wtorek, 13 listopada 2018

RECENZJA - "Na krawędzi mroku" Jeffa Gilesa


















Ach, co to była za historia! Były emocje, był romans, była akcja i zapierające dech w piersiach momenty.
Byłam pewna, że kontynuacja okaże się równie dobra. Że z trudem zbiorę szczękę z podłogi, że długo nie będę mogła ułożyć myśli w jakimkolwiek logicznym ciągu i że nijak nie powstrzymam się przed polecaniem jej dosłownie wszędzie i (też dosłownie :D ) każdemu.
No niestety. "Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń", jak mawia Green. 



 

Iks wrócił na Nizinę.
Wrócił do niewoli, ale tym razem ma plan. Plan przez wielkie "P",  dzięki któremu już na zawsze ucieknie ze swojego więzienia i który pozwoli mu być blisko Zoe.
Nie wie jednak, z jak wielkim złem przyjdzie mu się zmierzyć i ile tajemnic tylko czeka, by je odkryć.
Nie wie, jak wiele będzie musiał poświęcić w imię miłości i ile strasznych prawd kryje się w mroku...






"Cholera jasna!" - ten mało ekspresyjny ( :D ) zwrot to pierwsze, co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu "Na krawędzi mroku".
"Cholera jasna!", raz jeszcze. Bo co tu się zadziało? :o
Mam wrażenie, że pierwsza i druga część serii mają się do siebie jak, nie przymierzając, pięść do nosa (chociaż słyszałam, że akurat one mają ze sobą coś wspólnego :P ). To już nawet nie chodzi o to, że pierwsza była fenomenalna, a druga - załóżmy - tragiczna. Siłą "Na krawędzi wszystkiego" był duet Zoe i Iksa, ich magiczny romans, a także świetnie nakreślone relacje w rodzinie Zoe. W "Na krawędzi mroku" nie ma już Zoe i Iksa, jest tylko ona i jest on, a sceny, w których wspólnie się pojawiają, policzyć można na palcach jednej ręki. Matka dziewczyny pojawia się dosłownie na końcu (nie licząc dziwnej rozmowy telefonicznej), a Jonah, jej brat, tylko przewija się w międzyczasie i nie wnosi absolutnie niczego do fabuły (a tak go kurczę lubiłam!). Akcja powieści rozgrywa się przede wszystkim na Nizinie - i o ile w pierwszej części budziła ona zainteresowanie, o tyle w drugiej budzi już jedynie grozę. Nie brakuje opisów dość drastycznych scen, pojawia się przemoc i absolutnie nie polecałabym tej książki dzieciom poniżej 15 roku życia.
Jeśli "Na krawędzi wszystkiego" określiłabym mianem "porywającego romansu z elementami fantastycznymi", to "Na krawędzi mroku" zdecydowanie zaliczyć można już do fantastyki, z bardzo, bardzo niewielką romantyczną wstawką. Jestem pewna, że książka ta spodoba się wszystkim, którzy niczym mole książkowe (te miniaturowe; to nie metafora :D ) pochłaniają ze smakiem każdą kolejną powieść pani Clare (która, swoją drogą, nawet napisała Gilesowi blurba! ;) ) i wszystkim, których ciekawią zwyczaje panujące na wrogiej Nizinie.
 





To nie jest zła kontynuacja. Jest zagadka, jest tragedia, jest porażka i - być może - zwycięstwo. Warto jednak uprzedzić, byście nie oczekiwali, że książka ta dostarczy Wam identycznych emocji co pierwsza część dylogii. Bo nie dostarczy, a z takim nastawieniem spotka Was jedynie srogie rozczarowanie.
Jeśli zaś lubicie Iksa i szalenie intryguje Was jego pochodzenie... Ha, wtedy będziecie zachwyceni ;)
Ja troszeczkę się rozczarowałam, bo przyznam, że nie tego chciałam i nie tego się spodziewałam.
Może Wam spodoba się bardziej ;)






















Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu



2 komentarze :

  1. Hmm... Wygląda na to, że autor obrał zupełnie inny kierunek podczas tworzenia drugiej części. Będę przygotowana na ten przeskok, gdy zabiorę się za tę serię.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie