czwartek, 2 listopada 2017

RECENZJA - "Mirror, mirror" Cary Delevingne i Rowan Coleman




Wielu z nas reaguje niemal alergicznie na samą tylko wieść, że kolejna osoba ze świata show-biznesu (czy - co ostatnio jest jeszcze popularniejsze -  z youtube'a) postanowiła zostać pisarzem. Że w trymiga napisała książkę i jeszcze szybciej znalazła dla niej wydawcę, i że "zaśmieca" rynek pozbawionym większego sensu czytadłem.
Tylko czy aby na pewno zawsze jest to coś niewartego uwagi?




Red.
Rose.
Leo.
A do niedawna także Naomi.
Cztery różne osoby, setki własnych problemów i jeden zespół, który ich połączył. Mirror, mirror miał być ich ratunkiem i schronieniem,  a jego próby czasem i miejscem, gdzie każde z nich mogło być po prostu sobą. Gdzie nikogo nie ocenia się przez pryzmat wyglądu i gdzie nikt nie musi gryźć się w język.
A jednak coś poszło nie tak. Naomi znika, Red ma problemy w domu, starszy brat Leo znów próbuje sprowadzić go na złą drogę, a Rose... Rose jest wredna i nieobliczalna.
Kiedy policja wyławia z rzeki na wpół żywą Naomi, członkowie Mirror, mirror rozpoczynają własne śledztwo, które ma odkryć tajemnice N. i znaleźć winnego jej tragedii. Wierzą, że wszystko będzie dobrze.
Tyle że Naomi się nie budzi. A zegar tyka.





Wokół książki Cary Delevingne było głośno jeszcze przed premierą. Nazywano ją sensacją i młodzieżowym thrillerem, czymś nowym, świeżym i bardzo odkrywczym. Przyznam, że nie miałam wobec niej zbytnich oczekiwań i dlatego tylko się nie zawiodłam, bo - jak to zazwyczaj bywa - przedpremierowe rekomendacje okazały się mocno podkoloryzowane.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to bardzo (naprawdę bardzo) prosty język, okraszony licznymi wulgaryzmami. Choć początkowo przeszkadzał mi on w czytaniu, to z każdą kolejną stroną robił się coraz mniej zauważalny (a może zwyczajnie do niego przywykłam?) i w efekcie nie wpłynął zbytnio na komfort poznawania powieści.
Bohaterowie... Teoretycznie każdy z nich jest indywidualistą, każdy czymś się wyróżnia i każdy zmaga się z problemami. W gruncie rzeczy są jednak zagubionymi, nierozumianymi przez świat i nieakceptowanymi przez bliskich dzieciakami, którzy wołają - nie, którzy krzyczą - o pomoc i uwagę. Narratorem jest postać Red i to, nad czym ubolewam, to fakt, że wydarzenia poznajemy wyłącznie z jednej perspektywy.  Brak mi innych punktów widzenia i jeszcze lepszej charakterystyki pozostałych postaci. Nie mogę pozbyć się też wrażenia, że każdy problem, każdy ważny temat i każda bolączka naszych bohaterów została potraktowana pobieżnie.  Najbardziej przeszkadzało mi to w przypadku Naomi - wydawać by się mogło, że jej zaginięcie i związane z tym okoliczności wysunięte będą na pierwszy plan i że to wokół tego zdarzenia kręcić będzie się cała akcja. Nie do końca tak było - sytuacja z matką Red i problemy tej postaci z tożsamością przysłoniły główny wątek i zamiast młodzieżowego thrillera dostaliśmy obyczajówkę z maleńką kryminalną wstawką, za to pełną poszukiwań "własnego ja". Delevingne chciała złapać za dużo srok za ogon i powiedzieć o dosłownie wszystkim, co tylko dotyczyć może dorastającego człowieka - moim zdaniem korzystniej byłoby skupić się na jednej, góra dwóch kwestiach i porządnie ją rozwinąć, zamiast mówić o wszystkim i wszystko traktować po macoszemu.
Jeśli zaś chodzi o nazywanie tej powieści thrillerem... Cóż, moim zdaniem nie ma ona z nim zbyt wiele wspólnego. Akcja toczy się dość ślamazarnie, a sprawca krzywd Naomi w pewnym momencie staje się bardziej niż oczywisty. Muszę jednak przyznać, że jedna kwestia i jeden twist okazał się dla mnie OGROMNYM zaskoczeniem i później kilkukrotnie wertowałam wcześniejsze strony, by sprawdzić czy autorka rzeczywiście wywiodła mnie w pole, czy też może - tak po prostu - mam kłopoty z pamięcią ;)
Gdyby Was ciekawiło - moja pamięć jest (jeszcze!) sprawna :D ;)





"Mirror, mirror" Delevingne to idealna lektura dla młodych buntowników, którzy rzadko sięgają po książki i dla tych, którzy borykają się z brakiem akceptacji. Wątpię, by powieść spodobała się starszym odbiorcom - fabularnie niczym ich nie zaskoczy,  a prosty język, którym jest pisana, raczej nie zdobędzie ich aprobaty.
To nie jest uniwersalna i ponadczasowa książka, która przemówi do każdego, choć przecież problemy, które porusza, takie zdecydowanie (i niestety) są. Jeśli jednak lubicie literackie eksperymenty, wydawane przez celebrytów książki i pozycje, w  których czuć ducha internetu i social mediów, to chwytajcie za "Mirror, mirror" i czytajcie.
Bo może Wam spodoba się bardziej niż mnie ;)





















Za egzemplarz dziękuję

      
oraz


28 komentarzy :

  1. Nie jestem całkowicie pewna, czy to mój klimat, ale dużo osób poleca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, wiem, że dużo poleca :D :P
      Jeśli po nią nie sięgniesz, to nigdy nie przekonasz się, czy jest dla Ciebie, prawda? ;)

      Usuń
  2. Mnie ta wszechobecna reklama skutecznie zraziła do książki, więc wątpię, że kiedykolwiek sięgnę - chyba że za 2 lata, z biblioteki i z czystej ciekawości, czy warto było robić tyle szumu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę Cię rozumiem, bo sama często sięgam po głośne książki po długim czasie od ich premiery ;)

      Usuń
  3. Jestem ciekawa, ale jakoś... na razie nie, bo mam dużo do przeczytania.
    pozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę,że tak jak piszesz ten szum wokół jest bardzo podkoloryzowany.Ja też jakoś nie pałam chęcią do przeczytania tej pozycji.Twoja recenzja utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
    Pozdrawiam.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku jak zobaczyłam tę książkę, automatycznie pomyślałam, że absolutnie jej nie przeczytam. Chyba gorsze od wydania książki przez aktorkę na przykład, jest wydanie książki przez youtubera. O zgrozo jak widzę te książki to się zastanawiam po co - w końcu w większości to bezużyteczne marnowanie papieru. Nie wspomnę już, że miałabym to kupić. W każdym razie wracając do "Mirro mirror" to myślę, że kiedyś przeczytam, ale na pewno nie prędko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo często mam podobnie ;) O ile jeszcze na powieść się skuszę, to większość poradników (o pokemonach np.) czy biografii (jak "słynna" Muchy o Bieberze) zwyczajnie mnie odrzuca.

      Usuń
  6. Ja postanowiłam się nie ekscytować i nie robić sobie nadziei na jakieś cuda, żeby się potem nie rozczarować :) Książka dotrze do mnie w poniedziałek, myślę więc że dość szybko po nią sięgnę żeby wyrobić sobie własną opinię :)

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się okazuje - to zdecydowanie najlepsze podejście ;)

      Usuń
  7. Nie kojarzę kompletnie tej książki, ale lubię literackie eksperymenty, dlatego jeśli kiedyś przypadkiem natrafię na ten tytuł, to dam mu szansę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytam niezależnie od poznanych opinii, jestem jej szalenie ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam pewną teorię, która zakłada, że w trakcie czytania paskudnej ksiażki, przyzwyczajamy się do poziomu jej zła po prostu xD Czasem lubię sobie myśleć, że być moze to autor tak się rozwinął, że po 100 strasznych stronach, zaczął pisać super, ale to raczej nieprawda xD
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. O widzisz, a mi się bardzo ta książka spodobała. ;D I chyba wiem o jakim twiście piszesz - od początku czytałam czujnie, żeby sprawdzić, czy to moje dziwne podejrzenia, czy specjalnie to wszystko jest tak zapisane, żeby czytelnik się nie spostrzegł. :D I się okazało, że miałam rację. ;D Za to rozwiązania zagadki nie przewidziałam, bo chociaż myślałam o tej osobie, to jednak potem za bardzo skupiłam się na innych problemach bohaterów i jakoś straciłam czujność. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawa za czujność, mnie nawet nie przyszło do głowy, że autorki wykombinują coś takiego ;)

      Usuń
  11. Jestem ciekawa tej książki, ale chyba na razie ją sobie odpuszczę 😉
    Pozdrawiam!
    zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka siedzi u mnie na półce i czeka na swoją kolej. Jestem bardzo ciekawa tej pozycji, choć trochę obawiam się tego stylu :/

    Pozdrawiam ♥
    adventureinthelibrary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie oczarował, ale może akurat Tobie się spodoba :)

      Usuń
  13. Kurczę, szkoda trochę, że ta książka nie okazała się tak świetna, na jaką się zapowiadała. Cary jako aktorki prawie że nie znam i pomijając już otoczkę medialną wokół tego tytułu, to po prostu zaciekawił mnie opis, dlatego rozważałam kupno. Zdecydowanie lepiej byłoby skupić się na jednym temacie, sięganie po wszystkie możliwe problemy nastolatków to trochę przesada... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej, że autorka nie wyklucza kolejnych tomów... ;)

      Usuń
  14. Bardzo chciałam ją przeczytać. W ogóle nie czułam się zrażona tym, że autorem jest modelka a nie pisarka na pełen etat. Bo czemu niby ją dyskryminować? Ale nie widziałam jeszcze ani jednej w 100% dobrej recenzji tego tytułu. Także wątpię abym chciała poświęcić jej czas...

    Pozdrawiam, Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie od razu dyskryminować, ale z doświadczenia wiem, że branie się za dosłownie wszystko, rzadko kończy się dobrze ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie