sobota, 4 maja 2019

Z pamiętnika filmowego freaka - KWIECIEŃ





Kwiecień już za nami, a lato zbliża się -choć może jeszcze tego nie czujecie :D - wielkimi krokami. Czas więc najwyższy rozliczyć się z minionym miesiącem i wspomnieć Wam co nieco o obejrzanych filmach.
A tym razem - wierzcie na słowo - troszkę ich było ;)






To właśnie seks
 reż. Josh Lawson, 2014





Uwielbiam filmy "pozlepiane" z kilku różnych historii, takie jak "To właśnie miłość" czy "Kobiety pragną bardziej". "To właśnie seks" oparty jest na identycznej konwencji.
Mam wrażenie, że to jedna z najbardziej niedocenianych i wciąż mało znanych komedii. A szkoda, bo zabawa w trakcie jej oglądania jest przednia i dosłownie można popłakać się ze śmiechu ;)  Scena z teletłumaczem czy dzika garażowa akcja to istne perełki i idę o zakład, że oglądając je, nie dacie rady zachować powagi ;)
Prócz ogromu humoru film jest też nieco refleksyjny i udowadnia, że gdzie jak gdzie, ale w związku naprawdę warto jest rozmawiać.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić to zakończenie - część historii pozostała niedopowiedziana, tylko jedna z nich (czy może dwie) znalazły swój finał.
Poza tym film jak najbardziej gony polecenia i - przede wszystkim - obejrzenia ;)










Wilcze echa
 reż. Abel Lanzac, 2019





To niezupełnie moje filmowe klimaty, choć było lepiej niż się spodziewałam ;)
Akcja - która w zasadzie przez cały czas dzieje się pod wodą, w okręcie podwodnym - w gruncie rzeczy była bardzo wartka, a napięcie i dreszczyk niepewności utrzymywały się do samego końca. Jestem pod wrażeniem postaci Chanteraide (tudzież Skarpety :D ), a raczej jego umiejętności (słuch absolutny! Rany boskie, ileż można z nim zrobić! :o ), za to bardzo, bardzo nie podobało mi się zakończenie filmu. Obiektywnie było ono niezłe i w zasadzie jedyne, jakie miało rację bytu, ale... Nie lubię, kiedy cierpią niewinni i szlachetni :<
Całkiem ciekawy obraz, ale nie dla każdego ;)










Dumbo
 reż. Tim Burton, 2019





Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie oglądałam animowanego pierwowzoru "Dumbo". Nie zmienia to jednak faktu, że mam jakiekolwiek pojęcie o fabule, stąd też małe rozczarowane wersją filmową. To dobry film na weekendowy wypad z dziećmi, ale nie wiem czy będzie w stanie zachwycić dorosłych już fanów Disneya. Spośród czterech bajek przerobionych na pełnometrażowy film, które widziałam ("Czarownica", "Kopciuszek", "Piękna i bestia" i rzeczone "Dumbo"), ta jest zdecydowanie najsłabsza.  Za mało było Dumbo i jego losów, za dużo zaś opowieści o Holtcie i jego rodzinie. Słoniątko samo w sobie przeurocze, ale historia - niestety - nudnawa.
Jeśli liczycie na zwariowane klimaty Burtona to - od razu mówię - nie ten film ;)









AFTER
 reż. Jenny Gage, 2019


 


Kilka lat temu byłam ogromną fanką książkowej serii "After", więc kiedy tylko dowiedziałam się, że zostanie ona przeniesiona na wielki ekran, pewniakiem było to, że wybiorę się na ten niekoniecznie młodzieżowy film.
Byłam. Obejrzałam i... Jestem troszkę zawiedziona :/ Cała historia została szalenie ugrzeczniona, a sam Hardin... O Bogowie! Raz, że nijak nie przypominał wersji książkowej - Hardin Anny Todd jest bezczelny, jest zraniony, chamski i wzbudza antypatię, zaś ten filmowy jest uroczym outsiderem; a dwa... Nie rozumiem czym kierowały się osoby odpowiedzialne za casting...Na litość boską, kto i dlaczego obsadził w roli Scotta Hero Fiennes-Tiffina? Pomijam, że wyglądem nawet nie przypomina Hardina (gdzie kolczyki, gdzie długie włosy ja się pytam??), ale ten chłopak nawet nie potrafi grać :o Czy się śmieje, czy też płacze wciąż ma jedną minę. Kwestie wypowiada sztywniej niż Kristen Stewart, a emocji na jego twarzy jest tyle, co kot napłakał -_- 
Całe szczęście, że swoją rolę (i cały film -_- )  udźwignęła Josephine Langford - poważnie, to najlepsza Tessa, jaką można było sobie wyobrazić.
Podsumowując - nie jest to najgorszy film, jaki mogliście zobaczyć, ale jako ekranizacja mocno kuleje.
P.S. Te porównania do 50. twarzy pana Szarego? Tani chwyt marketingowy.




  



Jeden dzień
 reż. Lone Scherfig, 2011




Kocham książkę i baaaardzo lubię film. Lubię Jima Sturggesa (ba, kto go nie lubi? :D ) i jego duet z Anne Hathaway. Uwielbiam Emmę i Dexa, ich przyjaźń i całą relację. Nie lubię za to pewnego zdarzenia, ale ciiii, nie będziemy bawić się w spoilery ;)
Powiem tylko, że jeśli lubicie klimaty podobne do "Zanim się pojawiłeś", "Love, Rosie" czy "Twój na zawsze", to koniecznie obejrzyjcie "Jeden dzień".
A jeszcze lepiej sięgnijcie wcześniej po książkę ;)









 
Avengers: Wojna bez granic
 reż. Anthony Russo, Joe Russo 2018









Parę lat temu, trochę z braku laku, postanowiłam obejrzeć "Avengersów".
Przebrnęłam przez raptem 25 minut, a później zdecydowałam, że pora zakończyć tę mękę. A później... Później całkiem uprzedziłam się do Marvelowych klimatów.
Zabierając się za "Wojnę bez granic" nie spodziewałam się fajerwerków. Myślałam, że zamknę oczy i chwilkę pośpię w (całkiem wygodnym! :D ) kinowym fotelu.
Tymczasem to było  - i sama jestem w szoku, że to mówię :D - naprawdę dobre! :o Miało fabułę, miało śmieszne momenty i naprawdę fajną obsadę, a ekipa ze "Strażników galaktyki" podbiła moje serducho :>
Chyba powoli zaczynam rozumieć fanów Marvela i z dziką ochotą nadrobię swoje zaległości. Następny przystanek - IRON MAN! ;)








Avengers: Koniec gry
 reż. Anthony Russo, Joe Russo, 2019






Jakie to było dobre!
I jakie - niestety - smutne :(
Bardzo fajnie odwrócono wydarzenia z "Infinity War" - wątek z SPOILER SPOILER podróżami w czasie KONIEC SPOILERU to istne złoto. Nowy Thor i nowy Hulk - złoto. Rodzina Starka - przeurocza! Nie brakuje pełnych humoru scen, ale i mnóstwo jest takich, które wyciskają łzy z oczy (serio, parę razy musiałam się popatrzyć w sufit, byleby tylko nie kompromitować się przed kinowymi sąsiadami :D ).
Zdecydowanie najlepsza część "Avengersów", jaką oglądałam.
Tak, wiem, oglądałam ich dwie i pół :D ;) 









 
Vox Lux
 reż. Brady Corbet, 2018






Obejrzałam zwiastun i - szczerze mówiąc - nie spodziewałam się niczego ciekawego. Lubię jednak filmy muzyczne, dlatego też zdecydowałam się dać szansę "Vox Lux". I wiecie co? To była całkiem dobra decyzja ;)
Obraz podzielono na trzy części, z czego pierwsza jest zdecydowanie najbardziej zaskakująca, a trzecia najmniej sensowna. Ten film to ciekawe ujęcia i fabuła, której raczej nie powinno się interpretować dosłownie. Brawa dla Raffey Cassidy, młodej Celeste, która skradła show samej Portman - dziewczyna jest w swej roli zachwycająca! ;)
Widziałam ten film ponad tydzień temu, a wciąż o nim myślę i wciąż zastanawiam się nad słowami narratora, a raczej nad trybem, którego używał. Czy Celeste żyje? A może jednak zginęła? A jeśli tak - co w takim razie z resztą historii?
To naprawdę dobra historia o sławie i o pokusach. Ze swojej strony polecam. Fajny materiał do wielu przemyśleń ;)








Herkules
 reż. Ron Clements, John Musker,1997








UWIELBIAM.
Bezapelacyjnie moja ulubiona "stara" bajka (chociaż wiadomo, największy sentyment mam do "Króla Lwa" ), którą mogę oglądać wciąż i wciąż, I WCIĄŻ, i nadal  będzie mi mało. Wiem, że pod względem fabuły nie jest niczym odkrywczym czy zaskakującym, ale od zawsze mam dziwną słabość do historii w stylu od zera do bohatera, cóż na to poradzę ;) Poza tym która z nas nie nuciła nigdy "Ofiarę złóżcie z głupiej kooooozy..." :D ;)
Do tego "Hercules" posiada najlepszy czarny charakter na świecie, nikt nie jest w stanie przebić Hadesa, świetny, fantastyczny gość <3
Okej, to ostatnie zabrzmiało niepokojąco... :D ;)











A jak wyglądał Wasz filmowy kwiecień? ;)



2 komentarze :

  1. Uwaga, ten komentarz nie będzie ani trochę merytoryczny.
    Nie przepadam za filmami, więc oglądam je niezwykle rzadko, mam większe ciągoty do seriali, jednak jestem ogromną fanką filmowego MCU. Tak jak zazwyczaj ziewam na filmach, 3 godziny na Endgame nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia: nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas zleciał. W kwietniu powtórzyłam sobie jedynie ,,Infinity War" i właśnie byłam na prapremierze ,,Endgame". Oba filmy kocham z całego serduszka, a ty koniecznie zapoznawaj się z uniwersum, bo, oj, dużo dobroci przed Tobą. Najlepiej zacząć właśnie od Iron Mana, ale jeśli najdzie Cię ochotka na coś w klimatach ostatnich ,,Avengers", zabierz się koniecznie za ,,Ragnarok" (płaczę na nim ze śmiechu jak dziecko).
    Ogólnie jako osobie, która kocha to uniwersum jest mi niezwykle przykro, że coś się zakończyło. Niemniej, czekam niecierpliwie na Asgardians of the Galaxy (no Thor to w Endgame złoto, miód i orzeszki) i na SERIAL O LOKIM, BO WIELBIĘ SKUBAŃCA.
    To tyle, dziękuję.

    Pozdrawiam ciepło,
    Iza z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza część Iron mana już za mną 😄 Mam dziwną słabość to Starka, więc rozumiem Twoją do Lokiego 😄
      A na "Strażników galaktyki" czekam i ja, choć wcześniej muszę nadrobić dwie pierwsze części 😄

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie