Średnio przepadam za erotykami, o czym zresztą zdążyłam już parę razy wspomnieć.
Zwykle brak w nich jakiejkolwiek fabuły, a jedynym przejawem kreatywności ich autorów (lub częściej autorek) jest milion określeń na męskie przyrodzenie.
"Niegrzeczny idol" skusił mnie jednak opisem i porównaniem do fenomenalnych "Narodzin gwiazdy", które kocham, uwielbiam i oglądać mogę każdego dnia.
Ha.
Powinnam być jednak nieco mądrzejsza.
Powinnam się spodziewać, że porównania te to - kolokwialnie mówiąc - zwykły pic na wodę.
On jest przystojny niczym młody bóg, a do tego porywa tłumy na swych gorących koncertach.
Ona zaś... jest całkiem przeciętna. Outsiderka mieszkająca w domu na uboczu, skrywająca dość ognisty temperament.
Kiedy jednak bożyszcze tłumów spotyka zwykłą na pozór dziewczynę, jego serce zaczyna bić w zupełnie nowym rytmie.
Tylko czy te dwa tak skrajnie różne światy da się pogodzić?
Rany boskie, cóż to było za rozczarowanie! Nastawiłam się na szaloną zabawę i pełną pasji opowieść, a tymczasem dostałam... nie, nawet nie ciepłe kluchy - tu może odnalazłabym skrawek romantyzmu - a byle jaką opowiastkę, w której nie było ani grama polotu. Poważnie, dawno nie spotkałam się z tak mdłą książką. Fabuły zero - chociaż... jeśli za fabułę uznać można wyłącznie opisy zbliżeń Killiana i Libby to tak, jakaś tam może i była. Bohaterowie - nie wiem czy się śmiać, czy płakać.
Killian. Podobno alvaro jakich mało, gorący, ostry i nie do zdobycia. Tymczasem wystarczy jeden dzień, by ten samotny wilk przeobraził się w potulną owieczkę grzejącą się w cieple domowego ogniska. Ona z kolei jest mdła niczym niesmaczna beza, choć próbuje zgrywać twardą. Nie wiem czy to kwestia wieku, czy tego, że jestem realistką, ale nie wierzę w relacje, które - tak jak tu - w ciągu jednego niespełna rozdziału z etapu "Nie znam cię, kolego" przechodzą w etap "och, najdroższy, nie mogę bez ciebie żyć!".
Do tego nie ma w tej powieści żadnego plot twistu, żadnego sensu, no czegokolwiek.
Czy sprawdzi się jako letnie czytadło? Pewnie tak, ale nie oczekujcie fajerwerków.
Blurby rzadko kiedy mają coś wspólnego z rzeczywistością. "Niegrzeczny idol" nie jest wyjątkiem - polecajki i opis prezentują się znacznie lepiej niż sama powieść.
Jeśli szukacie czegoś na upalne lato; czegoś, przy czym nie trzeba nawet myśleć i w żaden sposób się angażować to "Niegrzeczny idol" może i da radę.
Jeśli jednak oczekujecie, że przeczytacie coś mocno sensownego... Nie, to zdecydowanie nie będzie ta książka.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Współczuję rozczarowania. No niestety. Ja już w sobie wyrobiłam przekonanie, że im bardziej zachęcający blurb tym lepiej książkę szeroko omijać, bo "coś tu śmierdzi"... A nawiasem mówiąc, podobne historie cieszą się ostatnimi czasy zadziwiającą popularnością. Nie pojmuję tego.
OdpowiedzUsuńTeż zwykle ostrożnie pochodzę do blurbów, ale nawiązania do "Narodzin gwiazdy" zrobiły niestety swoje :(
UsuńUUU a myślałam ,że będzie lepsza ta książka
OdpowiedzUsuńJa również :/
UsuńO kurczę, z Twojego tekstu przebija rozczarowanie i dosyć duża sarkastyczna nuta - podoba mi się to! Natomiast po książkę sięgnęłabym chyba tylko wtedy, gdyby mnie zmuszono siłą. Podobnie jak Ty, nie przepadam za erotykami, i na palcach jednaj ręki zliczę przypadki, gdy faktycznie po nie sięgnęłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
BOOKS OF SOULS
Ja albo jestem masochistką, albo wciąż czekam na cud (= czyli aż znajdę dobry erotyk :D ).
Usuń