Jest coś wybitnie przejmującego w książkach, których narratorami są dzieci. W historiach, które co prawda opowiadane są przez młodego człowieka, ale wcale nie do takiego są kierowane. Które porażają swą prostotą i które pod fasadą nieskomplikowanych zwrotów przekazują więcej niż potrafiłby cały epos.
Jest coś wybitnie przejmującego w książkach, których narratorem jest dziecko. Zwłaszcza gdy dziecko to postrzega świat zupełnie inaczej niż wszystkie inne.
Dziecko takie jak Ginny Moon.
Jest coś wybitnie przejmującego w książkach, których narratorem jest dziecko. Zwłaszcza gdy dziecko to postrzega świat zupełnie inaczej niż wszystkie inne.
Dziecko takie jak Ginny Moon.
Ma czternaście lat, nową "Na Zawsze Rodzinę" i autyzm. Ma też (czy raczej miała) Lalkę, której uparcie szuka i nieco niezrównoważoną biologiczną matkę.
Ginny Moon, bo o niej mowa, ze wszystkich sił stara się nauczyć żyć w świecie, którego zasad nie zawsze rozumie, pośród emocji, które są dla niej obce i wśród ludzi, których miłości i akceptacji tak bardzo potrzebuje.
Tylko jak odnaleźć sposób, by stać się Prawdziwą Ginny Moon, skoro im bardziej próbuje, tym bardziej "- Ginny" się czuje...?
Niejednokrotnie wspominałam, że nade wszystko cenię książki, które bez zbędnego patosu traktują o sprawach ważnych (a często - o fundamentalnych) i które bez stosowania wysublimowanych środków stylistycznych są w stanie poruszyć każdą strunę mojej czytelniczej duszy. Może właśnie dlatego "Prawdziwa Ginny Moon", debiut Benjamina Ludwiga, tak bardzo przypadł mi do gustu - znalazłam w nim wszystko to, czego szukam w książkach.
Powieść Ludwiga to przejmująca historia autystycznej nastolatki, pozornie nierozumiejącej świata, a mimo to zadziwiającej trafnością swych spostrzeżeń.
Autor za jedynego narratora obrał sobie samą Ginny - wydawać by się mogło, że nieco upośledzone społecznie dziecko nie będzie w stanie zbyt wiele nam, czytelnikom, przekazać, a jej postrzeganie rzeczywistości okaże się odrobinę wypaczone. Nic bardziej mylnego. Ginny co prawda ma drobne problemy z porozumiewaniem się z innymi, ale jest wnikliwym obserwatorem (a czasem, mimowolnie, gumowym uchem :D ) i to, czego sama nie potrafi nam wyjaśnić, przekazuje za pomocą podsłuchanych rozmów i tajemnic ukrytych między wierszami.
Jestem pełna podziwu dla Benjamina Ludwiga za stworzenie postaci Ginny (bo nie ukrywajmy, nie każdy byłby w stanie w takim stylu - i z taką klasą - ukazać meandry autystycznego umysłu) i za utkanie tak fantastycznej historii, balansującej między obyczajówką, a dramatem, do tego ze sporą dawką suspensu. Za obraz rodziny zmagającej się z chorym dzieckiem i dorosłych, którzy - mimo wcześniejszych zobowiązań - przestają sobie radzić. Za pokazanie, że szlachetne czyny prawie nigdy nie są łatwe i że wytrwanie w swych postanowieniach wymaga od nas znacznie więcej niźli tylko odrobinkę konsekwencji.
Powieść Benjamina Ludwiga nie jest łatwa.
Jest za to do bólu prawdziwa.
Powieść Benjamina Ludwiga nie jest łatwa.
Jest za to do bólu prawdziwa.
Jest coś wybitnie przejmującego w książkach, których narratorem są dzieci.
Nie są one lekkie i proste; wymagają od czytelnika zaangażowania oraz pewnego rodzaju empatii. Nie unikają trudnych tematów i mówią o nich bez ogródek, nie owijając w bawełnę i nie bawiąc się w półśrodki.
Często są przez to brutalne i kontrowersyjne, a tematy, które poruszają, baaardzo niewygodne.
Przede wszystkim są jednak pełne mądrości (zwykle tej najprostszej i najmniej docenianej) i do granic wzruszające.
Jeśli tylko nie boicie się sięgać po sprawdzające Wasz poziom człowieczeństwa książki - gorąco polecam.
Często są przez to brutalne i kontrowersyjne, a tematy, które poruszają, baaardzo niewygodne.
Przede wszystkim są jednak pełne mądrości (zwykle tej najprostszej i najmniej docenianej) i do granic wzruszające.
Jeśli tylko nie boicie się sięgać po sprawdzające Wasz poziom człowieczeństwa książki - gorąco polecam.
"Prawdziwa Ginny Moon" to naprawdę niebanalna, godna uwagi (i przeczytania!) historia.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Zdecydowanie świetna książka i zdecydowanie świetna recenzja.Brawo.
OdpowiedzUsuńczytanestrony.blogspot.com
Dziękuję! 😊
UsuńTematyka godna uwagi.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! :)
UsuńNajwiększe emocje wywołują we mnie powieści, w których występują dzieci. Autyzm to temat, o którym trzeba mówić, także po tę książkę sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńMam identycznie ;)
UsuńJeśli jeszcze nie znasz, to polecam Ci też "Mój przyjaciel Henry" - co prawda tu narratorem nie jest autystyczne dziecko, a jego matka, za to historia oparta jest na faktach i naprawdę warto po nią sięgnąć ;)
Też uważam, że jest coś przejmującego w książkach, których narratorem są dzieci, dlatego chętnie zapoznam się z powyższym tytułem.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
UsuńOstatnio gdzie nie pójdę, gdzie nie trafię, słyszę o dzieciach z autyzmem. Zastanawia mnie, dlaczego nagle ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę z tego, że ta choroba istnieje, skoro już tyle lat dzieci się z nią zmagają. Książek też już dużo o dzieciach z autyzmem widziałam (niekoniecznie czytałam!) i jeżeli już miałabym się za coś brać, to pewnie byłaby to historia Ginny Moon, bo sprawia wrażenie całkiem autentycznej i ciekawej!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Ja akurat znam tylko dwie powieści o autyzmie, nie zauważyłam też boomu, o którym mówisz. Nawet jednak jeśli tak jest, to chyba dobrze? Warto uświadamiać społeczeństwo ;)
Usuń