Cześć, kochani!
Po (kolejnej, niestety :< ) blogowej pustce wracam do Was z nowym postem, z - klasycznie już - filmowym podsumowaniem miesiąca. Szczerze mówiąc jestem lekko przerażona tym jak szybko ostatnio płynie czas i że powoli przestaję rejestrować kolejne dni (wszak nim zdążę się obejrzeć, one już mijają). To ewidentnie brzmi jak nieuchronnie zbliżająca się starość :D
Powracając jednak do tematu... Podsumowanie czas zacząć! :>
Po (kolejnej, niestety :< ) blogowej pustce wracam do Was z nowym postem, z - klasycznie już - filmowym podsumowaniem miesiąca. Szczerze mówiąc jestem lekko przerażona tym jak szybko ostatnio płynie czas i że powoli przestaję rejestrować kolejne dni (wszak nim zdążę się obejrzeć, one już mijają). To ewidentnie brzmi jak nieuchronnie zbliżająca się starość :D
Powracając jednak do tematu... Podsumowanie czas zacząć! :>
Contratiempo
reż. Oriol Paulo, 2016
reż. Oriol Paulo, 2016
Lubię thrillery i od dawna szukam takiego, który dorównałby "Szóstemu zmysłowi" (chociaż czy ten akurat można zaklasyfikować jako thriller? :D ) czy "Zaginionej dziewczynie" (w wersji książkowej! :D ). Opis "Contratiempo" mnie zaintrygował, a pozytywne opinie i dość wysoka ocena na filmwebie mocno zachęciły do jego obejrzenia.
Bardzo spodobał mi się klimat - mroczny, duszący, pełen tajemnicy; dokładnie taki jaki powinien być obecny w tego rodzaju filmie. Dobre były i ujęcia, i ścieżka dźwiękowa - ta druga zwłaszcza niesamowicie przyczyniła się do stworzenia wcześniej wymienionej atmosfery. Akcja to przyspieszała, to na moment zwalniała, by móc dać choć chwilę odetchnąć widzowi, a obsada - choć raczej średnio znana - naprawdę wypadła korzystnie.
"Contratiempo" to film, który robi ogromną sieczkę z mózgu; który co chwilę Was zwodzi (ha, momentami miałam myśli, że robi to aż za często) i który na pewno Was zaskoczy.
A już na pewno jego finał ;)
1922
reż. Zak Hilditch, 2017
reż. Zak Hilditch, 2017
Nie ukrywam - średnio przepadam za filmami na podstawie prozy Kinga, a jedyną ekranizacją godną uwagi jest w mojej ocenie "Zielona mila". Opis "1922" jednak mnie skusił i dawał nadzieję, że wreszcie trafiłam na prawdziwą mroczną perełkę. I cóż, znów - niestety!- się rozczarowałam.
O ile początek jest całkiem niezły, a napięcie eskaluje wraz z postępem fabuły to w momencie osiągnięcia punktu kulminacyjnego (a więc zabójstwa żony) wszystko zwalnia. I oczywiście nie ma w tym absolutnie nic dziwnego, wszak na tej zasadzie oparta jest każda fabuła; razi jednak fakt, że punkt kulminacyjny następuje bodaj w 30 minucie filmu, a pozostała godzina z hakiem niemiłosiernie się dłuży. Brak tu już w zasadzie jakiejkolwiek akcji, większość scen to spowodowane wyrzutami sumienia majaki głównego bohatera. To, co na początku budziło grozę (jak np. trup żony), później wywołuje już jedynie obrzydzenie, a pod koniec nawet rozbawienie.
Jest długo, jest nudno i po prostu niezbyt dobrze.
A szkoda, bo potencjał był.
I to dość duży.
O ile początek jest całkiem niezły, a napięcie eskaluje wraz z postępem fabuły to w momencie osiągnięcia punktu kulminacyjnego (a więc zabójstwa żony) wszystko zwalnia. I oczywiście nie ma w tym absolutnie nic dziwnego, wszak na tej zasadzie oparta jest każda fabuła; razi jednak fakt, że punkt kulminacyjny następuje bodaj w 30 minucie filmu, a pozostała godzina z hakiem niemiłosiernie się dłuży. Brak tu już w zasadzie jakiejkolwiek akcji, większość scen to spowodowane wyrzutami sumienia majaki głównego bohatera. To, co na początku budziło grozę (jak np. trup żony), później wywołuje już jedynie obrzydzenie, a pod koniec nawet rozbawienie.
Jest długo, jest nudno i po prostu niezbyt dobrze.
A szkoda, bo potencjał był.
I to dość duży.
Rent
reż. Chris Columbus, 2005
reż. Chris Columbus, 2005
Na "Rent" czaiłam się bardzo, bardzo długo - mówi się przecież, że to pozycja obowiązkowa dla każdego musicalowego fana.
I choć rozumiem przesłanie; rozumiem, że to swego rodzaju manifest pokolenia, które dorastało w czasach Hippisów, a później uległo wpływom łatwo dostępnych narkotyków; pokolenia, które dopiero odkrywało kulturę LGBT to... No nie. Podejście do świata (ba, do życia!) bohaterów jest mi tak skrajnie obce, że nawet nie jestem w stanie poczuć do nich choć grama sympatii. Nie wyciągają wniosków z wcześniej popełnianych błędów, nie liczą się z innymi (pomijając oczywiście swoje małe grono) i uważają, że są w stanie zmienić świat - nawet wtedy, gdy ten tego absolutnie nie potrzebuje.
Co do utworów muzycznych zaś - nie ukrywam, że i tu spodziewałam się czegoś lepszego. Na uznanie zasługuje oczywiście ponadczasowe "Seasons of love", nieźle brzmi też "Take me or leave me", ale cała reszta... Szału niestety nie robi :<
"Rent" na pewno nie będzie musicalem, który z uporem maniaka polecać będę każdemu.
Żona na niby
reż. Dennis Dugan, 2011
reż. Dennis Dugan, 2011
Nie będę Was czarować - lubię komedie romantyczne i wszelkie - fakt faktem, lekko głupawe - komedie z wątkiem romansowym. "Zona na niby" idealnie wpisuje się w ten motyw.
Jest lekko, jest zabawnie (momentami nawet bardzo :D), bywa uroczo i czasem wzruszająco. Bardzo dobra rola Sandlera i Aniston, a już dzieciaki (zwłaszcza Bailee Madison w roli Maggie) okazały się bezkonkurencyjne.
Jeżeli więc szukacie dobrej komedii bez prymitywnych żartów i obrzydliwego czasem humoru - z całego serducha polecam "Żonę na niby" ;)
A jak prezentował się Wasz kwiecień?
Odkryliście w sobie filmomaniaka? :D
Odkryliście w sobie filmomaniaka? :D
"Żonę na niby" bardzo chętnie obejrze! :D
OdpowiedzUsuńOdkryłam serialowca albo serialomaniaka :D
Polecam! ;)
UsuńJa kinomanem nie jestem. Filmów raczej nie oglądam. Chyba, że są to adaptacje książkowe lub jakieś inne filmy poruszające interesującą mnie z jakiegoś powodu tematykę. Generalnie jednak zawsze wolę poczytać. ;) Ale "Żona na niby" mnie zaciekawiła. Zwłaszcza, że lubię Aniston. Może obejrzę w jakiś wieczór. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto ;)
UsuńJa w kwietniu zobaczyłam aż 2 filmy, co jak na mnie jest i tak sukcesem :P "Prawnik z Lincolna" oraz "World Trade Center" - obydwa mi się podobały :)
OdpowiedzUsuńO, może zatem sama się na nie skuszę ;)
UsuńNiczego z tych filmów nie oglądałam, chociaż za Rent zabieram się już jakieś parę lat XD. Może teraz mi się uda choć moja lista filmów do obejrzenia rośnie i rośnie i nie wiadomo na co się zdecydować. Mój kwiecień był za to bardzo animowany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kocham animacje! Polecisz coś ciekawego? Może akurat nie oglądałam ;)
UsuńSorki, że tak późno odpowiadam XD
UsuńCóż nie ograniczam się w wyborach filmów animowanych, bo oglądam te z tych znanych wytwórni jak Disney czy Dreamworks, ale lubię też filmy anime albo z tych mniej znanych wytwórni. Osobiście bardzo lubię Sekrety Morza, W głowie się nie mieści, Coco, Koralinę i Tajemnicze Drzwi oraz Jak wytresować smoka. Z takich mniej znanych godna uwagi jest Księga życia (klimatem zbliżona do Coco), ciekawy jest film Nazywam się Cukinia.
O "Księdze życia" słyszałam, może się skuszę ;)
UsuńOglądałam pierwszy film i bardzo mi się spodobał :D Ja natomiast odkryłam swoją miłość do koreańskich dram i z całego serduszka polecam Crash Landing on You ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJools and her books
Na koreańskie dramy jestem już chyba odrobinkę za stara :D
UsuńBardzo dużo osób chciało by na pewno skorzystać z bardzo profesjonalnej firmy Owady .Sam z tej firmy korzystam od dwóch lat i jestem bardzo zadowolony.
OdpowiedzUsuńKilka tygodni temu musiałem kupić https://ampergo.pl/jaguar-i-pace .Z tego zakupu naprawdę jestem zadowolony.
OdpowiedzUsuńNa pewno bardzo dobrze zrobiłem że na ten blog wszedłem. To była bardzo dobra decyzja.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że znajoma poleciła mi ten blog. Ten blog jest mega ciekawy.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego blogu. Ten blog jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDo ciekawej lektury idealnie pasuje coś pysznego do picia, najlepiej o intensywnym aromacie tak jak nasze kawy smakowe. Miłej lektury i smacznego!
OdpowiedzUsuń