Lata temu, zupełnie przypadkowo, znalazłam w bibliotece nieco zapomniany egzemplarz "Posłuchaj mnie" Sarah Dessen. Przeczytałam i... przepadłam. Później od razu sięgnęłam po "Bezsenność we dwoje", następnie po "Zamek i klucz" i... Okazało się, że choć na świecie wydano już kilkanaście jej powieści, to w Polsce dostępne były wyłącznie trzy. Przełknęłam więc gorzką pigułkę rozczarowania i zajęłam się innymi książkami, i innymi autorami.
Do czasu.
Po 7. latach ciszy w kwestii książek Dessen, Harper Collins decyduje się na wydanie jednej z jej powieści. Później kolejnej. I następnej.
W samym 2016. roku wydają pięć jej książek.
W czerwcu, 2017 roku, opublikowana zostaje najnowsza książka Sarah, "Once and for all".
Harper Collins Polska reaguje błyskawicznie.
Listopad, 2017.
Na księgarniane półki trafia "Raz na zawsze".
Matką Louny jest Natalie Bennet, wzięta organizatorka ślubów, co oznacza, że sama Louna uczestniczyła już niemal w tysiącu różnych uroczystości. Dziewczyna nieco sceptycznie podchodzi do koncepcji szczęśliwej miłości aż do grobowej deski, tym bardziej, że ani ona, ani jej matka nie doczekały się upragnionego happy endu. Kiedy więc na jednym z przyjęć trafia na diabelnie przystojnego, ale i piekielnie irytującego Ambrose'a, który - jak na złość - ma być jej nowym współpracownikiem, Louna daleka jest od zachwytów. Chłopak jednak nie odpuszcza i inicjuje pewien zakład, którego zwycięzcą może być tylko jedno z nich.
Tylko czy Louna gotowa będzie zostawić za sobą tragiczną przeszłość i otworzyć duszę - i serce - na to, co nowe i piękne..?
Lubię książki Dessen. Lubię to, jak bardzo przesycone są ciepłem, jak pełne są uroku i jak różne od obfitujących w wybuchy namiętności książek dla nastolatek. Miałam nadzieję, ze dokładnie taką samą historią będzie najnowsze "Raz na zawsze" i - całe szczęście! - Sarah mnie nie zawiodła.
Opowieść o Lounie to przesympatyczna młodzieżowa obyczajówka, w której co prawda brakuje gwałtownych zwrotów akcji, szalonych przygód (chociaż porwanie psa chyba się do nich zalicza...? :D ) i gorących uczuć, ale absolutnie nie postrzegam tego jako wadę. Samych uczuć też nie brakuje - śledzimy dwie historie miłosne naszej bohaterki; pierwszą - opowiadaną w retrospekcjach i z tragicznym finałem, i drugą, aktualną, przed którą Louna broni się rękoma i nogami. O ile najnowszy związek (albo inaczej - "potencjalny związek") jest bardzo realistyczny, o tyle ten pierwszy, wcześniejszy, wydaje się mocno nieprawdopodobny. Louna poznaje chłopaka i w ciągu jednej tylko nocy przeżywa z nim niemal wszystkie pierwsze razy, wyznaje mu miłość i uważa za tego jedynego (no naprawdę? -_- ). Boleśnie przeżywa jego stratę, choć przecież ich znajomość oparta była wyłącznie na jednym spotkaniu i rozmowach telefonicznych. Historia niemal rodem wyjęta z brazylijskiej telenoweli, nie uważacie?
Jeśli jednak przymknie się oko na głupiutko poprowadzony wątek z Ethanem, to pozostała część powieści naprawdę może oczarować. Sarah Dessen skrupulatnie przedstawiła blaski i cienie organizowania ślubnych imprez,wpuściła nas za kulisy weselnych przyjęć i zaserwowała solidną porcję humoru. Pokazała jak podnieść się po bolesnym ciosie i jak wskrzesić obrócone w pył marzenia.
I chociaż w jej książce na próżno szukać najprawdziwszej i najpiękniejszej historii miłosnej, to znaleźć można coś innego. Nowe początki. Rozkwitającą nadzieję.
I wiarę, że jutro może być lepiej.
Książki Sarah Dessen polecam tym z Was, którzy mają kilkanaście (albo prawie "-dzieścia") lat i którym nieco przejadły się się już momentami zbyt wulgarne New Adult, a dla których powieści w stylu Quicka czy Greena są zbyt absorbujące.
Jeśli szukacie sympatycznej, lekkiej i słodkiej niczym kawałek weselnego tortu historii, to każda książka Sarah Dessen będzie dla Was w sam raz.
A już "Raz na zawsze" na pewno.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Ja mam prawie 60 lat i tez mi się podobają książki Dessen! :D Oczywiście wiadomo że traktuje je jako krótki, luźny przerywnik ale bardzo przyjemnie się je czyta. Mam na swoim koncie dwie pozycje tej autorki, "Raz na zawsze" jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuń60? A nie przypadkiem 30? :D :D
UsuńWidzę zatem, że obie mamy co nadrabiać :D ;)
Oj tam, taka mała pomyłka... Raptem 30 lat. :P
UsuńHahahahah, mówią, że szczęśliwi czasu nie liczą :D ;)
UsuńMam za sobą dwie powieści tej autorki. "Ktoś taki jak ty" podobała mi się, "Teraz albo nigdy" nieco mniej, ale obie miło wspominam. Co prawda, na razie nie ciągnie mnie do czytania kolejnego tytułu Dessen, ale może któregoś dnia zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem ;) Na pewno każda z jej książek sprawdzi się jako miły przerywnik między nieco cięższymi powieściami ;)
UsuńNie trafiła wprost w moje gusta, dlatego nie ciągnie mnie aż tak do tej powieści. Wierzę, że jest ciekawa.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Mam nadzieję, że kiedyś się jednak skusisz ;)
UsuńJezuuuu, to jest straszne, gdy wciągasz się w jakiś cykl, dowiadujesz się, że jest milion tomów, a w Polsce trzy :<
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego :/
Pozdrawiam ciepło :)
Niekulturalna Kasia
Zadrą w moim sercu wciąż tkwi "Mallory towers". Tomów miliard, w Polsce wydane... dwa -_-
UsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuńZatem bardzo polecam Ci przede wszystkim jej "Posłuchaj mnie..." ;)
UsuńCzytałam dwie książki autorki i obie mi się podobały :) jestem na tak :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! ;) Dessen naprawdę zasługuje na to, by ją czytać ;)
Usuń