czwartek, 26 stycznia 2017

RECENZJA - "Gus" Kim Holden





Jak wiele trzeba napisać książek, by przywiązać do siebie czytelnika?
Autorem z jakim stażem trzeba być, by mieć grono wiernych fanów?
Myślicie, że "wiele" i "kilkuletnim" to odpowiedzi na te pytania? Cóż, Kim Holden udowodni, że byliście (albo wciąż jesteście) w błędzie. Jej debiutancki "Promyczek" skradł miliony serc i przez długi czas - przynajmniej w Polsce - był bodaj najczęściej komentowaną książką NA. Zapadająca w pamięć historia; problem, choć może nieco już oklepany, przedstawiony w niezwykle poruszający sposób i skrajnie różna od całej reszty jej podobnych bohaterka - tak oto Holden stworzyła unikatowy (i jakże skuteczny!) przepis na sukces.
Kiedy więc zdecydowała się napisać (i rzecz jasna wydać) następną książkę, co więcej, osadzoną w świecie Promyczka, kwestią czasu był kolejny wybuch czytelniczej histerii. Ja również przyłączyłam się do tego zbiorowego oczekiwania i wręcz zacierałam z uciechy ręce na samą tylko myśl, że wkrótce przeczytam "Gusa".
Przeczytałam (chociaż nie "wkrótce" :D ).
I wiecie co? Nie mam pojęcia czy to było dobre, niesamowite albo legendarne. Wiem tylko, że na pewno nie tego się spodziewałam i nie tego oczekiwałam.



Jak poradzić sobie ze stratą?
Jak żyć bez drugiej połowy swojej duszy, jak budzić się każdego dnia i jak żyć w przygniatającej coraz bardziej rzeczywistości? Jak pozwolić sobie na szczęście, kiedy każdy uśmiech na nowo rozdziera nam serce i przypomina o tym, co utracone?
Jak znowu być sobą, gdy wszystko, czym byliśmy i co znaliśmy po prostu odeszło, zniknęło, obróciło się w pył...?
Gniew i ból . Ból i gniew, i roztrzaskane serce. Oto cały Gus. A raczej to, co z niego zostało.




"Promyczek" mnie oczarował, złamał i zainspirował, a obecny w nim Gus z miejsca zasilił grono (dodam, że i tak już liczne) książkowych mężów, dlatego wiedziałam, że chcę (nie, nie chcę - MUSZĘ) poznać jego dalsze losy.  Poznałam i cóż, nie wiem, co myśleć. Czy jestem zadowolona? Nie, zdecydowanie nie. Czy zawiedziona? Też nie. Spodziewałam się po prostu czegoś innego. Myślałam, że Gus długo nie otrząśnie się po stracie Promyczka (bo hej, przecież przyjaźnili się dosłownie całe życie, że już nie wspomnę o uczuciu, jakim ją darzył), że jego opowieść faktycznie będzie "pamiętnikiem cierpienia", jak to określa okładkowa rekomendacja. Że będzie mrocznie, tragicznie i do bólu przejmująco.  A nie było.
Bardzo brakowało mi Kate, którą wspominano mniej więcej raz na sto stron. Nie wiem, może to ja mam dziwne wymagania czy oczekiwania, ale opisany przez Holden proces żałoby zupełnie do mnie nie trafił. Gus dziwnie szybko pogodził się ze stratą swojej Najlepszej Przyjaciółki vel Miłości Swojego Życia i nad wyraz chętnie ruszył na poszukiwania kolejnej. Sam też się zmienił -zabrakło mi jego osobowości z pierwszej części, jego pazura, uroku i charyzmy. Wciąż go lubię, wciąż jest świetny, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że Holden troszkę zapomniała, jakim miał być bohaterem. Wyszło mało realnie i za bardzo cukierkowo.
Na duży plus zasługują wzmianki o Kellerze - bardzo się cieszę, że Kim o nim pamiętała i że co jakiś czas, za sprawą Gusa, podrzucała nam drobne informacje i o nim, i o Stelli (zwłaszcza że póki co nie planuje wydać powieści koncentrującej się na tym bohaterze). Nieco zaś przeszkadzało mi idealizowanie postaci Franco, kolegi Gusa, ale myślę, że akurat na to można przymknąć oko- w końcu już niedługo poznamy i jego historię, a któż wie, co skrywa...? ;)




Skłamałabym, gdybym śmiało oświadczyła, że "Gus" mi się nie spodobał; że był okropny, zły i tylko zmarnował mój czas.
Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że mnie wzruszył i poruszył; że był równie dobry, co "Promyczek".
Był... po prostu w porządku. Napisany tak, że się go nie czyta, a pochłania. Tak, że nie sposób nie polubić jego bohaterów i tak, by stale chcieć przebywać w ich świecie. I mimo że sama historia czy też dalsze (samotne?) losy Gusa niezupełnie były tym, czego chciałam, to i tak uważam, że książka jest jak najbardziej warta przeczytania. Jest dobra. Momentami zabawna. Trochę zbyt mało smutna.
Ach. I napisana przez Kim Holden.
To chyba najlepsza rekomendacja.



















26 komentarzy :

  1. Nie czytam tego typu książek, ale na blogosferze jest o nich bardzo głośno i są dobrze oceniane. Świetny tekst. Zachęca do książki, choć ja zapewne po nią nie sięgnę. Gustuję w innej literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :) Gdybyś jednak kiedyś nabrała ochotę na coś innego niż dotychczas to polecam "Promyczka", może akurat się spodoba ;)

      Usuń
  2. Czytałam już dawno Promyczka, ale jakoś do tej pory nie przeczytałam Gusa, ale na pewno to zrobię w końcu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższa pora, przecież niedługo pojawi się kolejna książka Kim 😄

      Usuń
  3. Nie czytałam "Promyczka", bo za dużo było na niego hype'u - nie lubię sięgać po książki nazbyt popularne. Zazwyczaj tylko zawodzą moje oczekiwania, a mam już dosyć "przeciętnych" lektur :)
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Miecza lata"! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hype, o którym wspominasz już mocno opadł, może warto się skusić i po "Promyczka" jednak sięgnąć? ;)

      Usuń
  4. Zupełnie nie mój typ dlatego trzymam się od niej z daleka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super książka, zresztą cała seria przypadła mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze "Promyczka", choć od koleżanek dostałam już wszelakie możliwe spoilery i to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby się za to nie brać, bo się rozkleję. Z tego co widzę, mnóstwo jest podobnych do twojej opinii o "Gusie". Myślę, że każdy mógł się spodziewać czegoś innego ;)
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, jak ja nie znoszę spoilerów :/
      Chociaż wiesz, w przypadku "Promyczka" bardzo łatwo jest się domyślić finału całej historii ;)

      Usuń
  7. Nie przeczytałam recenzji Gusa bo jeszcze nie czytałam Promyczka ;P Ale obie części czekają na półce, aż uporam się ze stosem do przeczytania i je przeczytam ♥

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zachęcam do przeczytania recenzji "Promyczka" (bez spoilerów) 😊

      Usuń
  8. Historia "Promyczka" podobała mi się, ale jednak nie okazała się zaskakująca, jak tego oczekiwałam. Jednak po "Gusa" na pewno sięgnę, bo bardzo go polubiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta historia chyba nie miała zaskakiwać, a po prostu wzruszać i poruszać ;)

      Usuń
  9. Nie czytałam jeszcze "Promyczka", ale mam zamiar.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Promyczek" to było emocjonalne tornado, a "Gus" to zdecydowanie bardziej spokojna książka. Na pewno nie gorsza od pierwszego tomu - po prostu inna, mniej emocjonalna, ale postać Gusa wiele rekompensowała ;)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Kompletnie mnie ominął szał na "Promyczka". Nie mogę nawet skojarzyć fabuły tej książki. Normalne więc, że i jakby gorszy "Gus" mnie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Własnie się zabieram za Promyczka, bo ciekawi mnie, o co tyle szumu się robi xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurczę, a ja właśnie należę do tych, co Promyczka nie tkną, żeby nie wiem co. Już sam opis zasugerował mi książkę, jakich nie lubię, a i trafiłam gdzieś na recenzję ze spoilerami, to tym bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że nie po drodze mi z tą książką. Więc i po Gusa nie sięgnę, ale szkoda, że jednak Ciebie nie zadowolił, bo skoro pierwsza część tak Ci się spodobała, to jednak przeciętna druga część to pewnie spore rozczarowanie. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie rozczarowanie, aż tak zła nie była ;) Po prostu trochę mnie zasmuciło omijanie niektórych tematów, a innych traktowanie po macoszemu.
      Szkoda, że zaspoilerowano Ci pierwszą część, bo naprawdę jest dobra.

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie