poniedziałek, 17 września 2018

RECENZJA - "Burka w Nepalu nazywa się sari" Edyty Stępczak




Rzadko sięgam po reportaże. Nie chodzi nawet o to, że ich nie lubię; uważam po prostu, że to teksty, które wymagają pełnego skupienia, a w każdym razie większego niż podczas pochłaniania lekkiej obyczajówki czy młodzieżówki. A że czas, który mogę poświęcić na czytanie, jest u mnie przeważnie towarem deficytowym, to... Sami rozumiecie ;)
Traf jednak chciał, że w ostatnim wakacyjnym miesiącu na księgarnianych półkach pojawił się reportaż, który wybitnie mocno przyciągnął moją uwagę. Reportaż o kobietach, o braku wolności i o społeczeństwie, w którym rządzi patriarchat. 
I o tym, że burka w Nepalu nazywa się sari.




Nepal. Według Wikipedii demokratyczna republika federalna w Azji Południowej, w środkowej części Himalajów, granicząca na północy z Chinami i na południu, wschodzie i zachodzie z Indiami; bez dostępu do morza. Miejsce, gdzie tradycyjnym kobiecym strojem jest kolorowe i dosyć śmiałe (w porównaniu do burki Afganek) sari. Kultura mocno kojarzona z pełnymi przepychu i muzyki bollywoodzkimi filmami.
Wydawać by się mogło, że to raj.
Być może tak jest. Niestety nie wtedy, gdy mowa o kobietach.
Ich codzienność nie jest ani kolorowa, ani głośna, ani śmiała. W niczym nie przypomina historii pisanych przez bollywoodzkich scenarzystów, bardziej za to smutny los muzułmanek.
Wszak "urodzić się kobietą to przekleństwo".






Nigdy za specjalnie nie interesowałam się życiem kobiet w Nepalu, ale wydawało mi się, że nie jest wcale złe (w końcu te z bollywoodzkich filmów traktowane są niemal jak księżniczki). Okazuje się jednak, że ten blichtr i radość to tylko pozory, a prawda jest dużo bardziej szara. Reportaż Edyty Stępczak, która w Nepalu spędziła kilka lat, to momentami brutalny obraz świata, któremu obce jest pojęcie równouprawnienia i sprawiedliwości. To dosyć trudna lektura, której nie przeczytacie w jeden wieczór; przy której często zadacie sobie pytanie "dlaczego?" i przy której będziecie w niedowierzaniu kręcić głową. Czuć, że Stępczak przeprowadziła solidny research i zadała sobie wiele trudu, by zebrać konkretny materiał, a później z pasją go przedstawić. Widać, że rozumie o czym pisze i że jest żywo zainteresowana losem kobiet, z którymi rozmawia. "Burka w Nepalu nazywa się sari" to zresztą nie tylko opowieść o uciśnionych przedstawicielkach płci pięknej, ale i o trudnym dzieciństwie, o przedziwnych, często szokujących zwyczajach, o odbieraniu godności i notorycznym łamaniu podstawowych praw człowieka. To także portret kobiet, które nie godzą się na narzucony im przez tradycję los i które ze wszystkich sił walczą o to, by mogły same decydować o sobie i swojej przyszłości. Autorka powołuje się nie tylko na własne obserwacje, ale i na liczne zagraniczne publikacje, co w ostatecznym rozrachunku daje naprawdę wartościowy, merytoryczny reportaż.
Nie sposób nie wspomnieć też o oprawie książki - twarda okładka, a na niej przykuwająca wzrok fotografia, rodem niemal wzięta z dawnych wydań National Geographic - która naprawdę zasługuje na uznanie i brawa w stronę wydawcy.
Brawa należą się także (a może zwłaszcza) autorce, pani Edycie, która odważyła się podjąć kontrowersyjny i ważny temat, na który wciąż zrzuca się kurtynę milczenia i który z uporem maniaka przez wielu zamiatany jest pod przysłowiowy dywan.
Takie tematy zasługują na to, by głośno o nich mówić.





Honoré de Balzac twierdził, że "nieświadomość sprawia nieraz to samo co wyrachowanie"
Nie pozwólmy więc na to, by żyć w niewiedzy. Nie zamykajmy oczu na dramat, który toczy się za płotem (albo nawet za dwoma).
"Burka w Nepalu nazywa się sari" Edyty Stępczak to ogromna dawka wiedzy na temat nepalskich tradycji, przekonań i działań. Pozycja, która przybliża nam nierzadko tragiczny los kobiet.
Pozycja, którą naprawdę warto przeczytać.
Bo wiedza to siła.
























Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu




9 komentarzy :

  1. Moim zdaniem ta recenzja jest bardzo dobrze napisana.Szkoda tylko że dopiero dziś się o tym blogu dowiedziałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, nic straconego, zawsze można czytać na bieżąco ;) :D

      Usuń
  2. Dopiero dziś po raz pierwszy zauważyłam tą książkę i niesamowicie mnie zainteresowała, więc bardzo mnie cieszy Twoja pozytywna opinia. Ja również rzadko sięgam po reportaże z tego samego względu, co Ty, ale ten konkretny będę miała na oku :)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesuje się takimi tematami, a nie przeczytałam ani jednej książki tego typu. Mam nadzieje, że na tą trafię.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam, ale bardzo lubię tego typu klimaty, bo jest to po prostu ciekawe i interesujące. A tytuł widzę teraz niemal wszędzie! :D

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  5. "Burka w Nepalu nazywa się sari" to starannie przemyślany i świetnie napisany reportaż, który wywołuje dużo emocji i zmusza do myślenia. Dokładnie taki, jaki powinien być. Polecamy wraz z Tobą.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie