poniedziałek, 20 czerwca 2016

RECENZJA - "Alive. Żywi" Scotta Siglera





Jedną z sytuacji, która notorycznie powtarzała się  w moich dziecięcych koszmarach i której urzeczywistnienia się bałam było obudzenie się w trumnie. W małym, brudnym, ciemnym pudełku, w którym być może jest ktoś jeszcze. Ktoś, kto już dawno przestał oddychać; ktoś, kto jest już tylko pustą skorupą.
Dzięki Bogu, ten koszmar nigdy się nie ziścił. Em - a właściwie M. - nie miała już tyle szczęścia.


Trumna. Ciemność. Brud. Chłód. I Ty.
Nie wiesz, co się dzieje; nie wiesz, kim jesteś; nie wiesz nic. Nie wiesz, dlaczego coś dźga cię w szyję; nie wiesz, co robić i jak się ratować. Wiesz tylko, że chcesz jak najszybciej się uwolnić. Działasz instynktownie. Tak jak Em. 12-latka w za małym ubraniu, która nagle staje na czele gromadki Urodzinowych Dzieci. Razem ze swoją kompanią zaczyna wędrówkę, która - w założeniu - ma ich ocalić. Em popełnia jednak mały błąd. Zapomina, że nie ma róży bez kolców, a osiągnięcie celu niemal zawsze wymaga pewnych ofiar. Umyka jej, że własna ambicja to niekoniecznie najlepszy doradca, a droga ku prawdzie nigdy nie jest gładka.
Problem w tym, że gdy powiesz  "A"... Nie ma już odwrotu.


 Mam bardzo, bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Początek? Fantastyczny! Byłam zdezorientowana na równi z Em, czułam nastrój grozy i unoszący się w powietrzu kurz, chciałam - nie, nie, ja MUSIAŁAM - dowiedzieć się, co będzie dalej. A dalej... Dalej się posypało. Niby było strasznie, odrobinkę intrygująco, miejscami tajemniczo - tylko NA BOGA, dlaczego to wszystko działo się tak wolno, tak ślamazarnie? Czy wszystko musi być obecnie trylogią? Ja rozumiem, że napięcie trzeba stopniować, że nie można wyjawić wszystkiego od razu, ale takie rozwleczenie historii naprawdę nie działa na jej korzyść. Całe szczęście, że ten średni środek rekompensuje ostatnie 100 stron. Wtedy zaczyna się dziać - i to na całego. Akcja gna na łeb, na szyję i nagle wszystko staje się jasne. Człowiek otwiera usta ze zdziwienia, przewraca kartkę i....  dowiaduje się, że to już koniec.


Cieszę się, że główną bohaterką książki Siglera nie została 16-letnia dziewczyna, bo tych mamy aż nadto. I tu kończy się moja radość, bo mało która postać irytowała mnie ostatnio tak bardzo jak Em. Dziewczyna, która miota się między spokojnym samotnikiem i nieco nieokrzesanym typem. Osoba ze skłonnościami do nadinterpretacji, z przeraźliwą żądzą władzy i chorą ambicją. Irytowało mnie jej zachowanie, denerwowały jej idiotyczne przemyślenia i brak jakiejkolwiek logiki w działaniu. Szalenie polubiłam za to dwójkę drugoplanowych bohaterów - małego geniusza Gastona i rudowłosą Spingate. Słowne przepychanki między Gastonem, a całą resztą "dzieciaków" wnosiły odrobinę humoru i koloru w cały nudny, bezbarwny środek powieści i pozwoliły dotrwać do tej ostatniej, znacznie ciekawszej części. 


 "Alive. Żywi" mnie nie oczarowali. Nie sprawili, że zamykałam oczy ze strachu ani nie trzymali w napięciu przez 380 stron. Mimo to chętnie przeczytam kolejne części trylogii "Generacje", bo czuję, że Scott Sigler ma nam jeszcze wiele do zaoferowania. Ta seria naprawdę ma potencjał, a że zaczyna się dosyć niemrawo...  Cóż, to tylko sprawia, że mam ochotę na więcej.
Bo w końcu kim ja jestem, by odbierać innym prawo do drugiej szansy? ;)





http://pantomasz.pl

23 komentarze :

  1. Słyszałam już dużo o tej książce. Raz dobrze, raz źle. Mimo wszystko mam wrażanie, że to nie jest mój typ i nie dogadałybyśmy się razem :)
    cosmo-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś będziesz miała chwilę i sama sprawdzisz, czy przypadnie Ci do gustu :) Nie jest to zła książka, ot, taka młodzieżowa dystopia.

      Usuń
  2. Ta historia faktycznie ma potencjał, miejmy nadzieję, że zostanie dobrze wykorzystany w dalszych częściach ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby! :) Jeśli autor w kolejnych częściach nie będzie się tak,hm, rozwlekał, to wyjdzie z tego naprawdę dobra seria.

      Usuń
  3. Szczerze powiedziawszy ile bym się nie naczytała negatywnych recenzji to i tak po nią sięgnę. Po prostu strasznie mnie to wszystko ciekawi. Jesli się zawiodę, to trudno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam przecież o niej negatywnego zdania, po prostu książka ma kilka minusów :D
      Jak przeczytasz - koniecznie daj znać :)

      Usuń
    2. Wiem, ale poza recenzjami podobnych do Twojej czytałam też całkiem negatywne. Ale się nie zrażam :D

      Usuń
  4. Ostatnio w książkach aż roi się od irytujących bohaterek... może to jakiś konkurs pisarzy, aby stworzyć najbardziej wkurzającą osóbkę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może! To by wiele tłumaczyło :D Poza tym literatura (a zwłaszcza ta młodzieżowa, dystopijna) ma chyba jakiś dziwny problem z tworzeniem fajnych, niedenerwujących czytelnika bohaterek :/

      Usuń
  5. Rzeczywiście teraz wiele książkowych bohaterek w literaturze młodzieżowej jest irytująca :D Szkoda, że i tu tak jest :( Pomysł na powieść bardzo mi się podoba, jest taki tajemniczy :D Do książki niespecjalnie mnie ciągnie, ale może kiedyś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że oczekiwałam trochę za dużo - chciałam tajemnicy, grozy, chciałam się przerazić. Zapomniałam tylko, że - jakby nie było - "Alive" to wciąż młodzieżówka.

      Usuń
  6. Słyszałam dużo dobrych jaki i złych słów o tej pozycji, więc nie jestem do niej przekonana. Może kiedyś po nią sięgnę... Kto wie :D
    Kochana, recenzja świetna i oczywiście czekam na więcej ;)
    Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej będzie gdy sama po nią sięgniesz i wyrobisz sobie o niej zdanie ;)

      Usuń
  7. sam opis brzmi bardzo ciekawie, ale irytująca główna bohaterka mnie zniechęca. może jeśli kolejne tomy okażą się lepsze, nadrobię zaległości. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakaś opcja :) Ma to swoje plusy - jeżeli powieść Ci się spodoba, to od razu przeczytasz wszystkie części, a nie będziesz zmuszona czekać x miesięcy/lat na wydanie kolejnych .

      Usuń
  8. Szkoda, że tempo akcji było tak mozolne. Może kiedyś będę miała okazję sama przeczytać. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, bo jak mówię (piszę? :D ) - ta historia ma naprawdę potencjał, a Sigler całkiem dobrze pisze.

      Usuń
  9. Wstrzymam się, dziękuję za opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj skończyłam ją czytać i zgadzam się z Twoją opinią. Bohaterka niemiłosiernie irytująca. Miałam ochotę walić głowa o ścianę czytając jej przemyślenia ;P
    Pozdrawiam.
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf! Czyli nie jestem marudą, która przyczepia się o byle co :D

      Usuń
  11. Mnie również nie porwała ta historia, aczkolwiek jestem ciekawa, co autor jeszcze wymyśli, więc możliwe, że sięgnę po kontynuację, kiedy pojawi się na rynku wydawniczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że kolejne części będą już tylko lepsze ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie