piątek, 10 maja 2019

RECENZJA - "First last look" Bianki Iosivoni




Zauważyłam, że coraz rzadziej mam ochotę na osadzone w szkolnych realiach powieści dla młodzieży. Frustrują mnie powielane do granic przyzwoitości schematy i do obłędu doprowadzają identyczni (niczym taśmowo produkowany chłopak Riley z "Inside out!")  bohaterowie.
Wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem postanowiłam jednak dać szansę debiutującej na naszym rynku Biance Iosivoni i jej "First last look", będącym początkiem zupełnie nowej - i ponoć bardzo świeżej - młodzieżowej serii.
Powinnam chyba zagrać w totka, bo - jak się okazuje - intuicja działa u mnie pierwszorzędnie.




Emery ucieka. Zostawia za sobą rodzinną Montanę, dom i bliskich, i zaczyna studia w odległej Wirginii Zachodniej. Chce zapomnieć o przeszłości, o tym, co na długo naznaczyło ją niezbyt chwalebnym piętnem i ponad wszystko pragnie świeżego startu.
Tyle że już pierwszego dnia prawie łamie nos swojemu współlokatorowi.
Współlokatorowi, który - o losie! - ma szalenie pociągającego przyjaciela. Dylan jest idealny - miły, grzeczny, przezabawny, a na dodatek - jakby zalet było mało - jest też okrutnie przystojny.
Emery obiecała sobie, że będzie trzymać się z daleka od "cud chłopaków".
I choć jej postanowienie wydaje się być silne, to serce dziwnie słabnie w starciu z Dylanem...





"First last look"- mimo nieco kiczowatej okładki - okazało się zaskakująco wręcz dobre.
To chyba jedna z najprzyjemniejszych, osadzonych w kampusowych murach, młodzieżóweki. Powieść Bianki Iosivoni można śmiało porównać do świetnego "Układu" Elle Kennedy. Jest zabawnie, jest miło i jest uroczo, a tam, gdzie trzeba, robi się nieco pikantnie i odrobinkę zadziornie. Styl Iosivoni jest szalenie przyjemny, autorka lubi słowne gierki, a do tego potrafi błyskawicznie zaangażować emocjonalnie czytelnika w snutą przez siebie historię. Plus należy się też zdecydowanie za kreację bohaterów - taka paczka przyjaciół to prawdziwy skarb. Dylan jest cudowną odskocznią od pełnych namiętności adonisów, których móżdżek określić można jedynie epitetem "ptasi". Oczywiście jest przystojny (bo inaczej nie mógłby być bohaterem książki dla nastolatek/młodych dorosłych, przecież to się rozumie samo przez się :P ), ale prócz tego jest też szlachetny, przyjacielski i pełen empatii, a w szkole zajmuje się nie grą w baseball/football/hokej/koszykówkę/rugby (niepotrzebne skreślić), lecz opieką nad chorymi zwierzętami (jest studentem weterynarii, uwierzycie?). Co do Emery zaś - polubiłam ją nieco mniej niż Dylana, wciąż jednak pozostaje ona rozgarniętą i ogarniętą dziewczyną, która naprawdę wzbudza sympatię.
"First last look" jest odrobinkę schematyczne, ale ta szablonowość nijak nie razi w oczy. Książka jest urocza i przezabawna, a sceny erotyczne (których ilość można policzyć na palcach jednej ręki) są bardzo subtelne. Jedyny minusik należy się za wyzwania, w które "grali" Emery i Dylan - niektóre z nich były tak idiotyczne i lekkomyślne, że aż dziw bierze, że wpadły na nie te rozsądne osoby. Poza tym jednak powieść jak najbardziej godna polecenia, a już na pewno przeczytania ;)





Jeśli lubicie powieści Mony Kasten czy Elle Kennedy; jeśli szukacie fajnej, acz nie przesiąkniętej wulgaryzmami młodzieżówki i jeśli tęsknicie do normalnych (a nie tych, którzy i urodą, i mocą przypominają greckich herosów) książkowych bohaterów, to nie zwlekajcie i czym prędzej sięgajcie po "First last look" Bianki Iosivoni.
Czuję w kościach, że to świetny początek jeszcze lepszej serii ;)











Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

7 komentarzy :

  1. Czytam właśnie tę książkę. Bardzo przypomina mi powieści Mony Kasten:). Ale uwielbiam Kasten, więc czytanie First last look to przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo jest właśnie takich kiczowatych, młodzieżowych książek i to odtrąca :D
    Dobrze, że znalazłaś taką perełeczkę. Przyjrzę się jej.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc, raczej nie moja bajka (bo jakby to subtelnie ująć: nie jestem rozmarzoną nastolatką :D), ale kto wie… Może kiedyś. Pozdrawiam serdecznie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy: „może kiedyś” przeczytam, a nie że „może kiedyś” będę rozmarzoną nastolatką, ha, ha.

      Usuń
    2. Akurat ta książka jest czymś nieco lepszym niż tylko czytadłem dla rozmarzonych nastolatek, ale rozumiem :D

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie