czwartek, 13 grudnia 2018

RECENZJA - "Układanka" Karin Slaughter




"Pisarka, która niczego się nie boi. Jedna z najznakomitszych autorek thrillerów", twierdzi Tess Gerritsen. Inni nie ustępują jej w zachwytach, głosząc o najnowszej powieści "Karin Slaughter w najlepszej formie!".
Trudno pozostać obojętnym na tak kuszące recenzje.
Pytanie tylko - ile jest w nich prawdy...?




Życie Andrei jest nudne, przewidywalne i bardzo, bardzo zwyczajne. Wydaje jej się, że wie wszystko o swojej matce, z którą od dłuższego już czasu - od czasu choroby Laury - mieszka. Laura jednak okazuje się być kimś innym. Nie terapeutką, nie ostoją społeczności i nie wyrozumiałą matką, za jaką do tej pory się podawała. W kryzysowej sytuacji bez mrugnięcia okiem obezwładnia napastnika, po to tylko, by chwilę później odebrać mu życie. Nim Andrea zaczyna zadawać pytania, matka każe jej natychmiast zniknąć.
A Andie, jako posłuszna córka, wykonuje wszystkie polecenia matki, przy okazji odkrywając kolejne elementy układanki...








Moje pierwsze spotkanie ze Slaughter było mało udane, drugie okazało się zaskakująco wręcz dobre, a trzecie... Ha, posłuchajcie sami ;)
Pani Rzeź zdaje się mieć sprawdzony schemat na książkę, który to śmiało wykorzystuje przy pisaniu każdej swojej powieści. Jeśli chodzi więc o konstrukcję, to "Układanka" niczym nie różni się od jej poprzednich bestsellerów - zaczyna z przytupem i bez chwili zwłoki wrzuca nas w sam środek wydarzeń, po to tylko, by za moment drastycznie zwolnić i pobawić się w nudnawego nieco barda. Slaughter uwielbia też retrospekcje - i muszę przyznać, że to one są mocną stroną  "Układanki", bo bieżące wydarzenia - być może za sprawą Andrei - są trochę rozwleczone i momentami odrobinę nużące. Skoro o Andrei już mowa... Rany boskie, cóż to za człowiek!  Istna mamałyga, której mózg zamienia się w papkę za każdym razem, gdy ma podjąć jakąkolwiek decyzję. A zresztą... Czego można oczekiwać po bohaterce, która sama siebie określa jakże zaszczytnym mianem "ameby" (i nie, kochani, to nie żart :P )? Co do reszty bohaterów, trzeba przyznać, że Karin odwaliła kawał świetnej roboty - są charakterystyczni, są świetnie zarysowani i mają - ha, w odróżnieniu od panny A. - osobowość. Fabuła w pewnym momencie staje się dość przewidywalna i naprawdę nie trzeba być szalonym geniuszo-naukowcem, by przewidzieć finał historii, co nie zmienia jednak faktu, że ciekawie było obserwować jak bardzo zmanipulować można drugiego człowieka i jak to się dzieje, że jedna osoba jest w stanie porwać tłumy.
Czy zatem "Układanka" to Karin Slaughter w najlepszej formie?
Hm, może nie w najlepszej, ale na pewno w bardzo dobrej ;)





"Układanka" to genialna historia dla każdego fana Jacka Reachera i tych z Was, którzy za porcję niezłej powieści sensacyjnej daliby się pokroić na kawałki. Może niekoniecznie przypadnie do gustu fanom krwistych thrillerów, ale całej reszcie...
Cóż, powinna ;)
























Za egzemplarz dziękuję




7 komentarzy :

  1. Będę musiała sama wyrobić sobie zdanie o tej książce i autorce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zraziłam się do tej autorki już jakiś czas temu. Jej powieści wydają mi się dobre, ale...to tyle. A jednak potrzebuję czegoś lepszego, jeżeli chodzi o kryminały i thrillery;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabuła intrygując,a ale nie wiem czy bym wytrzymała z główną bohaterką :)

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam twórczości tej autorki, a w najbliższym czasie raczej się to nie zmieni. ;)
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś jednak zmieniła zdanie - polecam zwłaszcza "Dobrą córkę" ;)

      Usuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie