Będąc małą dziewczynką bardzo współczułam moim kolegom. Księgarniane i biblioteczne półki wręcz uginały się od powieści skierowanych do dziewcząt, zarówno tych w wieku dziecięcym jak i nastoletnim, problemem zaś było znalezienie książki, która urzeknie chłopców i sprawi, że zapomną o całym świecie. O ile młodsi mogli polubić "Koszmarnego Karolka" czy serię o smutkach i nieszczęściach pana Snicketa to ci kilka lat starsi nie mieli już zbyt dużego wyboru. Oczywiście był Harry, ale ileż można czytać to samo? Na całe szczęście sytuacja się zmieniła i dziś na ratunek tym wszystkim spragnionym ciekawej lektury młodzieńcom wyrusza Ernest Cline, który już raz przebojem zdobył literacki światek sci-fi (Player one). Tym razem spróbuje zwalczyć nudę i monotonię opowieścią o pewnym chłopcu, kilku statkach kosmicznych i tajemniczej "Armadzie".
Zack Lightman to zwykły nastolatek, który marzy o byciu "KIMŚ". Problem w tym, że kompletnie nie ma pojęcia jak - na wzór disneyowskiego Herculesa (a może Musculesa? ;) ) - ma przejść "od ZERA do BOHATERA". Za kilka miesięcy kończy szkołę, a jedyne, czym może się pochwalić to granicząca z obłędem fascynacja zmarłym przed laty ojcem i imponująco wysokie miejsce w pewnej grze wideo. Ach - i wewnętrzny Yoda, który raz po raz stara się ugasić jego nieco wybuchowy charakter. Gdy Zack powoli zaczyna przyzwyczajać się do tego, że żaden z niego bohater i wybiera ścieżkę swojej przyszłej kariery dzieje się coś, co do tej pory chłopak widział tylko w grach. Na niebie pojawiają się glewie, a sam Zack zostaje "uprowadzony" ze szkolnych murów przez nierealnie realny statek kosmiczny. I wtedy wszystko się zaczyna.
Zacznę od tego, że z reguły nie czytam ani fantastyki, ani science-fiction, ani niczego, co choćby leżało obok tych gatunków. Nie oglądałam "Star Treka", nie znam twórczości Lema, nie ekscytuję się morderstwami dokonywanymi przez George'a R. R. Martina, a najnowsza część "Gwiezdnych wojen" nie przyspieszyła bicia mego serca. Nigdy nie byłam też fanką gier komputerowych/ video (GTA i Simsy się nie liczą, prawda? ),
a kosmitów widywałam tylko w "Z archiwum X". Z założenia "Armada" nie powinna mi się spodobać. Wiecie jednak co dzieje się w momencie, gdy niezaznajomiona z fantastyką osoba poznaje Cline'a? Mówi "o rany!" i klika "Lubię to!" ;)
Lubię Zacka i lubię Ernesta Cline, który sam jest chyba największym fanem gier. Wie o czym pisze, bo to uwielbia- i najzwyczajniej w świecie to czuć, "Armadę" czyta się niesamowicie lekko i szybko. Były co prawda momenty, przez które ciężko było mi przebrnąć (jak opisy rozgrywek między Zackiem i jego kolegami), nie do końca rozumiałam też wszystkie nawiązania Cline (tak, tak, tak. Skutek tego, że z fantasy nie jestem za pan brat), które jednak - idę o zakład! - wywołają uśmiech na twarzy każdego fana tego gatunku. Mój wywołało pojawienie się doktorów - Michio Kaku i Stephena Hawkinga, wielkich naukowców, z którymi mimo wielu oporów ze strony mojego niezupełnie ścisłego umysłu poznaje mnie pewien fizyk.
I "last, but not least" - "Armada" została wydana tak, że nie mogę wyjść z zachwytu. Plany pojazdów kosmicznych (które zatwierdził sam generał Vance!) na wewnętrznych stronach okładki i świetne cytaty otwierające każdą kolejną część książki powodują, że dziecko, które tkwi gdzieś w zakamarkach mojej duszy skacze z radości i mówi "Chcę jeszcze!".
Może fantasy nie jest takie złe? ;)
Lubię Zacka i lubię Ernesta Cline, który sam jest chyba największym fanem gier. Wie o czym pisze, bo to uwielbia- i najzwyczajniej w świecie to czuć, "Armadę" czyta się niesamowicie lekko i szybko. Były co prawda momenty, przez które ciężko było mi przebrnąć (jak opisy rozgrywek między Zackiem i jego kolegami), nie do końca rozumiałam też wszystkie nawiązania Cline (tak, tak, tak. Skutek tego, że z fantasy nie jestem za pan brat), które jednak - idę o zakład! - wywołają uśmiech na twarzy każdego fana tego gatunku. Mój wywołało pojawienie się doktorów - Michio Kaku i Stephena Hawkinga, wielkich naukowców, z którymi mimo wielu oporów ze strony mojego niezupełnie ścisłego umysłu poznaje mnie pewien fizyk.
I "last, but not least" - "Armada" została wydana tak, że nie mogę wyjść z zachwytu. Plany pojazdów kosmicznych (które zatwierdził sam generał Vance!) na wewnętrznych stronach okładki i świetne cytaty otwierające każdą kolejną część książki powodują, że dziecko, które tkwi gdzieś w zakamarkach mojej duszy skacze z radości i mówi "Chcę jeszcze!".
Może fantasy nie jest takie złe? ;)
Ja również nie przepadam za sci-fi i wszystko z tego tematu mnie odrzuca. Nie wiem czy przeczytam Armadę. Jeśli tak, to nie w najbliższej przyszłości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/
Też tak mam (miałam? :) ). Postanowiłam jednak, że w tym roku spróbuję poznać nowe gatunki.
UsuńPozdrawiam :)
Ta książka chodzi za mną już od dawna. Lubię tego typu klimaty, więc pewnie niedługo ją przeczytam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zapoczytalna.blogspot.com
Zachęcam! :) Tym bardziej, że na fanpage'u znajdziesz kod rabatowy, z którym kupisz "Armadę" (albo coś innego) nieco taniej ;)
UsuńNie przepadałam za książkami nieco odjechanymi, kosmicznymi dopóki nie przeczytałam Marsjanina. Zakochałam się w nim po uszy i teraz z wielką chęcią sięgnę po taką książkę jak Armada :)
OdpowiedzUsuńJustyna z Livingbooksx.blogspot.com
Popatrz, a ja "Marsjanina" nie czytałam, chociaż wiele osób się nim zachwyca. Chyba muszę to nadrobić ;)
UsuńJa także myślałam nad tym, co mają czytać chłopcy, podczas gdy mnóstwo książek skierowanych jest dla dziewcząt. Dobrze że pojawiają się takie książki i choć sama nie jestem zainteresowana, polecę bratu :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, sama mam brata, który jest już dorosły, a nie przepada za czytaniem - głównie dlatego, że dawniej nigdy nie miał co czytać. Mam nadzieję, że chociaż Twój polubi książki ;) A "Armada" powinna mu się spodobać.
UsuńJa uwielbiam sci-ci i uwielbiam kosmos, ale wyjątkowo w tym przypadku nie jestem przekonana do książki. Może kiedyś po nią sięgnę (zwłaszcza że rozwaliłaś mnie tym Musculesem, a mam ostatnimi czasy jazdę na piosenkę Zero to Hero xD), ale jak na razie mam inne powieści w stosiku, które bardziej mnie interesują.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Czyżby kolejna "Disney Girl"? :D Ja z kolei od zawsze mam jazdę na "A whole New World" z "Aladyna" i "Początek" z "Herculesa" :D
UsuńPozdrawiam cieplutko! :)