Niejednokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że literatura obyczajowa jest nudna i zwykle mało odkrywcza. Że męczy stale te same tematy i tworzy plastikowych (niemal zawsze idealnych) bohaterów.
Nie jestem w stanie zdementować tych pogłosek (bo oczywiście jest w nich nieco więcej niż tylko ziarno prawdy), ale też zdecydowanie nie jestem zwolenniczką wyżej przedstawionej teorii. Autorzy obyczajówek coraz śmielej odchodzą od schematów, a ich bohaterowie dosyć mocno odstają od społeczeństwa. Są ekscentryczni, inni i po prostu dziwni.
Tak jak Eleanor Oliphant. Która - wbrew zapewnieniom - ma się nie całkiem dobrze.
Tak jak Eleanor Oliphant. Która - wbrew zapewnieniom - ma się nie całkiem dobrze.
Ma trzydzieści lat, stałą (choć nieco nudną) pracę i roślinkę, która służy jej za towarzystwo. W oczach współpracowników uchodzi za nierozumiejącą społecznych norm i zwyczajów dziwaczkę, a jej brak życia prywatnego jest tematem niekończących się żartów. Dla Eleanor nie stanowi to jednak źródła zmartwień - według niej samej ma się bowiem całkiem dobrze. Ma dach nad głową, ma co jeść i generalnie się nie nudzi.
Jednakże raz w tygodniu, z przymusu, rozmawia z matką, samotność przykleiła się do niej niczym lep do muchy, a każdy weekend kończy z butelką wódki.
Coś jest nie tak.
A Eleanor, choć twierdzi inaczej, ma się zdecydowanie gorzej niż dobrze.
Gdyby nie informacja od wydawcy, w życiu nie uwierzyłabym, że "Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" jest debiutem Gail Honeyman.
Honeyman bawi się słowem i czytelnikami, raz po raz podsycając ich ciekawość, a za chwilę usypiając czujność. Tworzy ni to romans, ni komedię, a gdzieś w tle wplata kilka elementów z pogranicza kryminału. Sprawia, że po plecach przebiega nam dreszcz grozy, a serce dosłownie łka nad losem Eleanor. Tworzy fenomenalnych, nieidealnych i na wskroś prawdziwych bohaterów, a za tytułową postać należą jej się niemalże owacje na stojąco.
Książka Honeyman jest specyficzna, tak jak specyficzna jest sama Eleanor. Bardzo dziwna, stroniąca od ludzi i wszelkich rozrywek, bez przyjaciół, miłości, nawet zwierzaka. Mimo tych "wad" wzbudza ogromną sympatię, a jej plan pozyskania wybranka swego serca (który to wątek pewnie ucieszy każdą fangirl), choć nieco absurdalny, jest tak skrupulatnie opracowywany, że momentami zaczynamy wierzyć w jego powodzenie.
Eleanor nie jest tylko dziwaczką - jest dowodem na to, że zawsze można zmienić swoje życie i że nikomu nie jest pisana stagnacja, że z każdego marazmu da się wyjść i że nie warto oceniać innych po pozorach. Bo nigdy nie wiemy, co kryje się w drugim człowieku i z jakimi demonami musi się zmagać.
"Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" to rewelacyjny debiut szkockiej pisarki, który już za jakiś czas przeniesiony zostanie na wielkie ekrany. To opowieść o akceptowaniu przeszłości i pisaniu własnej przyszłości. O zmianach, które dają siłę i sile, dzięki której można zmienić wszystko. To historia o bezinteresowności, altruistach i ludziach o wielkim sercu. I w końcu to opowieść o odnajdywaniu siebie, dobitnie udowadniająca, że każdy, absolutnie każdy, zasługuje na szczęście.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Nie zwróciłam większej uwagi na tę książkę przez okładkę, która nie zbyt mi się podoba. Nie przyglądałam się nawet bliżej opisowi, po prostu ją pomijałam. Jak widać nie słusznie. Dzięki tobie chętnie zapoznałabym się z historią Eleanor i zapisuję ją sobie do przeczytania :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie akurat się podoba, ale faktycznie nie należy do klasycznych okładkowych piękności :D
UsuńPrzeczytaj koniecznie, naprawdę warto ;)
Zachęciłaś mnie. Widzę, że nie jest to długa książka i do tego wydaje się być ciekawa. Posiada także piękną okładkę, a więc... :D
OdpowiedzUsuńHubert z thelunabook
http://maasonpl.blogspot.com/
... a więc nic, tylko czytać :D
UsuńTa książka już dawno zwróciła moją uwagę, więc jestem przekonana, że ją przeczytam. Faktem jest, że nie przepadam za obyczajówkami. Nie mam tak drastycznych poglądów, jak przedstawiłaś na początku, ale najczęściej uważam je za po prostu nudne. Mam nadzieję, że w tym przypadku się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Eleanor pozytywnie Cię zaskoczy ;)
UsuńJaka to była ciepła i cudowna historia! ;) Czytało mi się niezwykle dobrze - i z humorem i ze wzruszeniami. I przyznam Ci, że właśnie obyczajówek zazwyczaj się boję, a tutaj wyszło mega pozytywne zaskoczenie. ;D
OdpowiedzUsuńPrawda 😊
UsuńKsiążka ta coraz bardziej mnie ciekawi, czytałam już mnóstwo jej pozytywnych recenzji i z pewnością sama muszę się zapoznać.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji ma świetną okładkę!
Pozdrawiam!
Zapraszam do mnie. :)
Zachęcam :)
UsuńBędzie film?! Ale super! Mam tylko nadzieję, że tego nie schrzanią ;/ Opowieść o Eleanor bardzo mi się spodobała, a ja sama utożsamiłam się z główną bohaterką. Dziwię się, że wielu osobom nie podobała się ta książka...
OdpowiedzUsuńNaprawdę są takie osoby? :o
UsuńSporo o tej książce jest na blogach, więc jak będę mieć okazję, skuszę się. :) Jak narazie mam co czytać. ;)
OdpowiedzUsuńJasne :) W każdym razie polecam :)
UsuńNaprawdę szykuje się ekranizacja? O matko, muszę ją zobaczyć! Oby rola Eleanor nie została zepsuta, bo ta postać w książce jest fenomenalna. Zakochałam się w tej powieści i chociaż od początku przeczuwałam, że będzie dobra, to nie spodziewałam się, że aż tak mnie pochłonie. Uwielbiam styl Honeyman i będę sięgać w ciemno po jej kolejne książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Mam dokładnie tak samo <3
UsuńZastanawiam się tylko kogo obsadzą w roli Eleanor, trudno jest mi znaleźć idealną do tej roli aktorkę. Może Saoirse Ronan, tyle że ona jest zdecydowanie za młoda :/