piątek, 15 grudnia 2017

RECENZJA - "Moja siostra Rosa" Justine Larbalestier





Nigdy nie przepadałam za horrorami, w których sztuczna krew leje się litrami, a ich bohaterowie pozbawieni są choćby szczątkowego instynktu samozachowawczego; zawsze za to uważałam się za fankę thrillerów psychologicznych. Historii, które nie szokują rozlewem krwi, a które mrożą krew w żyłach i wywołują gęsią skórkę, które nie są oczywiste i które można wielorako interpretować. I których - niestety! - wciąż jest tak niewiele. O ile jeszcze można czasem trafić na całkiem dobry thriller "dla dorosłych", o tyle znalezienie go w literaturze skierowanej dla młodzieży graniczy niemal z cudem. Wyobraźcie więc sobie mój entuzjazm, kiedy to w moje ręce wpadła pierwsza w Polsce powieść Justine Larbalestier, "Moja siostra Rosa". Thriller psychologiczny z nastoletnimi bohaterami, do tego rekomendowany przez samego Johna Greena?
Cudo!
Jak się jednak okazało - nie do końca.





Che ma 17 lat, rodzinę, która ciągle się przeprowadza i kilka celów - pragnie m.in. rozwijać swoje bokserskie umiejętności i w końcu znaleźć dziewczynę.
Che ma też młodszą siostrę, 10-letnią Rosę. Jasnowłosą, o twarzy aniołka i sercu zimnym niczym głaz. Rosa nie wie, czym jest miłość, empatia i bliskość, wie za to, jak manipulować ludźmi i spełniać każdą swoją zachciankę - nawet (a może i przede wszystkim) wtedy, gdyby miało to oznaczać krzywdzenie innych.
Che stara się kontrolować Rosę i chronić przed nią świat.
Tylko czy można kontrolować żywioł...?






Powieść Larbalestier była jedną z najniecierpliwiej oczekiwanych przeze mnie książek tego roku i - niestety! - okazała się też jednym z większych rozczarowań. 
Intrygujący opis, rekomendacja Greena i ogólna problematyka "Mojej siostry Rosy" sprawiły, że spodziewałam się czegoś wysoko, wysoko ponad przeciętną. Chciałam (jak obiecywał przecież John!) mrożącej krew w żyłach opowieści; historii o młodej psychopatce; książki, która na długo zapadnie mi w pamięć, a dostałam... Cóż, zwykłą młodzieżową obyczajówkę o problemach 17-latka, na którego życiu czasem (tylko CZASEM!) cieniem kładzie się Rosa. Che bardzo dużo mówi o siostrze, o tym, jak ogromnie jest skrzywiona i jak bardzo zagraża innym. Wszystko byłoby w  porządku, gdyby nie fakt, że na jego słowach się kończy i nie idą za nimi absolutnie żadne czyny wspomnianej siostry. Rosa tymczasem ucieka się do kłamstw i - śmiesznych w ustach 10-latki - gróźb. Jej manipulacje poznajemy wyłącznie poprzez relacje Che, a jedyny przejaw psychopatycznych zachowań, które rzeczywiście zmierzają ku skrzywdzeniu drugiej osoby, obserwujemy dopiero pod sam koniec książki. Na domiar złego akcja toczy się dość ślamazarnie, Che ma tendencję do dramatyzowania, nadmiernego analizowania i przesadzania, a rodzice - RODZICE! - całkowicie bagatelizują problemy córki. Zajmują się wyłącznie pracą, opiekę nad Rosą całkowicie scedując na syna. Ich ignorancja przyprawiała mnie o ataki histerycznego śmiechu, a stosunek do rodzicielstwa wołał o pomstę do nieba. Co prawda pod koniec historii jedno z nich zaczyna powoli otwierać oczy na prawdę, ale litości, tempo to jest iście ślimacze; zresztą jak w prawie całej książce. Kilkadziesiąt stron przed tą ostatnią, akcja przyspiesza, na jaw wychodzą niektóre fakty, a autorka pokusza się nawet o pewien plot twist (który, słowo daję, mnie zaskoczył. Nawet ku mojemu własnemu zdziwieniu :D ), ale niezła końcówka to zdecydowanie za mało, by obronić nudnawą resztę. Powieść Larbalestier jest po prostu przegadana i co najważniejsze (i co najgorsze), za mało było samej Rosy w historii o - jak sądziłam - Rosie.
Szkoda, bo ta książka naprawdę miała potencjał.






"Moja siostra Rosa" to dobra lektura dla tych z Was, którzy szukają czegoś nowego i czegoś trochę innego. To młodzieżówka, która nie skupia się wyłącznie na relacji miłosnej ona+on i która powie Wam co nieco o zaburzeniach osobowości. Jeśli więc nie nastawiacie się na coś, co Was wystraszy i porazi, to czytanie książki Larbalestier może się okazać ciekawym doświadczeniem. Jeśli jednak, tak jak ja, spodziewacie się czegoś krwistego, mrocznego i przerażającego... Sięgnijcie po inną opowieść.
Ta o Rosie zdecydowanie nie przypadnie Wam do gustu.






















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu


15 komentarzy :

  1. Mnie tą książką zainteresowałaś i zapisałam sobie właśnie jej tytuł. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie :/ Postanowiłam, że mam zbyt mało czasu, by czytać książki, które jakoś średnio mnie interesują :)

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że tych interesujących jest pewnie i tak za dużo, prawda...? ;)

      Usuń
  3. Ooo tak. Czytałam już o tej książce i jest priorytetem na mojej chciej-liście. Lubie takie klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię mroczne klimaty, problem w tym, że w tej książce - wbrew obietnicom - ich nie było :(

      Usuń
  4. Ja sobie odpuszczę. Nie moje klimaty, kompletnie. Ale recenzja bardzo ciekawa.
    Pozdrawiam,
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę na siłę przekonywać, bo sama nie jestem przekonana ;)
      Dzięki! :)

      Usuń
  5. Czegoś takiego do przeczytania teraz mi potrzeba. A skoro jest rekomendowany przez Greena to sobie nie odpuszczę tej pozycji.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka jakoś mnie nie zachęca, a skoro rzeczywiście nie spełniła Twoich oczekiwań to utwierdza mnie to w moim przekonaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zachęciła i cóż... Na dobre to nie wyszło 😄

      Usuń
  7. Kurczę, szkoda. Ostatnio będąc w Empiku zwróciłam na nią uwagę i zapisałam sobie jej tytuł, aby kiedyś ją przeczytać. Teraz już nie jestem taka pewna, czy tego chcę. Ja również uwielbiam thrillery psychologiczne, poza tym często mamy podobny gust, więc chyba zaufam Ci i jednak zrezygnuję z tej lektury ;)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo żałuję :< Baaardzo na nią czekałam i naprawdę myślałam, że będzie fenomenalna, a tu... Zwykła młodzieżowa obyczajówka :/

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie