sobota, 1 sierpnia 2020

Z pamiętnika filmowego freaka - LIPIEC




Cześć i czołem, kochani ;) Przed nami już ostatni wakacyjny (czy też letni ;) ) miesiąc, dacie wiarę? Czy Wam też czas ucieka szybciej niż znika ostatni kawałek szarlotki, czy może to po prostu ja się starzeję i inaczej liczę już dni? :D
Lipiec okazał się dla mnie wybitnie dobrym miesiącem - obejrzałam aż 13 (!!!!) filmów, w tym cztery po raz pierwszy w życiu.
Moim zdaniem to całkiem dobry wynik :>
Gotowi na lipcowy przegląd? ;)






Kosogłos (część 1 i 2)
reż. Francis Lawrence, 2014/2015





Jestem - o czym zresztą ostatnio już wspominałam - dużą fanką "Igrzysk śmierci", dlatego "Kosogłos" stał się obowiązkową pozycją do obejrzenia po czerwcowych seansach dwóch pierwszych części.
Jeśli mam być szczera to zdecydowanie bardziej wolę te części, których akcja toczy się na arenie, choć "Kosogłos" też daje radę. Jego siła tkwi w emocjach, w gniewie, który wyzwala i w naprawdę (co może być zaskakujące) dobrej ścieżce dźwiękowej.
A końcowa scena... Cóż, czy w wersji książkowej, czy filmowej - ZAWSZE wgniata w fotel.












Focus
reż. Glenn Ficarra, John Requa, 2015





Bardzo lubię filmy z Willem Smithem, dlatego też nie mam pojęcia, czemu nigdy wcześniej nie trafiłam na ten film. "Focus" to dość płytka i nieskomplikowana fabuła z paroma zabawnymi momentami i gorącym niczym sycylijskie lato (no, prawie :D ) romansem w tle, który zgrabnie skleja cały film.
I mimo że nie ma tu niczego odkrywczego i mimo że nie będziecie zbierać szczęki z podłogi z ogromnego zaskoczenia, to uważam, że to całkiem dobry film na parne popołudnie.
Zwłaszcza wtedy, gdy panuje kinowa posucha :P ;)











Przełęcz ocalonych
reż. Mel Gibson, 2016





Nie wiem czy wiecie, ale szalenie lubię fabularyzowane filmy oparte na prawdziwych wydarzeniach (jak np. "Pearl Harbor" <3 ). O "Przełęczy ocalonych" po raz pierwszy usłyszałam dobrych kilka lat temu, ale - sama nie wiem czemu - nie zainteresowałam się nią na tyle, by ją obejrzeć.
Pewnego dusznego (ach te pozamykane okna przez popierdo...popierdzielone komary) wieczora z ust mojego chłopaka padła propozycja obejrzenia "Przełęczy..." - a że ostatnimi czasy to ja miałam monopol na wybieranie filmów, to siłą rzeczy TYM RAZEM musiałam się zgodzić.
I wiecie co? Naprawdę mi się podobało. Niesamowita jest i sama historia Desmonda, i sposób, w jaki na ekran przeniósł ją Mel Gibson. "Przełęcz ocalonych" to ogromna dawka emocji i prawdziwa uczta dla fanów batalistyki.
Bardzo dobry i bardzo widowiskowy film. 










Dyktator
reż. Larry Charles, 2012





"Dyktator" to ogromne zaskoczenie tego miesiąca.
Nawet nie wiecie jak długo wzbraniałam się przed tym filmem - ba, miałam ciary żenady na samą tylko myśl o nim (dlaczego? Nie mam pojęcia :D ). Tymczasem, cholercia, to było naprawdę dobre :D Fajne i zabawne, i lekkie, i momentami nawet refleksyjne.
Choć humor prezentowany w "Dyktatorze" nie jest najwyższych lotów, to idealnie mieści się jeszcze w granicach dobrego smaku. A Sacha Baron Cohen... Kurde blaszka, nawet nie miałam pojęcia, że po zgoleniu  brody a la zły Święty Mikołaj wychodzi z niego całkiem przyjemny gość :D











Bruce Wszechmogący
reż. Tom Shadyac, 2003





"Bruce Wszechmogący" - widziałam już dziesiątki razy i dosłownie za każdym razem bawi mnie tak samo. Jim Carrey to już klasyka i jedna z najlepszych opcji na paskudny humor i paskudny dzień.
Czy muszę mówić coś więcej? ;)









Kac Vegas
reż. Todd Phillips, 2009





"Kac Vegas" to moje guilty pleasure. Ani to przyzwoite, ani wysoce prawdopodobne, a już wyskoki panów absolutnie nie są czymś, co bym pochwalała (#konserwa :D), a mimo tego mam dziką frajdę za każdym razem, gdy oglądam ten film. Cóż mam powiedzieć - po prostu mnie bawi :D Stu Price to mój nr 1 i prawdziwy mistrz, a Bradley grający jedną z głównych ról... Wisienka na torcie, powiem tylko tyle :D
No cóż <3 :D 










Kac Vegas w Bangkoku
reż. Todd Phillips, 2011





Tak jak część pierwszą widziałam dobre 5-6 razy, tak drugiej nigdy dotąd nie miałam okazji.
Czy jest lepsza niż jedynka nie wiem (bo - jako rasowy śpioch - przespałam minimum 1/4 filmu), wiem jednak, że i tu kilka razy kwiczałam ze śmiechu, także pod względem humorystycznym na pewno nie było gorzej.
I choć nigdy w życiu nie chciałabym, by mój przyszły mąż spędzał swój wieczór kawalerski na wzór panów z "Kac Vegas", tak niezmiennie uważam, że filmy są naprawdę przyjemne :D











The Founder
reż. John Lee Hancock, 2016





Ochota na obejrzenie "The Founder" pojawiła się w tym samym momencie, w którym o nim usłyszałam.
Trochę żałuję, bo:
JAK JA MAM TERAZ ZJEŚĆ COKOLWIEK W MCDONALD'S? -_-
Z drugiej strony twierdzę, że to dobry film biograficzny i naprawdę rzetelny obraz dopiero co rozwijającej się firmy. Uważam, że McDonald's to tak ogromna marka, że aż wstyd nie wiedzieć niczego o historii jej powstania.
Dlatego jeśli jeszcze nie oglądaliście - bardzo polecam.
Uprzedzam - pan Kroc nie należy do przyjemniaczków -_- 









The DUFF
reż. Ari Sandel, 2015





"The DUFF" zapoczątkował serię dręczenia mojego chłopaka, w ramach której katowałam go całą masą filmów dla nastoletnich dziewcząt (czego kolejne przykłady znajdziecie poniżej :D).
Lubię ten film. Serio. Choć oparty jest na wielokrotnie wykorzystywanym przez filmowych twórców schemacie (ona/on jako szara myszka i - zwykle drugi - on, który tę myszkę ośmieli), to ani przez moment nie jest nudny. Do tego główna bohaterka i jej "nie-przyjaciel" są razem tak uroczy i pocieszni, że oglądanie go [to znaczy filmu :D] to czysta przyjemność.
Myślę, że to całkiem fajna wersja bajki o Kopciuszku dla współczesnych nastolatek, które nie potrafią jeszcze w siebie uwierzyć ;)











The Kissing Booth
reż.Vince Marcello, 2018





UWIELBIAM "The Kissing Booth"! <3
Po raz pierwszy obejrzałam ten film po fali popularności "Do wszystkich chłopców...". Myślałam, że to kolejna przesłodzona do granic przyzwoitości i prowadząca do mdłości komedyjka dla wczesnych nastolatek, którą obejrzę i o której po pięciu minutach zapomnę.
Tymczasem spotkało mnie spore zaskoczenie, gdyż "The Kissing Booth" - choć oczywiście jest komedią - na pewno nie jest kolejnym głupawym filmowym romansidłem. Jest przezabawnie, przeuroczo, a chemia między Elle i Noah... No co ja Wam będę pisać, sami sprawdźcie :D
Dodam tylko, że idzie się roztopić :>










The Kissing Booth 2
reż. Vince Marcello, 2020




Ach, ileż ja czekałam na tą część!
Niezmiennie jest przeuroczo, ale jest też zdecydowanie poważniej i refleksyjniej niż w części pierwszej. O ile wcześniejsze problemy bohaterów były nieco, hm, wydumane, o tyle tu mamy już do czynienia z czymś, co naprawdę może wadzić w życiu i pokrzyżować rozmaite plany.
Btw, dacie wiarę, że "The Kissing Booth 2" nagrywano już po rozstaniu Joey King z Jacobem Elordi? :o

PS. Też czekacie na część trzecią? :D









Do wszystkich chłopców, których kochałam
reż. Susan Johnson, 2018





To mój drugi seans z tym filmem w roli głównej. Po raz pierwszy oglądałam go tuż po premierze i pamiętam, że mnie - dosłownie! - zachwycił. Podobało mi się wszystko - i fabuła, i plot twisty, i nawet - a może przede wszystkim :D - Peter Kavinsky.
Po drugim razie jest już jednak inaczej. Choć wciąż uważam, że to całkiem przyjemny film; nie jestem jednak w stanie na nowo znaleźć w nim tej magii, która wcześniej tak mnie ujęła.
Nie było już tak uroczo ani tak zabawnie jak za pierwszym razem. A Kavinsky...
Kavinsky też grzeje serce słabiej niż kiedyś. 










Sami widzicie - mój lipiec okazał się bardzo urodzajny pod filmowym względem :D
A jak minął Wasz? ;)


4 komentarze :

  1. Mnie również lipiec minął bardzo szybko. Mam wrażenie, że dopiero był koniec czerwca. A z przedstawionych filmów znam tylko "Bruce'a..." Świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z powyższych obejrzałam 7 filmów :D W lipcu oglądałam sporo dram i seriali :D

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to kolejna cegiełka w tworzeniu tego bloga. To jak, pomożesz? ;)

Wykonała Ronnie