniał szybciej niż Big milk w pełnym słońcu. Dawno nie trafiłam na tak nijaką (albo wręcz byle jaką) książkę. Wszystko było w niej nie tak i na nic nie czekałam tak bardzo jak na dotarcie do jej ostatniej strony i skrócenie swej męki. 
Tenley nie jest irytująca. Nie jest głupia. Jest po prostu tak tępa, pozbawiona logiki i konsekwencji, że odchodząca od Christiana Ana to przy niej mistrzyni zdecydowania. Została okrzyknięta Wybranką, przez co stała się obiektem, który posiąść chce każda z obu sfer. Nie wiemy jednak, co sprawia, że Ten jest wyjątkowa, nie wiemy również na czym polegać ma jej dziejowa misja, wiemy za to, że do przekupienia jej i zrobienia z mózgu papki wystarczy czekolada w dłoni i kaloryfer na brzuchu. Uparcie odmawia przystania do Trojki i ucieka przed Miriadą, chociaż nikt - a już najmniej ona sama - nie ma pojęcia, z jakiej to właściwie przyczyny. Jestem w stanie zrozumieć wszystko, że można (a czasem nawet trzeba) się buntować, ale bunt dla samego tylko buntu jest z lekka absurdalny. Uważam też, że autorka nie do końca poradziła sobie z kreacją sfer - daje nam tylko pobieżne informacje o nich, a krótkie wstawki (motta? przykazania?) przed niektórymi rozdziałami, choć ciekawe, to trochę za mało, by na ich podstawie wyrobić sobie opinię czy to na temat Trojki, czy Miriady. Jednym z bardziej interesujących (i niestety nielicznych) fragmentów były króciutkie listy, które władze sfer wymieniały ze swoimi robotnikami, Archerem i Killianem. Ci zaś to bodaj jedyni bohaterowie z potencjałem - sarkastyczni, inteligentni i z jakimikolwiek wartościami. I chociaż Showalter musiała zarzucić banałem przy tworzeniu ich wyglądu zewnętrznego - bo obaj są nad wyraz przystojni, atletyczni i wręcz do schrupania- to można na to przymknąć oko. W całym gąszczu minusów jest to naprawdę drobnostka. 
Do szału doprowadzało mnie powtarzane do znudzenia przez Tenley "Zero!" - ni to przekleństwo, ni okrzyk zdumienia, najczęściej rzucane przez nią w zupełnie randomowych sytuacjach. Zresztą cała akcja prowadzona była niesamowicie chaotycznie, a następujące po sobie wydarzenia bardzo często nie miały ze sobą absolutnie żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Brak logiki, brak ciekawych zwrotów akcji i brak polotu - tak oto, w najprostszy sposób, podsumować można "Firstlife. Pierwsze życie".




Najgorsza książka, na jaką można trafić to zdecydowanie nudna książka. Taka, która niczym nie intryguje, a jej czytanie można porównać do stąpania po rozżarzonych węglach - ani to przyjemne, ani potrzebne. Książka, która nudzi, irytuje i męczy, i skutecznie zniechęca do innych powieści jej autora. Właśnie taką pozycją okazało się "Firstlife. Pierwsze życie" Geny Showalter. I całe szczęście, że jest już za mną, a ja nie mam zamiaru sięgać po jej kontynuację. 
Bo wszystko ma swoje granice. Nawet mój masochizm.




















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 




20 komentarzy :

  1. No proszę, a wszyscy się nią tak zachwycali. Początkowy szał zmienił się w falę niezadowolonych opinii, a mój zapał do jej przeczytania właściwie zgasł. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że lepiej zapoznać się z innymi, ciekawszymi książkami ;)

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    Książki bez tajemnic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle dobrych książek, naprawdę nie warto tracić cennego czasu akurat na "Firstlife" ;)

      Usuń
  2. Kojarzę tę książkę po okładce, ale właśnie w tej chwili postaram się zapamiętać, żeby jej w ogóle nie zaczynać.
    Mam tyle innych tytułów w planach, że lepiej wziąć się za tamte ;d

    Buziaki!♥

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że książka jest przeciętna. Myślę, że po nią nie sięgnę, gdyż staram się unikać tego typu pozycji, a zapowiadało się dosyć ciekawie :/// Za to świetna recenzja!
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Miasta niebiańskiego ognia"! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciętna to za mało powiedziane, niestety :/
      I dzięki, cieszę się, że recenzja Ci się podoba :)

      Usuń
  4. O, tak! Nijakie książki są najgorsze, bo często nawet nie wiadomo co o nich napisać!
    To z tym przekupywaniem czekoladą i kaloryferem... kurde, brzmi jak ja XD. Tylko nie jestem bohaterką książkową! Całe szczęście :D.
    Chyba też bym nie polubiła bohaterki. Tępe bohaterki są... tępe. Tu nawet nie ma więcej słów >D! Za książkę na pewno się nie zabiorę, ale jakaś serię od pani Showalter mam na półeczce, więc zobaczę czy ta też będzie taka nijaka!
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jednak daleko Ci do Tenley 😄 I jak najbardziej jest to komplement 😄

      Usuń
  5. No,no myślałam, że ta książka jest wspaniała, a tu proszę. Wszyscy pisali o niej same dobre rzeczy i tez miałam na nią chrapkę. Teraz... nie wiem czy się skuszę.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O widzisz, a u mnie jednak nieco lepsze wrażenia, ale właśnie ze względu na świat przedstawiony i bohaterów męskich, bo co do Ten, to zgadzam się całkowicie - strasznie irytujące dziewczę i sama nie wiedziała, czego chce, przez co chciało się aż ją wyrzucić z książki. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że pojawił się ktoś taki jak Archer i Killian, według mnie jedynie oni ratowali powieść ;)

      Usuń
  7. Właśnie ją czytam i na razie wydaje się w porządku.. chociaż główna bohaterka.. yyyh. Bez komentarza :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże genialna recenzja! ♥♥ Jak ja uwielbiam takie negatywne ♥

    Myślałam, że ta książka to będzie naprawdę coś fajnego, bo i okładka i opis nie są złe, no ale jednak chyba się przeliczyłam. Nijakie książki to największe zło świata, a jak na razie nie mam ochoty przechodzić na ciemną stronę mocy i cierpieć katusze podczas lektury "Pierwszego życia". Ze spokojnym sumieniem mogę sobie tę książki odpuścić.

    Buziaki :*
    Zapraszam na konkurs: bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥♥♥
      Okładka rzeczywiście jest dobra, ale niestety tylko ona 😄

      Usuń
  9. Też nie trawię nijakich książek. Z tego względu będę omijała tę pozycję szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja o Kronikach Białego Królika raczej słyszałam negatywne opinie (z pojedynczymi wyjątkami, kiedy książka się komuś spodobała). Wychodzi więc na to, że sama autorka nie jest szczególnie dobra w pisaniu powieści. :p Po "Firstlife" na pewno nie sięgnę, chociaż przyznaję - sam pomysł na książkę jest całkiem interesujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, czyli to ja trafiałam na opinie samych zachwyconych osób :D
      No właśnie pomysł jest super i dlatego skusiłam się na książkę :/

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie