Wysokie oceny na Goodreads i Lubimy czytać (odpowiednio 4.17 i 7.99), przyjemna dla oka i baaaardzo wakacyjna okładka, do tego całkiem intrygujący opis - "Kocham tylko tak" Kate Sterritt wydawało mi się solidnym kandydatem do miana najlepszej książki na lato 2018.
Wiem już jednak, że jedynie na "wydawało mi się" się skończy.
Wiem już jednak, że jedynie na "wydawało mi się" się skończy.
Emerson poznała Merekiego gdy byli jeszcze dziećmi. Na początku łączyła ich "tylko" przyjaźń, ale im starsi się stawali, tym silniejsze były ich uczucia. Zostali więc parą, a przyszłość, którą planowali, wydawała się być niemal na wyciągnięcie ręki.
A wtedy coś się wydarzyło.
Coś, co podzieliło Emerson i Merekiego. Coś, co sprawiło, że między nimi pojawiła się przepaść i przerażająca cisza, a sama Emerson zaczęła dostrzegać w Joshu, przypadkowo poznanym mężczyźnie, kogoś więcej.
Czy można jednak kochać - tak prawdziwie - więcej niż raz...?
Powiem wprost - oczekiwałam od tej książki znacznie więcej niż finalnie dostałam. Spodziewałam się czegoś, co wstrząśnie mną tak bardzo jak "Promyczek" Holden; czegoś, co zmiażdży mnie emocjonalnie z subtelnością walca drogowego i czegoś, co po prostu na dłużej ze mną zostanie. W końcu właśnie to obiecywały te wszystkie optymistyczne recenzje, prawda?
No właśnie. Doceniam oczywiście pomysł Sterritt na fabułę i na, hm, chowany przez nią za pazuchą plot twist, ale kurczę, pani Sterritt, trochę logiki! Mniej więcej po czterdziestu, może pięćdziesięciu stronach do głowy przyszło mi rozwiązanie całej zagadki, ale że kolejne zdarzenia całkowicie je negowały, to je wykluczyłam. Tymczasem nieco później okazuje się, że BUM, to rozwiązanie JEDNAK jest tym właściwym i nic to, że niektóre wydarzenia mu przeczą, pf, kto by się tam przejmował tym, żeby książka trzymała się przysłowiowej kupy -_- Do tego niemiłosiernie przeszkadzało mi poetyzowanie na siłę i górnolotne frazy wsadzane w usta dzieci (czy też nastolatków); momentami było ckliwie aż do przesady, niestety. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy po prostu autorki, ale styl Sterritt - w moim odczuciu - jest mało swobodny. Brakuje jej tej lekkości pióra, którą tak cenię, jest za to za bardzo "podręcznikowa". Bohaterowie wypowiadają się niczym żyjący w czasach epoki Romantyzmu, a tempo ich relacji (zwłaszcza Josha i Emerson) jest szybsze niż bolid Formuły 1.
I nie, wcale nie przesadzam.
Plus należy się jednak za próby wplecenia do książki elementów związanych ze sztuką, w miarę zgrabne zakończenie i niezły w gruncie rzeczy zamysł na historię. Co prawda szkoda, że nie wyszło tak świetnie jak wyjść miało, ale cóż...
Doceniam intencje ;)
No właśnie. Doceniam oczywiście pomysł Sterritt na fabułę i na, hm, chowany przez nią za pazuchą plot twist, ale kurczę, pani Sterritt, trochę logiki! Mniej więcej po czterdziestu, może pięćdziesięciu stronach do głowy przyszło mi rozwiązanie całej zagadki, ale że kolejne zdarzenia całkowicie je negowały, to je wykluczyłam. Tymczasem nieco później okazuje się, że BUM, to rozwiązanie JEDNAK jest tym właściwym i nic to, że niektóre wydarzenia mu przeczą, pf, kto by się tam przejmował tym, żeby książka trzymała się przysłowiowej kupy -_- Do tego niemiłosiernie przeszkadzało mi poetyzowanie na siłę i górnolotne frazy wsadzane w usta dzieci (czy też nastolatków); momentami było ckliwie aż do przesady, niestety. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy po prostu autorki, ale styl Sterritt - w moim odczuciu - jest mało swobodny. Brakuje jej tej lekkości pióra, którą tak cenię, jest za to za bardzo "podręcznikowa". Bohaterowie wypowiadają się niczym żyjący w czasach epoki Romantyzmu, a tempo ich relacji (zwłaszcza Josha i Emerson) jest szybsze niż bolid Formuły 1.
I nie, wcale nie przesadzam.
Plus należy się jednak za próby wplecenia do książki elementów związanych ze sztuką, w miarę zgrabne zakończenie i niezły w gruncie rzeczy zamysł na historię. Co prawda szkoda, że nie wyszło tak świetnie jak wyjść miało, ale cóż...
Doceniam intencje ;)
"Kocham tylko tak" Kate Sterritt to momentami zbyt ckliwa historia miłosna, która prawdopodobnie spodoba się fankom niezbyt realistycznych opowieści i która - jestem prawie pewna - podbije serca miłośniczek "Tysiąca pocałunków" Tillie Cole. Jest za bardzo patetyczna i troszkę niedopracowana jeśli o przebieg wydarzeń chodzi. Kate Sterritt ma zdecydowanie dobre pomysły, ale nie umie ich niestety umiejętnie rozwijać.
A szkoda.
A szkoda.
Za egzemplarz dziękuję
Ach, nie ma chyba nic gorszego od pozytywnych opinii i wysokich ocen danej książki, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Wielka szkoda, że ta pozycja nie okazała się być świetną lekturą na lato.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie cierpię, kiedy autorzy w usta młodych bohaterów wkładają górnolotne, patetyczne, wyszukane frazy! A gdzie w tym autentyczność?
Pozdrawiam ❤
bookmania46.blogspot.com
Prawda? :/
UsuńHm, mnie Promyczek w ogóle nie wstrząsnał, więc obawiam się, że tutaj nie będę w ogóle zachwycona.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, "Promyczek" jest w mojej ocenie znacznie lepiej napisany i bardziej poruszający, jeśli on Cię nie ujął, to ta książka tym bardziej tego nie zrobi.
UsuńJak dla mnie relacja między bohaterka a Joshem rozwijała się powoli (przecież najpierw dawali sobie babeczki/rysunki) i rozmawiali. A jeśli chodzi o główna tajemnice związana z merekim - ja się tego nie domyśliłam i mnie książka bardzo na tej płaszczyźnie zaskoczyła 😙
OdpowiedzUsuńFakt, tyle że później w zasadzie niemal od razu przeszli od babeczek do pełnowymiarowego związku :D
UsuńFajnie, że Ciebie zaskoczyła i Ci się podobała ;)
Raczej nie sięgnęłabym po tą książkę z własnej woli i, jak widać, słusznie. Wydaje mi się, że powieści takich jak ta jest cała masa, a mnie -jako mało romantyczną istotę - romans musi zwalić z nóg. Nie wystarczy mi dwoje bohaterów, buziaczki, serduszka i szczęśliwe zakończenie. ,,Tysiąc pocałunków" mnie nie zachwyciło, więc tej książki raczej będę unikać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS
Siostro! :D Jesteśmy chyba jednymi z nielicznych osób, które kręcą nosem na "Tysiąc pocałunków" :D
UsuńNie mam na nią ochoty, jakoś tak po prostu, wolę słuchać intuicji, bo jeszcze bym się zawiodła i co by z tego wyszło? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Słusznie :>
UsuńChyba nic nie może dorównać "Promyczkowi". Mimo wszystko chciałabym sprawdzić, co się dzieje w tej historii. Szkoda, że jest absurdalna i trochę pogubiona.
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
Hm, z całego serducha polecam Ci "Normalnych inaczej", czuję, że mogą Ci się spodobać :)
UsuńKsiążkę czytałam i muszę przyznać, że spodobała mi się. Lekka, ładnie napisana książka idealna na wakacje, dodatkowo z przesłaniem i pięknym zakończeniem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com
O widzisz, to dobrze, że komuś się jednak podoba ;)
UsuńMnie ta książka bardzo się podobała i tak naprawdę byłam nią zachwycona. Co do tempa relacji Emerson i Josha, to może faktycznie była troszkę zbyt szybka, ale nie na tyle by mnie razić. Ale absolutnie nie porównałabym tej książki do "Tysiąca pocałunków", która mnie okropnie wymęczyła ckliwością i wynudziła :D W każdym razie rozumiem, że jesteś trochę zawiedziona. W końcu nie każda książka może spodobać się każdemu :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńPiąteczka za opinię o "Tysiącu pocałunków" :D ;)